Disclaimer: I don't own Bleach.
Od autorki: Mam nadzieję, że czytanie tego sprawi wam taką samą frajdę, jak mi pisanie :D
Uwagi: To pod żadnym pozorem nie będzie romans. (Tak na wszelki wypadek, jakby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości.)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Yuzu otarła czoło wierzchem dłoni, wzdychając lekko. Z zadowoleniem powiodła wzrokiem po posprzątanym mieszkaniu. Porządnie się zmęczyła, ale było warto. Poza tym wiedziała, że tata pojechał na jakiś obowiązkowy trzydniowy kurs, więc istniała nadzieja, że taki stan utrzyma się trochę dłużej niż zwykle. Z lekkim uśmiechem zgasiła światło w salonie, uprzednio sprawdzając godzinę na zegarze w kuchni. Było wpół do jedenastej.
Zaskoczona tym trochę, po cichu wróciła do swojego pokoju. Po drodze jednak, tak na wszelki wypadek zajrzała jeszcze do Karin i Ichigo. Ostrożnie, by nie narobić hałasu, wycofała się na korytarz. Oboje już spali, choć Oni-chan wydawał się o wiele mniej spokojnie. Trochę ją to zmartwiło. W ogóle Ichigo od jakiegoś czasu zachowywał się inaczej. Był bardziej milczący i zamknięty w sobie. Zawsze był typem samotnika, lecz teraz znacząco się to nasiliło.
Kładąc się spać wciąż o tym myślała. Martwiła się o Ichigo, wyglądało na to, że przeżywa teraz jakiś trudny dla niego okres. Nie znała jednak szczegółów i nie miała nawet pojęcia, jak mogłaby mu pomóc. Gdyby o wszystkim jej mówiono, może była by bardziej użyteczna. Przekręciła się na drugi bok i sapnęła z bezsilności i lekkiej złości.
Zawsze o niczym nie wiedziała...
Zasypiając przemknęło jej jeszcze przez myśl, że to dobrze, że tata wraca za trzy dni.
Yuzu otworzyła zaspane oczy. Za oknem wciąż było ciemno. Podejrzewała, że był środek nocy. Przez chwilę leżała w łóżku, w bezruchu, zastanawiając się czy dźwięk, który ją obudził był tylko częścią jej snu. Nasłuchiwała przez moment. Cisza. Uspokojona, na powrót wtuliła się w poduszkę, zamierzając zasnąć. Właśnie wtedy jednak znów to usłyszała. Stłumione szuranie. Yuzu błyskawicznie dopasowała ten dźwięk do czynności.
Ktoś chodził po korytarzu.
Pierwszą i oczywistą reakcją był strach. Szybko się jednak opamiętała. W domu była tylko ona, Karin i Ichigo. Jej siostra zawsze spała jak zabita, od razu więc ją wykluczyła. Został tylko Onii-chan. Kiedy już to ustaliła, jej wyobraźnia podsunęła przeróżne rozwiązania. Być może Ichigo było chory, źle się poczuł... Lata praktyki pozwoliły jej jednak na szybkie wybranie najbardziej prawdopodobnej opcji. Była niemal pewna, że Ichigo nie mogąc usnąć lub mając zły sen postanowił się przejść.
Niewiele myśląc, zdecydowanym ruchem ręki ściągnęła z siebie kołdrę. Nie przestając pocierać ramion, by pozbyć się gęsiej skórki, wyszła na korytarz. Nie myliła się, Ichigo stał przy oknie w korytarzu, patrząc się na ulicę. Rozluźniła się, dopiero teraz uświadamiając sobie, że przez cały ten czas była spięta z powodu jakiegoś irracjonalnego lęku. Zaczęła powoli iść w stronę Ichigo. Zobaczyła, że drgnął nieznacznie, jakby ją usłyszał. O to właśnie jej chodziło. Zachęcona tym, że go przypadkiem nie wystraszy, podeszła już śmielej.
W pewnym momencie jednak się zawahała. W świetle księżyca skóra i włosy Ichigo wydawały się niemal białe. Przełknęła ślinę, nie mogąc przejść obojętnie obok myśli, że wyglądał przez to tak obco i strasznie. Wiedziała, że to tylko gra światła. Mimo to nie potrafiła się opanować. Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach.
Nie mogąc już dłużej tego znieść odezwała się w końcu, chcąc wreszcie przerwać niepokojącą, dzwoniącą w uszach ciszę.
- Onii-chan – szepnęła cicho drżącym głosem. Zamilkła, z jakimś niezrozumiałym niepokojem, czekając na reakcję.
Ichigo poruszył się i powoli obrócił twarz w jej stronę.
Yuzu zamarła.
Patrzyła prosto w oczy potwora.
Chciała uciekać, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stała jak sparaliżowana, w żaden sposób nie mogąc wyrwać się spod spojrzenia żółtych oczu o nienaturalnie czarnych twardówkach.
- Twojego braciszka tu nie ma – odezwał się nagle.
Yuzu zadrżała na dźwięk jego nieludzkiego, wibrującego złowieszczo w powietrzu, głosu. Potwór w tym samym momencie rozciągnął usta w szerokim obłąkańczym uśmiechu i zachichotał lekko.
Źrenice Yuzu rozszerzyły się w wyrazie całkowitego przerażenia. Potwór korzystał z ciała Ichigo. Trzęsła się jak w febrze nie mogąc znieść widoku tak okrutnego uśmiechu na twarzy jej ukochanego brata. Nawet nie poczuła, kiedy łzy zaczęły spływać jej obficie po policzku.
Serce coraz mocniej tłukło się jej w piersi. Nie mogła zrozumieć, jak wcześniej mogła nie zwrócić na to uwagi. Wokół Ichigo zawsze czuło się ciepło i bezpieczeństwo. Tymczasem od istoty, która przejęła jego ciało, sączyła się ciemna i zimna energia.
Potwór jakby doskonale się bawiąc przekrzywił lekko głowę, obserwując ją z ciekawością.
Właśnie w tym momencie, po raz pierwszy to do niej dotarło. W domu była jeszcze Karin, która niczego nieświadoma pewnie nadal spała. Musiała ją uratować!
Z tym gorącym postanowieniem, zebrała się w sobie i z całych sił krzyknęła.
- Kari...!
Nie dokończyła. Głos uwiązł jej w gardle, kiedy została brutalnie zepchnięta na podłogę, a palce potwora zacisnęły się boleśnie wokół jej gardła. Rozpaczliwie próbując złapać oddech wczepiła się paznokciami w jego dłoń. Jęknęła, jak w odpowiedzi, jedynie wzmocnił uścisk. Jak przez mgłę widziała jego oczy. Poruszał wargami... chyba coś do niej mówił.
Po chwili straciła przytomność.
- Cholera – przekleństwo bezwiednie zsunęło mu się z ust, kiedy dziewczyna nagle straciła przytomność.
- Cholera – powtórzył już z większą emfazą.
To nie tak miało wyglądać. Nie planował tego. Co więcej wcześniej nawet nie rozważał podobnej możliwości, bo i przez myśl mu nie przeszło, że coś tak idiotycznego w swej prostocie, mogło mieć szansę powodzenie. Do tego potrzeba było naprawdę głupiego szczęścia.
Najwyraźniej je miał, bo Ichigo śniąc, nieświadomie osłabił swoją kontrolę tak, że przejął jego ciało praktycznie bez większego wysiłku. Tylko, że teraz trochę się to wszystko skomplikowało.
Spojrzał w dół na wciąż nieprzytomną Yuzu. Była nienaturalnie blada. Jego grymas pogłębił się, gdy dostrzegł na jej szyi świeże, czerwone ślady po jego uścisku. Zadziałał instynktownie. To był odruch. Całe szczęście, że w porę się pohamował. Jednak w przypadku tak kruchej i słabej istoty widać i tak okazało się to o wiele za mało.
Wściekły warknął coś pod nosem.
Nie przedstawiało się to najlepiej. Zdawał sobie sprawę, że to co dziś było tylko czerwonymi śladami, jutro będzie sinymi pręgami. Nie łudził się, że Ichigo ich nie zauważy. Był na to zbyt spostrzegawczy i przede wszystkim za bardzo opiekuńczy. Nie, nie było żadnej nadziei. Nawet jeśli jakimś cudem by tego nie zobaczył, to i tak jutro, Yuzu się mu poskarży. Był tego pewien.
Właśnie siostra Króla. Co on miał z nią zrobić?
Miał ją zastraszyć? To byłoby ryzykowne. Teraz też się bała, a jednak by ostrzec Karin zdecydowała się wydrzeć na całe gardło. Na razie odrzucił tę opcję. Wiedział, że Ichigo w obronie swoich przyjaciół i rodziny był gotów poświęcić wszystko. Najgroźniejsza była wtedy jego determinacja, która niemal podwajała jego możliwości.
Hollow pokręcił głową, krzywiąc się. Jakoś nie chciał doświadczyć teraz jego gniewu. Zwłaszcza teraz, kiedy kontrola Króla z powodu zwątpienia i lęku, który, nie bez trudu, udało mu się w nim zaszczepić, znacznie osłabła. To byłoby samobójstwo dawać mu teraz taką broń do ręki.
Nie, to odpadało.
Musiał znaleźć jakieś wyjście i to szybko. Całe życie polegał na swoim instynkcie, tym razem więc też nie mógł się mylić.
Niestety, miał tylko czas do rana. Wtedy Król się obudzi.
Cholera...
Yuzu poruszyła się, powoli się rozbudzając. Nieświadoma żółto-czarnych oczu uważnie śledzących każdy jej ruch z ukrycia, przeciągnęła się lekko. Wyraz zagubienia odbił się na jej twarzy, kiedy zorientowała się, że spała na kanapie w salonie.
W pierwszej chwili pomyślała, że może po sprzątaniu, zmęczona, po prostu tutaj usnęła. Po chwili uświadomiła sobie jednak, że ma na sobie piżamę.
Właśnie wtedy poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się gwałtownie. Pisnęła na nagły ból, który przyszedł z gwałtownym ruchem głowy. Odruchowo jej ręka powędrowała do szyi. Urwany krzyk wyrwał się jej z piersi, kiedy obolała skóra, w kontakcie z jej palcami, zapiekła przeraźliwie.
Nagle obraz nienaturalnie wykrzywionej twarzy Ichigo przemknął jej przed oczami. Drgnęła i skuliła się w sobie jakby chciała zniknąć. Oddychała coraz szybciej.
Był tylko jeden sposób, w jaki mogła się tu znaleźć...
Wyczulona na jakikolwiek szmer, nerwowo przeszukała wzrokiem pokój. Nie było gdzie się ukryć. Z bijącym sercem wcisnęła się w kąt pomieszczenia, czując się odrobinę bezpieczniej mając ścianę za swoimi plecami.
Patrzył na to wszystko z ukrycia z mieszanymi uczuciami. Miał ochotę śmiać się z tak jawnej słabości i strachu. To było nawet zabawne. Ale coś mu w tym przeszkadzało, nie pozwalając cieszyć się chwilą. Kochał walkę, wzajemną rywalizację, uczucie, kiedy swoimi brutalnymi atakami, zmuszał przeciwnika do wycofania się z początkowo śmiałej ofensywy, tak że biedak, zdominowany jego siłą musiał przejść do desperackiej obrony.
To było jednak co innego. To było jak starcie wygrane walkowerem. Będąc ze sobą szczery, doskonale wiedział, że takie jednostronne coś (bo walką, raczej nie mógł tego nazwać) nie dostarczy mu żadnej uciechy. To byłoby nudne i zupełnie pozbawione smaku.
W końcu, widząc na zegarze ściennym w kuchni, że do rana pozostało zaledwie pięć godzin, zdecydował się wyjść z cienia.
Po nagłym świszczącym oddechu, który doszedł go z kąta pokoju zrozumiał, że już się zorientowała w jego obecności. Podszedł bliżej, wciąż nie mając właściwie żadnego konkretnego planu działania.
Po chwili ją zobaczył. Spoglądała w jego stronę lękliwie, dygocząc zauważalnie. Jej duże brązowe oczy patrzyły na niego w przerażeniu. Żaden dźwięk nie wyrwał się z jej zaciśniętego w stresie gardła i był jej za to wdzięczny. Tak, bo do pełni szczęścia brakowało mu jeszcze tego, by jej krzyk obudził Karin. Już ten problem zawierał o jedno dziecko za dużo. Kolejnego by już chyba nie zniósł.
Powoli podszedł bliżej, ani na chwilę nie spuszczając z niej wzroku. Z ulgą zauważył, że nawet nie drgnęła. Pewnie strach ją sparaliżował. Uśmiechnął się krzywo. Przynajmniej to było lepsze niż krzykliwa panika.
Zatrzymał się. Dzieliło ich około półtora metra. Uznał, że to wystarczy i tak już była spięta do granic możliwości. Wolał nie stąpać po zbyt cienkim lodzie, ponieważ z pewnością nie był obdarzony ani delikatnością ani tym bardziej, tak pożądanym w takich sytuacjach, wyczuciem.
Starając się jej jeszcze mocniej nie wystraszyć, kucnął. Nie był pewny, czy odniosło to pożądany skutek, bo Yuzu zrobiła jedynie gwałtowny ruch, jakby chciała się wcisnąć w ścianę.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Wyglądało to naprawdę komicznie.
Czuła jak lodowaty dreszcz rozprzestrzenia się po całym jej ciele na widok jego uśmiechu. Nie miała pojęcia, czemu usiadł naprzeciwko niej. Wiedziała tylko jedno, nigdy w życiu tak bardzo się nie bała. Tata był na kursie, a Ichigo, który jako jedyny mógłby ich ochronić albo został za...
Potrząsnęła gwałtownie głową, ucinając podobne myśli. Nie mogła się teraz nad tym zastanawiać. Za wszelką cenę musiała uniknąć paniki.
Zacisnęła mocno oczy. Chciała, by to był tylko zły sen. Tak bardzo chciała się już obudzić.
Hollow z bezradnością obserwował, jak dziewczyna zaczyna cicho szlochać. Tylko tego teraz było mu trzeba. Rozdrażniony, uderzył pięścią w podłogę, starając się włożyć w to jak najmniej siły, na ile oczywiście było to możliwe przy tłumionej złości i zirytowaniu.
Yuzu w odpowiedzi zaczęła jedynie zanosić się jeszcze głośniejszym płaczem, a na twarz wystąpiły jej niezdrowe rumieńce.
Pięknie. Tak się spłacze, że jeszcze gorączki dostanie.
Musiał coś zrobić. Koniecznie. Tylko, że patrząc na skuloną w kącie siostrę Króla, jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się podobnie bezradnie.
Sapnął z frustracji.
Otworzyła oczy, szybko jednak tego pożałowała, kiedy uchwyciła wściekły błysk w jego oczach. Rozejrzała się ostrożnie, oceniając szanse na ucieczkę. Szybko zrozumiała, że jest na przegranej pozycji. Potwór siadając naprzeciwko odciął jej wszystkie drogi.
- Yuzu...
Niemal podskoczyła, słysząc nagle jego głos.
Uf... Nie było tak źle, mogła zacząć piszczeć.
- Yuzu - powtórzył, starając się brzmieć w miarę łagodnie. Chyba mu się udało, bo odważyła się na niego spojrzeć. Przyjmując to za dobrą kartę, kontynuował.
- Nie zabiłem Ichigo, ani w żaden sposób go teraz nie skrzywdziłem - powiedział, myśląc, że warto było to zaznaczyć na samym początku.
Yuzu poruszyła się niespokojnie.
No tak...
- Wtedy, kiedy krzyknęłaś, to po prostu był odruch... nie chciałem byś jeszcze kogoś obudziła... może użyłem trochę za dużo siły, ale przynajmniej się uciszyłaś... no i właśnie... o to tylko chodziło - zakończył trochę kulawo, woląc nie nadrabiać uśmiechem, który, jak zdążył już zauważyć, z jakiegoś powodu działał na nią zastraszająco.
Mina Yuzu jednoznacznie świadczyła o tym, że chyba niespecjalnie mu uwierzyła. Westchnął ciężko. Miał niby wykrzesać z siebie jeszcze więcej? I tak już uważał na każde słowo, a jakiejś bajeczki nie mógł jej teraz wcisnąć, bo już zbyt daleko to wszystko zaszło.
Cóż, mógł wyczyścić jej pamięć. To jednak wymagało odwiedzenia sklepu Urahary, a na spotkanie z tym akurat sklepikarzem niespecjalnie miał ochotę. Gdyby Kisuke przypadkiem go nakrył, a było to wysoce prawdopodobne, sprawa mogłaby obrać raczej niefortunny dla niego obrót. Mówiąc prościej, Urahara z pewnością spróbowałby siłą lub, jakimś tylko sobie znanym sposobem, wcisnąć go z powrotem pod kontrolę Króla.
Mówiąc dosadniej, nie dość, że pewnie zdrowo by oberwał, to jeszcze za jednym zamachem straciłby element zaskoczenia i niepowtarzalną okazję na pokonanie Ichigo.
Zmarszczył brwi w grymasie. Po raz kolejny wszystko sprowadzało się do jednego. Musiał jakoś skutecznie przekonać Yuzu, żeby to, co się dzisiaj stało, zachowała tylko dla siebie.
Miał ochotę się zaśmiać.
Był w ciemnej du...
I jak, zainteresowani? Kontynuować? Piszcie, co o tym myślicie :)
