DISCLAIMER
Historia tu przedstawiona jest autorstwa Sharon McNeil, znanej na tym portalu jako sbmcneil. Świat HP jest własnością J. K. Rowling.
The following story belongs to Sharon McNeil known here as sbmcneil. HP world belongs to J. K. Rowling.
- Ginny, musisz przemówić swojemu chłopakowi do rozumu – powiedział Ron gdy Ginny weszła do kuchni.
Jej chłopak, Harry, siedział naprzeciwko Rona, jedząc zimne tosty, które zostały ze śniadania. Ron wyglądał na bardzo zdenerwowanego; końcówki jego uszu mieniły się czerwienią.
Ignorując przez chwilę swojego brata, Ginny podeszła do Harry'ego i pocałowała go na dzień dobry. Wzięła sobie schłodzone piwo kremowe z barku, po czym dołączyła do chłopców przy stole.
- O co ci chodzi? – zapytała swojego brata.
- Wiedziałaś, że planuje wstawić się za Malfoyem? – warknął Ron, nie chowając gniewu.
- Ron, powiedziałem ci, ja tylko mówię prawdę. Nie wydał nas w domu swoich rodziców, a jego matka uratowała mi życie, gdy powiedziała Voldemortowi, że jestem martwy.
- To Śmierciożerca! – wrzasnął Ron. – Dlaczego miałbyś go kryć? Zachowywał się jak dupek co roku w szkole, za każdym razem próbował wpakować nas w kłopoty. Jego chore plany doprowadziły do tego, że Katie musiała spędzić ponad miesiąc w Świętym Mungu i o mało mnie nie zabiły.
- Wiem o tym! – odpowiedział gniewnie Harry. – Nie mówię, że to dobry człowiek czy coś w tym stylu, po prostu mówię prawdę. Nie wydał nas Voldemortowi, gdy miał szansę.
- Więc to go usprawiedliwia, tak!?
- Nie, nie usprawiedliwia go – powiedział Harry. – Myślę, że jest raczej tchórzem, który ma nierówno pod sufitem i nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie jest dobry, po prostu obchodzi go tylko jego własny tyłek.
Ron spojrzał na siostrę.
- Ty go przekonaj – powiedział. Ginny wzruszyła ramionami.
- Zgadzam się z nim. Malfoy to tchórzliwa, bezmyślna fretka, ale nie jest źródłem całego zła.
- Jak możesz tak mówić? – oburzył się Ron. – To on jest powodem, dla którego Harry i bliźniacy zostali wyrzuceni z drużyny Quidditcha. Cały czas obraża naszą rodzinę. Jest Śmierciożercą, chyba że ci to umknęło.
- Mówiłem ci przez cały rok, że jest Śmierciożercą, a ty mnie ignorowałeś – zwrócił uwagę Harry.
- Jest po prostu dupkiem – powiedziała Ginny. – Obraża kogo popadnie. Naprawdę stać go na robienie gorszych rzeczy.
Ron gapił się na swoją siostrę, nie mogąc uwierzyć, że nie jest po jego stronie.
- Stał i patrzył się jak głupi, gdy jego ciotka torturowała Hermionę! Ona była torturowana, Ginny. Bellatriks groziła jej nożem i użyła na niej Cruciatusa! Nawet nie drgnął!
- Przykro mi, że Hermiona była torturowana – powiedziała Ginny po chwili.
- W takim razie dlaczego zachowujesz się, jakby to nie było nic wielkiego? Powinien za to zapłacić!
- Ale to nie on ją torturował – zwróciła uwagę Ginny. – Harry ma rację. Malfoy to tchórz. Nie, posłuchaj mnie – uprzedziła Rona, gdy już otwierał usta. – Był Prefektem Naczelnym w zeszłym roku i korzystał z każdej okazji, żeby nawtykać mi, Neville'owi i każdemu, o którym myśli jako o zdrajcy krwi. Nie używał na nas Cruciatusa jako kary jak inni młodzi Śmierciożercy, robił to samo, co przez ostatnie sześć lat.
- Nie rozumiesz! – wrzasnął Ron, a jego twarz zapłonęła purpurą. – Hermiona była torturowana, a ja musiałem słuchać jej krzyków i płaczu! Nic nie mogłem zrobić! Nie masz pojęcia jak to jest! Nigdy nie musiałaś słuchać twojego przyjaciela poddawanego torturom, czując się kompletnie bezsilną! Ty byłaś bezpieczna w Hogwarcie!
Postawa Ginny zmieniła się w mgnieniu oka.
- Ani się waż mówić mi, co wiem, a czego nie wiem. Nie byłeś w Hogwarcie ostatniego roku. Musiałam ratować Michaela Cornera z lochów, po tym jak przykuli go łańcuchami do ściany i torturowali całymi godzinami. Malfoy mógł nie używać Cruciatusa, ale Nott, Goyle, Crabbe, Zabini, Parkinson, Harper – żadne z nich nie miało problemów z jego użyciem. Na początku atakowali nas, a potem zaczęli używać tego na naszych przyjaciołach, aby nas zmusić do spełnienia ich zachcianek!
Zatrzymała się na chwilę. Wyglądała tak groźnie, że Ron dosłownie wcisnął się w fotel.
- Nie lubię Malfoya, ale uwierz mi, są ludzie dużo gorsi niż on. On nie dawał dziewczynom wyboru między seksem oralnym a torturami, to był ulubiony trik Zabiniego. Crabbe i Goyle po prostu delektowali się Cruciatusem, mieli gdzieś na kim albo za co go używali.
Twarz Ginny była cała czerwona i wyrażała ogromną wściekłość, a jej oczy wypełniły się łzami. – Strasznie mi przykro, że Hermionę to spotkało, ale nie była jedyna! Wydaje mi się, że ważniejsze jest, żeby beknęła za to właściwa osoba.
Wstała gwałtownie i wybiegła na zewnątrz. Harry podniósł się i spojrzał gniewnie na swojego najlepszego przyjaciela.
- Czy ty kiedykolwiek myślisz, zanim coś powiesz? Słyszałeś Neville'a, wiesz, że byli torturowani. Nie masz pojęcia, przez co przeszli w zeszłym roku.
- A ty masz pojęcie?
- Ja, w odróżnieniu od ciebie jej słucham, zamiast mówić jej, że była bezpieczna w szkole i nie wie jak to jest widzieć torturowanych przyjaciół. Naprawdę nie masz pojęcia.
Wybiegł na zewnątrz i szybko poszedł w kierunku sadzawki. Znalazł ją dokładnie tam, gdzie myślał, opierającą się o jej ulubione drzewo, zanurzając stopy w wodzie.
Chowała twarz w dłoniach i nie zareagowała, gdy Harry usiadł obok niej. Wyciągnął rękę, obejmując ją. Powoli nachyliła się w jego stronę.
- On mnie tak wnerwia! On, mama i Percy byli najgorsi. „Nie wiesz, o czym mówisz", albo „Przynajmniej byłaś bezpieczna w Hogwarcie". Proszę cię, oni nawet mnie nie zapytali, jak ja się tam czułam. Mama tylko się rozpływa nad tym, jak biedny Ron głodował, gdy szukaliście horkruksów. Nie jest jedyny. Carrowowie uwielbiali zatrzymywać nam dostawy jedzenia albo służyć tylko Ślizgonom. W niektóre weekendy zamykali nas w naszych pokojach wspólnych, a jeśli byli w dobrym humorze to podsyłali nam trochę wody i chleba.
Harry przełknął ślinę na myśl o głodzonej i torturowanej Ginny. Nie potrafił znieść, że tyle przeszła. Była taka dobra i taka czysta; naprawdę nie zasługiwała na nic z tych rzeczy. Pocałował ją w czubek głowy. Przez całe lato nauczył się, żeby nie próbować naprawiać jej problemów czy starać się, żeby się lepiej poczuła. Chciała tylko, żeby był przy niej i jej wysłuchał.
Podniosła głowę i wytarła oczy.
- Wiesz, że próbował mnie zmusić do odrzucenia odznaki Prefekta Naczelnego? Cały czas tylko gadał o tym, jak to Hermiona na to zasługuje z powodu wszystkiego, przez co przeszła. Profesor McGonagall wybrała mnie. Zrobiła to, bo wie, co się działo w zeszłym roku. Hermiona zachowuje się, jakby to nigdy nie miało miejsca.
- Wiem – powiedział Harry. – Prawie się o to pobiliśmy. W końcu przekonałem go, że był palantem i powinien cię wspierać. Wiesz, chodzi mi o to, że bycie wybranym na Prefekta Naczelnego to wielki zaszczyt.
Ginny uśmiechnęła się do niego, po czym pocałowała go w policzek.
- Dziękuję, kochanie.
Harry lekko się zarumienił.
- Nie ma za co.
Siedzieli przez kilka minut w ciszy, zanim Ginny delikatnie zapytała:
- Mogę ci coś powiedzieć?
- Oczywiście – odrzekł od razu Harry.
Ginny wpatrywała się w sadzawkę, obserwując przez chwilę pływającą rybę. Nie odrywając od niej wzroku powiedziała:
- Nie chcę wracać do Hogwartu.
- Nic ci nie zarzucam – odpowiedział Harry czule. Delikatnie obrócił jej twarz w swoją stronę, aby na niego spojrzała. – Cokolwiek zdecydujesz zrobić, będę cię wspierał. Jeśli chcesz wrócić, będę przychodził na każdy wasz wypad do Hogsmeade, na każdy mecz Quidditcha i będę starał się znajdować wszelkie wymówki, żeby się z tobą zobaczyć. Jeśli nie chcesz, po prostu powiedz mi, co chcesz zrobić. Może chcesz spróbować się dostać do profesjonalnej drużyny Quidditcha? Albo może chcesz znaleźć pracę na Pokątnej? Może chcesz zostać w domu? Na cokolwiek się zdecydujesz, będę ci pomagał najlepiej jak potrafię.
Ginny odszukała wzrokiem jego oczy i znalazła w nich miłość i akceptację, której potrzebowała.
- Dziękuję, kochanie.
Harry zanurzył jedną rękę w jej włosach, po czym nachylił się i delikatnie ją pocałował. – Kocham cię, Ginny. Jestem przy tobie, cokolwiek by się zdarzyło.
Ginny zdecydowała, że chce mu podziękować niewerbalnie. Inaczej niż zrobił to Harry, ona szybko pogłębiła pocałunek. Harry przyciągnął ją bliżej i zanurzył jedną rękę w jej włosach, a drugą przejechał po jej miękkiej i gładkiej jak jedwab skórze na plecach. Ginny odpowiedziała pozytywnie, wślizgując swoją dłoń pod jego koszulkę, szybko ściągając ją przez jego głowę i rzucając na trawę.
Pchnęła go na ziemię. Namiętność szybko rozprzestrzeniła się w nich, a on zatracił się w odkrywaniu jej ciała, gdy ona robiła to samo z nim. Jej koszulka po chwili dołączyła do jego własnej. Harry obrócił ją, aby leżała na plecach. Przyciągnął bliżej jej głowę i pocałował ją.
Gdy jej ręka powędrowała w stronę jego dżinsów, Harry lekko się wycofał.
- Kochanie, musimy przestać.
Ginny jęknęła lekko, gdy ciało Harry'ego przestało na nią napierać. Uśmiechnął się, opierając czoło na jej.
- Nie żebym chciał przestawać, po prostu nie chcę, żeby nasz pierwszy raz był w miejscu, gdzie każdy może nas przyłapać.
Patrząc w jego zielone oczy, Ginny musiała się uśmiechnąć.
- Masz rację. Po prostu nie mogłam się oprzeć, tak mi z tobą dobrze…
Harry zaśmiał się, oczarowany jej śmiałością.
- Mi też, kochanie.
Złapała go za rękę.
- Wkrótce?
Harry pokiwał gorąco głową .
- Wkrótce.
Zakładając na siebie koszulkę, podał Ginny jej.
Ginny położyła się na brzuchu, odwrócona w jego stronę. Po prostu kochała na niego patrzeć. Po roku separacji, spojrzenie na niego poprawiało jej humor.
- Wydaje ci się, że Ron już się uspokoił? – zapytała.
- Nie wiem. Jego złość sięga zenitu w ostatnim czasie, szczególnie że Hermiona większość swojego czasu spędza z rodzicami.
- Rozumiem – powiedziała Ginny. – Wszystko jest inaczej. George jest jak widmo po prostu latające po domu, nie śmieje się, nie płata figli, nic nie planuje. Mama nie jest lepsza, ale to nie znaczy że Ron musi się wyżywać na mnie. Nie ma pojęcia, co się działo w zeszłym roku w Hogwarcie i średnio interesuje go słuchanie mnie.
- Wiem – odrzekł smutno Harry. – Jest tak zdenerwowany, że… że Fred zginął, a to w połączeniu z ciągłym pobytem Hermiony u rodziców ciągle go wkurza. Nie odpuści tej sprawy z Malfoyem. Cały czas próbuję mu uświadomić, że po prostu mówię prawdę, ale to mu nie wystarcza.
- Chce kogoś ukarać za to, co stało się Hermionie, ale Bellatriks nie żyje. – Ginny spojrzała na chłopaka. – Wydaje mi się, że to przez to, że nie mógł jej pomóc.
- Strasznie mi przykro, że musiałaś przejść przez to wszystko… - powiedział cicho Harry. – Staram się być spokojnym w stosunku do niego. Wiem, że nigdy nie straciłem brata, ale straciłem sporo osób przez tą wojnę. Chcę mu pomóc, ale nie mam pojęcia jak.
Kiwnęła głową.
- Wiem.
Oparła brodę na dłoniach przez chwilę.
- Dlaczego nie pójdziemy na miasto? – rzucił Harry po kilku minutach. – Możemy pójść na zakupy i zrobimy coś na obiad.
- Dobrze.
Harry wstał i pomógł podnieść się swojej dziewczynie. Poszli w stronę miasteczka, trzymając się za ręce. Był piękny, ciepły, letni dzień. Słońce świeciło i wydawało się absurdalnym, że świat był taki nieuporządkowany.
- Jak trzyma się Teddy? – zapytała Ginny.
Harry rozpromienił się.
- Świetnie. Uwielbiam spędzać z nim czas. Tak szybko rośnie. – Spojrzał na dziewczynę. – Chcesz tam następnym razem ze mną pójść? Andromeda poprosiła mnie, żebym wpadł jutro. Ma jakieś spotkania czy coś w ten deseń i poprosiła, żebym go przypilnował.
- Świetny pomysł.
Ścisnął jej dłoń, szczęśliwy, że może się z nią podzielić tym doświadczeniem.
- Kingsley jest po prostu wspaniały, że pozwala mi pracować na niepełny etat latem. Naprawdę jestem zadowolony z nauki o Ministerstwie, a treningi są świetne.
- Wiem, że ci się podobają – powiedziała z uśmiechem. Zaśmiał się.
- Tak. Trochę to śmieszne, zawsze byłem trochę szczupły i niepozorny, ale teraz czuję, że moja wytrzymałość znacząco się poprawiła. Seamus jest świetnym partnerem do ćwiczeń niezależnie czy jest to bieganie czy siłownia. Chciałbym, żeby Ron też ze mną poszedł. To świetny sposób, żeby się wyładować.
- Myślisz, że mogłabym z tobą przyjść?
- Naprawdę? – zapytał Harry. – Chcesz ze mną trenować?
- Pewnie – odpowiedziała. – Wiesz, chciałabym zostać profesjonalnym graczem Quidditcha, ale całkiem szczerze, po prostu chcę spędzić z tobą czas.
Harry patrzył na nią przez chwilę – nadal nie przywykł do tego, że Ginny chce być blisko niego.
- To byłoby super. Możemy zacząć od biegania rano.
- Dobra.
Po niedługim czasie dotarli do skraju Ottery St. Catchpole. Było to małe, senne, mugolskie miasteczko. Przekroczyli rzekę Otter i pomachali do kilku przejeżdżających samochodów. Zamachali do ojca z synem, łowiących ryby na brzegu rzeczki.
- Tu jest pięknie – powiedział Harry. – Surrey jest dużo bardziej zatłoczone i nieprzyjazne. – Spojrzał na nią. – Gdzie chciałabyś mieszkać?
Rozejrzała się po wiosce.
- Nie jestem pewna. Podoba mi się pomysł mieszkania gdzieś na wsi. – Zaśmiała się. – Nie wydaje mi się, że chcę mieszkać blisko rodziców, mama potrafi się strasznie narzucać.
- Dolina Godryka jest bardzo ładna – powiedział cicho Harry. – Nie jest tak daleko stąd, to znaczy relatywnie rzecz biorąc. Jest trochę bliżej Walii. Byliśmy tam w czasie ostatnich świąt. Miasteczko jest naprawdę ładne.
- Chciałbyś tam zamieszkać? – zapytała Ginny.
- Tak myślę – odpowiedział. – Chciałbym odbudować dom moich rodziców. Nie wiem, ile to wymaga pracy i czy nie powinienem po prostu go rozebrać i zbudować od początku. Rozmawiałem trochę o tym z Billem, gdy pracowałem u Gringotta. Powiedział, że powinienem zatrudnić jakąś firmę inżynierską, żeby ocenili stan domu, a potem podejmę decyzję.
- To byłoby super. – powiedziała Ginny.
Harry nie odzywał się przez kilka minut, gdy przeszli przez ulicę i udali się do spożywczaka. Gdy byli już blisko, Harry objął ją i zapytał:
- Chciałabyś udać się ze mną do Doliny Godryka i zobaczyć dom moich rodziców?
Spojrzała na niego, nie potrafiła nawet powiedzieć jak wiele to dla niego znaczyło.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Naprawdę? – Harry był zadowolony z odpowiedzi. – Moglibyśmy rozejrzeć się po miasteczku i zobaczyć, co tam jest.
Wplotła swoje palce w jego i odpowiedziała:
- Brzmi ciekawie.
Nachylił się i szybko ją pocałował. Ruszyli w dół High Street, a Ginny wskazywała różne znaczące obiekty – sklep papierniczy, pocztę, piekarnię.
- Dużo tu mieszka czarodziejskich rodzin? – zapytał z ciekawości Harry.
- Tylko kilka – odpowiedziała Ginny, jednocześnie machając do starszej pani pracującej na swoim podwórku. – Digorry'owie, Lovegoodowie, Fawcettowie, no i my, ale w większości mieszkają tu mugole. Niektórzy są naprawdę sympatyczni, tamta pani pracowała kiedyś w piekarni. Zawsze robiła wokół mnie zamieszanie, gdy byłam mała.
Ginny poprowadziła go do rzeźni i przywitała starszego pana za kontuarem.
- Witaj, Julian.
- Dzień dobry, Ginny. Jak się masz?
Uśmiechnęła się.
- Dobrze, szukam czegoś na obiad.
- Świetnie.
Po krótkiej rozmowie, Harry i Ginny zdecydowali, że kupią schab i kupili trochę dodatkowego bekonu i kiełbasek, a także trochę szynki i indyka na kanapki. Opuścili sklep z kilkoma torbami.
- Co się dzieje? – zapytał Harry, gdy opuścili sklep.
Ginny wzruszyła ramionami.
- Gdy zaczęłam zamawiać, zauważyłam, że nikt od jakiegoś czasu nie robił zakupów. Mama zawsze trzymała tyle jedzenia w domu, że nikt nie musiał się o to martwić. Po prostu mnie to zaskoczyło.
- Chcesz jeszcze coś kupić?
Ginny myślała przez chwilę.
- Tak, powinniśmy pójść jeszcze do spożywczego.
Para skierowała się w stronę rynku, do sklepu spożywczego i kupili trochę innego potrzebnego im towaru.
Zanim opuścili miasteczko, Harry skierował ją do stoiska z warzywami i owocami.
- Chodź, kupimy jakieś warzywa – powiedział Harry. – Moja ciotka ma wiele wad, ale jest świetną kucharką i sporo mnie nauczyła. Między innymi kupowania świeżych warzyw. – Zaśmiał się. – Gorzej, że nie udało jej się zmusić mojego kuzyna, żeby jadł ich trochę więcej.
- Czy to nie jest zbyt drogie? – zapytała Ginny niespokojnie. Wzięła ze sobą dużo pieniędzy, ale Harry zapłacił za większość zakupów.
Wzruszył ramionami.
- Nie. Poza tym, jak długo już u was przebywam, bez żadnej zapłaty czy czegokolwiek?
- No nie wiem. Mama nie będzie szczęśliwa, jak się dowie, że tyle kupujesz.
- Ginny, mam pieniądze. Pozwól mi to zrobić za ciebie.
Spojrzała mu w oczy. Wiedziała, że jej mamie się to nie spodoba, ale z drugiej strony mama rzadko bywała w domu tego lata.
- Jesteś pewien?
Zbliżył się do niej i pocałował ją.
- Jestem pewien.
- Dobrze – zgodziła się.
Kupili trochę letnich warzyw. Rozglądali się jeszcze po stoisku.
- Te jagody wyglądają świetnie. Chcesz trochę wziąć i zrobić trifle*?
Ginny trochę się zarumieniła.
- Nie wiem, jak się robi trifle.
Harry uśmiechnął się do niej.
- Ja wiem.
- Dobrze – zaśmiała się Ginny. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy Harry'ego w kuchni. Żaden z jej braci nie trudził się nauką gotowania, pomijając Billa. Percy zwykle jadał na mieście, czasami przynosił do domu dania na wynos z Dziurawego Kotła dla wszystkich. Jej tata potrafił zrobić kanapki, a repertuar Rona ograniczał się do grzanek.
Po zakończeniu zakupów, skierowali się do Nory w dobrym nastroju. Nie rozmawiali na emocjonalnie obciążające tematy z rana, tylko o mieście. Harry musiał wyjaśnić czym dokładnie jest telefon komórkowy i jak się go używa. Ona opowiadała o wycieczkach do miasta, gdy była dzieckiem.
Gdy dotarli do Nory, Ginny była zadowolona, że nigdzie nie było widać Rona. Stwierdziła, że jej mama musiała być na dole przez chwilę, bo na sznurku wisiały nowe ubrania. Przez chwilę miała nadzieję, że może jej matka pracuje w kuchni jak zawsze, ale niestety nigdzie jej nie było. Harry odłożył zakupy, a Ginny odłożyła do prania kolejną partię ubrań.
Gdy Harry zaczął gotować, Ginny wyszła do ogrodu, żeby zdjąć ze sznurka ubrania i poskładać je. Właśnie skończyła je ściągać, gdy Harry przyniósł kolejny kosz pełen świeżo wypranych ciuchów. Razem rozwiesili je na sznurku, po czym wrócili do domu. Ginny była zachwycona, jeszcze nigdy się tak nie bawiła wykonując prace domowe czy gotując ze swoją mamą. Harry w jakiś sposób sprawiał, że to wszystko było ciekawsze. Zniosła swoje książki na dół, żeby móc być z nim, gdy ona się uczyła.
Właśnie obierał warzywa, kiedy zeszła do kuchni.
- Kiedy zaczynają się twoje egzaminy?
- Profesor McGonagall powiedziała, że możemy się z nią skontaktować i ustalić termin, więc ja zacznę testy na początku przyszłego tygodnia.
Uśmiechnął się.
- Zakładam, że będziesz zadowolona, że już po wszystkim.
- Będę. Luna wyznaczyła sobie trochę więcej czasu. Podejdzie do testów w sierpniu. Sporo opuściła, ale i tak dobrze nadąża.
- Przykro mi, że ominąłem spotkanie z nią, gdy tu była – zauważył Harry, gdy zaczął siekać warzywa.
- Przychodziła tu prawie każdego ranka – powiedziała Ginny. – Czasem Dean i Neville też się pojawiali.
- Dean i Neville?
- Tak, Luna i Dean spotykają się ze sobą. – Zaśmiała się. – Nigdy bym tej dwójki ze sobą nie zeswatała, ale wydają się szczęśliwi. Neville przygotowuje się do Owutemów, ale Dean wraca na kolejny rok szkolny.
- Zastanawiałem się, jak im się wiedzie. Zbliżyli się trochę do siebie w Muszelce – stwierdził Harry. – Więc co będzie robił Neville w przyszłym roku? Wiem, że odrzucił bycie Aurorem.
- Będzie pracował w cieplarniach, które zaopatrują różnych aptekarzy.
- Spodoba mu się – uśmiechnął się Harry. – Zawsze lubił pracować z roślinami. Wiesz, byłby dobrym Aurorem, ale nie spodobałoby mu się to aż tak bardzo.
Ginny kiwnęła głową, zadowolona, że jej nieśmiały przyjaciel otrzymywał uznanie, na które sobie zasłużył.
- Zgadzam się. W zeszłym roku dużo opowiadał o swoich planach, na przykład uprawianie konkretnych gatunków roślin i ekspedycje do Amazonii czy Indii w poszukiwaniu roślin trudnych do znalezienia. – Zaśmiała się. – Chciałabym wybrać się w podróż, ale nie marzy mi się spędzanie czasu na szukaniu roślin.
- Amazonia byłaby ciekawa – powiedział Harry. – Też chciałbym podróżować, nigdy nigdzie tak naprawdę nie byłem. Chciałbym odwiedzić Francję, Egipt i Irlandię i inne ciekawe miejsca.
Wieczór minął szybko, Ginny czytała książkę o zaklęciach, a Harry przygotowywał kolację. Czasem ją odpytywał i wyjaśniał różne rzeczy, ale głównie cieszyli się swoim towarzystwem.
Artur Weasley zbliżał się do swojego domu trochę zmęczony. Nie przypuszczał, że wróci do domu przed końcem wakacji z powodu ogromnej ilości pracy w Ministerstwie. Biedna Molly wychodziła z siebie ze smutku, a Artur, przypominając sobie, jak się zachowywała po śmierci jej braci, wiedział, że przez pewien czas będzie bardzo krucha.
Wchodząc do domu, poczuł pyszną kolację. Z nadzieją w sercu zajrzał do kuchni, ale zamiast swojej żony znalazł tam swoją córkę i jej chłopaka. Najwyraźniej przygotowali wspaniałą pieczeń. Będąc trochę zawiedzionym, że nie spotkał Molly, trochę mu ulżyło, gdy zobaczył, co jest na kolację. Harry był zaskakująco dobrym kucharzem i gdy gotował razem z Ginny, mogli zrobić cudowny posiłek.
- Witaj, kochanie – powiedział, witając córkę. – Pachnie wspaniale.
- Dziękuję, panie Weasley – powiedział Harry nieśmiało.
- Harry to wszystko przygotował – powiedziała z dumą Ginny. – Ja tylko dotrzymywałam mu towarzystwa.
Artur uśmiechnął się, dostrzegając miłość przepływającą między dwojgiem nastolatków. Myślał, że bardzo dobrze im ze sobą i nie znał nikogo innego, kto potrafiłby tak uszczęśliwić jego córkę. Molly twierdziła, że Ginny jest trochę zbyt młoda na związek, ale Artur był trochę bardziej realistą.
- Cóż, dziękuję, Harry. – Artur podszedł do pieca. – To wszystko wygląda super. – Spojrzał na trifle oczekujący pod szklanym nakryciem. – Zrobiłeś nawet pudding.
- Wybraliśmy się do miasta i zatrzymaliśmy się przy targowisku – wyjaśnił Harry. – Wszystko wyglądało świetnie, więc zdecydowałem, że kupimy trochę jagód i zrobimy deser.
Uśmiechnął się, wdzięczny Harry'emu i swojej córce za załatwienie spraw o których Molly zapominała.
- Zauważyłem pranie na sznurku. Mama schodziła na dół?
Uśmiech Ginny zniknął.
- Nie widziałam jej. Rozwiesiła trochę ubrań, ale nie było jej, gdy wróciliśmy z miasta. Jest na górze, w twoim pokoju.
Artur westchnął.
- No cóż, dziękuję za waszą pomoc.
- Jest coś, co możemy zrobić dla mamy?
- Po prostu rób to, co do tej pory – odparł Artur, całując Ginny w czubek głowy. – Strata jednego z was to była nasza największa obawa i wydaje mi się, że fakt, że to spotkało jednego z bliźniaków tylko pogarsza sprawę. Rozpacza za nim i jest zagubiona. Gdy straciła swoich braci… to było okropne. Nie ruszała się z łóżka przez miesiące. Myślę, że jedyna rzecz, która jej pomogła to że dzieci jej potrzebowały.
Ginny kiwnęła głową i otarła łzy, które wypełniły jej oczy. Cały czas tęskniła za swoimi braćmi, George prawie nie wychodził, a Percy spędzał z nim sporo czasu. Harry postanowił również trochę z nim pobyć każdego dnia, co na pewno mu pomagało.
- A co z tobą, tato? – wyszeptała.
Westchnął, po czym usiadł obok córki i złapał jej dłoń.
- Tęsknię za twoim bratem i uwierz mi, wypłakałem znacznie więcej, niż bym chciał, ale powrót do pracy i pomoc w naprawianiu naszego świata bardzo mi pomogła. Mój syn umarł jako bohater i chcę to uhonorować upewnieniem się, że wszystko, za co zginął, nie zniknie tak po prostu. Pozbywamy się tych chorych ustaw, które przeszły przez ostatnie kilka lat i niszczymy monopol czystej krwi w Wizengamocie.
Harry dołączył do nich przy stole. Wyciągnął rękę i chwycił drugą dłoń Ginny i delikatnie ją pocałował, po czym dał jej chusteczkę. Uśmiechnęła się do niego, zanim wytarła oczy.
- Pamiętam, że gdy Syriusz… – poczuł, że głos mu się załamuje, mimo że od tamtego wydarzenia minęły już dwa lata. – Gdy Syriusz umarł, przez kilka pierwszych nocy u Dursleyów nic nie robiłem. Po prostu leżałem na łóżku i gapiłem się w sufit. – Ginny ścisnęła lekko jego dłoń. – Zdecydowałem, że oddam cześć jego ofierze i moim rodzicom zabijając Voldemorta. Wydaje się trochę dziwne, że to akurat ja to zrobiłem.
Artur uśmiechnął się, Harry był taki skromny.
Rozległy się kroki na schodach. Artur przywitał się z synami, zadowolony, że George również zszedł. George zaczął rozmawiać z Harrym i Percym, a Ginny nakrywała do stołu. Zmarszczyła brwi, gdy zauważyła, że Rona nie obchodzi ani ona, ani jej chłopak.
Wkrótce usiedli do stołu i zjedli pyszny posiłek, który przygotował Harry. Artur chciał zanieść trochę dla Molly, ale Harry go uprzedził. Kolacja była trochę mniej gwarna niż zwykle, ale Ginny i George rozmawiali ze sobą, a czasem wtrącił się Harry.
Po kolacji, Artur nachylił się do Percy'ego.
- Mógłbyś zmyć naczynia?
- Oczywiście, tato.
George wymknął się znów na górę, a Harry wstał, żeby posprzątać stół. Artur powstrzymał go.
- Wystarczająco dziś zrobiłeś, Harry. Dlaczego nie zabierzesz Ginny na spacer?
Nie musiał powtarzać. Obserwował ich z uśmiechem, gdy wychodzili do ogrodu trzymając się za ręce. Odwrócił się i zobaczył swojego najmłodszego syna wciąż siedzącego przy stole.
- Ron, mógłbyś mi pomóc w szopie?
Ron przewrócił oczami, ale wstał i ruszył za ojcem. Artur wszedł do szopy i usiadł na jednym z taboretów. Ron oparł się o ścianę. Artur spojrzał na swojego syna. Zrzucił trochę kilogramów przez ostatni rok i urósł o parę centymetrów. Nadal było to dla niego zaskakujące, że jego najmłodszy syn nad nim góruje.
- Co się dzieje, Ron?
- O co ci chodzi? Nic się nie dzieje.
Artur uśmiechnął się, gdy spostrzegł czerwieniejące uszy Rona. Ron nigdy nie był dobry w kryciu swoich emocji.
- Twój najlepszy przyjaciel robi kolację, jakiej nie jedliśmy od paru tygodni, a ty nawet się do niego nie odezwiesz. Pokłóciliście się?
Patrzył na niego przez chwilę, gdy ten widocznie staczał wewnętrzną walkę, czy mu wszystko opowiedzieć. W końcu wybuchnął:
- Ta dwójka… Oni mają gdzieś rozprawę sądową Malfoya. Harry chce nawet bronić tego dupka. Ginny to w ogóle nie obchodzi. Jak oni mogą o tym tak szybko zapomnieć? Hermiona była torturowana, a ich to nie obchodzi.
Artur zrozumiał, dlaczego Ron był w takim stanie. Wciąż cierpiał z powodu tego, co zdarzyło się w dworze Malfoya.
- Co powiedzieli?
Ron przewrócił oczami.
- Ginny się wkurzyła i powiedziała, że Hermiona nie była jedyna i Hogwart był okropny.
- Nie wierzysz jej? – Artur wydawał się zaskoczony. – Myślałem, że rozmawialiście o tym z Nevillem.
- Że używali Cruciatusa jako kary i nikt się nie sprzeciwiał? Że Malfoy nie korzystał ze swojej pozycji? Nie, nie wierzę jej.
- Chciałbyś przeczytać zeznania profesor McGonagall? – zapytał Artur.
- Że co? – Ron spojrzał na niego zdezorientowany.
- Wyraziła się dość jasno na temat stosowanych kar. Filch był bardzo dokładny w dokumentowaniu wszystkich szlabanów i kar. I wydaje mi się, że twoja siostra i tak to mocno zaniżyła.
- Ale… ale ona była w Hogwarcie – zaprotestował Ron.
- Ron, - zaczął Artur z nutą niecierpliwości w głosie. – Była w Hogwarcie kierowanym przez Śmierciożerców. Myślisz, że tam było bezpiecznie? Myślisz, że wysłałbym ją tam, gdybym miał wybór? Martwiłem się o nią każdej nocy. Wszystkie listy były cenzurowane, więc nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje i nie mogliśmy jej nic wysłać. Wiem, że było kilka weekendów, gdy Carrowowie nie pozwalali im jeść niczego poza chlebem i wodą.
Ron wyglądał na zszokowanego. Artur podniósł swój najnowszy przedmiot i zaczął go oglądać, gdy Ron starał się przemyśleć jego słowa. Bawił się pilotem, który podarował mu Harry, ale nadal obserwował syna kątem oka.
- Harry wie?
- Zapewne – stwierdził Artur. – Nie tylko ze sobą rozmawiali, ale Harry pomagał jej też w przygotowaniu się do rozpraw. Przeczytał jej zeznania i widział dokumenty Filcha.
- Naprawdę na niej użyto Cruciatusa?
- Więcej razy, niż możesz sobie wyobrazić.
- Więc czemu nie obchodzi jej Hermiona?
Artur westchnął.
- Ron, Hermiona przeszła okropną mękę i to straszne, że musieliście tego słuchać.
- Tak było – odpowiedział Ron. – To było okropne. Krzyczała, a ja nie mogłem nic zrobić. Gdyby tylko Harry nie złamał Tabu… Dlaczego musieli wybrać ją? Dlaczego nie jego?
- Ron! – powiedział Artur srogo. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że chciałbyś, żeby torturowali twojego najlepszego przyjaciela!
- Lepiej on niż ona! Nie zasłużyła na to. Po prostu utrzymywała nas przy życiu.
- A czym Harry sobie zasłużył?
Ron przynajmniej wyglądał na trochę zawstydzonego.
- Wiem, że on też na to nie zasłużył, ale to na niego polowali.
- Ty i Hermiona uparliście się, żeby mu towarzyszyć. To był wasz wybór. – powiedział spokojnie Artur. – Na pewno zdawaliście sobie sprawę, że to bardzo niebezpieczne.
- Ale nie myślałem, że może jej się stać krzywda – zaprotestował Ron. – Myślałem, że będziemy mogli ją jakoś chronić.
- To okropne, nie móc pomóc tym, których kochasz. Po weselu Billa… wzięli twoją siostrę do innego pokoju i wszystko, co słyszałem, to był jej wrzask. Zawahał się przez chwilę. – Okazało się, że grozili jej nożem, lekko ją cięli, ale nic poważnego jej się nie stało. Bała się okropnie. Dla mnie to było straszne, słyszałem tylko jej krzyk i gówno mogłem zrobić.
Spojrzał na Rona.
- A co wy mogliście zrobić, żeby pomóc Hermionie?
- No… mogliśmy… ja… nie wiem.
- Właśnie. Była torturowana przez Śmierciożerców. – powiedział delikatnie Artur. – Na pewno cię nie wini, myślę, że to po prostu ty sam siebie oskarżasz. Myślisz, że nie chciałbym, żeby moja córka nie była torturowana, albo żeby mój syn był żywy?
- Więc co, mam to po prostu zignorować?
- Nie, synu. Musisz się nauczyć radzić sobie ze swoimi uczuciami. Musisz wybaczyć sobie bezsilność. Nikt inny cię nie oskarża, jedynie ty sam to robisz.
Ron westchnął, a Artur dostrzegł, jak przeciera sobie oczy.
- Tato, oni zapominają.
- Uwierz mi, nie zapomnieli. Spójrz na Harry'ego, pracuje ciężko, żeby żaden Śmierciożerca nie wyszedł z tego bez problemów.
- Więc czemu on pomaga Malfoyowi? – Ron był teraz bardzo zdezorientowany, jego gniew się zmniejszył.
- Nie wydaje mi się, że pomaga Malfoyowi – wyjaśnił Artur. – Po prostu próbuje się upewnić, że właściwa osoba odpowiada za właściwe przestępstwa. Malfoy jest tchórzliwym szkolnym terrorystą, ale czy naprawdę jest tak zły jak jego ojciec? Nie sądzę. Po prostu nie mógł się wydostać z klatki oczekiwań swojego ojca. Nie zabił profesora Dumbledore'a, nie wydał was, gdy miał okazję i nie wykorzystywał innych uczniów w Hogwarcie, podczas gdy mogłoby mu to ujść na sucho. Wydaje mi się, że nie ma serca do przemocy. Po prostu jest gówniarzem, który dopóki jest po silniejszej stronie, zgrywa potężnego, inaczej jest po prostu wystraszonym dzieciakiem.
- Mógł coś zrobić.
- Że co? – zdziwił się Artur. – Myślisz, że Bellatrix nie pożałowałaby mu Cruciatusa i Śmiertelnej Klątwy, gdyby dowiedziała się, że jest po twojej stronie?
Ron wyglądał na trochę zszokowanego.
- Chyba nie. Nie wydał nas, Harry ma rację.
- Właśnie – powiedział Artur. – Nikt nie mówi, że jest dobry czy coś w tym stylu. Harry chce się upewnić, że nie zostanie ukarany za to, co zrobił jego ojciec czy ciotka.
Dał mu chwilę na przetrawienie tego, po czym kontynuował.
- Ron, wiem, że okropnie się czujesz z powodu tego, co przytrafiło się Hermionie, ale ciągle im o tym przypominasz, jakby nic innego się nie liczyło. – Uniósł rękę, gdy Ron chciał coś powiedzieć. – Cały czas przypominasz o tym Harry'emu i Ginny. Ich też wielokrotnie torturowano. Ginny w Hogwarcie, a Harry na cmentarzu po odrodzeniu się Voldemorta i podczas ostatecznej bitwy. Wiedziałeś, że wpakowali w niego jednocześnie dziesięć do dwudziestu Cruciatusów? Ron, twój najlepszy przyjaciel wyszedł z zamku gotów zginąć za nas wszystkich. Z własnej woli przyjął Śmiertelną Klątwę, a ty cały czas mu powtarzasz, że nie może narzekać, bo Hermiona była torturowana.
- Nie miałem tego na myśli – bąknął Ron.
- Mogłeś nie mieć tego na myśli, ale to właśnie mówiłeś. Cierpiała, ale wielu innych ludzi doświadczyło tego samego. Dla ciebie to jej męki są ważniejsze, ale nie możesz negować, że inni też przez to przechodzili.
Ron wpatrywał się w podłogę, jakby chciał w niej ujrzeć odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.
- Więc co mam zrobić?
- Myślę, że jesteś winien Harry'emu i Ginny przeprosiny - odpowiedział Artur. – Poza tym musisz zacząć słuchać innych. Nie dopuszczałeś do siebie historii innych, bo koncentrowałeś się na Hermionie i twoich przeżyciach. Słuchaj i staraj się współczuć. Doświadczyłeś czegoś zupełnie innego niż większość, ale wielu innych ludzi również się ukrywało, wielu innych musiało słuchać, jak torturowano ich bliskich. Porozmawiaj ze swoimi przyjaciółmi, ale tym razem ich wysłuchaj do końca.
Ron kiwnął głową.
- Przepraszam, tato. Obiecuję, że będę się bardziej starał
- To dobrze. – Objął swojego syna. – Sprawdźmy, czy nie zostało jeszcze trochę tego deseru.
Gdy weszli do kuchni, ujrzeli Harry'ego i Ginny śmiejących się i dzielących się puddingiem. Artur poklepał syna po ramieniu.
Ron zatrzymał się i spojrzał na parę przed nim.
- Harry, Ginny, przepraszam za dziś rano.
Harry spojrzał na niego, jakby oceniał szczerość jego słów.
- Jesteś gotów przestać być dupkiem? Przestać sprawiać przykrość Ginny? Naprawdę wiele przeszła, a ty się zachowujesz, jakby to było nic.
Ron gapił się na przyjaciela w szoku, niepewny co powiedzieć. Spoglądał na przemian na Harry'ego i Ginny i, niestety poniewczasie, zrozumiał, że Harry czuł to samo w stosunku do Ginny, co on do Hermiony. Spojrzał w dół i poczuł, że jego uszy robią się gorące.
- Strasznie mi przykro, Ginny. Ja… byłem do przesady przejęty tym, co się stało mi i Hermionie i… nie dotarło do mnie, że w Hogwarcie było tak źle.
- Nie chciałeś, żeby dotarło – bąknął Harry.
Ron spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela w zaskoczeniu. Harry nie był aż tak zły na niego nawet, gdy wrócił do nich na poszukiwanie horkruksów. Nagle zrozumiał, Harry był bardziej zdenerwowany, że Ron ranił uczucia Ginny.
- Masz rację – przyznał. – Nie chciałem. Byłem zdenerwowany z powodu tego, co się stało Hermionie i nie chciałem przyznać, że ktokolwiek inny też cierpiał. Przepraszam. Stary, zapomniałeś powiedzieć, że dostałeś tyloma Cruciatusami tamtej nocy.
Ginny położyła Harry'emu rękę na ramieniu. Uśmiechnął się do niej, po czym znów spojrzał na Rona.
- Po Śmiertelnej Klątwie, już tak nie bolało. Podrzuciło mnie parę razy w powietrze, ale tak naprawdę nic nie czułem.
- Dopóki nie spróbowałeś wziąć prysznica.
Harry zaśmiał się.
- Tak, to było dosyć ciężkie. Miałem patyki i gałązki powbijane wszędzie, no i te rozcięcia i otarcia. Najgorzej bolała rana po Avada Kedavra.
Siadając naprzeciw Harry'ego i Ginny, Ron nałożył sobie trochę deseru. Harry uśmiechnął się.
- Jeśli przestaniesz być dupkiem, sztama.
Ginny kiwnęła głową z aprobatą.
- Spróbuję – odparł Ron. Spróbował puddingu. – To jest świetne, stary.
- Dzięki – powiedział Harry.
- Słyszeliście, że startują nowy sezon Quidditcha na czas? – zapytał Ron.
Od autorki:
Na początku myślałam, że to będzie one-shot, ale zdecydowałam, że zrobię z tego wielorozdziałowy fik. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu moja wersja następstw wojny. Podziękowania dla mojej bety StephanieO.
Od tłumacza:
*Trifle - deser jadany w Anglii, przyrządzony z ułożonych warstwami ciasta biszkoptowego zmoczonego winem, galaretki owocowej, owoców, polany sosem custard i ozdobiony bitą śmietaną.
Dlaczego nie przetłumaczyłem słowa "trifle"? Bo nie ma na to dosłownego tłumaczenia. Aby zminimalizować wrażenie niespójności i mieszaniny języków, używam zamienników "deser" i "pudding".
To moje pierwsze poważne tłumaczenie, mam nadzieję, że się podoba, mnie osobiście fanfik urzekł. Nowe rozdziały będą się pojawiać raczej szybko (nie dłużej niż tydzień), chociaż ze względu na Boże Narodzenie, może się to trochę opóźnić. Oceniajcie i zapraszam do przeczytania innych fików Sharon w oryginale, jeżeli znacie na tyle angielski.
Oryginał: s/7875381/1/Realizations
Strona Sharon: u/1816754/sbmcneil
Już pracuję nad drugim rozdziałem, możecie się go spodziewać w poniedziałek 23 grudnia, chyba że mi coś wypadnie.
