To był jeden z tych uciążliwych dni w życiu kiedy z nieba pada nieustający deszcz, najlepszy przyjaciel leży w łóżku złożony gorączką, a z ostatniego testu dostajesz ledwo trzy minus. W dodatku uwielbiane przez ciebie auto nie chce odpalić, a potem nieomal wjeżdżasz w dziewczynę, która od zawsze ci się podobała. Nie dodaje ci to u niej oczywiście dodatkowych punktów. Masz ochotę tylko wrócić do domu i zakopać się w kołdrze, ale zamiast tego czeka na ciebie stos prac domowych i niesmaczny, po raz kolejny odgrzewany, obiad. Stiles nie sądził się więc, że ten dzień może mu przynieść coś dobrego. A już na pewno nie spodziewał się, że zmiany, które nastąpią będą aż tak dziwne i niespodziewane. Wszystko zaczęło się od tej ulotki. Leżała tuż przed domem. Cała poskręcana od deszczu, z niemal całkowicie rozmytymi literami. Stiles nie wiedział co właściwie przykuło jego uwagę. Może to te oczy tak bardzo go zaabsorbowały. Były takie proszące, smutne, rozgoryczone. Niemal wbrew sobie schylił się i ją podniósł. Pies na ulotce bardziej przypominał wilka, ale od biedy Stiles był w stanie zgodzić się, że to husky. W końcu nie znał się na psach. Nigdy nie myślał żeby adoptować psa. Nie żeby nie lubił zwierząt. Po prostu nie miał na to czasu. Stwierdził, że wyrzuci ulotkę w domu. Po krótkim namyśle została jednak przypięta do tablicy w jego pokoju. Niebieskie oczy psa wwiercały się w niego, niemal błagając o to by jeszcze raz się nad tym zastanowił. Stiles jednak nie miał czasu na psa.


Siedząc w łóżku przemyślał to jednak jeszcze raz. Pogoda była okropna. Było mu zimno. Pies na ulotce miał grube futro. Mógł z nim chodzić na spacery, mógł pomóc mu tropić sprawy, mógł nauczyć go gryźć dupków jak Jackson. Pies na ulotce patrzył na niego niebieskimi oczami.

ADOPTUJ PSA

Grim ma złote serce i potrzebuje domu.

Jeśli nie znajdzie się chętny pies pójdzie do uśpienia.

Stiles westchnął. Pewnie trudno znaleźć miejsce tak wyrośniętemu psu. Spojrzał jeszcze raz na adres. Miał całkiem blisko. Pies został znaleziony przy szkole i ktoś z okolicy go zabrał. Stiles poczuł ucisk w żołądku. Nie chciał żeby uśpiono psa. Podejrzewał, że osoba, która go znalazła również tego nie chciała. W końcu dała mu nawet imię. Przekręcił się na drugi bok i zamknął oczy. Zasypiając wciąż myślał o psie.


To wszystko była wina Scotta. Jego przyjaciel po prostu go zmanipulował. Od zawsze ciągnęło go do zwierząt. I teraz przeniósł to na Stiles'a. Stiles stwierdził, że nie powinien do niego wczoraj dzwonić. Stilinski przestąpił z nogi na nogę gapiąc się na stojący przed nim budynek. Wciąż nie mógł uwierzyć, że naprawdę to robi. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego ojciec się na to zgodził. Nogi same poniosły go do środka. Nawet stojąc oko w oko z psem nie mógł uwierzyć, że to robi. Niebieskie oczy psa wpatrywały się w niego oczekująco. Niemal zdawało mu się, że pies go ocenia. Stiles również wbił oczy w psa. Po kilku minutach trzymał smycz w ręku i wyprowadzał swojego już psa na zewnątrz.

-Hej ponuraku.-chłopak zanurzył dłoń w gęstej sierści psa.-Na ulotce nie byłeś taki wielki.

Stiles znowu przyjrzał się psu. Zwierzę miało fizjonomię przywodzącą mu na myśl memy z Tardar Sauce. Nie żeby oglądał memy.

-Grumpy cat.-mruknął do siebie patrząc jak pies truchta koło niego.-Hej grumpy dog.-dodał już głośniej zwracają się do psa.-Cieszysz się, że idziemy do domu?

Grim bez przekonania machnął raz ogonem. Stiles uznał, że to mu wystarczy.


Wchodząc do domu Stiles wpuścił psa przodem. Po witającej go ciszy uznał, że ojciec musi wciąż być na komisariacie. Grim wlazł do salonu i usiadł na podłodze wbijając wyczekujący wzrok w Stiles'a. Chłopak podrapał się po głowie.

-No, luksusów tu nie ma, ale to i tak lepsze niż wieczny sen.-Stiles zerknął na psa z namysłem.-Pewnie jesteś głodny co?

Słysząc to pies machnął ogonem z pełnym zaangażowaniem. Stiles poczuł jak na usta wpływa mu uśmiech.

-Cóż...nie ma tu nic co mógłbyś zjeść.-Stiles przejrzał w myślach zawartość lodówki.-Po prostu wyjdę i kupię ci coś u weterynarza. Poczekaj na mnie grzecznie co?

Stiles cofnął się do drzwi, ale został odepchnięty przez zwartą masę futra. Wylądował na podłodze, a Grim usiadł mu na nogach.

-Oh, daj spokój.-Stiles z trudem zepchnął z siebie psa i podrapał go za uchem.-Zaraz wrócę. Nie zostawię cię. Wiem, wiem. Wszystko jest takie nowe, ale dasz sobie radę te kilka minut. Poczekaj tu na mnie.

Pies wciąż się na niego pchał, ale Stilesowi udało się w końcu zamknąć drzwi. Wsiadł do jeepa i ruszył w kierunku przychodni.


Wracając był zadowolony. Wraz z olbrzymią paczką karmy kupił też miskę i otwierając drzwi był pełen najlepszych przeczuć. Wchodząc jednak głębiej paczka wypadła mu z rąk. Na kanapie bowiem zamiast psa siedział czarnowłosy mężczyzna. Jego niebieskie oczy pojaśniały na widok Stiles'a, chociaż twarz miał raczej ponurą.

-O hej, wróciłeś?-nieznajomy uniósł dłoń i mu pomachał.

Stiles poczuł jak szczęka opada mu w dół. Jak ten psychol się tu dostał, przemknęło mu przez głowę. Muszę zadzwonić na policję.

Nagi facet wstał i ruszył w jego kierunku. W głowie Stiles'a zawyły sygnały alarmowe.