To moje pierwsze fanfiction, bądźcie delikatni :)

**************************************8

(...)

-Nie chcę by róza i wilkor spoczęły w jednym lożu- oznajmił lord Tywin- Musimy temu zapobiec.

- W jaki sposób? - zapytała Cersei

- Przez małżeństwo. Musimy wydać Sansę za mąż, nim Tyrellowie wywiozą ją do Wysogrodu.

- A kogo chciałbyś z nią ożenić, ojcze? - zagaił Tyrion

- Ciebie.

Tyrion przebiegł wzrokiem po komnacie, jego ojciec i stryj wyglądali na spokojnych i odprężonych. Na twarzy Cersaei malował się kpiarski uśmiech, ale w jej oczach widać był gniew i zdziwienie.

-Nie

-Dlaczego nie? Sansa to ładna, posłuszna i płodna dziewczyna.

-To jeszcze dziecko

- To dziecko już zakwitło, Tyrionie - powiedziała Cersei, nim ich ojciec zdążył się odezwać. Jej złote loki splywały swobodnie po jej ramionach, a zdobiona myrijskimi koronkami

suknia odsłaniała zdecydowanie zbyt wiele.

- To jeszcze dziecko- powtorzyl z naciskiem Tyrion- i to dziecko zdrajcy. Naprawdę chciałbyś bym sypiał i płodzil dzieci ze zdradziecką krwią?

- Córka zdrajcy i karzeł, ktory zamordował własną matke - wtrąciła królowa, w jej glosie słychac było irytacje- bylibyście dobranym małżenstwem.

Karzeł spojrzał na siostre, jego dwukolorowe oczy błyszczały złowrogo, a dłonie o krótkich palcach zaciskały się w pięści. Prychnął pogardliwie

- To jak zginał Robert..

- Roberta zabił dzik - przerwała mu Cersei

- I na pewno pewne wino i giermek nie mieli z tym nic wspolnego

- Dosyć tego! - zagrzmiał Tywin, przeszywając karłowatego syna lodowatym spojrzeniem.

- Sansa będzie dziedziczką Winterfell, a Północ musi pozostać w rekach Lannisterów.

- Skoro tak bardzo zależy ci na Północy, to dlaczego sam się z nią nie ożenisz?

W komnacie zapanowała cisza, gdzieś na zewnątrz zaszczekał pies. Tywin Lannister zacisnąl usta, w przyplywie gniewu. W swietle zachodzącego słonca jego karmazynowy wams,

z zapieciami w kształcie lwich głow, zdawał się byc cały zbroczony krwią, a łancuch namiestnika współgrał ze złotymi plamkami na jego oczach. Calosc nadawała mu jeszcze bardziej

złowieszczego wyglądu, niz zazwyczaj. Tyrion zdał sobie sprawę, że przesadził, nie zamieszał się jednak odzywać. Zamiast tego, ciszę przerwał jego stryj.

- Bracie- rzekl spokojnym tonem sir Kevan- wiem jak bardzo kochałes Joanna, ale myśle że Tyrion ma racje. Potrzebujesz dziedzica, sam przyznałeś, ze Sansa jest ładna,

posłuszna i płodna, na pewno urodziłaby ci zdrowych, silnych synow.

On ma dziedzica, czyżbyś o tym zapomniał, stryju?

Królewski namiestnik wypuscił powietrze z sykiem i zwrocil sie do stojacego obok, lannisterskiego strażnika

- Arryku, przyprowadź lady Sanse. Tylko nie mow jej, po co ją tu prowadzisz.

Młody zolnierz skinął głową i wyszedł bez słowa.

- Mimo wszystko, to już najwyższy czas, byś się ożenił. Tę sprawę omówimy jednak poźniej, gdy znajdę dla ciebie odpowiednią kandydatkę.

Krasnal niespokojnie poruszyl sie na krzesle i podrapał czerwony kikut nosa.

- Cersei - zwrocił sie do corki lord Tywin - od smierci Roberta mineło już sporo czasu, pora na nowego męza.

Spojrzała zdziwiona na ojca, jakby początkowo niezrozumiała tego, co powiedział. Jej wargi pobladły, a twarz poczerwieniała.

_ Nie, nie zgadzam się, nie wyjde ponownie za mąż!

- Wyjdziesz, za Willasa Tyrella. To świetna szansa na wzmocnienie naszego sojuszu z Wysogrodem.

- To ten kaleka- żachnęła sie Cersei- nie wyjdę za kaleke.

Oczy Tywina płonęly gniewem, uderzył wściekle pięścią o stól, az stojący obok kałamarz podskoczył, obryzgując wszystko wokół kropelkami granatowego atramentu.

Teraz to Tyrion kpiarsko się uśmiechał.

-Wyjdziesz za niego, albo odeśle cie do milczących siostr.

Cersei wstała i natychmiast usiadła, jakby kolana odmówiły jej posłuszeństwa. Jej zielony oczy ciaskały gromami, a twarz stezała w lodową maske.

- Cóż za wspaniałe możliwości, ojcze- powiedziała chłodnym, uprzejmym tonem- chciałabym mieć trochę czasu na zastanowienie się, czy mogę już odejść?

Jestes krolową, to on powienien ciebie pytac – pomyslał Tyrion

- Tak, możesz

Wstała i ruszyła ku wyjsciu, zamiatając spodnicami. Swiat za oknem zaczynał już ciemnieć, powoli pogrązacjac się w nocnym mroku, gdy krolowa- renegatka opusciła komnate Malej Rady, głosno trzaskając drzwiami.