Kopciuszek spojrzała na pantofelek, który zgubiła na przyjęciu, a potem na szczęśliwego Księcia, który przed nią klęczał. A potem zerknęła raz jeszcze na bucik. I na księcia. I na bucik, przypominając sobie przyjęcie, podczas którego potknęła się uciekając. Oraz kilka kolejnych dni, kiedy Książę przejeżdżał obok jej domu, nie poznając jej zupełnie. To bolało przez pewien czas. Tamten wieczór był wspaniały.

Zabrała bucik, który nadal błyszczał w porannym słońcu i uniosła brew wyżej, nie mogąc nie zastanawiać się, co z facetem było nie tak. Jeśli nie rozpoznawał jej po twarzy, a jedynie po bucie to coś tutaj naprawdę nie grało.