Dean naprawiał wtedy Impalę.
- Dean – powiedział Castiel spokojnie, pojawiając się tuż obok. Najmniejsze zdziwienie świata, uznał Dean, wydostając się spod maski, tak jakby Castiel mógł pojawić się inaczej niż znienacka.
...
Potem Dean naprawiał Impalę trochę częściej i zawsze wieczorami.
- Dean – powiedział Sam rozbawiony – jest raczej późno.
- I?
- I ciemno. No, wiesz. Ledwie można cokolwiek zobaczyć.
- Po prostu się nie znasz – zbył brata Dean, ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
...
Potem Dean naprawiał Impalę codziennie i najwyraźniej bardzo starannie.
- Dean, nie zauważyłem, żeby było coś nie tak z samochodem - powiedział Bobby, kiedy akurat przydarzyło im się pracować razem kilka dni.
- Pewnie, że nie. - Wzruszył ramionami Dean. - Przecież go naprawiam.
...
Potem Dean musiał sprawdzić, czy tapicerka jest cała.
- Kurwa, Cas, jeszcze – zasyczał Dean, wbijając w nią paznokcie. Doskonała tapicerka. Naprawdę świetna, zwłaszcza, jeśli się pochylić i przyjrzeć jej z bliska.
...
Potem Dean naprawiał bagażnik.
- Dean – zawarczał Castiel, popchnięty na Impalę. Impala nie zareagowała, za to Dean owszem, przyciskając anioła mocniej, wciskając jego plecy w otwartą tylną klapę.
...
Potem chwilowo Dean nic nie naprawiał.
- Podrapała cię? - zapytał z dzikim rozbawieniem Sam, przyglądając się plecom brata.
- Kto?
- Impala.
- Nigdy nie naprawiałeś samochodu, Sam. Zawsze zdarzy się jakieś draśnięcie – obruszył się Dean.
...
Potem Dean prowadził, zastanawiając się, kiedy wspomnienia związane z Impalą stały się tak cholernie rozpraszające.
- Dean – odezwał się Sam – miałeś rację.
- Tak?
- Pewnie. - Sam pokiwał głową w uznaniu. - Nie wiem nic o naprawianiu samochodów.
- No ra... - Dean urwał, spoglądając na brata.
Sam pomachał mu piórem. Dean ostentacyjnie wbił wzrok w drogę, omijając wzrokiem kierownicę, na której nabił sobie ostatnio siniaka. Zupełnym przypadkiem.
- Kretyn.
- Palant.
