Cześć wszystkim!
A jednak nie wytrzymałam nawet do rozpoczęcia sesji (nie mówiąc już o jej końcu) i napisałam pierwszy rozdział nowej historii... Cóż, to u mnie dość normalne. :D
Mam nadzieję, że przeczytaliście "Pierwsze śledztwo". Jeśli nie, to lepiej to zróbcie, bo ta opowieść jest kontynuacją tamtej, więc mogą pojawić się elementy (nieliczne, ale jednak...) niezrozumiałe bez lektury części pierwszej. :)
Miłego czytania życzy
VerMa.
Pewnej wiosennej nocy, gdy mieszkańcy Coolsville już dawno spali, jakiś wysoki, chudy człowiek przemykał ciemnymi zaułkami. Był ubrany w czarny kombinezon, czarną kominiarkę i czarne buty, a na ramieniu niósł zawiązany płócienny worek, w którym znajdowało się coś niewielkiego i podłużnego. Nawet dziecko rozpoznałoby w nim typa spod ciemnej gwiazdy.
W końcu mężczyzna doszedł do czarnego samochodu, stojącego pod latarnią przy jednej z głównych ulic miasta. Następnie rozejrzał się wokoło, żeby mieć pewność, że nikt go nie śledzi i szybko wsiadł do pojazdu, umieściwszy swój pakunek na tylnym siedzeniu.
– Jak poszło? – zapytał siedzący za kierownicą przysadzisty, łysy człowiek.
– Bułka z masłem – odparł chudy przestępca. – Szef będzie zadowolony. Tych dwoje naiwniaków zostawiło otwarte okno w salonie. Zapewne myśleli, że nikt się nie dowie, że nowy system alarmowy będą mieli założony dopiero rano!
– Głupcy! – zarechotał łysy.
– No! Żałuję, że nie zobaczę ich min, kiedy się zorientują, że dzieciaka nie ma! Hahaha!
Wkrótce samochód, uwożący głęboko uśpione, nieświadome powagi sytuacji dziecko, zniknął w mrokach nocy.
PS – Jak myślicie, kto został porwany? :)
VM
