Ron spojrzał z czułością na syna. Było Boże Narodzenia, a mały Hugo właśnie opowiadał mu o kolegach z klasy.
- … i wtedy Corny powiedział jej, żeby spadała, bo jest głupia i brzydka.
Ron spojrzał uważnie.
- A jest głupia i brzydka?
Hugo skrzyżował ramiona.
- Nie – powiedział naburmuszony. – Ale jej nie lubię! – krzyknął obronnie, kiedy ojciec rzucił mu surowe spojrzenie.
- Nie można tak mówić, jeśli to nie jest prawda.
- Ale tato! – jęknął Hugo. – Ona ciągle siedzi przy tym swoim szkicowniku! Nic innego nie robi!
Ron zastanowił się.
- Jak się nazywa ta dziewczynka? – zapytał syna. Ten, zdumiony zmianą tematu, odparł:
- Dziwnie. Sylwia Wi.. Wi… Witkowska!
Ron zmarszczył brwi.
- Wiesz, skąd jest?
Hugo pokiwał głową.
- Jest z Polski. Wychowała się u nas, w Anglii.
Ron uśmiechnął się lekko i spojrzał chytrze na syna.
- Wiesz, synku, ja też kiedyś poznałem jedną dziewczynkę. Długo jej nienawidziłem.
Hermiona podniosła wzrok znad gazety i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie.
- I co zrobiłeś? – zapytał Hugo wlepiając oczy w swojego tatę, który zerknął szybko na swoją żonę.
- Wiesz… ożeniłem się z nią – odparł Ron i z rozbawieniem obserwował, jak oczy jego synka rozszerzają się. Hermiona uśmiechnęła się do męża i posłała mu pocałunek, na co on mrugnął do niej.
- Co? – zapytał Hugo.
- Właśnie tak. Ożeniłem się z nią i teraz jest Twoją mamą.
- To ja mam się ożenić z Sylwią? – zastanowił się Hugo.
- A chciałbyś się z nią ożenić? – wtrąciła Hermiona z lekkim uśmiechem.
- Nie! Dziewczyny są fuj! – zawołał natychmiast. Jego rodzice zachichotali.
- Zobaczymy co powiesz za parę lat – zawyrokował Ron z domyślnym uśmiechem. Jego syn zaczynał się podkochiwać.
*10 lat później*
Hugo stał przy ołtarzu, a obok niego Corny podśmiewał się pod nosem.
- O stary, ciągle nie wierzę, że za nią wychodzisz!
- Zamknij się, Corn – wymamrotał rudzielec. Wyglądał bardzo elegancko. Rude loki sięgały ramion, spięte w męską kitkę. Ubrany był w ciemno-granatowy mundur galowy aurora śledczego. Ciągle nerwowo wygładzał mankiety.
- No już, uspokój się, chłopie. Kochasz ją, ona kocha ciebie, bla bla bla. I przestań rozciągać tą szatę, bo zaraz z ciebie zleci! Dobrze wyglądasz, ogarnij się!
- Dzięki - wymamrotał Hugo z nerwowym uśmiechem. Nagle zamarł. W Sali pojawiła się ona. Ubrana w mundur galowy aurora bojowego idealnie podkreślający jej szczupłą sylwetkę. Jej czarne włosy spływały falami do łopatek. Przepiękne, błękitne oczy podkreśliła granatowym cieniem. Na ustach miała bladoróżową szminkę. Hugonowi zaschło w ustach. Cała ceremonia zlała się w jedno i jedyne co potem pamiętał, to przysięga.
- Hugonie Weasley, czy bierzesz tą oto Sylwię Wit… Witkowską - ksiądz zająknął się przy nazwisku. – za żonę?
- O tak. Jak najbardziej.
- Sylwio, czy bierzesz tego oto Hugona Weasleya za męża?
Sylwia, jak to ona, odparła najpierw w jej ojczystym języku. Kiedy wszyscy popatrzyli na nią niezrozumiale, zachichotała.
- Tak.
- Możecie się pocałować.
Kiedy para młoda zetknęła się delikatnie ustami, goście zaczęli klaskać. Ron i Hermiona, którzy ocierali łzy z kącików oczu, zaśmiali się wspólnie.
- To co? Przypominamy mu co było 10 lat temu?
Hermiona parsknęła śmiechem, ale odpowiedziała:
- Zdecydowanie. – Zerknęła na parę. – Ale może trochę później. Przy toaście.
Ron uśmiechnął się złośliwie.
- I właśnie dlatego cię kocham.
