Pragniesz przejść na drugą stronę, jednak nie potrafisz. Twoja dusza już nie cierpi, jednak wciąż nie widzisz białej poświaty, wabiącej cię w jej stronę. Zamykasz oczy, próbując oddychać. Nic jednak się nie dzieje. Cały ciężar odszedł gdzieś daleko. Wciąż martwisz się jednak o swoich przyjaciół i ojca. Jedyne o czym teraz myślisz, to zobaczyć ich po raz ostatni, przytulić ich i powiedzieć, jak bardzo ich kochasz. Na to jest jednak za późno. Możesz tylko spoglądać na nich, być świadkiem tego całego piekła, przez które teraz przechodzą. Nie widzą cię, jednak niektórzy czują twoją obecność. Jakbyś nadal tu była.

Przytulasz Scotta i kładziesz dłoń na jego ramieniu. Chłopak czuje chłód, który przed chwilą był odczuwalny przy jego szyi, jednak jest zbyt zrozpaczony, by zwrócić na to uwagę. Po chwili podchodzi do niego matka a ty już wiesz, że nie będzie samotny. Przejdzie przez to, spotka kogoś, będzie szczęśliwy. Twoja pierwsza prawdziwa miłość… ale czy to właśnie nie oto chodzi, by pozwolić jej odejść?

Najwyraźniej tak musi być i właśnie na to się decydujesz, bo po chwili znikasz już z jego domu i stoisz przy swoich przyjaciołach. Uśmiechasz się mimowolnie. Wszyscy po woli zaczynają żyć normalnie, zerkasz na swoją przyjaciółkę i widzisz, że zaczyna rozumieć, że trzeba iść na przód. Ocierasz łzę. Na jej szyi wciąż jest obecny wisiorek, który podarowałaś jej na początku roku. Szafki ozdabiają zdjęcia, na których wszyscy byli tacy szczęśliwi. Wszyscy byli razem. Teraz zdjęcia stały się tylko starymi fotografiami, które przedstawiały ulotną chwilę z życia. Przy Lydii siedzi Kira, próbując być tam dla niej, choć słabo znała obie dziewczyny. Tak, jest w porządku. Właściwie jest tak, jak zawsze pragnęła. W końcu może będzie dobrze. Może w końcu skończy się zły okres w ich życiach.

Odkręcasz się po raz ostatni, myśląc już o swoim ojcu.
W mieszkaniu nic się nie zmieniło. Twój pokój pozostał bez zmian. Patrzysz na swojego ojca i próbujesz wyczytać coś z jego twarzy. Isaac i on siedzą w milczeniu, nie potrafiąc wypowiedzieć żadnego słowa. Isaac... na samą myśl czujesz ciepło w swoim sercu. Pragniesz by był szczęśliwy, zasłużył na tak wiele. Nie może całe życie cierpieć. Składasz pocałunek na jego policzku. Twój ojciec trzyma mocno łuk, nie spuszczając z niego wzroku. Wiesz jakie to dla niego trudne. Zawsze starał się być silny. Siadasz obok niego i kładziesz swoje dłonie na jego dłoniach. Tak bardzo nie chcesz go zostawiać. Zaczynasz się martwić. Został praktycznie sam. W końcu może nie wytrzymać tego całego napięcia. Boisz się. Przytulasz go mocno i nie chcesz puścić. Czujesz jednak, że czas odejść. Biała poświata zaczyna wabić cię do siebie a ty coraz bardziej nie potrafisz się jej oprzeć.

- Już czas, Allison. – widzisz Twoją matkę, która wyciąga dłoń w twoją stronę. – Już będziesz bezpieczna.