Zainspirowane fickiem Ashid'y: ,,Bound to Happen" Właściwie jego epilogiem.
OoOoOoOoOoOo
Jak co dzień rano, czarna, błyszcząca limuzyna zatrzymuje się pod apartamentowcem.
Jak co dzień rano, wysiada z niej kierowca.
Jak co dzień, ubrany w czarny garnitur i noszący okulary w prostokątnej oprawce.
Jak co dzień, niesie poranna prasę.
Jak co dzień rano, winda zabiera go na najwyższe piętro budynku.
Jak co dzień, przemierza korytarz i wyjmuje klucz.
Jak co dzień rano, najpierw dzwoni raz, potem otwiera drzwi.
Ale na tym ,,jak co dzień" się kończy. Wiedział, że to się stanie prędzej, czy później. Gdyby go ktoś spytał, powiedziałby, że woli jednak później niż prędzej. No cóż, nikt nie spytał. Teraz będzie mu się to śnić po nocach. Wolałby wszystko inne, tylko nie ten widok. Za co? W sumie powinien wyczuć, że coś jest nie tak. Byłoby łatwiej, gdyby apartament nie był dźwiękoszczelny. Z dźwiękami jakoś wytargował rozejm. Można rzec – przywykł. Musiał. Bo cholerna limuzyna widać nie jest przystosowana do tłumienia tego rodzaju i częstotliwości krzyków. Dochodzących zza ekranu oddzielającego kierowcę i tył samochodu. Nawet podgłośnienie radia niewiele pomaga. Ale żeby wejść, ot tak, w taką scenę, jak teraz ta przed nim? Tak całkiem nieprzygotowany psychicznie. Kirishima wzdryga się. Chciałby obrócić się na pięcie i poczekać za drzwiami wejściowymi. Nie może. Sparaliżowało go. Na krótką chwilę, ale ta krótka chwila wystarczyła, żeby widok na stałe zapadł mu w pamięć. Widok dwóch ludzi, na których zależy mu najbardziej w świecie. W najbardziej intymnym momencie, jaki można sobie wyobrazić. Jakby tego było mało, jedną z tych osób jest jego szef. Kirishima ciężko przełyka i wyrywa się ze swojego osłupienia. Obraca na pięcie i bez słowa wychodzi. Poczeka na Asamiego przed drzwiami do jego apartamentu. Po czasie owe drzwi otwierają się.
- Dzień dobry, Asami- sama- wita szefa jego sekretarz i stary przyjaciel. Asami odpowiada skinieniem głowy i, jak co dzień odbiera z rąk Kirishimy poranną prasę.
Jak co dzień, razem schodzą na dół.
Jak co dzień, Kirishima, z ukłonem, otwiera przed nim drzwi limuzyny.
Jak co dzień, Kirishima zabiera szefa do ich siedziby. Do klubu Sion. Tylko teraz Kirishima ma ciągle w pamięci tamten widok. Minie sporo czasu, zanim się go pozbędzie. Widok Akihito leżącego na plecach. W jadalni. Na masywnym, mahoniowym stole. Kurczowo trzymającego Asamiego za przedramiona. Z nogami oplecionymi wokół jego pasa. Z odchyloną do tyłu głową. Z lekko rozchylonymi ustami, z których raz po raz dobiegają prośby, błagania i urocze jęki. Z oczami skierowanymi na Asamiego. Błagającymi by- szybciej, mocniej. I Asami spełnia te prośby z wielka ochotą. Raz po raz przeczesując palcami jednej dłoni blond szopę Akiego. Raz po raz schylając się i całując te słodkie usta.
Kirishima znów się wzdryga. Tak, zdecydowanie minie sporo czasu, zanim usunie ten widok ze swojej pamięci.
Asami obserwuje swojego zastępcę znad dokumentów, które właśnie przegląda. Uśmiecha się pod nosem, gdy dostrzega dreszcz wstrząsający Kirishimą. Doskonale wie, o czym jego sekretarz myśli. I jakie emocje to w nim wywołuje. I wewnętrzny sadysta w Asamim uśmiecha się diabolicznie.
- Kirishima, może weźmiesz dziś wolne? Zadzwoń do niej i powiedz, ze jednak możesz się spotkać- Asami uśmiecha się lekko i gestem odprawia zdębiałego Kirishimę. Jego sekretarz zastanawia się przez krótką chwilę, jakim cudem Asami wie o jego nowo poznanej dziewczynie. Nikomu o tym nie mówił. No tak, ale Asami to Asami. Nie jest szefem z przypadku. Nic się przed nim nie ukryje. Kirishima wzdycha. Może rzeczywiście to dobry pomysł. Może szybciej pozbędzie się tego widoku ze swojej głowy. Doszedłszy do tego wniosku, v-ce szef kłania się lekko i wychodzi z gabinetu przyjaciela.
