Title: Poradnik pozytywnego myślenia.

Summary: Od wojny o Hogwart minęło już siedem lat. Co się stanie, gdy stary Nietoperz spotka nową Granger?

Kanon poszedł się huśtać, nie uwzględniłam HBP i DH.

Betowała ironiczna Rozamunda, dziękuję ;)


Od początku wiedziała, że był to głupi pomysł. Zatrzasnęła za sobą drzwi i rzuciła się na łóżko. Jej domek był ciemny i mały, ale był także jedyną stałą rzeczą w jej życiu. Uważała, że jest to dla niej idealne miejsce, z dala od hucznych ulic i tłumów ludzi, którzy mogliby zakłócić jej spokój.

Otter St Catchpole było małym miasteczkiem na południowym wybrzeżu Anglii. Nie miała tu znajomych, najlepiej czuła się samotnie spędzając czas w swoich czterech ścianach. Po wygraniu wojny odeszła, porzucając świat magii. Nie miała nikogo, kto mógłby ją powstrzymać lub kiedy jej zabraknie – zatęsknić. Nie czuła najmniejszego żalu za dawnym życiem. Na nowo zaczęła poznawać siebie i odkrywać swój całkowicie zmieniony charakter. Wkomponowała się w rolę samotnej, dotkniętej piętnem wojny kobiety.

Wpatrzyła się w zacieki na popękanym suficie i pomyślała o kamiennym sklepieniu dormitorium, które kiedyś dzieliła z Lavender i Parvati. Tamte czasy wydawały się odległe, a czasami nawet nierzeczywiste. Często zadawała sobie pytanie, czy naprawdę minęło tyle lat odkąd ostatni raz widziała Hogwart, Hogsmeade czy Weasleyów? Na myśl o tych ostatnich coś w jej klatce piersiowej szarpnęło się spazmatycznie, ale szybko zmusiła serce do uspokojenia.

Pochłonięta próbą zapomnienia nie zauważyła, że wraz z mijającym czasem wszystko się uspokaja. Pracowała w nocnym klubie, gdzie przez ostatnie lata spędzała całe noce. Sprzedawanie swojego ciała było najlepszym sposobem na uciszenie targających nią wyrzutów sumienia. Po pewnym czasie całkowicie zapomniała dlaczego to robi, oddając się – często z maniakalną radością – nieznanym mężczyznom. Dawała im to, czego chcieli, była uległa, pozwalała sobą kierować i pomiatać, poniżać. Wiele razy trafiała na takich, którzy podczas seksu lubili używać przemocy, a niekiedy stosunki wyglądały jak gwałt Była szarpana, bita, podduszana.

Była szczęśliwa, ponieważ wiedziała, że na to zasłużyła. Była szczęśliwa do dnia, w którym w jej życie wkroczył stary mężczyzna. Bańka, którą się otoczyła, pękła i dotarła do niej rzeczywistość – jeszcze bardziej beznadziejna niż mogła przypuszczać.


Albus Dumbledore, wyglądający na dobrodusznego, sędziwego czarodzieja, rzucał jej ciekawskie spojrzenia zza swoich okularów-połówek. Miał na sobie ciemnobordowy garnitur i granatową pelerynę chroniącą go przez zimnym sierpniowym wiatrem wiejącym od wybrzeża.

Swoim wyglądem i wiekiem nie pasował do miejsca, w którym się znajdowali. Siedzieli przy stoliku otoczeni neonowymi światłami i dziewczynami śmiało wyginającymi swoje roznegliżowane ciała. Hermiona ciaśniej owinęła się cienkim szlafrokiem i rozejrzała wokół. Nie była pewna, czy Dumbledore rzucił zaklęcie rozpraszające, a wolała uniknąć dociekliwych pytań ze strony koleżanek z pracy.

– Hermiono – niepewnie popatrzyła na mężczyznę – bardzo liczę na twoją pomoc. Nawet nie wiesz jak bardzo. – Uśmiechnął się do niej.

– Nie mogę tego zrobić. – Pokręciła głową i opuściła wzrok. – Dobrze zna pan powód, dla którego odeszłam.

– Jednak nie całkiem, kochanie. Wciąż mieszkasz w Otter St Catchpole. Nawet jeśli nie utrzymujesz kontaktów z rodzinami czarodziejów, one wciąż tam są. Sama wydałaś na siebie wyrok, co było dość nierozsądne z twojej strony.

Zagryzła wargę ze zdenerwowania. Ta sytuacja całkowicie jej się nie podobała. Chciała ją jak najszybciej zakończyć i pożegnać się ze starym czarodziejem. Jego lekki ton wypowiedzi całkowicie uwłaczał sprawie, o której rozmawiali. Nie była to rozmowa na temat pogody, lecz poruszająca ważne problemy ich przeszłości konwersacja, która powoli zaczynała ją niepokoić.

– Pomimo tego nie mogę przyjąć tej propozycji, mam swoje życie, które…

– Przepraszam cię, kochanie, ale co nazywasz życiem? – Wzdrygnęła się, bo jego głos stał się zimny i twardy, tak inny od tego znanego jej z czasów szkolnych dobrotliwego tonu. – Tę żałosną egzystencję pozbawioną jakiegokolwiek sensu? Powiedz mi, co stało się z tą młoda kobietą z wielkimi planami na przyszłość?

– Została pochowana pod gruzami Hogwartu.

– Hogwart już dawno został odbudowany. Może i ty powinnaś dać sobie drugą szansę? – Uśmiechnął się do niej i poklepał po wyciągniętej dłoni.

– Po co? – Pytanie wyrwało się z jej ust, nim zdążyła pomyśleć. – Nie mam do kogo wracać, już dawno zamknęłam ten rozdział za sobą.

Dumbledore popatrzył na nią z konsternacją i z kieszeni peleryny wyciągnął gruby plik kopert przewiązanych sznurkiem.

– Sowy nigdy nie znalazły drogi do ciebie, więc leciały w ostatnie miejsce, w którym rezydowałaś – Hogwart. To listy z ostatnich czterech lat. Weź je i przeczytaj. – Przesunął w jej stronę pakunek i uścisnął szczupłą dłoń kobiety. – Będę czekał na odpowiedź. Mam nadzieję, że nie będziesz długo się ociągała. – Wstał, skłonił lekko głowę i wyszedł.

Nawet nie zdążyła zaprotestować. Chciała rzucić w niego listami, nie tykając ich choćby koniuszkiem małego palca. Patrząc na nie czuła lekkie obrzydzenie, jak przy zetknięciu z łajnobombą. Jej ciało drżało targane napadami złości i powstrzymywanego płaczu. Oparła brodę o dłoń i posępnie wpatrzyła się w niechciany prezent. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko kilka razy. Gdy ponownie spojrzała na stolik, listy wciąż tam leżały. Mruknęła niezadowolona i wstając pochwyciła gruby pakunek.


Leżała na łóżku i wpatrywała się w rozrzucone koperty. Ręką gładziła je i poznawała ich szorstką fakturę. Co mogły w sobie ukrywać? Co ze sobą niosły listy, które skryte były za tymi woskowymi pieczęciami? Kim byli ich nadawcy? Kto chciał do niej pisać?

Wściekła machnęła ręką i zrzuciła kilka kopert na ziemię. W ciszy próbowała przekonać się, że nie obchodzą jej pakunki, których oczekiwała na próżno przez siedem lat. Dopiero teraz dotarło do niej, ile czasu spędziła samotnie. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatni raz wyszła gdzie indziej niż do pracy czy do sklepu po jedzenie. W swoim życiu znała jedynie ciągłą ucieczkę. Uciekała od swojej przeszłości i wspomnień, które wżynały się w jej myśli i nie dawały spać. Mogła użyć na sobie Obliviate, ale wiedziała, że nic by to nie dało. Jednym machnięciem różdżki mogła wyczyścić swój umysł, ale byłoby to nie fair, a ona zawsze grała czysto.

Wyciągnęła dłoń po kopertę z najstarszą datą i przełamała pieczęć. Chwilę patrzyła się na linie zapisane ciasnym pismem, nim zrozumiała od kogo jest list. Przez pierwsze linijki próbowała zaciskać usta, lecz po chwili wargi zaczęły jej drżeć, a po policzkach popłynęły wstrzymywane od wielu lat łzy.

Kochana Hermiono,

Minęło już pół roku, odkąd skończyła się wojna. Wszyscy śmierciożercy zostali schwytani i w przeciągu najbliższych miesięcy dementorzy złożą na ich ustach pocałunki. Już nie mogę doczekać się, kiedy nasz świat zostanie oczyszczony z tego panoszącego się zła i będę mogła spokojnie odetchnąć.

Piszę w tajemnicy przed wszystkimi, bo wciąż mam nadzieję. Nadzieję na to, że wrócisz do nas niedługo, by móc cieszyć się i pocieszać po stratach, które odnieśliśmy w tej bitwie. Bardzo tęsknię za Tobą – moją ukochaną przyjaciółką – i czasami wyobrażam sobie, że daleko stąd siedzisz w oknie, patrzysz w dal i myślisz o mnie tak samo intensywnie jak ja o Tobie. Rozumiem dlaczego odeszłaś, jednak nie mogę pojąć dlaczego postanowiłaś całkowicie zerwać z nami kontakt. Po tym co się stało wszyscy byliśmy wstrząśnięci, nie wszyscy myśleli trzeźwo. Padło wiele słów, które nie powinny były być powiedziane, ale dobrze wiesz, że nie możemy cofnąć niczego, co się stało. Gdybym miała Zmieniacz Czasu, byłabym Cię powstrzymała przed opuszczeniem nas. Może i jestem samolubna, ale nie dałabym Ci odejść.

Tęsknię za Twoim towarzystwem i ciętym językiem. Nie mogę znieść tego, że pozwoliłam Ci nas zostawić. Jeśli nie wrócisz, do końca życia będę obwiniała się za to. Mama wciąż rozpacza za Tobą. Często widzę jak płacze, gdy myśli, że nie patrzymy. Przestaliśmy już zwracać na to uwagę. W końcu straciła trzech synów. Sami także wciąż trwamy w żałobie – ja, George, Bill i Charlie. Aż strach pomyśleć, że z siódemki pozostało nas jedynie czworo. Jakoś trzymamy się razem i pomagamy w trudnych chwilach.

Nora została spalona i nic nie udało się uratować. Na razie ciśniemy się wszyscy na Grimmauld Place. Harry jest Strażnikiem Tajemnicy, a większość osób wiedzących o tym domu nie żyje, dzięki czemu nie musimy martwić się o bezpieczeństwo. Często odwiedza nas Hagrid i inni członkowie Zakonu, który został rozwiązany na czas nieokreślony. Wszyscy martwią się o Ciebie… No może nie wszyscy, George jest wciąż zły, myślę, że nie podniósł się po stracie Freda. Tatuś też czasami zaczyna wątpić, ale oboje szybko dostają naganę od mamy. Wysprzątała każdy kąt, nawet piwnicę, o której nie wiedzieliśmy dopóki Harry do niej nie wpadł przez klapę w podłodze. Myślę, że w ten sposób próbuje ona uspokoić swoje myśli i dojść do siebie.

Dużo czasu spędzam z Harrym. Ostatnio nawet byliśmy na randce, jeśli można nazwać tak spacer po parku naprzeciwko domu. Harry wciąż chodzi pogrążony w myślach. Stracił wielu przyjaciół, w tym dwoje największych – Ciebie i Rona. Tęskni za wami i czasami wydaje mi się, że ja mu nie wystarczam. Ciężko do tego przywyknąć, ale tak naprawdę zawsze byłam na drugim miejscu i mam w tym lata praktyki.

Mam nadzieję, że ten list do Ciebie dojdzie i odpiszesz na niego. Niecierpliwie czekam na Twoją odpowiedź. Wróć proszę,

Ginny Weasley.

Hermiona podkuliła nogi i oparła na nich brodę. Po policzkach gęsto spływały jej łzy. Przez głowę przelatywały tysiące obrazów, które w zawrotnym tempie znikały, by zostać zastąpionymi rzez kolejne. Wspomnienia ze wszystkich lat w Hogwarcie; wakacje spędzone w Norze, rude włosy, czarne włosy, rude włosy… Wzięła głęboki oddech i złapała za kolejny list. Przez chwilę szarpała się z pieczęcią, by wreszcie w szale rozerwać kopertę.

Hermiono,

Kolejny rok upłynął mi na oczekiwaniu. Twoja odpowiedź na mój wcześniejszy list się nie pojawiła, ale wciąż wierzę, że pewnego dnia sowa zapuka do mojego okna i wystawi nóżkę, przy której będzie tak wytęskniona wiadomość.

Dni mijają, w domu panuje cisza, której dawno tu nie było. Mój brzuch rośnie, a Harry biega jak szalony na każde moje skinienie. Jest naprawdę słodki, gdy o trzeciej w nocy szuka najbliższego sklepu, by kupić sok z kaktusa, który mogłabym pić litrami. Chłopiec zaczął się już wiercić i kopać. Czasami, gdy leżymy w łóżku, Harry zwrócony do mojego brzucha opowiada długimi godzinami o tym, co małego czeka po narodzinach. Często wspomina o Tobie. Opowiada o Twojej inteligencji i oddaniu przyjaciołom. Chcielibyśmy, żebyś została chrzestną, ale wiemy, że jest to niemożliwe. Bardzo za Tobą tęsknimy.

To już ósmy miesiąc i szykujemy się do przyjęcia malucha na świat. Nazwiemy go Ronald – po jego wujku, którego nigdy nie pozna. Mam nadzieję, że z dumą będzie nosił to imię, jakże ważne dla nas wszystkich. Co do swojej cioci, to mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym Cię pozna.

Mama z tatusiem mieszkają teraz niedaleko Nory, w małym domku, który nazwaliśmy Dziuplą. Często ich odwiedzamy na sobotnich obiadkach. Schodzi się wtedy większość starego Zakonu, Bill z Fleur, Charlie, George, profesor McGonagall, Dumbledore i Hagrid, a czasami nawet Snape.

Co do tego ostatniego (jak już wiesz z moich wcześniejszych listów), wciąż jest starym nietoperzem, niedającym nikomu żyć, jednak coś się w nim zmieniło. Jest bardziej sadystyczny i mniej stabilny. Łatwo doprowadzić go do ataku wściekłości, która często kończy się złamanymi nosami i kilkoma nieprzyjemnymi zaklęciami. Ostatnio George wdał się z nim w – na pozór nieszkodliwą – wymianę poglądów. Przez kolejne kilka dni miał problemy ze wstaniem z łóżka z powodu jakiejś paskudnej klątwy, którą ugodził go Snape.

Ręka mi drętwieje od trzymania pióra. Kochana Hermiono, musisz wiedzieć, że w każde święta mamusia zostawia dla Ciebie jedno nakrycie (tak naprawdę wolnych nakryć jest wiele, ale tylko Twoje kiedyś może zostanie zajęte). Czekamy na Ciebie każdego dnia i nie przestaniemy.

Ginny Potter

P.S. Bardzo za Tobą tęsknię i myślę o Tobie codziennie. Kocham Cię.

Cicho odetchnęła i uśmiechnęła się przez łzy. Data listu wskazywała na to, że został napisany pięć lat temu. Tak długo czekał, żeby go przeczytała. Czuła przejmujące szczęście czytając kolejne nowiny o jej przyjaciołach, ślubach, narodzinach, a nawet śmierciach. Wszystko napawało ją uczuciem, które dawno ją opuściło. Tęsknota przelewała się w jej żyłach w takiej ilości, że zaczęły ją swędzieć. Nie wiedziała co robić. To niespodziewane uczucie rozdarło wszystkie zaleczone rany, które pielęgnowała przez długi czas.

Dumbledore złożył jej propozycję, która mogła być bramą do powrotu z martwych. Jeszcze nie była pewna, czy chciała wracać, jednak z każdym listem czuła, że więź między nią a światem, który opuściła w pośpiechu i z opuszczoną głową, ponownie się zacieśnia. Niezaprzeczalnie silna i domagająca się uwagi.

W ciszy swojego małego domku po raz pierwszy poczuła się samotna i smutna. Na całym ciele drżała ze zmęczenia i od płaczu. Wstała niezgrabnie i podeszła do stojącego w rogu pokoju biurka Pokrywała je nienaruszona warstwa kurzu, wskazująca, że mebel nie był zbyt popularny w tym domu. Hermiona otworzyła małą szufladę i zaczęła przeszukiwać stare rachunki, dokumenty i papiery, o których zapomniała wieki temu. Po chwili jej palce natrafiły na gładki, zimny przedmiot. Lekko mruknęła, gdy z szuflady wyjęła swoją różdżkę. Starą, ukochaną różdżkę, z którą rozstała się po zakończeniu wojny. Patrząc na nią przypomniała sobie, co nią zrobiła i poczuła przemożną chęć odrzucenia kawałka drewna w ciemny kąt, z dala od siebie.

Zimne drewno rozgrzało się pod jej dotykiem, jakby różdżka ucieszyła się, czując swoją starą właścicielkę. Hermiona machnęła nią kilka razy, przyzwyczajając się do uczucia smukłego drewna w dłoni. Zebrała resztę nieprzeczytanych listów i przeniosła się przed stary kominek w salonie.

Incendio – szepnęła i uśmiechnęła się, czując płynącą przez nią magię. Ogień w kominku zapalił się i lekko zamigotał, nadając pomieszczeniu przytulny i domowy wygląd.

Przez resztę wieczora Hermiona czytała listy. Większość z nich napisała Ginny, ale było także kilka od Harry'ego, pani Weasley i Luny. Łzy płynęły po jej policzkach nieprzerwanie, ale bardziej wyrażały szczęście niż smutek. Cieszyła się, że Dumbledore dał je jej. Był to najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymała.

Do późnej nocy siedziała przed kominkiem rozmyślając, czy powinna zgodzić się na propozycję dyrektora.