Trochę informacji na początek. Moja obecna wiedza na temat fabuły Eldki sięga obecnie 18 odcinka na francuskiej wersji i nie omieszkam tej wiedzy używać. Co do przyszłych rozdziałów, jeśli fabuła odcinków będzie kłócić się z tym co ja wymyśliłam, nie będę tego naprostowywać i zmieniać. Jednakże, jeśli jakieś elementy będą mi pasowały, będę je zapewne dodawać.
Wygląd Yvette: (imgur)MgGkimX
Dziękuje Lilith_ (z Eldaryi w wersji PL) za beta reading 3
Kilka dni temu wrócili z misji w Balenvii. Leiftan powoli dochodził do siebie po zatruciu, jakiego doznał w jaskiniach. Wszystko zmierzało w dobrą stronę, spokój i harmonia. Strażnicy wrócili do wykonywania prostych misji, jak zadania dla Purrekos. Miiko właśnie przeprowadzała krótkie, rutynowe spotkanie z najważniejszymi członkami straż polegało głównie na wysłuchaniu, czego brakuje w pracowni Ezarela i jak on nie może pracować bez tego.
- Ezarel... sądzę, że dasz radę obejść się bez złotego nektaru przez kilka dni, nie jest on ci aktualnie potrzebny. Są inne rzeczy, które potrzebują naszej uwagi.- Miiko westchnęła ciężko, powtarzając to samo chyba czwarty raz podczas tego spotkania. Wydawała się być już znudzona narzekaniem elfa. Jego dogryzki nie robiły na niej większego wrażenia. Szef Straży Absyntu miał właśnie wtrącić swoje kolejne trzy grosze, kiedy w Kryształowej Sali zaczęło dziać się coś dziwnego. Kryształ rozbłysł błękitnym, promienistym światłem, a na ziemi pojawił się magiczny glif o tej samej barwie. Wszyscy patrzyli na to ze zdumieniem, a następnie przybrali pozycję bojową. Czekali co się dalej z tym stanie, chociaż w głowie motało im się tysiąc pytań. W końcu żadne czary nie powinny być możliwe w tej sali - sami niedawno sprawdzali zabezpieczenia.
Błysk.
Trzask.
Kiedy w końcu mogli bezpiecznie otworzyć oczy, bez ryzyka oślepienia, zobaczyli jakąś osobę o popielatych włosach, która była na kolanach w miejscu, gdzie wcześniej znajdował się glif. Podniosła się szybko i rozejrzała się dookoła. Miiko już miała kląć, że znowu jakiś człowiek pojawił się w Kryształowej Sali, lecz nim zdążyła się odezwać, dziewczyna podniosła się z klęczek i spojrzała na kryształ. Rozejrzała się po sali i wybuchła śmiechem.
- Udało mi się! - Wykrzyknęła radośnie. Wyciągnęła dłoń, aby dotknąć kryształu, lecz Szefowa Lśniącej Straży postanowiła zainterweniować.
- NIE DOTYKAJ! - Krzyknęła tak głośno, że niemalże wszystkim zgromadzonym uszkodziła błony bębenkowe. - Jak się tutaj dostałaś? - Spytała łagodnie wciąż pamiętając o nauczce jaką dostała ostatnim razem. Postanowiła potraktować ją milej niż Yvette, kiedy ona się tutaj pojawiła. Dziewczyna odwróciła się, by następnie spojrzeć na zebraną tutaj czwórkę.
- Yv..Yvette? - Spytał cicho Nevra, nie wierząc własnym oczom. Przecież to nie mogła być ich Yvette, ich Yvy tak nie wyglądała. To nie była ona, ale jest wręcz bliźniaczo do niej podobna. Miała bliznę przecinającą skórę przy prawym oku, którą zakrywała włosami i była ubrana bardziej... bojowo. Do tego nosiła dwa, czarne sztylety na plecach. Może z twarzy i sylwetki była podobna do ich Yvette, jednak cała otoczka sprawiała, że wydawały się być kompletnymi przeciwieństwami. Miiko utworzyła ogień ze swojego kryształu, gotowa do ataku.
- Kim jesteś? - Wysyczała, spodziewając się jakiegoś podmieńca.
- Jesteście cali! Na wszystkie smoki! Naprawdę mi się udało! - Powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach, by następnie upaść na ziemię i pocałować podłogę w sali. W dłoni trzymała jakiś zwój, który ciągle lekko płonął na niebiesko, jednak nie zwracała na to uwagi. Jej zachowanie wytrąciło nieco strażników z szyku - to było dziwne, jednak Miiko najszybciej odzyskała rezon.
- Nie będę się powtarzać - zagroziła, po czym patrząc na nią złowrogo wycelowała w nią swoim berłem.
- To ja... Yvette. - Dziewczyna zaśmiała się. Miała ochotę skakać z radości, ale wtedy przypomniała sobie, że krwawi na boku. Jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Była tutaj. Naprawdę! I tylko to się liczyło.
- Nie jesteś nią - rzekł stanowczo Valkyon. Przecież niedawno się mijał z Yvette na korytarzu, więc ta dziewczyna definitywnie nie mogła nią.
- Poprawka... ona nie jest jeszcze mną - oznajmiła Yvette z uśmiechem na ustach, kręcąc głową. - Naprawdę to się udało... szanse były tak nikłe, teraz mogę wszystko naprawić. - Wyszeptała Yvette, z nadzieją spoglądając w kryształ. Następnie zwróciła wzrok w kierunku Miiko, która groziła jej swoim berłem. Uśmiechnęła się pobłażliwie, tak jakby chciała powiedzieć, by się kitsune nie poparzyła przy okazji jak to trzyma. Wypięła dumnie pierś i spojrzała na Przywódczyni Lśniącej Straży.
- Wybierz jedną rzecz, którą dałabyś osobie, której bezgranicznie ufasz. By mogła udowodnić tobie z przeszłości, że ufasz jej kompletnie. - Nakazała, patrząc kitsune prosto w oczy.
- Z przeszłości, czy ty sugerujesz... - Zaczął Ezarel, jednak Yvette przerwała mu machnięciem ręki, sugerując, aby się zamknął.
- Wiem co bym dała takiej osobie - odpowiedziała Miiko, przypatrując się dziewczynie. Yvette wyciągnęła z niewielkiego plecaczka, który miała przypięty do paska, naszyjnik z bursztynową zawieszką i rzuciła go w stronę lisicy.
- Ostatni prezent od Lance, brata Valka. Twierdził, że bursztyn podkreśla twój kolor oczu. Zdobył go na misji rewitalizacyjnej, miał nie kraść z Ziemi nic innego niż jedzenie, ale kiedy zobaczył to pomyślał od razu o tobie. Nie mógł się wtedy powstrzymać. - Yvette opowiedziała całą historię, którą znała od Miiko. Od jej Miiko, z jej czasów. Teraźniejsza kitsune wyciągnęła spod bluzki taki sam naszyjnik, jaki dostała od tej Yvette. Powiedzieć, że była zszokowana, to było duże niedopowiedzenie. Tylko ona i Lance o tym wiedzieli, taka ich mała tajemnica. Nikt nawet nie wiedział, że Miiko nosi jakikolwiek naszyjnik. Zawsze go chowała. Był tylko dla niej. Jej prywatny. Jednak skądś ta dziewczyna o tym wiedziała.
- Nie wierzę, że się udało! - Uradowana Yvette zrobiła kilka piruetów. - Yvette, Najwyższa Kapłanka, Wybranka Wyroczni, Prorokini... mówcie jak chcecie - dorzuciła, poprawiając sztylety na plecach. - Ezarel, bierz łuk. Ja walczę teraz na krótki bądź średni dystans, potrzebuje kogoś do osłaniania pleców - Rozkazała, nie zawracając sobie głowy wyjaśnieniami. Schowała zwój do swojego plecaczka i zaczęła kierować się w stronę wyjścia wykorzystując całkowitą dezorientację tego zgromadzenia.
- Kim ty jesteś, by nam rozkazywać? - Zapytał Valkyon, unosząc brew. Należą się im solidne wyjaśnienia, tą całą "Yvette" trzeba solidnie przesłuchać. Dziewczyna zatrzymała się w półkroku i zwróciła się do szefa swojej straży.
- Jestem osobą, która targała cię ledwie żywego, kiedy rozszarpały cię blackdogi, która usłyszała od Lein, że nie masz szans na przeżycie. Jestem osobą, która otrzymała głowę Nevry nabitą na pikę z ostrzeżeniem, że czeka to nas wszystkich. Jestem osobą, która wcisnęła Ezarelowi ostatni kołczan pełen strzał, jaki mieliśmy i powiedziała, że jeśli dostaną się do cywili, to dopiero po jego trupie - Powiedziała, a jej głos buzował od nagromadzonych emocji. Gniew przeplatał się z nienawiścią oraz śmiertelną powagą. W tej postawie, wzbudzała respekt. Roztaczała się w okół niej aura, która sprawia, że wyglądała poważnie. Nie to co ich Yvette, która wydawała się ciągle drobną dziewczyneczką. Ta dziewczyna nie była malutka i krucha - ona była wojowniczką, przywódcą. Kolejny raz wprawiła wszystkich w osłupienie.
- Idziesz Ezarel? - Rzuciła mimochodem i nawet nie czekając na odpowiedź, po prostu wyszła z sali przechodząc przez zaklęcia zabezpieczające.
- Co to do cholery było? - Nevra zapytał, ciągle gapiąc się w stronę wyjścia, by po chwili przenieść wzrok na pozostałą trójkę.
Nikt nie miał pojęcia o co w tym wszystkim chodziło.
