Geneza: Podczas tłumaczenia „Teacher's Pet" dostałam niespodziewany zastrzyk weny i natchnęło mnie do napisania tej nie-tak-znowu-krótkiej miniaturki. Powstało z tego dwuczęściowe opowiadanie z czego pierwszą część możecie podziwiać poniżej.
Żadna z postaci nie należy do mnie, wszystko zostało wymyślone przez panią Rowling, a ja się tylko bawię, ku mej własnej uciesze.
Inne informacje: Ta część jest tą bardziej tajemniczą. Wszelkie wątpliwości powinien rozwiać rozdział drugi (i ostatni) który ukaże się niebawem, więc proszę, nie zrażajcie się dlatego, że na razie coś jest niejasne i mętne. Ponadto jest to opowiadanie, z którym jestem chyba jestem najbardziej związana emocjonalnie, dlatego proszę o opinie i komentarze.
Kanon uciekł do Zakazanego Lasu chędożyć się z Akromantulami.
Niebetowane.
Kot, który zawsze chadzał własnymi drogami
NAJSŁAWNIEJSZA BOHATERKA DRUGIEJ WOJNY ZAGINIONA
Dnia 23 października 2005r. w mieszkaniu Hermiony Granger, znaleziono przełamaną różdżkę młodej Niewymownej. Specjalny oddział techników oddelegowanych przez Ministerstwo stara się ustalić aktualne miejsce jej pobytu i możliwy przebieg wydarzeń, który doprowadził do powstałej sytuacji. Zwycięzca, pan Harry Potter odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji na temat poszukiwanej przyjaciółki. Więcej informacji na stronie 13.
Hermiona Granger – bohaterka wojenna czy zawodowa łamaczka serc? Została zamordowana czy niczym syn marnotrawny powróciła do społeczności niemagicznej? Przeczytaj najnowszy artykuł pióra Rity Skeeter, strona 14.
Gdyby cisza wypełniająca pomieszczenie była choć odrobinę gęściejsza, przebywający wewnątrz mężczyzna niewątpliwie umarłby śmiercią tragiczną, spowodowaną brakiem tlenu. Czarnowłosy siedzący przy biurku przewrócił stronę jakiejś starej księgi, przymknął na chwilę oczy, potarł palcami nasadę nosa i, ignorując widoczne już na pierwszy rzut oka zmęczenie, powrócił do lektury. Niecały kwadrans później bezgłos został przerwany delikatnym skrzypieniem otwieranych drzwi. Do środka energicznym krokiem wmaszerowała starsza pani i wymachując najnowszym Prorokiem Codziennym, zatrzymała się przed mężczyzną, który nie uraczył jej nawet przelotnym spojrzeniem.
- Severusie, czytałeś…
- Owszem, czytałem – przerwał jej nieuprzejmie kolega. – Czy nie sądzisz, że pukanie jest zgoła miłym zwyczajem? – dopiero teraz przeniósł spojrzenie bystrych, czarnych oczu na górującą nad nim Dyrektorkę.
- Ty nigdy nie pukasz – Minerwa założyła ręce na piersi i zacisnęła usta w wąską linię, komunikując mu tym samym, że nie odejdzie dopóki nie osiągnie zamierzonego celu. Nie wiedzieć czemu, Severus miał przykre przeczucie, że to on będzie osobą poszkodowaną. – I może jeszcze, swoim oślim uporem zechcesz przekonać mnie, że losy Hermiony nic cię nie obchodzą?
- Nie ośmieliłbym się nawet spróbować wmówić ci czegoś takiego – odparł chłodno mężczyzna.
- Nie? – kobieta zamrugała ze zdziwieniem. To prostolinijne oświadczenie wybiło ją z rytmu. Szykowała się już na długie godziny paktowania i pertraktacji, podczas których starałaby się wycisnąć z Mistrza Eliksirów coś co nie byłoby potokiem obelg, których nie powstydziliby się zawodowi kierowcy mugolskich ciężarówek zwanych „tirami". – No, zaciekawiłeś mnie chłopcze, kontyn…
- Nigdy nie zainsynuowałbym czegoś co jest tak rażącym kłamstwem – jego usta wygiął złośliwy uśmiech. – To prawda Minerwo, losy panny Granger nic mnie nie obchodzą.
Pierś wzburzonej czarownicy zafalowała, a ona sama lekko poczerwieniała na twarzy. Ten dzieciak był niemożliwy, a ona niestety nigdy nie doścignęła swojego poprzednika w technikach śledczych i wyciąganiu z ludzi informacji. Nie potrafiła też na zawołanie zapalić w oczach stuwatowych żarówek, co niewątpliwie byłoby przydatne.
- Kogo chcesz okłamać Severusie? Hermiona była, jest i zawsze będzie częścią twojego życia, przynajmniej dopóki nie zdecydujesz się czegoś zmienić.
Mistrz Eliksirów odłożył czytany tom, rozparł się wygodniej na krześle i utkwił spojrzenie w Minerwie.
- Nie sądzę, aby była to kwestia otwarta do dyskusji – znowu ten zimny ton. Minerwa zaczęła się modlić do wszystkich znanych jej bóstw o cierpliwość, bo najchętniej udusiłaby drania. Gołymi rękami. Albo zaszlachtowała. Ostatecznie zostawienie go na pastwę Hagridowych Akromantul tez było rozwiązaniem. No proszę, a ponoć to on z ich dwójki był Śmierciożercą. – A teraz jeśli to wszystko, proszę wyjdź, przeszkadzasz mi w czytaniu.
Minerwa może i była stara i głupia, ale potrafiła jeszcze poznać kiedy sprawa była przegrana. A ta taka była, podobnie jak całe życie młodszego mężczyzny, który kategorycznie odmawiał sobie szczęścia. Pokręciła jedynie głową nad jego oczywistą głupotą i skierowała się do drzwi. Zanim jednak wyszła przystanęła na chwilę w progu i odwróciła się.
- Jeżeli potrzebowałbyś…
- Pomocy? Rozmowy? Nie jesteś moją matką Minerwo, zapewniam, że jestem jak najbardziej zdolny do poradzenia sobie z własnym życiem. Żegnam.
Drzwi zamknęły się cicho za wychodzącą Dyrektorą, ponownie pogrążając pomieszczenie w absolutnej ciszy.
Był chłodny, marcowy wieczór, a Nietoperz z Lochów spędzał go dokładnie tam gdzie zawsze – w lochach. Siedział z prawie pełną butelką Ognistej Whisky i sprawdzał prace uczniów. Teoretycznie nie był zwolennikiem picia w ogóle i picia podczas pracy w szczególe, ale mimo wszystko… Niektórych prac autorstwa bezmózgich Gryfonów nie dało się w ogóle przeczytać na trzeźwo. Niegdyś Severus próbował wzorem indiańskich szamanów, paląc rozliczne ziółka i wdychając opary, wprowadzić się w stan spokoju i skupienia, ale szybko z tego zrezygnował. Prac do sprawdzenia (no, można by polemizować z tym „sprawdzaniem" – w wielu przypadkach wystarczyło jedynie zerknąć jednym okiem na nazwisko autora i napisać na pracy kilka kąśliwych uwag jadowicie czerwonym atramentem) było dużo, a płuca miał tylko jedne. Alkohol działał lepiej.
Tak więc Severus raczył się kolejnym kieliszkiem Ognistej i popisywał coraz większą kreatywnością w znieważaniu uczniów gdy natknął się na kilkutomową… pardon, „dość obszernie napisaną" pracę. Nie musiał patrzeć nawet na nazwisko, żeby wiedzieć czyje to dzieło – tylko jedna uczennica oddawała takie wypracowania. Mężczyzna prawie podziwiał Granger pod tym względem – niekiedy nawet żałował, że nie mógł tak naprawdę ocenić jej wiedzy. Jako Śmierciożerca i szpieg nie mógł sobie pozwolić na wystawienie Gryfonce i to w dodatku przyjaciółce Pottera czegokolwiek innego niż troll, a potem… na potrzeby tego ciągu logicznego załóżmy, że nie chciał psuć sobie tak dopracowanego image'u. Tym razem także jedynie pobieżnie przeleciał – za dużo alkoholu Severusie, nie używaj słowa „przelecieć" – przeskanował wzrokiem pracę i już, już miał wypisać w prawym dolnym rogu swoim zamaszystym pismem słowo „troll", gdy zauważył dopisek.
„Byłoby miło gdyby pan choć przeczytał moją pracę. Przeprowadziłam ostatnio eksperyment, który dowiódł, że nie czynił pan tego wcześniej – mogę liczyć na odmianę tym razem? Z wyrazami szacunku H. Granger"
Czarnowłosy mężczyzna jedynie zamrugał oczami. Niby jak ta mała smarkula rozgryzła jego sprytną taktykę mającą na celu uchować jego zdrowie psychiczne w stanie nienaruszonym? Machnął różdżką przywołując na pulpit stos starych prac i odnalazł w nim te napisane przez Wiem-To-Wszystko. Wziął do ręki tę którą zadał im poprzednio – również jej nie zgłębił, wystawił jedynie ocenę i napisał możliwie jak najbardziej szyderczy komentarz – i tym razem przeczytał ją tak naprawdę. I wtedy zrozumiał. Na drugiej rolce pergaminu (tej, której wcześniej ze względów oczywistych nawet nie rozwinął), w mniej więcej co drugim zdaniu, dziewczyna obrażała jego inteligencję na każdy możliwy sposób, jednocześnie insynuując mniej lub bardziej interesujące aktywności. Musiał jej przyznać – osławionej Gryfońskiej buty miała aż w nadmiarze, nie każdy odważyłby się napisać takie coś i oddać to właśnie TEMU nauczycielowi. Uśmiechnął się złośliwie. Kronikarze nie są zgodni, co ostatecznie było czynnikiem powodującym Severusa Snape'a do jego następnego czynu – mogła być to jawna prowokacja zazwyczaj potulnej uczennicy, ale nikt nie mógł także jednoznacznie wykluczyć nadmiaru procentów. Jednakże w efekcie Mistrz Eliksirów wziął pióro do ręki i – nie zmieniając uprzednio wystawionej oceny – naskrobał odpowiedź na jej dopisek.
„Podziwiam Panią za wykazaną odwagę, – jakkolwiek wciąż utrzymuję, że godłem Gryffindoru powinien być kurczak – mimo to podtrzymuję poprzednią ocenę. Może powinna się Pani postarać bardziej? SS"
Nie wiedzieć dlaczego, ale ucieszył się gdy na następnej pracy dziewczyna odpisała.
„A godłem Slytherinu chyba paw. I to taki napuszony. Cała ta wyniosłość i arystokratyczna otoczka w rzeczywistości są tylko odwróceniem uwagi. Nie wiedział Pan, że kura i paw są ze sobą blisko spokrewnione? H. Granger"
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i rozwinął drugą rolkę pergaminu chcąc zobaczyć, co też Granger mogła wymyślić tym razem. Całą kartkę zapełniało jedno, wielokrotnie powtórzone zdanie – „Paw jest to gatunek dużego ptaka grzebiącego z rodziny kurowatych…".
Z czasem ich konwersacja zrobiła się coraz bardziej zajmująca, aż w końcu dziewczyna zaczęła dołączać do wypracować osobne kartki z liścikami, a Severus – głupi stary dziadyga – nie mógł się doczekać owych rzadkich momentów intelektualnego wyzwania, bo młoda Gryfonka nieustannie go czymś zaskakiwała.
Ta dziwna wymiana zdań, trwała niecałe dwa miesiące, niekiedy dochodziły do tego także krótkie, acz niebanalne rozmowy po lekcji Eliksirów, ale poza tym nie reagowali na siebie w żaden szczególny sposób. Jedynie z czasem dziewczyna zaczęła uśmiechać się do niego nieco bardziej szczerze gdy go widziała, a przynajmniej tak mu się wydawało. W końcu przestali jedynie znieważać domy Lwa i Węża, a zaczęli dotykać poważniejszych tematów. Przelewali na papier nie tylko poglądy, ale także myśli i uczucia, aż któregoś wieczoru Mistrz Eliksirów, przy butelce szkockiej odkrył, że ta mała lwica nie jest mu taka znowu obojętna. Większości mężczyzn Granger mogła wydać się raczej nieciekawa, ale Severus zawsze był nietuzinkowy. Gryfonka faktycznie nie wyróżniała się wyglądem – dość obfite kształty (w sam raz jeśli chcielibyście znać zdanie Severusa, w końcu który facet chciałby kobietę składającą się z samych kości?), przeciętna twarz, burza brązowych, nieposkromionych włosów i zawsze szeroko otwarte, ciekawe świata bursztynowe oczy. Dodatkowo, gdyby chciał z powodzeniem mógłby używać głowy dziewczyny jako podłokietnik – pod względem wzrostu stosunkowo blisko jej było do krasnali ogrodowych, czego nie omieszkał zaznaczyć w którymś z liścików. Ale to jej umysł i niecodzienna inteligencja pociągały go najbardziej – bo tego, że Granger go w pewien sposób pociągała nie sposób było dłużej ukrywać. Gdy jego myśli zawędrowały w ten raczej niebezpieczny rejon, sprzedał sobie mentalnego kopniaka i w głowie zaświecił mu się gigantyczny neon, głoszący „PEDOFIL". Bo – jakby na to nie patrzeć – ona miała lat osiemnaście, a on trzydzieści siedem. Niepocieszony Severus, odłożył trunek do barku i udał się na tak znienawidzony przez siebie nocny patrol.
Niestety, Merlin nie był homoseksualistą i nigdy nie kochał Snape'a, co tej nocy najwyraźniej zamierzał mu okazać w każdy możliwy sposób.
Nogi same zaprowadziły go do Wieży Astronomicznej – nierzadko znajdował tam po ciszy nocnej obściskujące się pary. Tym razem także dostrzegł przy barierce niewielką, ciemno odzianą postać. Wyszczerzył się szeroko i wytężył wzrok starając się dojrzeć barwy na płaszczu denata – wszakże musiał wiedzieć, któremu Domowi zaraz odejmie punkty. Cóż, płaszcz był zdecydowanie czarny, a czarny miał to do siebie, że nie stanowił dlań najmniejszej nawet podpowiedzi, ale nieujarzmiony stos loków na głowie delikwenta, dał mu całkiem niezłe pojęcie kto przed nim stoi.
- Jest już po ciszy nocnej – zauważył błyskotliwie. W świetle swoich wcześniejszych przemyśleń postanowił miłosiernie oszczędzić dziewczynie tę część, w której on odgrywa rolę Naczelnego Postracha Hogwartu. – Co pani tu robi, panno Granger?
W odpowiedzi Gryfonka jedynie odwróciła głowę i delikatnie się do niego uśmiechnęła, delikatnym gestem dłoni zachęcając mężczyznę do podejścia bliżej. Przeklinając samego siebie za niczym nieuzasadniony przypływ niepewności i decydując się zachować jak facet a nie jak krowa, zrobił kilka długich kroków w przód, również opierając się o barierkę. Zaiste, noc była przepiękna, gwieździsta.
- Wierzy pan w te bzdury o gwiazdach, które propagują na Wróżbiarstwie? – zapytała dziewczyna wciąż wpatrzona w niebo.
- Doskonale wie pani jakie jest moje podejście do tego typu abstrakcyjnych „nauk".
Granger przeniosła na niego to rozmarzone spojrzenie bursztynowych oczu i Severus niemalże nie mógł się powstrzymać od zrobienia czegoś czego później niewątpliwie by żałował. Gdyby mężczyzna posiadał jakikolwiek kodeks moralny (no wybaczcie mu, dwadzieścia lat działalności w radosnych czarnych szatach, białej masce i stylowa żmija wytatuowana na przedramieniu, każdego mogłyby owego kodeksu pozbawić) niewątpliwie cierpiałby on w tej chwili. Postanowił on jednak gorąco, że do niczego nie dojdzie. Jednak najwyraźniej Gryfonka miała inne plany co do tego wieczoru bo nieśmiało, starając się ukryć nieśmiały róż wkradający się na policzki, położyła delikatnie dłoń, na kurczowo zaciśniętej ręce Mistrza Eliksirów.
- Co zatem na sens w pana życiu, profesorze?
Wrażenie jej dłoni na swojej było tak fascynujące dla mężczyzny, że niewiele myśląc szybko się przemieścił, tak, że teraz Granger stała uwięziona przy barierce pomiędzy jego ramionami. Nigdy nie dopuszczał do siebie choćby najlżejszej sugestii takiej sytuacji, ale szkocka nieustannie dawała mu o sobie znać. Dziewczyna najwyraźniej nie miała nic przeciwko pozycji w jakiej się aktualnie znaleźli, bo podniosła drugą dłoń i pogładziła go po szczęce. Mężczyzna przymknął oczy.
- Zdaje sobie pani sprawę, że ta sytuacja jest wysoce niewłaściwa i nie powinna się nigdy wydarzyć? – Mistrz Eliksirów zręcznie złapał jej nadgarstek jedną ręką i unieruchomił go. Severus zawsze starał się zwalczać strach, zawsze. Ale teraz autentycznie obawiał się, że jeszcze chwila i do głosu dojdzie coś co zdecydowanie nie było rozsądkiem.
- Tak… - bardziej westchnęła niż odpowiedziała Granger, patrząc na niego jakby… filuternie? Cóż, kobiety nigdy z nim nie flirtowały, a już na pewno nie osiemnastoletnie, błyskotliwe, uczennice.
To westchnienie coś w nim wyzwoliło. Zepchnął wszelkie rozważania o ewentualnych konsekwencjach daleko, na sam brzeg swojego umysłu, a odpowiedzialność natychmiast podążyła za nimi, po czym wraz z wyrzutami sumienia związanymi z napastowaniem ledwie pełnoletniej dziewczyny, udały się na Karaiby. Mężczyzna gwałtownym ruchem złapał dziewczynę za szczękę, schylił się i pocałował. Smakowała wyśmienicie. Odpowiadała na jego pocałunki z ochotą, a doznania fizyczne w połączeniu z myślą, że robią coś niedozwolonego (Severus dalej miał pewne brzydnie nawyki po czasach gdy z ochotą i oddaniem służył Wężej Mordzie) stanowiła wyjątkowo silny afrodyzjak, który z kolei pobudził do życia jedną z niżej położonych partii jego ciała. Mężczyzna, zintensyfikował pocałunki, stały się one bardziej gwałtowne i namiętne, przyciskając jej drobne ciało do swojego torsu.
- Severusie, co to ma znaczyć?! – ciszę przerwał donośny krzyk Minerwy McGonagall. Wspomniałam już, że Merlin go nienawidził?
Przyszli-niedoszli kochankowie gwałtownie od siebie odskoczyli niczym oparzeni. Severus poczuł się jak uczniak, nakryty na paleniu pierwszego papierosa w szkolnej toalecie. Chciał, nie chciał – Minerwa była jego bezpośrednią przełożoną, musiał się wytłumaczyć.
- Minerwo, sądzę że mogę… - jego głos wciąż był zachrypnięty.
- Wytłumaczyć to, tak? Oj gęsto będziesz się musiał tłumaczyć – na twarz początkowo pobladłej koleżanki zaczęły wstępować kolory świadczące o wściekłości. Granger stała obok i z przerażeniem wpatrywała się w tę scenę.
- Panno Granger, proszę natychmiast udać się do swojego dormitorium. Oczekuję pani jutro o siódmej, w moim gabinecie, uważam, że rozmowa jest w tym wypadku konieczna. A Ty, za mną.
Mężczyzna odszedł bez słowa, zostawiając drżącą dziewczynę samą.
Minerwa wyjątkowo długo, w bardzo kreatywny sposób dawała upust swoim emocjom. Kilka godzin później, gdy Severus został w końcu wypuszczony z jej gabinetu, czuł się jeszcze gorzej niż przedtem. Nic sobie nie robił ze zdania Dyrektorki ,– odkąd Albus przestał sprawować tę funkcję, przestał okazywać choćby śladowy szacunek dla tego tytułu – ale jakkolwiek by na to nie patrzeć jego posada oraz honor i reputacja panny Granger były daleko ważniejsze niż chwila wątpliwej przyjemności. To „coś" czymkolwiek by nie było i tak było z góry skazane na porażkę. Tak więc Mistrz Eliksirów zaprzestał ich dziwnej konwersacji, unikał także jakichkolwiek sytuacji, w których mógłby znaleźć się sam na sam z Herm… panną Granger. Widział raz czy dwa, przelotny błysk urazy w jej oczach za tak bezprecedensowe zakończenie ich… czegokolwiek, ale wiedział, że zrozumiała.
Snape wracał właśnie zmęczony do swoich komnat. Och, jak on się cieszył, że wreszcie były wakacje, co oznaczało, że miał spokój od bandy półgłówków nie-wiedzieć-czemu zwanych uczniami, na calusieńkie dwa miesiące. Było mu jedynie nieco szkoda, że prawdopodobnie miał już nigdy nie zobaczyć Granger. Przez te miesiące stała się dla niego kimś w rodzaju przyjaciółki, kimś przed kim się choć trochę otworzył, ale ich pokręcona relacja i tak nie miała racji bytu, a dla niej samej najwyraźniej nie miało to żadnego znaczenia. Na oficjalnym zakończeniu szkoły uczniowie żegnali się osobiście ze wszystkimi nauczycielami, a ta dziewucha nie uraczyła go nawet pojedynczym, złamanym spojrzeniem. Severus postarał się aby nawet najmniejszy cień smutku nie zakradł się w jego oczy i ogólnie był tak samo złośliwy i nieprzyjemny jak zwykle. Była Gryfonka nie miała dokąd się udać – jej rodzice zostali w wyjątkowo brutalny sposób zamordowani przez Czarnego Pana, a ich rodzinny dom zrównany z ziemią, teraz zapewne była z przyjaciółmi w Norze. Mistrz Eliksirów w myślach życzył jej szczęścia cokolwiek teraz zadecyduje, a sobie, aby nigdy już nie musiał się nią przejmować – od marca zdecydowanie zbyt często zaprzątała jego myśli.
Gdy dotarł w końcu do salonu coś było nie tak. Nie zgadzały się trzy rzeczy. W niewielkim pomieszczeniu było przytulnie i ciepło, a na palenisku wesoło trzaskał ogień. Zaraz… ogień? Severus nie rozpalał w kominku od dobrej dekady. Dalej… Przy ścianie, nieopodal ognia stał ciemnoczerwony, duży fotel, wyraźnie gryzący się z resztą – a jakże – ciemnozielonego wystroju pomieszczenia. Fotel, którego tu wcześniej nie było. Obok siedziska stał obity ciemną skórą, zamknięty kufer – a to Severus w ogóle miał kufer? I wreszcie… W owym burgundowym fotelu siedziała drobna i niepozorna kobieta z rudym kociskiem na rękach. Hermiona Granger uśmiechnęła się szeroko i spojrzała oniemiałemu z zaskoczenia gospodarzowi w oczy.
- Mogę zostać? – zapytała wesoło.
I została.
Lekki szmer wyrwał Severusa z jego rozważań. Rozmyślanie o przeszłości nigdy mu nie służyło, ale rad, nie rad musiał się zgodzić z Minerwą – Hermiona wciąż była dla niego tak samo ważna jak wtedy gdy byli razem, kto wie czy nawet nie bardziej. Stało się jedynie to czego obawiał się już wcześniej, przestał sobie radzić z tym uczuciem.
Dziwny dźwięk się powtórzył. Coś jakby skrzypienie drzwi? Mężczyzna wzdychając ciężko wstał z fotela i udał się do drzwi, skąd według jego dedukcji dochodziły podejrzane odgłosy. Nabrał powietrza w płuca i, gotów zabić potencjalnego śmiałka zakłócającego mu spokój decybelami, nacisnął klamkę. Chyba nic nie było w stanie go przygotować na szok jakiego doznał.
Przed drzwiami siedział mały, rudy, puchaty kot. Wpatrywał się drzwi i delikatnie skrobał łapką w drewno, jakby domagając się wpuszczenia.
- Co tu robisz durny zwierzaku? – warknął Snape, przyszpilając stworzenie spojrzeniem.
Kot jedynie przekrzywił łebek i z tej perspektywy ponownie spojrzał na niego. Zamachnięcie się połą czarnej peleryny też nic nie pomogło, więc zdumiony Severus przykucnął i dokładniej przyjrzał się zwierzęciu.
Kot jak kot, głowa, ogon, cztery łapy – tyle tylko, że ten był wyjątkowo puszysty, a futro miał wściekle pomarańczowe. Zastanawiało go jedynie co owy dachowiec robił w Hogwarcie. Uczniowie wyjechali, więc może był to czyjś zagubiony pupil? Albo jeden z kugucharów pałętających się po Zakazanym Lesie zapragnął domowego jedzenia? Spojrzał zwierzęciu w oczy – duże, bursztynowe ślepia, w których było widać inteligencję. Z czymś mu się one kojarzyły… To niejasne przeczucie, że powinien znać skądś tego futrzaka sprawiło, że wyprostował się i nieco przesunął, robiąc zwierzęciu miejsce.
Kot wstał, otrzepał futro i szybko podreptał do środka, wbiegł do niewielkiego saloniku i ułożył się wygodnie przy ogniu. Mistrz Eliksirów ogłupiały zamknął drzwi i podążył za nim, drapiąc się po głowie. Kot nie lizał się po jajkach, nie drapał jego spodni, ani nie robił niczego z tych typowo kocich rzeczy, więc Severus tylko potwierdził swoją teorię, że był to w rzeczywistości kuguchar. Zdecydował, że pozwoli mu robić czego dusza pragnie – stworzenia te zawsze były niezależne, więc po pewnym czasie sam odejdzie, a do tej pory… Może rzeczywiście przyda mu się jakieś towarzystwo? Nie miało z tym nic wspólnego, że kot usilnie kojarzył mu się z ukochaną – lub z Krzywołapem (bo tak chyba miał na imię ten jej włochaty pomiot szatana?) nie, pomiędzy tymi faktami nie było absolutnie żadnego powiązania.
- Masz jakieś imię? – najlepiej wsadźcie go do psychiatryka, rozmawiał z kotem… Był to jednak dopiero pierwszy z trzech szczebli w drabinie fiksacji (drugim była rozmowa z rośliną, lub innym bezrozumnym bytem, a trzecim – przysłuchiwanie się rozmowie kota z kwiatkiem, z czego etap trzeci był zarazem czynnikiem warunkującym umieszczenie w pokoju bez klamek), więc nie przejął się tym aż tak bardzo.
Salazar chciał go upewnić, że ma nie po kolei w głowie, bowiem wydawało mu się, że zwierzak spojrzał na niego dziwnie, jakby chciał mu coś przekazać samymi oczami.
- Może nazwę cię Bonifacy?
Odpowiedziało mu obrażone prychnięcie i kot obrócił się w stronę ognia, zupełnie ignorując głupiego, bezmózgiego człowieka-ignoranta. Najwyraźniej była to samica. Typowo kobiece zachowanie, humorki…
-Co więc powiesz na Cesilię?
Tym razem kotka nie oponowała.
Po słowie: I jak, macie już jakieś podejrzenia? Jeżeli widzicie błędy zachęcam do wytknięcia ich i ogólnie do wyrażenie własnej opinii o tym koromyśle. Póki co pozdrawiam i już teraz zapraszam na część drugą, która (jeśli dobrze pójdzie) ukaże się w przyszłym tygodniu. Ahoj!
