Wszystkie postacie z "Naruto" należą do Masashiego Kishimoto. Nie roszczę sobie do nich żadnych praw.
Ciemna postać zmierzała po przez lodową pustynię Kraju Mrozu do Kumogakure, wioski którą dowodził Raikage. Po jej postawie widać było, że coś niesie. Zresztą, nie tylko to o tym świadczyło. Silny, zimny wiatr niósł w dal cichy płacz dziecka.
Nieznajoma nie przejmowała się płaczem dobiegającym z zawiniątka trzymanego przezeń w ręku. Miała tylko je zanieść do członka Akatsuki - Tobiego. Ale oczywiście zgraja matołów z Konohy musiała jej to utrudnić. Nie dość że przeszkadzali jej w porwaniu tego Jinchuuriki, to jeszcze wysłali za nią pościg. Niestety dla nich, wiatr nie zachowa długo jej śladów.
Z wilczym uśmiechem przeskoczyła nad kolejną rozpadliną w lodzie, gdy rozległ się cichy świst. Z braku możliwości manewru w powietrzu oberwała w brzuch sporych rozmiarów kunaiem. Przez ból biegnący z rany, która rozerwała jej brzuch nie mogła się ruszyć, a kiedy podbiegli do niej ukrywający się do tej pory ninja, była na skraju śmierci i nic była wstanie zrobić.
W tym czasie kapitan tychże wojowników podszedł do umierającej, słysząc cichy płacz. Gdy odwrócił na plecy konającą osobę, ujrzał małe zawiniątko. Był w nim mały chłopiec z żółtą czuprynką i niewiarygodnie niebieskimi oczami. Przywódca oddziału ANBU popatrzył tylko przez chwilę na dziecko, po czym powiedział:
- Neko, zabierz go do wioski, byle szybko.
- Dobrze - odpowiedziała kobieta ruszając w stronę Shimogakure, stolicy Kraju Mrozu.
Zaś reszta patrolu zatarła swoje ślady i odeszła, pozostawiając tylko ciało na miejscu, na które chwilę później rzuciły się Lodowe Wilki.
Czwarty Hokage Konohy krążył niespokojnie po swoim gabinecie. Przez swój stan po ataku Kyuubiego i zapieczętowanie go we własnym synu, lekarze nie pozwolili mu ruszyć w pościg za porywaczką. Już widział minę Kushiny, gdy jej powie, że ich syn został porwany a własny mąż nic nie zdziałał w tej sprawie.
Minato zatrzymał się kiedy do środka wpadł Anbu i patrząc z oczekiwaniem w oczach zapytał go:
- I co? Znaleźliście ich?
- Tak, ale... - shinobi wyraźnie nie chciał dokończyć. Żółtowłosy uniósł brwi do góry ponaglając sprawozdawcę. - Znaleźliśmy ciało tej kobiety na wpół-zjedzone przez wilki - widząc nagle pobladłą minę przywódcy wioski, dodał szybko by dać mu jakąś iskierkę nadziei. - Ale dziecka tam nie było.
Blondyn szybko zamrugał, po czym powiedział:
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest. - powiedział smutnym tonem Yondaime.
- Hokage-sama, czy mamy kontynuować poszukiwania? - spytał Anbu.
Niebieskooki pokiwał tylko głową i odwrócił w stronę zrujnowanej wioski, rozpaczając nad tym, co mu się przydarzyło.
W szpitalu znajdującym się w Shimo na małym łóżeczku leżał płaczący noworodek z bliznami na policzkach i jasnych włosach. Wpatrywała się w niego przez szybę Neko, czekając aż przybędzie ktoś, kto zadecyduje o życiu dziecka. Jej mokre od roztopionego śniegu szare włosy pokręciły się, ale nawet ne nie były tak zakręcone, jak to, co się dzisiaj wydarzyło.
Nie wiedziała ile tak stała, gdy do sali wszedł kolejny ANBU. Miał brązowe włosy i czarne oczy, a jego białe ubranie było w kilku miejscach mokre od wody z nadtopionego śniegu. Przez chwilę stali tak w milczeniu, aż w końcu nowo przybyły odezwał się:
- Katsu, musisz się nim zaopiekować.
- Dlaczego? Nikt inny nie może? - rzekła kobieta odwracając się w jego kierunku.
- Jeśli ty go nie przygarniesz - zginie. Znasz zasady.
- Wiem, ale... ja nigdy nie opiekowałam się dziećmi. Nawet nie wiem co mu dać jeść. Jeśli bym go wzięła to nie miałby wiele lepiej, wiesz Hikori?
- Pomogę ci, jeśli tylko to zrobisz - powiedział czarnooki.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Daj mi trochę czasu... zastanowię się nad tym - po tych słowach kunoichi popadła na pewien czas w zadumę, by wreszcie powiedzieć. - A mogę mu nadać imię? - zapytała swojego towarzysza, który w odpowiedzi pokiwał głową.
Kobieta dobrą chwilę się zastanowiła, obserwując chłopca, który jakiś czas temu przestał płakać i obserwował ją ze smutkiem w lazurowych oczach. Wyciągnęła rękę i dotykając nią policzka dziecka, oznajmiła cicho:br / - Będziesz miał na imię Kanashī Inja, po dziadku. On też miał takie zasmucone spojrzenie.
