Adam Lambert i Tommy Joe Ratliff nie są moją własnością, żadna z przedstawionych sytuacji nie wydarzyła się naprawdę, całe opowiadanie jest wytworem mojej wyobraźni.

NOTES: A więc… Postaram się napisać dłuższe opowiadanie Adommy. Niestety będzie ono w języku polskim, zbyt dużo czasu zajęłoby mi pisanie po angielsku i pewnie rzuciłabym całą pracę w połowie. Powstaje więc tutaj moje pierwsze, dłuższe opowiadanie, w którym głównymi postaciami będą nastoletni Adam Lambert i Tommy Joe Ratliff. Nie wiem, co z tego wyjdzie, bo wszystko wymyślam na bieżąco, nie mam (jeszcze) badzo szczegółowego zamysłu. Cóż, oto pierwszy rozdział. Na razie nic się nie dzieje, ale jeśli go przeczytaliście, proszę, proszę, proszę, napiszcie, czy podobało wam się, czy raczej nie. Żeby pisać potrzebuję waszego wsparcia. Bez dłuższych wstępów, zapraszam na pierwszy rozdział High School Intricacies :)

Adam's POV

Gdy dojechaliśmy na miejsce było już całkiem ciemno. Ulica zdawała się być pogrążona w spokojnym, letnim śnie. Przytłumione światło latarni padało na uśpione drzewa, gdzieniegdzie w oknach pobliskich domów odbijały się migające obrazy programów telewizyjnych. Nocne powietrze było duszne i wilgotne. Co jakiś czas dało się słyszeć przelatującego nietoperza czy grające cykady. Wszystko zdawało się być pogrążone w słodkim letargu. Miasto wydawało się mieć swój własny czar.
Wyjąłem z bagażnika dwie przypadkowe walizki i jeszcze raz zaciągnąłem się zapachem nowego domu. Spojrzałem w stronę białego budynku z tabliczką „sprzedane" wbitą w trawnik. Burbank sprawiał wrażenie przyjaznego i spokojnego miasta. Może to tylko pozory, ale chcę zachować to pierwsze wrażenie na chwile, w których zwątpię w sens przeprowadzki.
Przeprowadziliśmy się z San Diego. Głownie z powodu nowej posady mamy, ale nie robiłem z tego wielkiego problemu. Chciałem poznać nowych ludzi, zobaczyć nowe miejsca… Może zacząć nowe życie. To wszystko miało sens. Dlaczego by nie? Tak wiec po paru miesiącach podejmowania decyzji, załatwiania formalności i przekonywania rodziny, że sobie poradzimy… wyruszyliśmy do Californii.
Uśmiechnąłem się pod nosem. JESTEM W CALIFORNII!
Ruszyłem w stronę nowego domu taszcząc za sobą walizki. Pchnąłem drzwi i musiałem się nieźle napracować, żeby je otworzyć, bo przejście tarasowały stosy wyniesionych z samochodu bagaży. Rodzice z Neilem, moim młodszym bratem, oglądali salon odgrodzony barkiem od kuchni. Ja poszedłem na górę w poszukiwaniu najlepszego pokoju. Schody wykonane były z ciemnego drewna, podobnie jak większość paneli i drzwi. Na końcu korytarza była łazienka, obok duży i przestronny pokój. Mimo, że moja ręka nie chciała puścić klamki, zmusiłem się szukać dalej. Rodzice w tajemnicy przed bratem powiedzieli, że u góry jest jeden pokój połączony z osobną łazienką. Musiałem go znaleźć. Dorastający chłopcy powinni mieć dostęp do własnej łazienki! Wyobrażacie sobie dzielenie łazienki z młodszym bratem? Jeszcze zacząłby się bawić moją prostownicą! I moje kosmetyki! Co, jakby zużył mój eyeliner albo lakier do włosów? Nie mogę dopuścić do takiej sytuacji.
Drzwi po drugiej stronie korytarza otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Krył się za nimi średniej wielkości pokój z dużym, metalowym łóżkiem z baldachimem, dwoma dużymi oknami i kolejnymi drzwiami. Z zaciekawieniem nacisnąłem klamkę. Łazienka!
Usłyszałem czyjś wstrzymywany oddech. Odwróciłem się i zobaczyłem Nelia z szeroko otwartymi oczami.

-Zajmuję!- krzyknąłem zanim zdążył choćby otworzyć usta.

-To nie fair! Nie możesz zająć pokoju z łazienką!- fuknął.

-Mogę. Jestem starszy, mam więcej potrzeb i…

-Tak, tak, potrzebujesz większego lustra żeby się malować.- przerwał mi pokazując język.

Zacząłem się śmiać.

-Tak będziemy rozmawiać? Tak? Uważaj, bo jak cię złapię…- rzuciłem się w pogoń za na przemian krzyczącym i śmiejącym się chłopcem.

Złapałem go w pasie, przerzuciłem przez ramię i ignorując wszelkie protesty zagłuszane wybuchami śmiechu zbiegłem na dół.

-To chyba wasza własność. Uprzejmie proszę, aby przypilnować go, by nie wchodził do mojego pokoju, gdy będę zażywał wszelkich korzyści płynących z posiadania własnej łazienki.- postawiłem młodego przed rodzicami i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Mama pogłaskała Neila po głowie na co zareagował skrzywieniem twarzy i natychmiastowym roztrzepaniem włosów. To nieodłączny obraz w naszej rodzinie.

-Więc, chłopcy… Jak wam się podoba nasz nowy dom?- spytał tata.

-Byłoby lepiej, gdybym i ja miał własną łazienkę.- mruknął najmłodszy z nas.

-Za parę lat Adam się wyprowadzi i będziesz mógł zająć jego pokój.- uśmiechnęła się mama.

Coś zabłysło w oczach chłopca, gdy na twarz wpłynął mu uśmiech.

-No. Myślę, że trzeba nagrać głos automatycznej sekretarki. Tak na dobry początek. Kto chce być głosem przewodnim? Neil?

-Tylko powiedz „rezydencja". Zawsze chciałem mieć taką sekretarkę.- zachichotałem.

Chłopiec wcisnął guzik i odczekał, aż rozlegnie się sygnał.

-Tu rezydencja Lambertów. Po sygnale zostaw wiadomość.

Rozległ się kolejny sygnał i nagranie zostało odtworzone.
Tu rezydencja Lambertów. Po sygnale zostaw wiadomość. Biiiiip.

-Myślę, że czas teraz zanieść swoje bagaże do pokojów i szykować się do spania. Już późno. Wyjmijcie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, resztę wypakujecie jutro. Dobranoc chłopcy. Jeszcze raz dziękuję, że zgodziliście się na przeprowadzkę. Zdaję sobie sprawę, że nie łatwo było zostawić za sobą dawne życie.- uśmiechnęła się smutno mama.

-Daj spokój, mamo. Tu będzie świetnie!- zawołał Neil i pobiegł po schodach do swojego pokoju.

-Wszystko będzie dobrze, mamo. Poradzimy sobie. Jutro pójdę do szkoły, może zapiszę się do tutejszego koła teatralnego? Ja i Neil damy sobie radę. Dobranoc mamo.- ucałowałem ją w policzek i pozwoliłem, żeby pogłaskała mnie po głowie.

Lubię, kiedy to robi. To przyjemne uczucie, kiedy ktoś delikatnie masuje twoją głowę opuszkami palców, bawi się kosmykami twoich włosów.
Pożegnałem się z tatą, wziąłem swoje bagaże i wbiegłem po schodach na górę.
W łazience zmyłem makijaż, przebrałem się w spodnie od piżamy, oraz biały podkoszulek i rzuciłem się na niepościelone łóżko. Odpłynąłem gdy tylko moja głowa dotknęła miękkiego materaca. Przed snem naszła mnie jednak pewna wątpliwość.
Co, jeśli nie tak łatwo będzie odnaleźć się wśród ludzi, którzy już dobrze się znają?

NOTES: Dziękuję, za poświęcenie czasu na przeczytanie! Naprawdę, bardzo proszę o komentarz, opinię, jakąkolwiek wiadomość związaną w powyższą treścią. Chcę znać wasze opnie, te dobre i te złe! Pozdrawiam i życzę niezapomnianych wakacji, bo to przecież już za parę dni! :)