Tytuł oryginału: Fantasy (link znajdziecie w moich ostatnich polubionych tekstach)

Tytuł przekładu: Fantazja

Autor: Perhapsormaybe

Tłumaczenie: Grupa translacyjna Nadplemię (Rasp., Satanachia. i Fantasmagoria.~)

Zgoda na tłumaczenie: Jest, bardzo entuzjastyczna ;)

Beta: Brak.

Rating: +15 (za autorką)

Gatunek: Romans

Fandom: Ben10

Pairing: Kevin Levin/Ben Tennyson (Bevin)

Długość: 8 rozdziałów

1. Sen

Ben huśtał się, początkowo sam. Plac zabaw zasnuty był mgłą, ale on się nie bał. Po prostu dalej huśtał się ze wzrokiem wpatrzonym w horyzont.

Nagle jakaś postać wyłoniła się z mgły - Kevin. Nie odezwał się, jedynie usiadł na wolnej huśtawce obok niego. Dwie inne sylwetki pojawiły się chwilę później - Julia i Gwen. Yamamoto stanęła przed Benem, Tennysówna naprzeciwko Kevina.

— O co chodzi? — zapytał w końcu Tennyson szurając nogami po ziemi, żeby się zatrzymać. Trzymając mocno łańcuchów odwrócił się w stronę chłopaka. — Kevin?

— Wybieraj — burknął Levin.

— Co, mam niby wybierać pomiędzy Gwen, a Julią? — spytał zdezorientowany Ben.

Kevin pokręcił głową i zaczął się huśtać, ignorując drugiego chłopaka, który kilkukrotnie poprosił go, aby zatrzymał się i wyjaśnił o co chodzi.

— Kurczę, to pomaga — stwierdził sarkastycznie Tennyson.

Dźwięk alarmu rozległ się w pokoju Bena Tennysona tak nagle, że aż podskoczył.

— Wow, co za szalony sen — stwierdził, wyłączając budzik.

Zastanowił się nad tym. W kilkunastu jego ostatnich snach Kevin i Gwen za każdym razem odgrywali główne role.

Zaśmiał się sam z siebie.

— Przestaję myśleć o tym — postanowił na głos. — Spędzam z nimi za dużo czasu kiedy nie śpię, więc moja podświadomość myśli, że powinni być ze mną przez cały czas.

Ben w końcu ześlizgnął się ze swojego łóżka, by zacząć przygotowywać się do szkoły. Brał prysznic wieczorem, więc teraz wszystko, co musiał zrobić to znaleźć jakieś czyste ciuchy.

Mam nadzieję, że mama zrobiła pranie… — pomyślał, zdając sobie sprawę, że wszystkie ubrania walające się po jego podłodze są już zbyt brudne, aby założyć je dzisiaj. W tej chwili miał tylko bokserki. Wzruszając ramionami, zszedł na dół do pralni z nadzieją, że znajdzie tam jakieś czyste ubrania.

— Fajne bokserki, Tennyson. — Kevin stał z założonymi rękami w przejściu między salonem, a kuchnią. Carl obserwował Levina znad swojej gazety, ale Ben nie przejmował się tym. Carl i Sandra Tennysonowie zaakceptowali czarnowłosego, nawet jeśli uważali go za chuligana.

Ben odwrócił wzrok, zawstydzony, że Kevin widzi go w takim stanie. To było po prostu niezręczne.

— Mamo, mam gdzieś czyste ubrania?

— Nie — odpowiedziała Sandra, nalewając sobie trochę pomarańczowego soku. — Ponieważ ktoś nie potrafi zebrać ich z podłogi, zanieść do pralni i wrzucić do kosza, żebym wiedziała, że są brudne.

Ben westchnął.

— Masz rację, przepraszam. — Pobiegł na górę, mając nadzieje znaleźć coś, cokolwiek, co byłoby wystarczająco czyste, aby nosić to cały dzień.

— Wow, Ben, twój pokój wygląda jakbyś został obrabowany. — Kevin, który poszedł za nim, rozglądał się teraz po pomieszczeniu z rozbawionym uśmiechem.

— Nie miałem zbyt dużo czasu na sprzątanie… Nie przy ciągłych atakach Ufozbirów — bronił się Tennyson. — Po prostu pomóż mi znaleźć coś czystego. — Levin uniósł brew. — Okej, w porządku, coś wystarczająco czystego.

Kevin nie powiedział nic więcej, tylko zaczął podnosić ubrania, przeglądając je. Jego spokojna postawa zaczynała denerwować Bena, który był pewien, że w takim tempie spóźni się do szkoły.

— Dlaczego tu jesteś, tak w ogóle? — zapytał drugiego chłopaka, sprawdzając biały t-shirt. Znalazł na nim plamę, więc odrzucił go na łóżko, uznając za zbyt brudny.

— Przyjechałem, żeby cię podwieźć.

— Nie powinieneś najpierw zabrać Gwen?

Kevin potrząsnął głową.

— W tym tygodniu jest na jakiejś wycieczce szkolnej, pamiętasz?

Ben przytaknął. Tak po prawdzie, wycieczka Gwen (dotycząca zawodów akademickich, przypomniał sobie) kompletnie wyleciała mu z głowy. Zmarszczył brwi. Chciałby podzielić się z kuzynką dziwnymi snami, które ostatnio miewał.

Chyba będzie musiało to poczekać, aż nie wróci, zadecydował.

— Masz, spróbuj tych. — Kevin rzucił w niego parą dżinsów i czarną bluzką. — Nie śmierdzą za bardzo.

— Dzięki. — Ben założył dżinsy, zerkając na Levina, który uparcie omijał go spojrzeniem. Dziwne.. Wciągnął bluzkę przez głowę. — No, teraz możemy iść. Nie tak źle, prawda?

— Użyłbym jeszcze jakiejś wody kolońskiej, jeśli jakąś masz — zasugerował Kevin. — Mniejsze zło, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Ben skinął głową.

— Taa… Mam jakiś dezodorant, poczekaj. — Pobiegł korytarzem i użył spray'u "For Men"; może nieco za obficie. Wrócił szybko do pokoju. — I jak teraz?

— Ty na serio mnie prosisz, żebym cię obwąchał? — zapytał Levin.

— Zgaduję, że byłoby to nieco zbyt dziwne — zgodził się Tennyson, po czym zerknął na zegar. — Och, cholera…Spóźnię się! Musimy już iść!

— Dobra. — Kevin podniósł się i wyciągnął kluczyki z kieszeni, którymi bawił się, idąc. Wyminął go, wychodząc na przód. Zanim Ben wyszedł z pokoju, Levin odwrócił się.

— Ta rzecz naprawdę dobrze pachnie. — Tennyson zagapił się a niego. Najwyraźniej odczuwając potrzebę dokopania mu, chłopak dodał: — Ale za to ty śmierdzisz, jakbyś w tym pływał.