Podniosłem szklankę do ust. Ale tym razem alkohol nie pomagał. Mógł ukoić mój głód, ale nie mógł sprawić bym o niej zapomniał i przestał tak strasznie cierpieć. I teraz ona znajdowała się zaledwie po drugiej stronie baru. Śmiała się i tuliła do mojego brata, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie rani. Ale skąd mogła wiedzieć? Żadnym gestem, nawet mrugnięciem, nie zdradziłem nigdy tego, co do niej czułem. Nie zdołałaby się domyślić. Nie miałem przyjaciół. Wysysałem i wykorzystywałem zwykłych ludzi bez najmniejszych skrupułów. Własny brat mało mnie obchodził. Ale ją kochałem. Od pierwszej chwili gdy ją zobaczyłem. Jej oczy, jej usta… Nawet te kasztanowe włosy… Wszystko było idealne. Tak jak u Kathrine… Ale ona nie była Kathrine. Była inna. Taka czysta, szczera i niewinna. Ale kochała Stephana. Wierzyła w niego. Rajcowała ją ta jego świętoszkowatość. Czemu on był tak cholernie idealny? Czemu to nie mogłem być ja?
Nagle pochwyciłem jej spojrzenie. To była jedna chwila, sekunda, ale wystarczyło, by coś wyczuła. Więc zrobiłem wszystko, by tak się nie stało. Uśmiechnąłem się kpiarsko, wstałem i skierowałem się ku drzwiom. Przechodząc koło Eleny i Stephana, którzy właśnie w tej chwili musieli trwać w beznadziejnie czułym pocałunku, szepnąłem bratu drwiąco do ucha:
- Powodzenia.
Oderwał się od jej ust i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Damon… Co tu robisz?
- Nie tylko ty lubisz zabawiać się w piątkowe wieczory, braciszku…- Byłem z siebie dumny. Mój ton był szyderczy i lodowaty, jak zwykle. Niczym nie dałem po sobie poznać, że moje serce rozszarpuje cierpienie, kiedy patrzę na to, jacy są szczęśliwi.
Elena uśmiechnęła się do mnie ciepło. Po całej tej sprawie z Kathrin chyba mi współczuła. Spróbowałem odwzajemnić uśmiech, ale nie mogłem. Jej widok sprawiał mi taki ból… Nie mogłem tego znieść. Klepnąłem Stephana po ramieniu i bez słowa wyszedłem. Wszystko się we mnie gotowało. Cały ból jaki odczuwałem skoncentrował się i wytworzył inne uczucie: złość. A złość równała się u mnie z szalonym głodem.
Rozejrzałem się po parkingu. Dostrzegłem niedaleko jakąś kobietę. Natychmiast pojawiłem się u jej boku. Spojrzała na mnie z przestrachem, a ja bez słowa zatopiłem kły w jej szyi. Napawałem się smakiem ciepłej krwi i krzykiem innej cierpiącej istoty. Wiedziałem, że to nie pomoże na długo. A jednak… Musiałem zapomnieć o Elenie choć na parę godzin. Tak było lepiej. Inaczej wróciłbym tam i rozszarpał Stephana na strzępy. A wtedy ona nigdy by mnie nie pokochała.
Tak… ja wciąż miałem nadzieję… Nadzieję na to, że kiedyś mnie pokocha. Jak przed wieloma laty z Kathrine. Wtedy też miałem nadzieję. I źle się to skończyło. Ale tym razem będzie inaczej. Musi. Historia się nie powtórzy. Elena będzie moja.
