TEN FF NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA. JEGO AUTORKĄ JEST LyricalKris.
POSIADAM ZGODĘ NA TŁUMACZENIE!
Link do oryginału:
www(kropka)fanfiction(kropka)net/s/5931244/1/Deceitful-Taboos
Link do profilu autorki:
www(kropka)fanfiction(kropka)net/u/1914450/LyricalKris
ROZDZIAŁ PIERWSZY. PROLOG: ZACZNIJMY OD SAMEGO POCZĄTKU
Był jeden z rzadko spotykanych, słonecznych dni w Forks. Czteroletnia Mary Alice Brandon bawiła się na zewnątrz ze swoim czteroipółletnim sąsiadem, Jasperem Whitlock'iem Hale, podczas gdy jej mama i ciocia Esme rozmawiały w pobliżu. Kuzyn dziewczynki zaledwie trzyletni Edward spał spokojnie z głową na ramieniu matki. Jego starszy brat Emmett i starsza siostra Jaspera, Rosalie byli na przyjęciu, na które młodsze dzieci nie zostały zaproszone. Nie przeszkadzało to Alice, bowiem dziewczynka nie potrzebowała starszych dzieci do zabawy.
Mały Jasper z zakłopotanym wyrazem twarzy usiadł na trawie. Jego długie blond włosy opadały na twarz. – Nie rozumiem – jęknął żałośnie.
- Co się stało? – Alice spytała pochylając się, aby podnieść gładki kamień z trawnika. Przez dłuższą chwilę oglądała go ze wszystkich stron, a następnie rzuciła nim, zupełnie zapominając dlaczego zaledwie parę chwil wcześniej przykuł jej uwagę.
- Nie chcesz bawić się w dom? – Jasper zapytał zaskoczony. Chłopiec zaproponował tę zabawę ponieważ myślał, że dziewczynki lubią bawić się w dom. Chłopiec wiedział, że Rosalie szczególnie z Emmettem lubiła bawić się w dom. Starsza siostra Jaspera równie chętnie bawiła się z bratem Edwarda w doktora. Niestety, pewnego dnia mama przyłapała ich podczas tej zabawy i oznajmiła, że każda zabawa ma swoje granice.
Alice zmarszczyła nosek. – Nie. Zabawa w dom nie jest fajna.
Jasper zgadzając się skinął głową. – Nie wydaje mi się. Moja siostra lubi bawić się w dom i robi ze mnie małe dziecko. Zawsze powtarza, że dzieci nie potrafią mówić. Kiedy zacząłem głośno krzyczeć Rosalie kazała się mi uspokoić, bo gdybym się jej nie posłuchał to dałaby mi klapsa – pomyślał przez chwilkę. – Rosalie trochę mnie przeraża – wyznał Alice.
- To nie brzmi fajnie – dziewczynka odpowiedziała głaszcząc go po głowie, ponieważ podobały się jej włosy chłopaka. Były dłuższe niż jej. Lubiła przeczesywać je palcami.
- Co będziemy robić? – Jasper zapytał.
- Umm – Alice zastanawiała się nad tym co mogliby porobić, ponieważ musieli być na zewnątrz.
Usiadła obok chłopca i zaczęła myśleć. – Och! Wiem! Możemy pobawić się w przebieranki! – krzyknęła całkowicie zapominając, że zaproponowana zabawa nie była odpowiednim zajęciem na podwórku.
Tym razem Jasper zmarszczył nos. – To nie brzmi dobrze.
- Ale jest! – nalegała. – Mam boa i kowbojski kapelusz dla ciebie. Możemy pobawić się w fort. Hej! Wiesz co?!
Chłopczyk zamrugał oczami. – Co?
- Pewnego dnia wyjdę za ciebie za mąż – dziewczynka oświadczyła a pro po niczego.
- Och, naprawdę? – Jasper rozważał. – Dlaczego?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Po prostu tak zrobimy. Kiedy wyjdę za mąż wciąż będę Mary Alice Brandon, ponieważ nie zmienię swojego imienia i nazwiska.
- Ale… Brandon to imię dla chłopców – Jasper zauważył marszcząc brwi.
Alice zakołysała się, pogrążona w myślach. – Hmmm…
- Ale – Jasper uzasadniał – jeśli jesteś Mary Alice Brandon, to nie masz chłopięcego imienia.
Biorąc wszystko pod uwagę, Alice stała w milczeniu. Następnie podeszła do dużego drzewa, które rosło pomiędzy ich domami. Wysokie gałęzie dawały ogromny, zacieniowany obszar. Miejsce było idealne na…
Alice przerwała rozważania w momencie, gdy poczuła usta Jaspera na swojej skórze. Odskoczyła od niego i obmacując swój język, zaczęła pluć na ziemię. Chociaż chłopiec pocałował ją w policzek, dziewczynka pragnęła pozbyć się cooties1 ze swojego języka. Jasper obserwował Alice nieco zakłopotany.
Z zaciśniętymi pięściami dziewczynka doskoczyła miejsca w którym stał Jasper. – Dlaczego to zrobiłeś?! – zażądała odpowiedzi.
Oczy chłopczyka na moment rozwarły się szeroko, ponieważ przez ułamek sekundy pomyślał, że dziewczynka jest równie szalona jak matka i będzie w stanie go uderzyć. Jego mama i tato uczyli go, że nie wolno bić żadnej dziewczynki, nawet jeśli tą dziewczynką była Rosalie. – Ludzie po ślubie się całują! – bronił. – Często się całują!
- Ale my nie jesteśmy jeszcze małżeństwem! – Alice warknęła z irytacją.
- Och!
Na ganku Esme Cullen rozmawiała ze swoją siostrą McKenną, która nie była świadoma małżeńskich planów swojej córki. Kobiety zajmowały się poważną dyskusją. Esme poprawiła śpiącego Edwarda w swoich ramionach, równocześnie próbując przemówić siostrze do rozsądku.
- Poważnie, Kenna. Nie możesz tak postąpić.
McKenna i Esme, różniły się od siebie jak dzień i noc. McKenna miała szalony charakter ich matki, oraz jej kruczoczarne włosy. Esme była podobna do ich ojca. Była wytrwała. Kobieta nie rozumiała dlaczego McKenna nie mogła zostać dłużej w Forks. Siostra Esme wróciła do miasteczka rok po tym, jak nie udało jej się z ojcem Alice. To było cztery lata temu. – Nie mogę tego nie zrobić, Mae!
Esme westchnęła. – Nie jesteś już dzieckiem.
- Kenna, pomyśl o Alice – Esme nalegała, spoglądając na bawiącą się siostrzenicę, która nie była świadoma decyzji podejmowanych przez matkę.
Matka dziewczynki była zirytowana. – Myślę o Alice! Pomyśl o wszystkich rzeczach, które będzie mogła zrobić i zobaczyć, podczas gdy jej rówieśnicy nawet nie będą mogli o tym pomarzyć!
- Dziecko potrzebuje stabilnego domu.
- Och, Mae. Wiesz, że dziecko potrzebuje tylko miłości, której Alice ma pod dostatek. Kto potrzebuje stabilności, gdy ma przed sobą możliwość przeżycia przygody i cały świat u stóp?
Pomimo próśb Esme, McKenna oraz Alice wyjechały w następnym tygodniu. Jak się wszyscy spodziewali, przez czternaście lat żadna z nich nie pojawiła się w Forks.
Rodzina Alice nie miała bladego pojęcia, że osiemnastoletnia dziewczyna, która przyjechała do nich na wakacje w rzeczywistości nie była ich dawno niewidzianą siostrzenicą i kuzynką.
Dziewczyna, która podawała się za Mary Alice Brandon nie była nią w rzeczywistości, ponieważ na jej miejsce przyjechała jej najlepsza przyjaciółka, Isabella Marie Swan.
WYJAŚNIENIA:
1. cooties - wyimaginowana dziecięca choroba biorąca się od całowania lub dotykania osoby płci przeciwnej
