Od Autora: Pierwszy polski fanfick Kodu Lyoko na tej stronie!
Celem wytłumaczenia: jak większość sceny, naiwnie wierzyłam, że 4 seria skończy się happy endem, uratują Franza itd. Zawiodłam się. Wreszcie uznałam, że zamiast wściekać się na twórców, że pozwolili na takie zakończenie, lepiej... wziąć sprawy w swoje ręce! Tak więc macie przed sobą alternatywne zakończenie 4 serii. Akcja dzieje się po odc. 93. Tytuł (wzięty z wiersza Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) sugeruje specyficzną treść... ale spokojnie, wszystkie kanonowe pary są zachowane^^
Pewnego bardzo słonecznego i ciepłego popołudnia Aelita, Jeremie, Odd, Ulrich, Yumi i William siedzieli na swojej ulubionej ławce pod rozłożystą lipą i próbowali wspólnie ogarnąć to, co stało się w ciągu ostatnich dni. William słuchał w milczeniu reszty, która deliberowała o planie zniewolenia ludzkości przez XANĘ przy użyciu setek Replik i tysięcy robotów czekających na jego rozkazy gdzieś na odludziu.
Po uwolnieniu Williama z opętania przez XANĘ grupa opowiedziała mu wszystko ,co się działo przez ostatnie pół roku. Dokładnie opisali mu tamtego Williama, bezwzględnego i okrutnego, ale równocześnie bezwolnego wykonawcę wszelkich niecnych planów XANY. W duszy Williama wzbierały przerażenie i wstyd, przemieszane z wielką nienawiścią nie tylko do XANY, ale przede wszystkim do samego siebie. Wspomnienie tamtego dnia, kiedy został przyjęty do grupy i pierwszy raz zwirtualizowany w Lyoko, paliło go okrutnie. Jak mógł się dać opętać przez jakiś szalony program? Przez swoją pychę i pewność siebie, dwie wady, z którymi tak zawzięcie walczył, stał się kimś, jakim nie mógł siebie wyobrazić w najgorszych koszmarach. Przecież nie jestem złym człowiekiem, myślał. Czasem, jak ktoś naprawdę sobie na to zasłużył, powiedział mu parę cierpkich słów, ale nie mieściło mu się w głowie, żeby kogokolwiek skrzywdzić, a tym bardziej swoich kolegów!
Powiódł wzrokiem po ich twarzach , zamyślonych i zmartwionych. Najpierw zatrzymał się na chyba najbardziej charakterystycznej osobie w grupie, na Aelicie . Gdzieżbym śmiał zrobić jej cokolwiek, myślał, patrząc na nią, delikatną i szczupłą istotkę, dziewczynę tak doświadczoną przez życie, a pomimo to zawsze uśmiechniętą i dumnie noszącą swoją różową czuprynę. Ale wtedy, pod władzą XANY, była jego wrogiem numer jeden, którego był gotów niemal torturować, by wreszcie wrzucić do Cyfrowego Morza, by zmieść z tego świata wraz z jej ojcem!
Z niej wzrok Williama przeniósł się na Ulricha. Z opisów reszty wynikało, że to oni najczęściej ze sobą walczyli. Na początku William czuł dziwną satysfakcję, że mógł dokopać rywalowi o względy Yumi, lecz gdy emocje opadły i zdał sobie sprawę, że nie ma u niej szans, stwierdził, że nie zasłużył sobie na to. Kiedy byli razem na gokartach dawno temu, przekonał się, że z Ulricha naprawdę spoko gość.
Spojrzał na Yumi. Lubił ją, chodzili do tej samej klasy, zawsze mu sporo pomagała w nauce, ba, podkochiwał się w niej! A raz przez niego omal nie skończyła w Cyfrowym Morzu!
W końcu zaczął się przypatrywać Oddowi, który machinalnie odbijał gumową piłeczkę swojego psa, doprowadzając tym Jeremiego do frustracji. Odd, choć czasem denerwował Williama dziwnym ubiorem i skłonnością do ciętych ripost, był jednak typem, którego trudno nie lubić. Natomiast Einstein zawsze mu imponował. Był przecież najlepszym uczniem w szkole, zawsze miał najwyższą średnią, swoją wiedzą bił nie tylko starszych kolegów, ale i niektórych nauczycieli. Kiedykolwiek usłyszał nazwisko Belpois, nie wychodził z podziwu dla jego osiągnięć. Tym większym szokiem było dla niego, kiedy dowiedział się, że ten sam Belpois walczy niemal na śmierć i życie z potężnym wrogiem - XANĄ.
Doskonale pamiętał tamten moment, kiedy odkrył największy sekret piątki nierozłącznych przyjaciół. Pamiętał podekscytowanie, kiedy wszedł do skanera i w kilka chwil znalazł się w wirtualnym świecie lepszym niż jakakolwiek gra komputerowa. Pamiętał radość, z jaką załatwiał tamte Pełzacze jednym zamachnięciem swego wspaniałego miecza. Potem jednak pojawił się ten dziwny potwór, który ująwszy go w swe macki, zmienił go w tamtego Williama. Poczuł wstyd, wielki wstyd, kiedy przypomniał sobie swoje przysięgi i ostrzeżenia przyjaciół i zdał sobie sprawę, że zawiódł ich zaufanie na zawsze. Nadal czuł wielki chłód wiejący od nich, może oprócz Aelity, której ufność i chęć dania mu drugiej szansy sprawiła, że przynajmniej może się z nimi spotykać. Świadomość tego, jak XANA go wykorzystał, pozbawił pół roku życia, nie mówiąc już o zaległościach w szkole sprawiała, że czuł silną potrzebę zemsty. Drugi raz już was nie zawiodę – uśmiechnął się w duchu – pomogę wam pokonać XANĘ raz na zawsze.
Kiedy tak siedzieli i rozmawiali , nagle laptop, leżący zamknięty na kolanach Jeremiego, zaczął wydawać znany wszystkim dźwięk, sygnalizujący, że Superskan wykrył aktywną wieżę. Jeremie otworzył laptopa. Reszta grupy patrzyła na niego z zaniepokojeniem.
- Aktywna wieża, w sektorze polarnym. Do fabryki! – zakomunikował.
- O nie, ja nie mogę z wami iść – powiedziała Yumi, spoglądając na zegarek na komórce. - Za chwilę mam dodatkowy włoski, na którym będę zaliczać sprawdzian. To ostateczny termin.
- Ja też zaraz zaliczam sprawdzian, z matmy, ten, z którego dostałem dwóję – przypomniał sobie Odd.
- Poradzimy sobie bez was – odpowiedziała Aelita. – William za was pójdzie.
- William...? – wyrwało się Ulrichowi. – Po tym wszystkim...?
- Ulrich , nie wiemy, co XANA nam przygotował. Sam dasz radę?
Ulrich spojrzał na Williama, potem na Aelitę .
- No dobra, niech idzie – rzekł po chwili zastanowienia.
- To nie traćmy czasu. Im szybciej się uporamy z wieżą, tym lepiej – Jeremie zamknął laptopa i wstał z ławki.
- Powodzenia! – powiedziała Yumi.
- Wam też życzę powodzenia, na zaliczeniach – odpowiedział Ulrich. Wstali wszyscy i rozdzielili się – Odd i Yumi poszli w kierunku szkoły, natomiast reszta pośpiesznie udała się w kierunku fabryki.
Przeszedłszy przez sobie tylko znane kanały i przejścia , znaleźli się w laboratorium. Aelita, Ulrich i William zjechali windą do skanerów, podczas gdy Jeremie rozpoczął procedurę wirtualizacji.
- Wszyscy na stanowiskach? To zaczynamy! – powiedział przez głośnik w pokoju skanerów.
- Transfer Aelity! Transfer Ulricha! Transfer Williama!
- Skan! – na ekranie Jeremiego pokazały się komunikaty informujące o zakończeniu skanowania.
- Wirtualizacja!
W chwilę potem całą trójka pojawiła się na płaskowyżu przy lodowej jaskini.
Ulrich z Aelitą obejrzeli się na Williama, który miał na sobie ten sam strój, jaki miał kiedy pierwszy raz zjawił się w Lyoko. W chwilę potem przed nimi pojawiły się motor i hulajnoga.
- Wieża jest niedaleko, w kierunku południowo-wschodnim – odezwał się Jeremie. Ulrich dosiadł motoru, a William wskoczył na hulajnogę.
- Miło cię widzieć po naszej stronie - powiedziała Aelita, rozwinąwszy skrzydła. Ulrich chrząknął z cicha. William się uśmiechnął.
- Hej , jak się tym kieruje? – Popatrzył na rączkę hulajnogi.
- Po prostu , chwytasz i jedziesz – zaśmiała się.
- Nie wiesz, jak? Przecież już raz tym jechałeś... – powiedział z przekąsem Ulrich.
- Ruszajmy! – zakomenderowała , udając , że tego nie słyszy.
Ruszyli. Ulrich z Aelitą puścili się przodem, natomiast William dopiero po chwili załapał, jak się kieruje hulajnogą i do nich dołączył.
- Cicho coś, nie? – zdziwił się William.
- Oho, zaczyna się... – zadrwił pod nosem Ulrich.
- Ulrich... Daj spokój... – szepnęła do siebie Aelita, usłyszawszy to mimowolnie. – Wiesz William, XANA nie zawsze od razu atakuje. Lubi zaskakiwać – wytłumaczyła mu. William obejrzał się wokół i dojrzał nieaktywną wieżę na sąsiednim płaskowyżu.
- Hej, tam jest wieża!
- Tak, ale ta jest nieaktywna, bo ma błękitną mgiełkę wokół. Aktywna wieża ma czerwoną... – wyjaśniła Aelita.
- Jeremie, zbliżamy się! – zakomunikował Ulrich, zobaczywszy czerwoną wieżę na wprost siebie. – Widzisz jakieś potwory na swoim ekranie?
- Doskonale. Nie, żadnych potworów...
- To dziwne, nie? Znając życie, już dawno powinny się pojawić.
- Ulrich, co marudzisz?- powiedział cicho William, mimo to na tyle głośno, że Ulrich to usłyszał.
Pomimo że w Lyoko nie ma czegoś takiego jak spłonięcie rumieńcem, Ulrich poczuł, że na Ziemi stałoby się to niezawodnie. Czyżby aż tak spokorniał?, zaczął się zastanawiać...
Zatrzymali się przed wieżą, lecz potworów nadal ani widu, ani słychu.
- Nie wierzę. – Ulrich wyciągnął obydwa miecze, lecz bardziej z przyzwyczajenia, niż z realnej potrzeby.
- Słuchajcie, a może ta wieża nie jest aktywna....? – wypalił William.
- William, może się okazać, że nie ma aktywnej wieży , kiedy program do ich wykrywania, czyli Superskan nawali, ale skoro jesteśmy w Lyoko i widać czerwoną wieżę, to ona musi być aktywna – odezwała się Aelita.
- Nadal nie wierzę – powtórzył Ulrich.
- Aelita, ta wieża jest aktywna, wejdź i ją dezaktywuj! – powiedział zniecierpliwionym głosem Jeremie. – Nieważne, że XANA nie wysłał na nas potworów, wiesz dobrze, że... – umilkł , kiedy przypomniał sobie o syberyjskim laboratorium i setkach robotóż prawie chciał powiedzieć , że pewnie XANĘ nie obchodzą już jakieś wieże w jakimś tam Lyoko , ale ugryzł się w język. Aelita domyśliła się, co chciał powiedzieć.
- OK, zrobiłam to n razy, to zrobię i n plus pierwszy.... - powiedziała, powoli zmierzając ku wieży.
Weszła do niej i wzniosła się na wyższą platformę. Pokazał się interfejs. Gdy położyła na nim swoją dłoń , pojawiły się napisy „AELITA" i „KOD LYOKO" , tak jak zwykle.
- Wieża.... dezaktywowana..? – wypowiedziała swoją zwyczajową formułkę ze zdziwieniem w głosie.
Tymczasem chłopcy na zewnątrz obserwowali, jak czerwona mgiełka wokół wieży zmienia kolor na błękitny. Wkrótce Aelita wyszła z wieży. Popatrzyli po sobie, nadal niedowierzając.
- Jeremie, misja wykonana. Możesz nas zmaterializować – powiedział Ulrich , spoglądając w górę.
Wieczorem grupa spotkała się znowu, tym razem w pokoju Jeremiego. Gdy Aelita opowiedziała Oddowi i Yumi, co się stało w Lyoko, obojgu oczy się zrobiły jak pięciozłotówki ze zdziwienia.
- Naprawdę nie było żadnych potworów, Jeremie? – spytała się Yumi.
- Tak. Niczego tam nie było, sprawdziłem cały sektor.
- Ale wieża faktycznie była aktywna, to nie był żaden blef – dopowiedziała Aelita.
- Może XANA wystraszył się Williama? – zażartował Odd.
- Nie wiem. To jest całkowicie wbrew temu, co było oczywiste przez ostatnie 2 lata. Nie zapominajcie, że Franz Hopper nadal żyje i jest wielkim zagrożeniem dla XANY, toteż, gdybym był XANĄ , wysłałbym potwory i próbowałbym wrzucić Aelitę do Cyfrowego Morza... – Te ostatnie słowa zabrzmiały dziwnie w ustach Jeremiego. Wszyscy wiedzieli, że to ostatnia rzecz, jakiej sobie życzył.
Pewnie tym potworem byłbym ja, pomyślał William.
- Przestań tak mówić Einsteinie, bo będzie nam się to śniło po nocach – powiedział Odd.
- Czasami trzeba myśleć jak wróg, by poznać jego motywy... - odpowiedział mu Jeremie.
- No dobra, ale w tej sytuacji nie widzę żadnego motywu. Nawet na Ziemi nic się nie działo dziwnego, prawda? – odparł Ulrich, patrząc na Odda i Yumi.
- Nie, poza tym, że wszystkie zadania na dzisiejszej poprawie z matmy wydały mi się strasznie trudne... – powiedział Odd.
- To mnie akurat nie dziwi, poprawy pani Meyer są zawsze trudniejsze niż pierwszy termin...
- Teraz mi to mówisz, Ulrich? Może bym się lepiej przygotował , jakbym wiedział.
- Tak, a ty w ogóle byś się uczył na którykolwiek termin?
- Wracając do ataku – może coś się stało na Ziemi, tylko my o tym nie wiemy? – przerwał im William.
- Nie sądzę. Spróbuję użyć programu do wykrywania katastrof i dziwnych zdarzeń . Wprawdzie nie zawsze to daje 100% skuteczności....
- Słuchajcie, a może prześpimy się z tym problemem? Jestem strasznie zmęczona.... – powiedziała Aelita, ziewając.
- Słusznie. Poza tym późno jest, muszę już wracać do domu – przytaknęła jej Yumi.
Zegarek stojący na biurku Jeremiego wskazywał 21.30.
- Macie rację. Pomyślimy o tym jutro – rzekł Jeremie.
Wszyscy rozeszli się do swoich pokojów , a Yumi cichcem wymknęła się z internatu.
Aelita przez bardzo długi czas nie mogła zasnąć. Miała złe przeczucia co do dzisiejszego dziwnego ataku, wszak nieraz się przekonała o pomysłowości XANY. Przypomniało się jej, ile razy zastawiał na nich pułapki, żeby próbować się ich pozbyć, ile razy wykorzystywał jej naiwność i ufność po to, by dostać to, czego chciał. Teraz miał wszystko, co potrzebne było mu do przejęcia władzy nad światem, oprócz całkowitej pewności , że w jej osiągnięciu nikt mu nie przeszkodzi. Od razu pomyślała o swoim ojcu , który pewnie był ukryty gdzieś w najdalszym zakamarku Internetu. Bardzo chciała wiedzieć , jakie rozwiązanie wymyśliłby, ale miał związane ręce – nie mógł się z nimi skontaktować bez narażenia życia... Wkrótce zmorzył ją sen.
