Dla Czarnej Pantery. Natasza i Clint mieli być, małe ja trochę uciekło od promptu.


Taktyczny odwrót


Natasza łgała Lokiemu w żywe oczy i miała z tego niewątpliwą przyjemność. Swołocz zasługiwała. Patrzenie, jak unosi się gniewem, przekonany o własnej wyższości, pewien, że rozgryzł ludzi, a zwłaszcza agentkę Romanową, że ich słabość jest jego siłą – potem zaś przykre zaskoczenie, gdy prośby kobiety okazały się małą grą śledczą – wszystko to było warte zachodu. Najlepszy cyrk, jaki widziała od dawna.

Ale nie kłamała samozwańczemu bóstwu (nie lubiła samozwańców, kulturowo wbitym przeczuciem, że za nimi smuta) we wszystkim; półprawdy są przecież lepsze. Jasne, pomogłaby mu w zamian za wolność Clinta.

W końcu potem, we dwójkę, byliby w stanie rozwalić każdą dyktaturę.