-Psiakrew, Polsza, zamknijże te cholerne drzwi, bo zaraz coś wywieje!
Feliks złapał drzwi, trzasnął nimi porządnie i uśmiechnął się krzywo.
-Żeby tak jeszcze było co wywiać...
Dookoła szalała burza śnieżna, jedna z tych gorszych, jak ocenił Polska. Miał już w tym pewną wprawę, to nie jego pierwsza śnieżyca, z pewnością też nie setna i, niestety, prawdopodobnie nie ostatnia.
-Nie wiem – mruknął sam do siebie – czy wysyłanie Torisa na zewnątrz w taką pogodę to dobry pomysł.
-Czaj trzeba z czegoś pić – odmruknął mu Rosja, ciaśniej zawijając szalik – A samowara tu nie uświadczysz, oj niet... Jak ja bym się napił takiej porządnej, czarnej, mocnej, z cukrem... Ta ze śniegu to się nie umywa.
-Ta ze śniegu to w ogóle nie herbata – zauważył Toris, wchodząc z metalowym naczyniem pełnym śniegu. Trudno było powiedzieć, co to właściwie było za naczynie – używali tego jako garnka, czajnika, niekiedy patelni lub umywalki. Najważniejsze było to, że działało. I nie przeciekało.
-I jak, Lić... Litwo? - Totalnie zimno, czy gorzej? - zapytał Polska, otrzepując przyjaciela ze śniegu.
-E, nie... Iwan, postaw to na ogniu – Toris podał mu naczynie – Zasadniczo to chyba z minus dziesięć...
-No co ty, Litwa, minus dziesięć? - uśmiechnął się krzywo Polska – Musi być zimniej! Przy takiej śnieżycy...
-A, no chyba że na zewnątrz, na zewnątrz jest zimniej – oduśmiechnął się Litwa.
Ten żarcik, który już dawno stał się prawdą, wciąż krążył pomiędzy nimi. Gdy tylko który z nich – ten, komu wypadł kolejka – wracał, zawsze zadawano mu to samo pytanie. Z przyzwyczajenia.
Śnieg zdążył już stopnieć. Rosja grzebał w pudełku, wydłubując resztki herbaty.
-Herbata się kończy – mruknął.
-Chyba gdzieś mamy drugie pudełko – odpowiedział Polska, wyjmując zawiniątko z cukrem. Ostrożnie odstawił je na stół, odwinął i bardzo ostrożnie, żeby nie wysypać, wydzielił trzy porcyjki cukru – Jak herbata?
-Gotowa – odpowiedział Litwa.
-No, to możemy zacząć świętować – Feliks spojrzał w kierunku Iwana – Wszystkiego najlepszego, Rosja.
-Wszystkiego najlepszego – dodał Litwa, podając im herbatę.
Rosja mrugnął kilka razy.
-Moje urodziny... Jak...?
-Mówiłem, żeby zrobić kalendarz – Toris uśmiechnął się triumfująco.
-Dobra, koniec gadania, herbata stygnie – przerwał im Polska.
-Nie rzucaj się tak na herbatę, Lenkija. Jeszcze życzenia.
-A, no tak – Polska popatrzył na Rosję – Wania, życzę ci... Życzę nam, jakkolwiek samolubnie by to zabrzmiało, żebyśmy wszyscy wrócili do domu.
Herbata była zaskakująco ciepła.
