W każdy czwartek Bea chodziła na boks. Samoobrona przez wiele ciężkich lat w nieudanym małżeństwie była dla niej czymś zupełnie obcym. Jednak, kiedy rozwiodła się z Harrym postanowiła, że już nigdy więcej nikt jej nie uderzy, a ona nie będzie bezsilna. To już rok od, kiedy uczęszczała na zajęcia i była z nich bardzo zadowolona. Adrenalina która wytwarzała się, kiedy stała w ringu i walczyła z przeciwnikiem dodawała jej siły i pewności siebie. Była naprawdę dobra i miała świadomość, że w razie ataku nie będzie bierną ofiarą.

Kondycję miała świetną – biegała, jeździła na rowerze, boksowała. Czuła jakby narodziła się na nowo, nowa, silniejsza Bea. Ostatni rok był dla Bea rokiem wyzwań i trudnych decyzji, ale był też to pierwszy rok w jej życiu, w którym stabilnie i twardo stała na własnych nogach. Debbie wyjechała na studia, a ona mając cały dom tylko dla siebie, robiła to na co miała ochotę, a, czego w małżeństwie z Harrym robić nie mogła. Słuchała głośno muzyki, piła drinki w ogrodzie i kąpała się przy otwartych drzwiach, od czasu do czasu chodząc po mieszkaniu topless. Była wolna i silna, a druga połowa jej życia była dopiero przed nią. Ta dobra połowa. Bea prowadziła własny zakład fryzjerki, w którym zatrudniała trzy kobiety. Maxine, Liz i Boomer były jej najlepszymi przyjaciółkami i razem tworzyły naprawdę zgrany kwartet. Sama zajmowała się tylko starymi klientami lub specjalnymi zleceniami. Ufała dziewczynom i wiedziała, że poradzą sobie świetnie bez jej ciągłej obecności w zakładzie. Dała im wolną rękę, a sama korzystała z życia jak tylko mogła. Kilka miesięcy temu kupiła sobie nowego i pięknego Harleya, o którego dbała jakby był jej synem pierworodnym. Uwielbiała przy nim majstrować, czyścić chrom na wysoki połysk, ale przede wszystkim uwielbiała jeździć. Jej ostatni motocykl i pierwsza wielka miłość, piękna i elegancka Honda Shadow została zniszczona przez Harrego. Po jednej z licznych kłótni po prostu poszedł do garażu i porąbał ją na części. Motocykla nie udało się już poskładać, a serce Bea prawie pękło z bólu, kiedy zobaczyła porozrzucane fragmenty na podłodze. Poczuła wtedy jakby to jej ciało ktoś porozrzucał na posadce i zostawił. Po raz pierwszy pomyślała wtedy, że Harry mógłby umrzeć, a ona wypiłaby z tej okazji drinka, świętując koniec jego tyranii. Teraz miała nowego stalowego rumaka i przysięgła sobie, że jeśli kiedykolwiek ktoś chciałby coś złego z nim zrobić, to najzwyczajniej w świecie połamie mu ręce. Bea była również miłośniczką muzyki z lat osiemdziesiątych i wielką fanką Meryl Streep. Kochała kino i mogła przesiadywać w nim godzinami. Musiała jednak dzielić czas na wszystkie inne przyjemności, które w nowym, lepszym życiu pochłaniały ją bez reszty. Kiedyś wymyśliła, że jeśli spotka kogoś wyjątkowego z kim będzie chciała pójść na randkę, to wpierw puści mu swoją ulubioną scenę z filmu „Co się wydarzyło w Madison Count" i zapyta czy zna ten film. Jeśli odpowiedź będzie ją zadowalać wtedy da mu szansę zaskoczyć ją czymś jeszcze. Musiała mieć jakiś znak, że ta osoba jest w jakiś sposób szczególna i to właśnie będzie jej wyznacznikiem w podejmowaniu dalszych decyzji. Był letni, ciepły wieczór, kiedy Bea usłyszała za oknem niepokojące krzyki. Odsłoniła firankę i jej oczom ukazał się widok, którego nienawidziła najbardziej na świecie. Dwóch wyrostków zaczepiało i obrażało młodą dziewczynę, która starała się nie reagować, ale, kiedy jeden z chłopców popchnął ją tak, że upadła, dziewczyna szybko podniosła się na nogi i rzuciła na oprawcę. Niestety kobieta była bez szans, bo drugi z napastników od razu do nich doskoczył i chwytając ją mocno za włosy odciągnął silnym szarpnięciem od kolegi. Wszystko działo się bardzo szybko, ale Bea reakcja była natychmiastowa i już moment stała przed całą trójką w gotowości bojowej. „Puść ją", powiedziała mocnym i stanowczym głosem. „Spierdalaj, mamuśka", odpowiedział chłopak, który ciągle trzymał dziewczynę za włosy. Bea wzięła głęboki oddech i powiedziała spokojnie „puścisz ją teraz, a ja będę tak miła, że nie złamię Ci Twojego pierdolonego nosa. Co więcej, przeprosisz i oddalicie się w drugą stronę". Chłopak zaczął się śmiać i już chciał coś odpowiedzieć, kiedy poczuł silny ból na twarzy i smak własnej krwi w ustach. Drugi z oprawców widząc całą sytuację zaczął uciekać, zostawiając kolegę na pastwę złej Bea. „Słuchaj, chłopcze", Bea była teraz naprawdę wkurwiona. „Jeśli myślisz, że możesz bezkarnie zaczepiać i obrażać kobiety, to jesteś kurwa w wielkim błędzie. I albo przeprosisz grzecznie teraz, albo za chwilę dorzucę do złamanego nosa kilka złamanych żeber„. Chłopak już wiedział, że kobieta na żartuje, spojrzał na dziewczynę, którą przed chwilą trzymał za włosy i ze słyszalnym bólem w głosie powiedział"przepraszam Panią. To był tylko młodzieńczy wybryk, ja, ja naprawdę przepraszam„. Bea spojrzała chłopakowi w oczy i zwróciła się do niego raz jeszcze."Kobiety trzeba szanować. Zapamiętaj to sobie. Bo karma wraca chłopcze i to z podwójną siłą. A teraz zabieraj swoją dupę i zjeżdżaj mi z oczu!„. Pięć sekund później nie było go już w zasięgu wzroku obu kobiet. „Hej, wszystko okay?", zapytała Bea dziewczynę. „Tak, dziękuję". Odparła nieznajoma i uśmiechnęła się lekko do Bea. „Te gnojki były pod wpływem narkotyków. Aż dziw, że tak łatwo odpuścili. Zazwyczaj narkotyki pobudzają, ale widocznie strach był silniejszy", zadrwiła kobieta. „Jestem Allie", przedstawiła się i wyciągnęła rękę do Bea. „Bea, Bea Smith", bardzo mi miło, szkoda jednak, że w tak niemiłych okolicznościach. „Jest ok, trochę stłukłam sobie nadgarstek, ale poza tym naprawdę w porządku", powiedziała Allie. Bea spojrzała na rękę dziewczyny. Nie wyglądało to dobrze. Spore zadrapanie i zakrzepnięta krew świadczyły o tym, że uderzenie było silne. „Chodź, mieszkam tutaj. Przemyję Ci ranę i zabandażuję nadgarstek". „Naprawdę nie trzeba", odparła dziewczyna, mieszkam trzy ulice dalej, za moment będę w domu. „Chodź", nalegała Bea. „Trzy ulice to jeszcze sporo drogi. Poza tym nigdy nie wiadomo czy te pojeby nie zechcą wziąć odwetu". „Ok", powiedziała Allie. „Na dzisiaj mam już dosyć złych emocji". Kiedy dwóch chłopaków zaczęło zaczepiać Allie, ona właśnie wracała z kolejnej nieudanej randki. Była zamyślona i kompletnie nie zwracała uwagi na to, co dzieje się obok niej. Nosiła gaz w torebce, ale nie wyczuwając niebezpieczeństwa po prostu po niego nie sięgnęła, a potem było już za późno. Nie chciała iść na tę randkę, bo wiedziała jak to się skończy, jednak jej najlepsza przyjaciółka Kaz już ją umówiła i nie mogła się wywinąć. Dziewczyna, z którą się spotkała była sympatyczna i nawet w jej typie, ale miała największą wadę jaką mogła mieć potencjalna kandydatka na partnerkę – za grosz nie miała poczucia humoru, a to dla Allie było nie do przyjęcia. „Rozgość się", powiedziała Bea. „Napijesz się czegoś? Drinka, herbaty, piwa?", zapytała Bea.„Poproszę drinka, jakiegokolwiek", odparła Allie. Bea wrzuciła kilka kostek lodu do szklanki zalewając go bursztynową whiskey i podała drinka Allie. „Zaraz przyniosę waciki i przemyję tę paskudną ranę", Bea starała się być opiekuńcza i delikatna. Wiedziała, że taki atak nigdy nie był czymś przyjemnym i pomimo, że skończyło się niegroźnie, zawsze zostawiał ślad na psychice. „Ok, mam wszystko, a teraz proszę pokaż mi rękę", powiedziała Bea. Allie nie opierała się, nadgarstek spuchł jej mocno i wiedziała, że faktycznie nie wygląda to dobrze. Kiedy ręka Allie znalazła się w dłoni Bea czas jakby się zatrzymał. Bea poczuła, jak dziwny prąd przechodzi przez jej ciało i na kilka sekund straciła kontakt z rzeczywistością. To było dziwne uczcie, bardzo intensywne, uczucie którego wcześniej nie doświadczyła. Otrząsnęła się jednak z tego niespodziewanego letargu i delikatnie zaczęła zmywać zaschniętą krew z nadgarstka Allie. Kiedy ręka była już oczyszczona i zabandażowana, Bea zrobiła sobie drinka i usiadła w fotelu naprzeciwko dziewczyny. „Mam nadzieję, że więcej takie gówno Ci się nie przydarzy. Powinnaś nosić przy sobie jakiś gaz, albo paralizator. Niestety dużo złych ludzi chodzi ciągle po ulicach". Bea zainicjowała rozmowę. „Tak, wiem. Noszę gaz, ale nie miałam udanego wieczoru i szłam zamyślona. Nie zdążyłam się zorientować w sytuacji, kiedy do mnie doskoczyli. Za to Ty bez gazu radzisz sobie świetnie„, Allie komplementowała bokserskie zdolności Bea."Raz jeszcze dziękuję„, dokończyła."Trochę boksuję, jak widać na szczęście z dobrym skutkiem„, z dumą w głosie odpowiedziała Bea."Co z Twoim wieczorem? To chyba nie był Twój najlepszy dzień, co?„, Bea kontynuowała dalej. „Szkoda gadać. Nieudana randka level hard", zaśmiała się Allie. „Przykro mi", szczerze odpowiedziała Bea. „Niepotrzebnie, poszłam na nią tylko ze względu na przyjaciółkę, która mnie umówiła. To był ostatni raz cholera, nigdy więcej umawianych randek"! Allie po raz kolejny zaśmiała się głośno. „Był aż tak fatalny"? Dopytywała Bea. „Nie, w sumie to była całkiem ok. Niestety przy braku poczucia humoru niczego więcej z mojej strony nie da się wykrzesać", Allie puściła oko do Bea.„Przepraszam, że założyłam, że był to mężczyzna. Tak czy owak, jak widać, kobiety też potrafią człowieka załamać", Bea zaśmiała się po raz pierwszy. Nie miała żadnego problemu z tym że ktoś jest homoseksualny czy transseksualny, po prostu zagalopowała się i było jej głupio, że założyła z góry, że Allie miała randkę z mężczyzną. „O tak, kobiety potrafią załamać szczególnie", potwierdziła Allie i obie kobiety zaczęły się śmiać.