Dzień był piękny. Pogoda była kwintesencją lipca, a może nawet całego lata. Jedna z ulic w centrum Londynu była jak zwykle tłoczna. Wszyscy śpieszyli do swoich spraw i tylko jeden mężczyzna zauważył urok tego dnia.
- Zobacz jakie piękne słońce. Zobacz jak dziś jest pięknie – powiedział do swojej matki, która prowadziła go pod rękę.
Ona nic mu nie odpowiedziała. Zamiast tego zwróciła się do swojego męża, który szedł z jej drugiej strony.
- To wszystko przeze mnie, dlatego on teraz taki jest. Gdybym nie upierała się, żeby go leczyć za wszelką cenę – powiedziała w kierunku męża.
- Nie obwiniaj się Mary. Lekarz był najlepszy. Nie mogłaś przypuszczać, że dojdzie do powikłań – jej mąż próbował zagłuszyć jej wyrzuty sumienia.
- Nieprawda. Mogłam przypuszczać, że dojdzie do powikłań. Powikłania po lobotomii zdarzają się bardzo często i wiedziałam o tym.
- To nie twoja wina – powiedział po raz kolejny, tym razem bardziej stanowczo –To nawet nie jest wina lobotomii. Nie musiałby jej mieć, gdyby nie ta Meropa. To wszystko wina tej dziwki Meropy.
- Meropa – powiedziała to imię z odrazą – gdyby nie ona… Tom tak bardzo kochał Cecilię, zresztą ona jego też, a potem przez tę wiedźmę… - urwała.
- To wszystko przez nią. Nie dość, że stracił w oczach ludzi w Little Hangleton po ucieczce to jeszcze został przez nich obwiniony o samobójstwo Cecilii - powiedział mężczyzna.
- On sam się o to obwinił. To był gwóźdź do trumny jego szaleństwa – dopowiedziała kobieta.
- Oszalał, bo się obwinił. Zobacz do czego to doprowadziło. Nie wiń się Mary – powiedział po raz kolejny – bo skończysz jak on – dodał.
W międzyczasie mijał ich chłopiec. Żadne z nich nie zauważyło, że bardzo przypomina Toma z lat dzieciństwa.
Chłopiec, który ich mijał pomyślał z pogardą o mężczyźnie. Już z daleka zauważył, że jest do niego podobny. W pierwszej chwili nawet przeszło mu przez myśl, że to może być jego rodzina. Dopiero, gdy mijał się z nim zauważył, że ten mężczyzna jest jakby upośledzony.
„Nie to nie może być moja rodzina" – pomyślał i ruszył dalej nie oglądając się za siebie.
Żaden z nich nie wiedział, że za kilka lat spotkają się raz jeszcze w trochę innych okolicznościach.
