"NARGLE"

Tytuł oryginału: Nargles

Autor: Kyra Z. Bane

Zgoda na tłumaczenie: Jest

Bety: Eileen

xxxxx

Przed jej dłuższym pobytem w Malfoy Manor, Draco nie mógł stwierdzić, że zna Lunę Lovegood zbyt dobrze. Oczywiście kojarzył ją jako "Pomylunę". Widywał dziewczynę w Hogwarcie, najczęściej w towarzystwie tej irytującej Weasley, a czasami wędrującą samotnie. Mimo to, nigdy z nią nie rozmawiał.

Nic więc dziwnego, że jej widok w Malfoy Manor był dla Draco czymś zupełnie nowym. Ciotka Bella szarpała Lunę, ale ta - na co dzień roztargniona i komiczna dziewczyna - przyjmowała to z pewnego rodzaju godnością, co było... nieoczekiwane. Ślizgon przypuszczał, że reakcja jego matki wyglądałaby podobnie. Kobieta nie płakała odkąd pamiętał. Patrzenie na całą tę sytuację z jej punktu widzenia wydawało się wstrząsające.

Przez pierwsze kilka dni przetrzymywania Luny, Draco wymykał się w środku nocy, schodził na dół i stawał przed drzwiami słuchając historii o (zapewne nieistniejących) niesamowitych stworzeniach, które dziewczyna opowiadała Ollivanderowi. Mówiła, że bardzo chce znaleźć Chrapaka Krętorogiego.

- Nawet Newt Scamander nie podołał temu zadaniu! - tłumaczyła.

Draco prychnął, ale łagodny tębr jej głosu i przekonanie z jakim opowiadała te wszystkie historie nie dawało mu spokoju, więc poszedł tam również następnej nocy.

I jeszcze następnej.

Tydzień później blondyn, jak zwykle zszedł na dół, ale tym razem nikt nic nie mówił. Owszem, słyszał ciche chrapanie Ollivandera i ciężki oddech Deana, ale nic po za tym. Żadnego głosu, świadczącego o obecności Luny.

Serce Dracona biło jak oszalałe. Czyżby ciotka Bella ją zabrała? Ciągle próbowali wydobyć informacje od jej ojca... Może już to zrobili?

- Nargle mieszkają w jemiole, wiesz - powiedziała, siedząc w ciemnym kącie. Jej głos był cichy, zapewne nie chciała obudzić pozostałych. Jednak dla Draco ten dźwięk był wystarczająco głośny; poczuł, jakby nagle przyparto go do drzwi.

- Lubią kraść drobne rzeczy, jak pergamin czy buty - kontynuowała. - Nie robią tego z konkretnych przyczyn. Po prostu są złośliwe, dają się ponieść. Taka jest ich natura. Jeśli chcesz, żeby przestały to robić musisz mieć jakąś błyskotkę. Jak to.

Dziewczyna rzuciła mu jakiś przedmiot, który szczęśliwym trafem złapał przez niewielki otwór w drzwiach. Był to naszyjnik. Przynajmniej tak myślał. Wyglądał na zrobiony z... korków po Kremowym Piwie. Przyglądał się "ozdóbce" oszołomiony, a kiedy podniósł wzrok zauważył, że dziewczyna uważnie go obserwuje.

- Nie jest to bardzo magiczne - powiedziała. - Ale powinno ochronić cię przed narglami.

Draco nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny, która uśmiechała się do niego, tak jakby nie było między nimi żadnej bariery, żadnej przepaści, w którą jedno z nich musiało wpaść. Próbował wykrztusić słowa, które miał na końcu języka, ale...

- Dziękuję - mruknął tylko. Nie potrafił przeprosić, chociaż tak bardzo chciał.

Uśmiech Luny rozjaśnił się nieco.

- Nie ma za co.