Puk puk.
Puk puk.
-Cokolwiek pan chce, jesteśmy zajęci, dziś... Tom? - zaskoczona.
-Mamo...
-W czym mogę pomóc? - otwiera drzwi.
-Co się stało? Wróciłeś? Thomas! - woła.
-Zaraz urodzę, proszę mi pomóc... - Dziewczyna prawie płacze.
-Tak kochanie? Tom? - On również. - Gdzie ona jest? Co się stało?
-To chłopczyk. Jak mu dać na imię?
-Tato, pokłóciliśmy się, została w Londynie - mówi markotnie
-Nie martw się synu, mówiłem, to zwykła zdzira.
-Tom... po ojcu...
-Tak, masz rację, tato, to była zwykła zdzira.
-Marvolo... po dziadku...
-Nazwisko?
-Riddle...
-Och, Tom, tak się cieszę, że cię widzę. Zobaczysz, zaczniesz wszystko od nowa.
-Pani Moore! Ona... ona nie żyje.
-Dobrze, panno Cole. Biedna dziewczyna, niech spoczywa w pokoju.
-Cieszę się, że mogłem wrócić do domu. Przepraszam mamo, przepraszam tato. - Uśmiecha się słabo.
Bardzo proszę o wasze opinie. Właściwie to nie wiem co myśleć o tym tekście. Tak poprostu mnie naszło w nocy i wyszło coś takiego.
I jeszcze: AUTOREKLAMA: opublikowałam pierwszy polski crossover HP i PJ, zapraszam do czytania i komentowania.
