Disclaimer: Uniwersum HP należy do JKR. Wtórokanon należy do aŁtoreczek. Słownik należy do analizatorów. Ja tu tylko sprzątam.
Wszystkie grzechy aŁtoreczek
Rozdział 1/4: HP i Marysia Sujka
Kiedy do Hogwartu trafia niewłaściwa osoba, mogą dziać się najdziwniejsze rzeczy...
Promienie słońca wdarły się szturmem do dormitorium Slytherinu, zatrzymując się dopiero przed twarzą śpiącej boChaterki w piżamie w kotki. Mhrok roztaczał się nad jej głową i wiszącym na ścianie plakatem z rodzaju Have you seen this witch? z czarno-białym zdjęciem starszej pani o promiennym uśmiechu (pod zdjęciem było napisane: Wyjadaczka z Mullinagr - zabiła dwunastu mugoli i wyjadła im mózgi srebrną łyżeczką)...
Sujka ziewnęła i otworzyła avadziozielone oczy (jak większość boChaterek, składała się głównie z oczu i włosów). Niespiesznie wykonała poranne czynności, następnie ubrała koszulkę na krótki rękaw, czarne rurki, a na to wszystko włożyła szatę szkolną.
Zaiste, zacna to była merysujka.
W PW (Politechnika Wrocławska. AŁtoreczka zaznacza, że rekomenduje raczej Politechnikę Łódzką. Mają przecudnego gluta przed budynkiem wydziału architektury. - dop. aŁt.) było niewiele osób, nasza boChaterka mogła więc z czystym sumieniem zejść do WS (Wielkiej Sali. Nie mylić z SS, SuS, PLUS i Bór wie, czym jeszcze. - dop. aŁt.) na śniadanie. Rzecz jasna, nie mając jeszcze szesnastu wiosen, nie mogła tego robić legalnie, ale skoro przed zejściem nie powstrzymał jej nawet fakt, że dormitoria Slytherinu znajdowały się pod ziemią...
Wzrok wielu uczniów podążał za nią, kiedy szła do stołu. Zakrwawione gałki oczne z plaskiem odbijały się od posadzki. Czarna Panienka poprawiała mhroczny makijaż (dziedziczny brak nosa rzuca się w oczy), Zabini odpisywał na SMSowę, Lily/Lylianna/Lilienera Potter czytała pod stołem Księgę Strasznie Czarnej i Zakazanej dla Małych Dzieci Magii, nowa!Mionka ociekała chamstwem i arogancją.
Wszystko było w normie.
Profesora Snape'a też dopadło. Wpuszczał na lekcje tylko w letkim makijażu. AŁtoreczka musi dodać, że zrobienie ów letkiego makijażu zajmowało przeciętnie dwie i pół godziny.
- Odwarzę się ci przywalić! - ryknął stereotypowy!Gryfon.
- Nie warz się! - ryknął Snape. - Warzyć to ty masz eliksir!
Miłosierny Chłopiec czy Buc, Który Przeżył?
- To wszystko wina Dumbledore'a! - zawył cierpiętniczo. - Ron, masz pojęcie, że Tomuś przez cały czas chciał mnie ratować?
A jednak Buc.
- Odejdź, nędzny zdrajco krwi! - angstował Harry. - Jesteś Głupi i Masz Wszy, nie potrzebuję takiego żałosnego, fałszywego przyjaciela!
Wyżócił z siebie kilka litrów żółci i pogrzebał coś w szkolnej torbie. Mam nadzieję, że nie zwłoki.
Chłopcy grali w Qidith. I nie pytajcie, na czym to polegało. Tu chodzi o honor czarodzieja.
*głaszcze Miazmata*
W okolicy Hogwartu ostatnio wyrosło też sporo wiosek czarodziejów: Hogsmade, Hagsmede, Hogesmende...
Tru Loff nadchodził... Jej serce zamarło na sekundę, ale po chwili już pełzło na tętnicach w stronę Wielkiej Sali.
- - - linia zmiany narratora - - -
Malfoy przyszedł i zeżarł mi wszystkie przecinki zamknął ciężkie dębodrzwi a ja odniosłam wrażenie że czegoś mi brakuje w tym zdaniu.
- Austriacki penis! - zawołał, a z jego różdżki wystrzelił biały promień.
Precz, Miazmacie!
Na środku biblioteki stał stół z otwartą wielką księgą. Podeszłam i delikatnie uniosłam okładkę. O, Borze Wszechlistny! A zatem ten starożytny grymuar nie był jedynie tworem mej wyobraźni...
Ozdobne, pozłacane litery układały się w tytuł: Słownik Ortografii i Interpunkcji.
Podniosłam różdżkę.
- Infernus tempesta.
Oczywiście nic się nie stało. Ale warto było spróbować.
Z żądzą mordu sięgnęłam po lindemański miotacz ognia.
- - - linia zmiany narratora - - -
Uprzywilejowana!Sujka potknęła się, a kawałki pergaminu wyleciały jej z rąk i rozsypały się po całym korytarzu.
Licencja na czarowanie poza szkołą... Licencja na modyfikowanie pamięci mugolom... Licencja na rzucanie Zaklęć Niewybaczalnych... Licencja na teleportację i animagię... Licencja na marysuizm...
Dumbledore wstał i wyciszył uczniów. Takie specjalne pokrętło miał.
- Jak co roku, w Hogwarcie odbędzie się bal bożonarodzeniowy! Po balu przewiduje się kolejne atrakcje w celu zdobycia becikowego. A teraz przydział! - powiedział dyrektor. Urządza takie przydzielanie kilka razy w roku; można się też przydzielić zaocznie (tysiąc galonów, a za niewielką dopłatą można wybrać konkretny dom) albo zabawić się w komórki do wynajęcia (przepisanie się do innego domu kosztuje dwa i pół tysiąca galonów).
- Córki Voldemorta na prawo, uczniowie z wymiany na lewo! - zawołał Dumbledore. - Wy do Sliterinu - zwrócił się do Mhrocznych Panienek - początkujący śmierciożercy do Slytherinu, a Złoci Chłopcy do Gryffindoru!
Tak oto w ciągu dwóch minut czterdzieścioro uczniów i uczennic dołączyło do Elitarnego Grona Hogwarckiej Młodzieży.
(BoChaterka przyjeżdża na Boże Narodzenie do babci-wyjadaczki.)
- - - linia zmiany narratora - - -
Jak można było się spodziewać, moi blogaskowi rodzice zostali anihilowani przez aŁtoreczkę. Zeżarł ich straszliwy Imperatyw Blogaskowy, choć myślę, że swój udział mógł mieć również potężny rododendron rosnący u babci pod płotem.
Światło księżyca wlało się do pomieszczenia z głośnym chlupotem.
W drzwiach, stały cztery postacie, otoczone dziwnym, nieziemskim blaskiem. Założę się, że to ostatnie, było przez te konserwanty z szynki. Na dodatek, rzucały rozbrykane, przecinki, gdzie popadło.
Miazmat schował się pod łóżko i zasyczał.
- Jestem Anastazja, księżniczka Kucykolandii - przedstawił się jednorożec.
- Jestem Salazar Slytherin - przedstawił się groźnie wyglądający czarodziej, sprawiający wrażenie odrobinę nieżywego (robaczki, etc.).
- Jestem X'drrav'ur's, Mhroczny Książę Wampirów - przedstawił się sparklący bisz.
Czwarta postać, toster, z jakiegoś powodu zdecydowała się milczeć.
Zadałam jedyne pytanie, które w tamtym momencie przyszło mi do głowy:
- Co wy tu, ku-trzy-gwiazdki, robicie?
- Jesteśmy twoimi przodkami - powiedział X'drrav'ur's, sypiąc brokatem na prawo i lewo. - Jako dziedziczka Czterech Domów zostałaś wybrana, by ocalić świat przed Pożeraczem Światów!
Jak cudownie.
- Aha. Dobranoc.
Ogarnięta Blogaskową Narkolepsją usnęłam natychmiast.
- Babciu, byli u mnie w nocy jacyś dziwni goście - zaczęłam przy śniadaniu, podejrzliwie patrząc na spoczywającą na krawędzi stołu tackę z ogonkami. - Jednorożec, wampir, toster i Salazar Slytherin. Mówili, że są moimi przodkami; o co mogło im chodzić?
- Mirko, wiesz, czym jest orgia? - głos babci był dziwnie spokojny.
Nieee. Błagam, tylko nie TO.
- Było lepiej niż w Ramm-piwnicy - rozmarzyła się.
- Babciu, wszystko jest lepsze od Ramm-piwnicy - powiedziałam z naciskiem. Miazmat wskoczył na stół, a ogonki od ą i ę rozsypały siem po podłodze.
- Niee, ty mała wredoto - jenknełam, próbujonc zebrać je z powrotem do dialogu.
Nastroszony Miazmat fukał na mnie i nakrywał ogonki łapom, ale w końcu się udało.
Przez cały ten czas babcia opowiadała.
- ...dziwi mnie tylko, że przyszła tylko czwórka; na Stu Trzydziestym Dziewiątym Sabacie Łysogórskim były wtedy takie tłumy, że z koleżankami straciłyśmy rachubę w połowie nocy... Wtedy właśnie dowiedziałam się, do czego służą rogi jednorożcom. Miałam też pewne obawy związane z kotoczołgiem, wiesz, lata i miauczy, i strzela tą swoją lufą... Nie, najgorszy chyba był wampir. On i ten sędziwy jesion z naprzeciwka. W pewnym momencie to już podpadało pod nekrodendrofilię... Z drugiej strony, Salazar i jego wąż, to była niespodzianka... Całkiem miła... No i na koniec jeszcze przyszedł zbłąkany czarny wilczarz, więc jego też, ahem, przygarnęliśmy.
Spojrzałam na moje mentalne notatki z babcinej opowieści.
Władczyni/władca/wałdca czegośtam - jest;
hybryda - jest;
super-duper-kól rasa - jest;
ent, po którym dziedziczy się szybkość myślenia - jest;
bynajmniej jeden założyciel Hogwartu - jest;
Syriusz Black - jest;
zajebista postać z kanonu - ?
niesamowicie rzadkie stworzenie magiczne - ?
- Babciu, a co z zajebistą postacią z kanonu i stworzeniem magicznym?
Babcia uśmiechnęła się tajemniczo.
- Przyszedł o świcie, cały przemoczony... Taki przystojny, w porozdzieranej szacie, z rozczochranymi włosami i tym cudownym błyskiem w oku... Żadna z nas nie mogła się oprzeć, ale to mnie się udało!
- Jeszcze zwierzątko magiczne - przypomniałam.
- Dojdziemy do tego, nie przerywaj. O czym to ja... Ah, tak. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiego czarodzieja jak Dumbledore. Co on potrafił zrobić ze swoją różdżką! Resztę sabatu spędziliśmy razem, przytuleni do siebie, i tak też zasnęliśmy... Tylko po przebudzeniu czekało mnie dość niemiłe zderzenie z rzeczywistością.
- Gdyż...?
- Jego kozy zjadły mi całą tiarę - babcia rzuciła smętnie.
(Konia-zrzędę temu, kto pomyślał o młodszym z braci, zanim przeczytał ostatnie zdanie.)
(Po powrocie do Hogwartu...)
- - - linia zmiany narratora - - -
Droga Mirosławo Ingrid Avado Onomatopejo Cthulhu-Zarzewska,
Mam przyjemność poinformowania ciem o możliwości wzięcia udziału w międzynarodowym programie wymiany szkolnej. Jako Mhroczna Akademia im. Pierwotnego Zła oferujemy nauczanie w zakresie skillów czarodziejskich (pirokineza i hydrokineza, aeromancja, dendromancja i wujwiecojeszczemancja; telekineza, teleportacja, telepatia i telewizja; magia bezkijowa), jak i mugolskich (poprawna pisownia, logika teoretyczna, analiza tekstu blogaskowego, korzystanie z siekiery). W kopercie załączam świstoklik.
Całusy,
Hieronim Van Darkhness,
zastępca dyrektora
Trzy lata treningu upchnięte w dwóch godzinach minęły, a boChaterka mogła już odpłynąć w objęcia Morfeusza...
Morfeusz energicznie zaprotestował.
BoChaterka i Tru Loff siedzieli nad jeziorem i wspólnie karmili trolle, dopóki nie usłyszeli przerażających odgłosów tuż obok siebie...
Szelestu, szelestu!
Jeż Jak Byk wychynął zza krzaczków.
Wysraszyli się.
Wpatrywali się w siebie w milczeniu, po czym nastąpiła gwałtowna wymiana równoważników zdań.
- Sextumsempa! - krzyknął Malfoy, całkowicie ignorując Kanon.
- Avada kedavra!
- Cruciata!
- *randomowe Straszliwe Zaklencie wymyślone przez aŁtoreczkę*
- *rzut Słownikiem Poprawnej Polszczyzny*
- Niegrzeczne dzieci, nie wolno, czarna magia jest be! - McGonagall krzyknęła na uczniów. - Zaraz mi każdy sto razy napisze: Nie będę wdawał się w bójki na szkolnych korytarzach...
- Ale oni się bili w klasie! - wyrwało się jednemu z Puchonów.
Po ciosie słownikiem obudziła się w SS. Odrobinę zdziwił ją widok Kałliców mordujących sens, logikę i prawdę historyczną; ale nie takie rzeczy widziała już w opkach.
Samotna łza spłynęła po policzku Dumbledore'a.
- Dobrze, że to tylko słona woda - westchnął starzec. - Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby mnie też opanowały materiały jubilerskie...
Jego szafirowe oczy błysnęły w mhroku.
- Szlak mnie zaraz trafi! - niewychowana!Sujka wrzasnęła tak, że kilku uczniów spojrzało na nią z pode łba.
Przygniecenie przez drzewo z namalowanym znaczkiem szlaku turystycznego okazało się śmiertelne w skutkach.
Addendum
- Przynieś mi najsilniejszy eliksir uśmierzający ból - rozkazał Czarny Pan. - I dużo wódki.
Glizdogon natychmiast wypełnił polecenie.
Voldemort wypił, co się dało, przezornie zostawiając część alkoholu na chwilę dezynfekcji, i chwycił srebrny sztylet, który z racji Imperatywu Narracyjnego znajdował się gdzieś w pobliżu.
- Więcej. Córek. Nie. Będzie. - syknął złowrogo.
Wykaz źródeł:
snimt. blog4u. pl
przyczajona-logika. blogspot. com
niezatapialna-armada. blogspot. com
obronczynie-kanonu. blogspot. com
mrochnacwoorca. blogspot. com
forteca-red. blogspot. com
oraz rozliczne opka krążące w otchłaniach internetu.
