Rozdział 1


Mary powoli przemierzała ulice Londynu. Z przyzwyczajenia owinęła się ciaśniej szalikiem. Jak na sierpień, pogoda była paskudna. Całymi dniami i nocami padało i było zimno jak w psiarni. Dziewczyna jak gdyby nigdy nic weszła do omijanego przez ludzi baru i lekko się wzdrygnęła. Czuła zapach Ognistej Whisky już z ulicy. Marlo kiwnęła głową w stronę bezzębnego barmana, Toma, po czym udała się na tyły. Wyszła z budynku i odwróciła się w stronę ceglanego muru. Zaczęła odliczać cegły.


„Trzy w tą… Teraz pięć…Acha!" Z triumfalnym uśmiechem na twarzy dotknęła odpowiedniej cegły swoją różdżką i spojrzała, jak cegły się rozsuwają. Słyszała ludzi krzątających się między sklepami, sowy miotające się po swoich klatkach i… Magię.

Z uśmiechem przekroczyła mur i rozejrzała się po ulicy Pokątnej.

Nareszcie była w domu.


„Hej, jak ci minęły wakacje?"

„Co tam u twojego brata, podobno pracuje w ministerstwie?"

„Ciekawa jestem, czy Slytherine znowu wygra."

Marlo spojrzała niepewnie na swoje przyjaciółki, Carrie i Victorię. Mandy, Tchórzek i Ginger (ich zwierzęta) robiły jak zwykle wile hałasu, próbując wydostać się z klatek, kiedy dziewczyny starały się przedostać przez tłumy rodziców, ich dzieci i kufrów. Jade, czwarta dziewczyna, rozmawiała ze swoimi mugolskimi rodzicami, Fred i George, znani w Hogwarcie jako bliźniaki Weasley, żegnali się ze swoją rodziną, której trzy drugoroczne dziewczyny wykrzyknęły chóralne 'Dzień dobry!', a Lee i Alicia (pozostali członkowie ich paczki), zniknęli gdzieś w chmurach pary wydobywającej się z komina lokomotywy.

„Lepiej zajmę jakiś przedział" Mruknęła Carrie, kręcąc oczami na widok swojego o dwa lata starszego brata. Kevin będzie zbyt zajęty Percy'm by nas pilnować, więc lepiej się czymś zajmę."

„Spoko" Mruknęła Vic, starając się uspokoić Tchórzka. W końcu poddała się i zakryła jego klatkę swoją ową kurtką, którą dostała na swoje wczorajsze urodziny od mamy Car. „Ja tam zajmę się pilnowaniem bliźniaków" Mrugnęła porozumiewawczo w stronę Mary. „Tak żeby przypadkiem sobie jakiś panien nie znaleźli."

„Czyli niby to ja mam zanieść wasze kufry?" Prychnęła blondynka, poprawiają różowe pasemko, które uwolniło się z jej kucyka. „Ani mi się śni!"

„W takim raaazie" Vic przeciągnęła ostatni wyraz, po czym zagwizdała. „Panowie, chodźcie tu nam pomóc!" Pisnęła w stronę braci, którzy z identycznymi uśmiechami odwrócili się w ich stronę. Fred podbiegł do wózka Vic, na co właścicielka zachichotała, kręcąc głową z niedowierzaniem. „Fred, wózek twojej panny w potrzebie jest obok."

Chłopak oblał się rumieńcem i wykrztusił ciche 'OH!', łapiąc wózek Mary.

„Alicia!" Dziewczyna zachichotała gdy w jej stronę rzuciły się cztery podniecone dwunastolatki. „Co myślisz o Frankensteinie?"

„Świetny, jeszcze raz dzięki za pożyczenie mi go, Jade" Uśmiechnęła się ciepło do szatynki.

„Słyszałaś?" Carrie mrugnęła do brunetki. „Oliver Wood został kapitanem drużyny Gryffindoru!"

Twarz Alicii przybrała kolor dojrzałego pomidora, gdy ta spojrzała na swoje dłonie, jakby były najciekawszą rzeczą na Ziemi. Od początku pierwszego roku podobał jej się o dwa lata starszy obrońca drużyny quidditcha gryfonów.

„Przestań, Car, jeszcze trochę a twarz Alicii będzie przypominać jej sweter" Vic wskazała na purpurowy sweter dziewczyny. „A tak poza tym, Oliver to ciacho. I jeden z niewielu dobrych graczy Gryffindoru."

„Czułabym się urażona gdyby nie to, że masz rację" Westchnęła starsza gryfonka, Marlo, bawiąc się swoim kucykiem.

„To w końcu zapisujecie się do drużyny, czy nie?"

„Jakiej drużyny?" Mary odwróciła się w stronę Carrie.

„Quidditcha" Zachichotała Jade. „W zeszłym roku obiecałaś razem z Fredem, George'm i Alicią, że spróbujecie swoich sił na boisku."

„Tak, ale pod warunkiem, że wy też będziecie coś robić" Znikąd za Marlo pojawił się Fred, u boku którego zmaterializował się jego bliźniak, George. „Lee zarzekł się, że spróbuje być komentatorem, a wy, panie?"

„Yhmmm…" Zaczęła jąkać się Carrie. „Jakiś pomysł, Vic?"

„Quidditch odpada, Marcus Flint jest u mnie w drużynie" Wzdrygnęła się blondynka. „Ty, Jade?"

„Lęk wysokości" Pobladła lekko dziewczyna.

„Damy wam czas do namysłu" Uśmiechnął się złowieszczo George.


* Paręnaście godzin później*


Około północy Marlo obudziła się, czując ogromny głód. Niezbyt to rozumiała, parę godzin wcześniej jadła w Wielkiej Sali, ale postanowiła jak zwykle zignorować logikę i włożyła szlafrok. Powoli wydostała się z dormitorium i zeszła po schodach, tylko po to, by wpaść na kogoś.

"Ałł, za co to?"

Przed nią stał Fred, trzymający się za nos który Mary trafiła czołem.

"Co ty tu robisz?" Syknęła dziewczyna, masując swoje obolałe czoło.

"Dla twojej wiadomości, to idę do kuchni" Oświadczył rudzielec, rozglądając się dookoła, po czym uśmiechnął się szarmancko. "A ty, m'lady?"

"To samo" Odburknęła blondynka ciesząc się, że w ciemnościach widziała jedynie jasnoniebieskie oczy chłopaka. Oznaczało to, że on nie widział jej rumieńca. "Masz mapę?"

"Nom."

"To prowadź!"


Marlo i Fred całą drogę powrotną z kuchni spędzili śmiejąc się histerycznie. Naręcza słodyczy tworzyły imponujące góry w ich ramionach. Chłopak wyszeptał Grubej Damie hasło i dwójka z trudem przeczołgała się przez dziurę w ścianie, po czym bezceremonialnie rzuciła słodycze na kanapę. Gryfoni opadli na mebel, dalej chichocząc.

Gdy wreszcie blondynka opanowała śmiech, odwróciła się do swojego kompana. Fred trochę urósł przez wakacje, a jego skóra przybrała o ton ciemniejszą barwę, z tego co widziała w delikatnym świetle wydobywającym się z jej różdżki. Jego włosy również urosły, a piegi stały się bardziej widoczne. Marlo spojrzała w jego oczy. W jego wyglądzie tylko one i łobuzerski uśmiech nie zmieniły się.

Powoli zaczęła zatracać się w błyszczącym błękicie. Nieznacznie się przysunęła. Wzrok rudzielca powoli zaczął kierować się na jej usta, by po chwili skierować się z powrotem na jej oczy. Przysunął się. Ich nosy znajdowały się centymetry od siebie. Zaczęli się do siebie nachylać...

Ich wargi złączyły się w niewinnym pocałunku.

Marlo Grey całowała Freda Weasley'a, a on odpowiadał tym samym.

Chłopak, którego znała od roku, o którym śniła od lat...

Chwila, całowała się z jednym za swoich najlepszych przyjaciół.

Kurde.

Dziewczyna odskoczyła jak oparzona.

"O, Merlinie!" Pisnęła i, potykając się, uciekła do swojego dormitorium.

Fred śledził ją mętnym wzrokiem póki nie zniknęła w ciemnościach, po czym przesunął palcami po wargach.

Były jeszcze ciepłe.


Siema! Po jakimś... Wow, praktycznie roku, nareszcie dodałam część drugą ^^! Na tym kończą się dobre wiadomości, bo nie wiem kiedy opublikuję następny rozdział -_-! Wiecie, niby wakacje, ale człowiek wyjeżdża do miejsc gdzie neta nie ma :P! Ale obiecuję że dodam rozdział jak tylko będę mogła!