Twój uśmiech

Raz po raz wspominam każdy Twój gest. Raz po raz próbuje wyrzucić te gesty z mojej głowy. Raz po raz próbuję wyrzucić Ciebie z mych myśli.

Próbuje wyrzuć Twój uśmiech, Twoją bladą twarz, Twoje czerwone oczy i Twoje miękkie, wiecznie pachnące trawą włosy. Twoje palce, palące moją lodową skórę, jednak – tak jak i cały ty – zostawiają na mej pamięci i psychice trwały ślad, Gilbercie.

Twoje gesty mnie nie bolą, nigdy nie bolały. Twoje gesty mnie palą, mnie i moje lodowe serce, który jak dotychczas poruszył tylko Braciszek. Ale jego gesty nigdy nie paliły, tylko mnie zachwycały. Nie widziałeś nigdy uśmiechu Braciszka, prawda? Braciszek prawdziwie uśmiecha się mało. Ale gdy to robi – błyszczy. Oślepia mnie. Ale nigdy nie pali.

Co ze mną zrobiłeś? Co? Zrobiłeś mnie słabą, słabszą niż byłam.Głowa zaczyna mnie boleć od tego myślenia. I palić.

Czemu wciąż rozpamiętuje twoje gesty? Czemu wciąż czuję twoją ciepłą dłoń dotykającą moją zimną, lodową skórę, by wyplątać z włosów upierdliwy papierek, którego nie zauważyłam?

Te pytanie są bez sensu.

W głębi duszy nie chce tego rozumieć. Być może gdy zrozumiem, okaże to się być straszne dla mnie i mojego lodowatego serca.

Na razie skupię się na wyrzucaniu Ciebie z mojej podświadomości i z mej pamięci.

Hej, przestań na mnie patrzeć.

Twój uśmiech wcale mi nie pomaga, wiesz?