.
The Dragon's Bride
by Rizzle
Zgoda Autorki na tlumaczenie: JEST
o0o
0o0o0
o0o0o0o
Od tłumaczki słów kilka.
Jeśli nie znasz tej historii, koniecznie przeczytaj ostrzeżenia! (A jeśli nie masz 18 lat, najlepiej w ogóle opuść stronę.)
Ostrzeżenia odnośnie rozdziału 1.
Erotyka. Graficzne opisy. Quasi-gwałt (dub-con). Niecenzuralne słownictwo.
Ostrzeżenia odnośnie całości.
Koło kanonu toto nawet nie leżało. Tekst został napisany w odpowiedzi na prompta, stąd pewne rozwiązania fabularne. Szczegóły w profilu Autorki.
Graficzne opisy będą się raz na jakiś czas pojawiać, takoż bluzgi i przemoc.
Tytuł pozostaje nieprzetłumaczony, ponieważ nie znajduję dobrego odpowiednika w rodzimej mowie. Konia z rzędem temu, kto to zrobi : )
Postaci i inne rozpoznawalne miejsca, obiekty itd. rzecz jasna należą do J. K. Rowling.
o0o0o0o
0o0o0
o0o
The Dragon's Bride by Rizzle
o0o0o0o
Tłumaczenie: Kitsune1978
o0o0o0o
Beta: MaggieTheCat
o0o
0o0o0
o0o0o0o
ROZDZIAŁ 1.
Sobotni poranek...
o0o0o0o
Draco
[Siódma rano]
Au. Rety. Kolejne dwa au.
To już razem trzy.
Gdzie ja do cholery jestem? I czemu moja głowa boli tak, jakby przez całą noc skakały po niej dwa napalone hipogryfy?
Argh. Nie. Za dużo pytań naraz. Lepiej to przespać.
Znów się upiłem.
Najwyraźniej.
[Ósma rano]
Nie! Głupi mózg. Śpij dalej.
Słońce prześwieca przez zasłony. To dobrze. Znaczy jestem w pomieszczeniu. Ostatnio zasnąłem w rynsztoku. Smród nie dał się zmyć przez kilka dni. To było paskudne.
Muszę się wysikać. Ale jeszcze bardziej muszę się wyspać.
Takie osobliwie przyjemne ciepło... Pościel pachnie jak różana herbata z wanilią... i coś jeszcze.
Miło.
Grzeczny mózg. Gaś światło.
o0o0o0o
Hermiona.
[Ósma trzydzieści rano]
Matko Przenajświętsza. Ale mnie boli. Wszędzie.
Powieki skleiły mi się na amen.
Śpij.
Sekcja i analiza później.
Ach. Grzeczny mózg.
[Dziesiąta trzydzieści]
Wody.
Ktoś. Ktokolwiek.
Życie za szklankę wody.
Głowa mnie boli, stawy mam zesztywniałe, nogi jak galareta.
Taka jestem straszliwie obolała... W miejscach, które nie powinny tak boleć...
Boże. Pamiętam.
Bal z okazji ukończenia szkoły...
o0o0o0o
Draco obudził się pierwszy.
Podparł się na łokciach i otworzył przekrwione, załzawione szare oczy. Mrugnął parę razy i oblizał spierzchnięte wargi, próbując zwilżyć usta. Z równym powodzeniem mógłby nawadniać pustynię. Trzeba wprawdzie przyznać, że budzenie się z takim potężnym kacem nie było dla niego nowością. W końcu miał osiemnaście lat, był przystojny, popularny i dysponował dość znacznymi sumami pieniędzy, które mógł wydać we wszystkich najlepszych lokalach w Anglii (i dwóch lub trzech we Francji), nie mówiąc już o tym, że w każdym z nich miał własny stolik. Nic więc dziwnego, że wielokrotnie zawierał znajomość z paskudnym uczuciem ociężałości, sygnalizującym kaca.
W tej właśnie chwili Ślizgon poczynił trzy zaskakujące odkrycia.
Po pierwsze, był w pokoju hotelowym, niespecjalnie zresztą pięknym. Zasłony, na szczęście zaciągnięte, miały odcień jaskrawej zieleni. Dywan był ohydnie brązowy i kudłaty, a umeblowanie zrobione z plastiku, sklejki i jakiegoś metalu.
Po drugie, nie dało się nie zauważyć, że w pokoju panował totalny chaos. W kącie leżało wywrócone krzesło z przetrąconą nogą, która kołysała się powoli w rytm obrotów przedpotopowego, zakurzonego wiatraka zwisającego z sufitu. Na toaletce spoczywała pusta butelka Ognistej Whisky Ogdena. Jej zawartość wylała się na dywan, na którym widniała duża, mokra plama. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania, co wyglądało jak efekt jakiejś szalonej masakry pralniczej. Oficjalna szata, którą miał na sobie ubiegłego wieczoru, leżała porzucona w kącie. Srebrno-zielona odznaka Slytherinu przebłyskiwała w fałdach pomiętej tkaniny.
Były tam również inne części odzieży - nie jego, jak Draco stwierdził ze wzniesioną brwią. W nogach łóżka zwisała bezładnie granatowa szata, wywrócona na lewą stronę. Koronkowy stanik brzoskwiniowej barwy wisiał na klamce drzwi do łazienki. Jego własne majtki były ciekawie udrapowane na przekrzywionym abażurze nocnej lampki.
Cóż, inspekcja zakończona, pomyślał Draco, opadając na poduszkę. Wprawdzie czuł, że w głowie ma parę funtów stopionego ołowiu, ale rżnięcie to zawsze rżnięcie. Dla zdrowego, młodego czarodzieja fakt, że miał okazję się pieprzyć, zawsze był powodem do radości - a przynajmniej w takim złudnym przekonaniu pozostawał Malfoy do chwili, w której wreszcie odwrócił głowę w kierunku szczęśliwej odbiorczyni swoich niezbyt trzeźwych zalotów, czyniąc tym samym Odkrycie Numer Trzy.
Do. Ciężkiej. Cholery.
Na łóżku, zwinięta w kłębek, pogrążona w głębokim śnie i zdecydowanie naga, leżała obok niego niezłomna prefekt naczelna Hogwartu, rozdawczyni srogich spojrzeń i nieustannych ostrzeżeń, obrończyni przepracowanych skrzatów domowych na całym świecie, jedna z niewielu uczennic, które nigdy nie miały szlabanu - Hermiona Granger.
Ponadto, kiedy rozsądek Draco powrócił z grubsza na swoje miejsce, chłopak zauważył, że ręka Granger spoczywała na jego równie nagim udzie w nadzwyczaj poufałym geście.
Aż do tej chwili Malfoy junior miał siebie za obeznanego w świecie młodego człowieka. Zabawa, flirty i inne bardzo przyjemne pozaszkolne rozrywki nie były mu w żadnym przypadku obce. Jednak obecna sytuacja wprawiła go w stan permanentnego zdumienia na dobre pięć minut.
Dopiero kiedy jarmarczny złoty zegar na ścianie wskazał godzinę dziesiątą czterdzieści, Draco zdołał w pełni przyswoić sobie paskudny fakt, że dopiero co przespał się ze swoją koleżanką, która tak jak on właśnie ukończyła Hogwart. Nie chodziło zresztą o zwyczajny seks. Sądząc po wyglądzie pokoju, po prostu zdarli z siebie ubrania.
Ślizgon zignorował nagłe, opóźnione przebudzenie dolnej części swojej anatomii oraz wszelkie procesy logicznego myślenia i obrzucił śpiącą dziewczynę spojrzeniem pełnym niemal bezbożnej fascynacji.
Granger leżała na boku, przodem do niego, śpiąc twardo jak zapaśnik po wygranych zawodach. Długie, splątane włosy koloru burgunda częściowo zasłaniały jej twarz. Wokół nóg miała owinięte prześcieradło, a kołdrę zwinęła sobie pod głową. Wyglądało na to, że zagarnęła dla siebie większość pościeli, podczas gdy Draco zaanektował tylko poduszkę.
Na pomalowane paznokcie Merlina! Jeśli tylko się wyda, że przeleciał tę urodzoną wśród mugoli zmorę Hogwartu, Ślizgoni obrzucą go zgniłymi jajami, jak tylko przestąpi próg szkoły. Owszem, bal na zakończenie roku szkolnego już się odbył, ale do oficjalnego końca semestru pozostały jeszcze dwa tygodnie.
Być może jednak zerżnięcie Granger nie jest w ostatecznym rozrachunku takie złe, pomyślał Draco. Mógł potraktować to jako ostateczną rozgrywkę, w której nieznośna, wszystkowiedząca dziewucha straciła ładnych parę punktów, kiedy wspiął się na jej wysoki, nieskazitelnie biały piedestał i zauroczył ją na tyle, by dostać przepustkę do starannie strzeżonych, perłowych wrót.
Gdyby tylko, cholera, mógł sobie przypomnieć, jak do tego doszło.
Draco zastanawiał się, czy mu przypadkiem kaktus na dłoni nie wyrośnie. Owszem, Granger nie była poczwarą. Już w czwartej klasie mógł to zauważyć każdy chłopak w Hogwarcie, który nie zabawiał się z kolegą z dormitorium w „gdzie chowamy kij od miotły". Dziewczyna była dość atrakcyjna, ale - poza fatalnym zbiegiem okoliczności, dzięki któremu urodziła się szlamą - Granger miała najbardziej wkurzającą, odstręczającą osobowość, jaką mogła zostać obdarzona istota ludzka.
Oboje uczęszczali do szkoły koedukacyjnej, co naturalnym następstwem rzeczy oznaczało, że powietrze w dormitoriach, klasach i korytarzach gęstniało od nieprzyzwoitych nastoletnich rojeń. Draco nie zaprzeczał, że były takie chwile, kiedy rozważał następującą ewentualność: przewiesić Granger nad kociołkiem po lekcji eliksirów i zerżnąć ją porządnie tak, żeby przestała wreszcie zadzierać nosa. Oczywiście nigdy nie planował pójść dalej, niż tylko to sobie wyobrażać. Poza tym, że Granger była harpią, najprawdopodobniej by go wykastrowała, gdyby ośmielił się chociaż o nią otrzeć w zatłoczonym korytarzu. Fajnie było na nią popatrzeć, ale nie była warta tego.
A jednak mimo wszystko się z nim przespała i jeśli tylko nie odegrał tutaj istotnej roli potężny Imperius, to można było stwierdzić, że zdjęła swoje wykrochmalone na sztywno figi całkiem chętnie. Część jego osoby chciała jak najszybciej się deportować i szczegółowo opowiedzieć kumplom o skandalicznej eskapadzie... Jednak inna jego część zaczynała sobie przypominać.
Wraz z przymglonymi wspomnieniami napłynęło podniecenie. Ocean podniecenia.
Draco był boleśnie świadom, że skutki libacji jeszcze nie do końca ustały. Wciąż był lekko pijany i na to zwalił całą winę, gdy kładł rękę na ramieniu dziewczyny, pragnąc przypomnieć sobie coś więcej o chwilach, w których dotykał złotawej, lekko piegowatej skóry. Granger przytuliła się do niego mocniej, a jej uchylone wargi otarły się o jego obojczyk. Westchnęła we śnie, a Draco poczuł, jak krew mu się burzy. Jego sterczący członek drgnął, domagając się uwagi, jak zresztą prawie każdego ranka.
Cofnął rękę najostrożniej, jak się dało, i ujął obolałego fiuta w dłoń. Jeden płynny ruch złagodził napięcie w jądrach. Kolejny je zintensyfikował. Skóra na całej długości go piekła, była poobcierana i nadwrażliwa. Nawet gdyby chciał myśleć inaczej, sygnały płynące z jego ciała były aż nadto wyraźne.
Pieprzyli się i to z całą pewnością więcej niż raz.
Granger wydała senny dźwięk protestu, kiedy się odsunął. Mamrocząc coś bez przerwy (jak na szlamę przystało, zrzędziła nawet we śnie), zarzuciła nogę na jego uda, ocierając się brzuchem o jego skórę.
W tym momencie dobrze wychowany, szanujący się młody czarodziej postanowiłby z pewnością być dżentelmenem i obudzić dziewczynę. Draco jednak był draniem i wiedział o tym. Z narastającym uczuciem niecierpliwego oczekiwania ostrożnie przesunął się w dół, przytrzymując jej nogę w górze. Nie była to szczególnie wygodna pozycja do snu, ale Granger się nie obudziła, mimo że zaczęła wydawać ciche odgłosy niezadowolenia.
Draco czuł, jakby każdy jej ciepły, wilgotny oddech palił mu skórę. Przestało się już liczyć to, kim byli i gdzie się znaleźli. Nie miało znaczenia, że przez prawie siedem lat uważał ją za nieznośną i odpychającą. Ważne było tylko to, że dziewczyna była miękka i ciepła, a jego pewna zupełnie nielogiczna część ciała gwałtownie domagała się powtórki. Draco położył jej rękę na pośladkach, przysuwając jej biodra bliżej, i tytułem wstępu dotknął członkiem jej podbrzusza.
Skóra Granger była chłodna i niesamowicie miękka. Dziewczyna zmarszczyła sennie brwi i zacisnęła lekko usta. Rozluźnioną prawą rękę wciąż trzymała na wysokości twarzy, z wnętrzem dłoni skierowanym do góry i lekko skulonymi palcami. Nadawało jej to niewinny wygląd, który tylko podsycił jego podniecenie.
Cipka to zawsze cipka, powiedział sobie Ślizgon, a sądząc po stanie jego genitaliów, ta była naprawdę niezła.
Jego manipulacje spowodowały, że prześcieradło zsunęło się niżej i po raz pierwszy na trzeźwo Draco mógł zobaczyć jej piersi. Nie były niestety tej wielkości, na jaką by miał ochotę. Szczerze mówiąc, to były okropnie małe.
Chłopak częściowo tylko zdawał sobie sprawę z cichego dokuczliwego głosiku w tyle głowy, który od jakiegoś czasu krzyczał do niego: „Hej! Gapisz się na sutki Granger!"
O, mój zdrowy rozsądek. Witam ponownie. Gdzie byłeś sześć godzin temu?
Draco ujął prawą pierś dziewczyny, ścisnął ją lekko i obserwował, jak różowe brodawki nagle stwardniały i pociemniały. Kiedy poprzednio zbyt gwałtownie zmienił pozycję z siedzącej na leżącą, krew uderzyła mu do głowy i teraz czuł narastające mdłości. Przez chwilę myślał, że zwymiotuje. W ustach miał ohydny smak papierosowego dymu i starych skarpetek, co tylko pogarszało jego stan. Nie namyślając się zbytnio, zamknął oczy i zanurzył twarz we włosach Granger, głęboko wdychając jej zapach. Imał się czegokolwiek, co odwróciłoby jego myśli od niebezpiecznego ściskania w żołądku.
Znów poczuł cudowny aromat wanilii i płatków róż. Pod spodem unosił się lekki zapach potu i nieomylna, piżmowa woń seksu. Pokrzepiło go to na tyle, że podciągnął jej nogę wyżej i sięgnął ręką w dół, celując członkiem pomiędzy jej uda. Już wcześniej, kiedy sam się dotykał, zaczęło go ogarniać znajome, cudowne uczucie, lecz dopiero muśnięcie wilgotnych kędziorków pomiędzy nogami Granger posłało go niemal na krawędź rozkoszy.
Była już gotowa, mokra zarówno od swoich soków, jak i od czegoś, co - jak Draco przypuszczał - było niewątpliwie jego własnym wkładem w całą sprawę. Stwierdził, że każdy element układanki działał na jego korzyść, kiedy, nie napotykając żadnego oporu, wślizgnął się w centrum promieniującego od niej gorąca.
A ona wciąż spała.
Chłopak zajęczał cicho, a jego oczy wywróciły się białkami do góry. Wszystkie idiotyczne, chamskie określenia na temat płci żeńskiej, które kiedykolwiek słyszał, przelatywały mu przez głowę. Granger była taka nabrzmiała i ciasna. Jedwabista, dopasowana, zaciśnięta. Pchnięcie, tarcie, ssanie. Cipka.
Wszystko tak idealnie pasowało.
W jego głowie pojawiły się przebłyski wspomnień. Stłumiony śmiech Granger, którym wybuchła w jego pierś, kiedy w pośpiechu opuszczali Wielką Salę i szli ścieżką w stronę Hogsmeade. Dziewczyna nazwała go sfanatyzowanym marnotrawstwem czarodziejskiego talentu i odepchnęła go. Jakieś niewyraźne, zamglone cienie. Uczucie triumfu, kiedy odwzajemniła jego pocałunek. Dreszcz oczekiwania.
Pyknięcie towarzyszące teleportacji. Nikłe uczucie zagrożenia, stłumione przez podniecenie.
Jedno wspomnienie, szczególnie wyraźne, wypłynęło na powierzchnię jego świadomości - Granger dosiadająca okrakiem krzesła, które teraz leżało połamane w kącie. Jej głowa unosiła się płynnie w górę i w dół, a on trzymał dłonie w jej włosach, kierując jej ruchami bardziej delikatnie, niż gdy robił to z innymi partnerkami.
Ten konkretny obraz sprawił, że Draco stracił nad sobą kontrolę i pchnął tak silnie, że dziewczyna przesunęła się na łóżku.
- Au - szepnęła ochryple, marszcząc czoło. Oblizała wargi w taki sam sposób, jak Draco zrobił to przed chwilą. Widać było, że jej gałki oczne gwałtownie poruszają się pod powiekami.
Obserwując uważnie jej twarz, Draco pchnął ponownie.
- Uchnn.
Zmarszczki na jej czole pogłębiły się. Najwyraźniej się budziła.
Z jakiegoś dziwacznego powodu, o którym wolał teraz nie myśleć, w głowie rozbrzmiał mu głos matki.
Te wszystkie flirty z młodymi, ślicznymi czarownicami kiedyś ustaną - oznajmiła Narcyza Malfoy zeszłego lata - kiedy znajdziesz sobie partnerkę o odpowiedniej reputacji.
Zatem miejmy już za sobą pierwszą część, postanowił Draco, ignorując pierwsze fale potężnego bólu głowy. Przewrócił Granger na plecy, wchodząc w nią jeszcze głębiej.
Wymagało to jego całej siły woli, by nie opadł na nią, nie zakrył jej ust ręką i nie posuwał jej, dopóki by nie wybuchnął. Czuł, jakby mięśnie ramion zmieniły mu się w galaretę i drżały gwałtownie, kiedy się na nich opierał.
Dziewczyna była tak cudownie, rozkosznie gorąca i jedwabista, jakby tysiące miękkich nici ciasno oplatały jego członek na całej długości, rozluźniając się i zacieśniając ponownie. Zostawić to byłoby hańbą. Wyjść z niej byłoby przestępstwem. Był przecież tylko mężczyzną, bezsilnym niewolnikiem odwiecznych rytuałów godowych.
Co jednak weszło, musi znowu wyjść i... O kurwa, jakie to było wspaniałe uczucie.
Był zbyt wyczerpany, żeby pchać głęboko i rytmicznie. Jego ruchy były niezgrabne, ale co z tego, skoro nieuchronnie ogarniała go najwyższa błogość. Jeszcze dwa pchnięcia i było po wszystkim.
Draco z całej siły przygryzł dolną wargę i wytrysnął w dziewczynę.
W tym właśnie momencie Hermiona Granger otworzyła oczy.
