Byłam kiedyś córką szlachcica i to nie byle jakiego. Byłam bowiem córką Bryce'a Couslanda, teyrna Wysokoża. To było dla mnie za mało. Chciałam być kimś więcej. Chciałam być rycerzem, walczyć u boku mojego brata i ojca przeciwko Pladze grożącej Fereldenowi.
Byłam kiedyś rycerzem, wojowniczką, która broni swego domu przed najeźdźcą. Najeźdźcą nie okazał się Mroczny Pomiot wprost z Głębokich Ścieżek. Nie okazał się być zachłanny sąsiad – Orlais. Najeźdźca wszedł do mego domu jako przyjaciel. Zaczekał aż wszyscy pośniemy i uderzył. Najeźdźcą okazał się arl Rendon Howe.
Byłam wtedy też córką, która musi porzucić swych rodziców. Tak, Stwórco, wcześniej chciałam ich porzucić, odejść w świat, w tamtej chwili jednak chciałam z nimi zostać.
Byłam też głosem, który doniósł o zdradzie. O zdradzie, która zniszczyła mój dom i spełniła moje marzenie o byciu wojownikiem.
Byłam Szarym Strażnikiem. Myślisz pewnie, że to wielka chwała. To brud, spanie na gołej ziemi i ciągła gotowość. To nieprzespane noce, kiedy śni ci się Arcydemon. To wędrówka po Feredenie w poszukiwaniu pomocy.
Byłam Bohaterem Fereldenu. Podziwiano mnie. Wiwatowano na moją cześć. Stawiano pomniki. I ciągle pytano o to samo: Jak to jest zabić Arcydemona. Jakie uczucie towarzyszy ci, kiedy jednym uderzeniem miecza kończysz Piątą Plagę? I wiecie jaka jest odpowiedź? Strach. Strach, bo jeśli rytuał Morrigan się nie powiedzie, to Alistair zostanie sam. Nie ma w tamtej chwili poczucia chwały. Nie ma cienia satysfakcji Jest pytanie: a co jeśli…?
Byłam Dowódcą Szarych w Fereldenie. Przypadło mi zadanie odbudowania zakonu na ziemiach Amarantu, odebranego Howe'om. Nie byłam na to przygotowana. Nic nie przygotuje cię na rekrutów umierających przy Dołączeniu. Nic nie przygotuje cię na strach i myślenie, czy tym razem się uda?
Byłam też łaską, okazaną temu, kto się jej nie spodziewał. I byłam nadzieją na przyszłość. Byłam szansą odkupienia winy. Byłam towarzyszką sprawiedliwości.
Byłam pogromczynią Matki, varterrala i osobą, która odbiła Kal'Hirol z rąk pomiotów. Tyle śmierci. Giną pomioty, giną smoki i potwory. Umierają twoi towarzysze walki. Powinnaś czuć strach. Powinnaś czuć smutek. Nie czujesz nic.
Byłam wreszcie królową Fereldenu. Panowałam u boku swego ukochanego Alistaira. Byłam jego żon i przyjaciółką. Byłam jego kochanką. I tęskniłam. Za polem bitwy, kiedy wszystko jest łatwiejsze, bo twój przeciwnik też ma miecz i by pokonać go potrzebujesz użyć swojego miecza szybciej. Za spokojnym wieczorem w obozie, kiedy siedzisz przy ognisku i słuchasz jednej z opowieści Leliany. Za wolnością.
Byłam królową. Chciałam być matką. I tęskniłam do tego. I bałam się. Bo póki byłam Szarym Strażnikiem, póty był strach. A co stanie się kiedy usłyszę Powołanie?
Odeszłam więc. I byłam wędrowcem. Wędrowałam po Thedasie, od Anderfels po dzikie ostępy Głuszy Korcari.
Byłam Elissą Cousland, córką Bruce'a Couslanda. Byłam Elissą Cousland, Szarą Strażniczką, Bohaterką Fereldenu, jego Królową i żoną jego Króla, Alistaira Theirina.
Teraz jestem wybawieniem Strażników, szansą na normalne życie. Jestem swoją własną nadzieją.
