Kili siedział na tej samej podłodze, w tym samym rogu, w tej samej celi od kilku godzin. Zagospodarował sobie czas liczeniem każdej cegły w tym ograniczonym obszarze. Wszystko było zaskakująco nudne, gdy Filiego nie było w pobliżu. Kili myślał, że reszta kompanii jest w celach obok, ale za każdym razem gdy ich wołał, nie doczekiwał się odpowiedzi. W końcu odkrył, że jest sam, a nawet gorzej, że czuje się samotny. Elfi żołnierze również mu nie pomagali, chociaż krasnolud nigdy nie myślał o nich jako o najzabawniejszych stworzeniach w Śródziemiu.
Zauważył mały kamień leżący na zakurzonej podłodze, pochylił się i chwycił go w rękę. Przeniósł ciężar ciała z powrotem na miejsce. Spojrzał w zamyśleniu na skałę, obracając ją między palcami. Przed przybyciem do królestwa elfów miał swój łuk i strzały, teraz pragnął jedynie naciągnąć cięciwę.
Kili rzucił kamieniem w ścianę przed sobą. Był to najprawdopodobniej najbliższy cel, do jakiego dane mu było strzelać. Kamyk odbił się niezgrabnie przed lądowaniem u stóp krasnoluda. Ten podniósł go i ponowił ćwiczenie. Trwało to przez kilka minut: rzut zawsze w to samo miejsce, uderzenie, odbicie, podniesienie... aż do uszu Kiliego dobiegł piękny głos.
- Możesz przestać?
Rudowłosa elfka stała przed celą, a na jej twarzy malowała się powaga. Kili fuknął na nią: elfy są za poważne.
- Nie - odpowiedział i powrócił do rzucania kamieniem. Nawet nie podniósł wzroku na elfią wojowniczkę.
- To nie było pytanie - ostrzegła.
- Owszem było. Zadałaś mi pytanie, a ja odpowiedziałem - przypomniał jej. Elfka posłała mu spojrzenie, które mogłoby zamrozić nawet Thorina, ale łucznik uznał jej wyraz twarzy za pociągający. Upuścił kamień na ziemię i odchylił się do tyłu, nadal patrząc przed siebie. Kątem oka zauważył czerwone włosy. Odwrócił się i zobaczył, że elfka nadal go obserwuje.
- Widzisz coś, co ci się podoba? - zapytał, uśmiechając się.
- Patrz na siebie, krasnoludzie! - prychnęła.
- Nie to właśnie robisz? - zakpił. Wojowniczka przewróciła oczami, odwróciła się bokiem i zaczęła ostrzyć swój nóż. Kili spojrzał na nią. Była atrakcyjna na swój bezwłosy, elficki sposób. Jej oczy napotkały jego, gdy schowała nóż do pochwy. Zmarszczyła brwi.
- Masz dobre oko... - powiedziała wskazując na kamień - jak na krasnoluda.
- Nie wyglądasz źle... - odparł - jak na elfa.
Jej usta wykrzywiły się w grymasie.
- Jest coś w twojej twarzy z Dzieci Iluvatara. - zadrwiła - Może jest to brak brody albo krótki nos.
Kili potarł kark.
- Mam brodę! - uparł się - Po prostu nie wyrosła jeszcze w pełni.
Płomiennowłosa zaśmiała się. Kili odwzajemnił to. Nigdy nie myślał, że elfy kiedykolwiek się śmieją i, że mają poczucie humoru
- Masz jakieś imię, krasnoludzie? zapytała.
- Tak, a ktoś nie? - uśmiechnął się. Elfka uniosła brwi, słysząc to.
- Masz cięty język. - Spojrzała na niego by wypełnić ciszę, która zawisła w powietrzu.
- Kili - zakończył.
- Kili - powtórzyła - Jestem Tauriel, kapitan straży.
- Kapitan – krasnolud zasalutował jej – Czy mogę zapytać co kapitan właśnie robi? Flirtuje z więźniem?
- Nie pochlebiaj sobie Kili. Jestem pewna, że z tobą nie flirtuję.
- Więc dlaczego ze mną rozmawiasz?
- Ciekawość. - odpowiedziała Tauriel.
- Ciekawość jest jednym z wielu moich imion, obok niebezpieczeństwa i przystojności.
Tauriel zignorowała to i nachyliła się tak, by jej głowa znajdowała się na poziomie głowy Kiliego. - To jest powód twojego przybycia tutaj? - Zapytała luźno. Łucznik zaśmiał się krótko.
- Uważasz mnie za takiego idiotę? Nawet taka twarz jak twoja nie może mnie skłonić do zdradzenia mojego wuja. - Wstał i podszedł do krat tak, że cale dzieliły go od Tauriel. - Ciekawość... - kontynuował – Nie wiedziałem, że elfy mogą się tak interesować krasnoludami.
- Bardziej tym, co robią w naszym królestwie – zapewniła. Minęło trochę czasu zanim przestali siebie na siebie patrzeć? W końcu Tauriel westchnęła i wyprostowała się. Kili przysunął się do krat, gdy odchodziła.
- Zaczekaj! - powiedział. - Gdzie idziesz?
Tauriel obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła szyderczo.
- Moje obowiązki tutaj się kończą. - Odeszła, a Kiliemu pozostało jedynie echo jej kroków. Oparł się o ścianę i poczuł ciepło na twarzy. Do przytomności doprowadził go dopiero głos dobiegający z korytarza.
- Kili?
- Bilbo? - zapytał - Bilbo!
- Tak to ja - odparł pośpiesznie - I zanim zapytasz: tak, jestem niewidzialny i nie, to nie jest czas na wyjaśnienia. Przynoszę wiadomość od Thorina.
Bilbo przeszedł do wyjaśnienia Kiliemu planu. Był on ostatnim krasnoludem, któremu miał to powiedzieć. Reszta kompanii była już gotowa do działania.
Kiedy Kili był już poinformowany i wszystko zrozumiał, Bilbo zapytał:
- Lubisz ją?
Kili poczuł jak jego policzki rumienią się, a oczy rozszerzają.
- C-co? Nie! - wyjąkał zanim zdążył znaleźć odpowiednie słowa. - Ona jest elfem. Mam na myśli, że... jest ładna i... - zamilkł, gdy uświadomił sobie, co mówi - niewystarczająco brodata dla mnie. -zakończył.
- Dobra dobra...- Bilbo nie brzmiał na przekonanego.
- Bilbo, jeśli komuś powiesz, mam na myśli komukolwiek, Smaug będzie wyglądał przy mnie jak kotek.
Hobbit stłumił śmiech.
- Zabiorę to ze sobą do grobu.
