Od zaręczyn Harry'ego i Ginny, od zniknięcia Rona i od pogarszania się nastroju Harry'ego mijał rok.
Od zerwania zaręczyn Harry'ego i Ginny mijało pół roku.
Fred i George wzięli sobie za punkt honoru rozweselenie Pottera. Po trzech miesiącach prób i błędów, po prostu wyciągnęli go z mieszkania i zaprowadzili gdzieś, gdzie nikt nie rozpozna żadnego z nich — do mugolskiego klubu karaoke. Po narzekaniach i zapieraniu się wszystkimi kończynami, w końcu udało im się zaciągnąć go do środka. Harry usiadł w jednym boksie i mamrotał coś pod nosem, podczas gdy Fred załatwiał drinki.
— Harry, staruszku, musisz w końcu zacząć wychodzić do ludzi — powiedział siedzący obok niego George, klepiąc go po plecach. Harry tylko westchnął.
Posiedzieli pół godziny, zanim brunet zaczął się rozluźniać. Rozmawiał z bliźniakami swobodniej i lżej. Właśnie był w trakcie pokazywania jakiegoś wydarzenia z życia Aurora w całej przestrzeni boksu, kiedy zgasło światło, pozostawiając zapalone dwie lampy; jedna skierowana była na mężczyznę na scenie z mikrofonem, a druga na grupę osób w boksie po drugiej stronie. Cała trójka spojrzała się w tamtą stronę i każdemu z nich krew odpłynęła z twarzy.
Nieźle skołowany, z czarnymi włosami do ramion i w towarzystwie klaszczących osób, siedział nie kto inny jak Ron Weasley i patrzył niemrawo na mężczyznę na scenie. Który zaczął śpiewać.
Do you hear me? I'm talking to you.
Across the water, across the deep blue ocean,
Under the open sky, oh my, baby I'm trying…
Bliźniacy zamknęli usta, kiedy Ron zarumienił się na swój stary sposób. Harry nawet się nie poruszył, tylko patrzył w stronę boksu jak lampart gotowy do skoku.
I'm lucky I'm in love with my best friend.
Lucky to have been where I have been.
Lucky to be coming home again…
Mężczyzna śpiewał dalej i razem z kolejnymi słowami zbliżał się do Rona. Który miał coraz twardszy wyraz twarzy, zwiastujący wybuch. Z ostatnim dźwiękiem piosenki śpiewający chciał go pocałować; bliźniacy zakrztusili się swoimi piwami, a Harry, z niewiadomej przyczyny, wstał.
Ron jednak uchylił się. Mężczyzna nie zdążył odsunąć mikrofonu, kiedy Weasley przemówił:
— Mark, do jasnej cholery, ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteś i nie będziesz nigdy moim najlepszym kumplem? — warknął, mocnym pchnięciem odsuwając chłopaka od siebie. Pewnie chciał dodać coś jeszcze, ale kolejny głos mu przerwał.
— A ja?
Głowa Rona momentalnie odwróciła się w kierunku sceny. Z kolejnym mikrofonem, w blasku reflektora, stał nie kto inny niż Harry Potter. Panika ogarnęła Weasleya; rozejrzał się za wyjściem, ale zostało ono zablokowane przez bliźniaków.
Słysząc dźwięki kolejnej piosenki, znowu zwrócił głowę na scenę, a jego oczy rozszerzyły się.
Well sometimes I go out by myself,
And I look across the water…
And I think of all the things
What you're doing;
And in my head I make a picture.
Harry usiadł na brzegu sceny, nie odrywając spojrzenia od swojego przyjaciela z czasów Hogwartu.
'Cause since I've come on home,
Well, my body's been a mess.
And I've missed your ginger hair,
And the way you like to dress.
Won't you come on over?
Stop making a fool out of me!
Why won't you come on over Valerie?
Ron przeczesał włosy dłońmi. Wyglądał, jakby wbiło go w siedzenie; jego znajomi spoglądali to na niego, to na nieznanego im okularnika, wyglądając na w połowie zaintrygowanych i w połowie zdezorientowanych.
Did you have to go… away?
Put your house on up for sale?
Did you get a good lawyer?
I hope you didn't catch a tan,
I hope you find the right man
Who'll fix it for you!
Złość w głowie Pottera była wyczuwalna na daleką odległość. Policzki Rona zrobiły się gorące i zasłonił oczy grzywką.
Are you shopping anywhere?
Changed the colour of your hair…
Are you busy?
And did you have to pay the fine?
You were dodging all the time!
Are you still dizzy?
Harry nie dokończył piosenki. Ze złością odłożył mikrofon na scenę i ruszył do wyjścia szybkim tempem, niemal truchtem. Przepychał się między stolikami i ledwo co wyszedł na zewnątrz, nie powstrzymany przez bliźniaków Weasley, aportował się do swojego domu na Grimmauld Place.
Fred i George zostali w klubie. Po wizycie w łazience, Ron prawie do nich podszedł. Zamiast tego minął ich ze spuszczoną głową i tak jak Harry wcześniej, aportował się.
CDN
Piosenki:
Jason Mraz & Colbie Caillat — Lucky
The Zutons — Valerie (chociaż pisząc nuciłam wersję Santany z gLee)
