Tytuł oryginału: Summer at Grimmauld Place
Autor: slantedknitting
Zgoda jest. Link w profilu.
Harry mościł się na łóżku na Grimmauld Place, patrząc na rozbierającego się Rona kątem oka. Był to na pewno najbardziej obfity w wydarzenia dzień, jaki Harry miał od tygodni, ale po jego głowie nie chodziły myśli o śnie. Poza tym wiedział, że gdyby próbował zasnąć, miałby okropne koszmary; miał je w końcu całe lato. Wciąż był wściekły i zmieszany na myśl o wszystkim, co się wydarzyło, ale nie chciał już więcej wyjaśnień tej nocy. Czego chciał, to właściwe przywitanie; niewielu ludzi to spełniło, zwłaszcza nie Syriusz. Jednak brak tego od Rona było, możliwe, jeszcze większym rozczarowaniem. Kiedy Ron podciągnął duszne przykrycie na siebie, Harry odrzucił swoje.
Ron patrzył, zagryzając swoją wargę aby powstrzymać się od uśmiechu, jak Harry pędził przez pokój i zanurkował pod kołdrę Rona. Zanim którykolwiek z nich mógł coś powiedzieć, Ron schował głowę pod przykrycie i wycałował ścieżkę w dół klatki piersiowej Harry'ego. Harry uśmiechnął się i zrelaksował po raz pierwszy od czasu, kiedy wcześniej tego lata opuścił Hogwart. Odepchnął wszystkie negatywne, ciemne, przygnębiające i gorzkie myśli z głowy, kiedy Ron odrzucił kołdrę na ziemię, razem z bokserkami Harry'ego. Harry, skomląc i kręcąc się, doszedł szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, ściskając poduszkę za głową, gdy wyjęczał cicho imię Rona, mając nadzieję, że Fred i George nie mają żądnych zwisających Uszu w korytarzu, żeby podsłuchiwać rozmowy Zakonu o północy.
Ron, szczerząc się szeroko, położył się obok Harry'ego i zmierzwił jego sterczące, brązowe włosy. Niedługo potem obaj spali, Harry nagi i z ręką Rona leżącą swobodnie na jego ramieniu.
Sny Harry'ego były ciche, spokojne i bardziej przypominające mętne wspomnienia niż konkretne sny. Sceny przewijały się przez jego umysł; pierwszy raz, kiedy całował się z Ronem po drugim zadaniu turniejowym; pierwszy raz, kiedy spędzili noc razem w tym samym łóżku, kiedy pozostali lokatorzy siedzieli w pokoju wspólnym na całonocnej nauce do egzaminów; pierwszy raz, kiedy Ron sprawił, że Harry doszedł, głaszcząc go przez bokserki i szepcząc coś raczej nieprzyzwoitego, chociaż czułego, do ucha Harry'ego.
Harry i Ron siedzieli sami w pokoju wspólnym, unikając się. Ron zbagatelizował sytuację, rzucając żartami odnośnie moralnej natury i będąc wylewnym na temat pocałunków, które on i Harry otrzymali od Fleur. Jednak wciąż wiedział, że fakt, że został wybrany na coś, czego Harry'emu będzie brakowało najbardziej, było zawstydzające dla jego najlepszego przyjaciela.
— Harry?
Harry odłożył na bok notatkę, którą znalazł pomiędzy poduszkami kanapy i spojrzał w górę.
— Em... Myślę że... już czas iść spać. To był długi dzień.
— Harry. — Ron szybko przeszedł cały pokój na swoich długich nogach i zatrzymał się cale przed Harrym, udaremniając drugiemu chłopakowi ucieczkę. — Harry, dlaczego ja?
Jak Ron się spodziewał, Harry się zaczerwienił, unikając jego wzroku, i próbował się odsunąć. Ron złapał ramię Harry'ego i przyciągnął go do brutalnego pocałunku. Oczy Harry'ego rozszerzyły się i zaskomlał, i próbował odsunąć się od ust Rona, jednak Ron złapał go mocniej i przytrzymał w miejscu. W końcu Harry zamknął oczy, otworzył usta i owinął ręce wokół szyi Rona. Ron owinął ramiona wokół talii Harry'ego i przyciągnął go bliżej.
— Ron... — Harry przerwał pocałunek i poszukał zachwyconych, niebieskich oczu Rona. — Nigdy podczas dnia, nigdy tu na dole, nigdy przed Hermioną, nigdy przed kimkolwiek.
Ron zamrugał i zamarł lekko, słuchając zasad Harry'ego. Przytaknął jednak i odmówił puszczenia dłoni Harry'ego, kiedy szli na górę do ich pokoju.
Następnego ranka Harry otworzył oczy aby zauważyć, że Ron gapi się na niego z odległości kilku cali, leżąc obok na łóżku. Uśmiechnął się i sięgnął po dłoń Rona, splatając ze sobą ich palce. Ron otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamiast tego Harry go pocałował. Ron nie protestował. Harry zazwyczaj powstrzymywał go przed powiedzeniem czegokolwiek, kiedy byli razem; wymiarkował, że wymieniali między sobą zaledwie kilka zdań na temat tego, co robią, włącznie z oryginalnymi zasadami Harry'ego. Wydawało mu się, że Harry używa go dla komfortu bardziej fizycznego niż emocjonalnego. To dręczyło Rona, ale wiedział, że nie mógł nic na to poradzić. Nawet jeśli Harry pozwoliłby mu coś powiedzieć, nie wiedziałby, co powiedzieć. Niezależnie od tego chciał być z Harrym; pragnął po prostu, żeby czasami Harry pozwolił mu ogłosić to, co ma do powiedzenia.
Gromada ludzi spieszyła przez korytarz i wspinała się po schodach. Harry wyskoczył z łóżka Rona i zakładał bokserki.
— Harry, drzwi są zakluczone...
— Taa, jakby Fred i George zwracali na to uwagę. — Harry pogrzebał w swoim zabałaganionym kufrze i znalazł względnie czyste ubrania. Ron patrzył, jak Harry się ubierał.
Dni Harry'ego na Grimmauld Place zdawały się wydłużać. Zaczynał się zastanawiać, czy tutaj na pewno było lepiej niż u Dursleyów. Miał dla siebie zbyt dużo czasu i, ku pogorszeniu sytuacji, miał wokół siebie stałych przypominaczy, że nie jest bezpiecznie, że nikt nie jest bezpieczny i że nieuchronnie zbliżały się straszliwe rzeczy. Nawet z obecnością Syriusza i Ronem obok niego w łóżku każdej nocy, nie mógł nic poradzić na to, że czuł się coraz bardziej samotny, zwłaszcza kiedy myślał o tym, że jego rozprawa w Ministerstwie zbliża się z każdym dniem.
Cztery dni po swoim przybyciu, podczas szczególnie ciepłej londyńskiej nocy, Harry pozostał w swoim łóżku, jego przykrycia leżące na podłodze, a kończyny rozrzucone szeroko na materacu. Ron gapił się, nie mrugając, na sufit i czekał na przyjście Harry'ego. Dziesięć minut minęło od kiedy wyłączyli światła, ale Harry pozostał w swoim łóżku. Chociaż przez niemal stałe rzucanie się Harry'ego Ron wiedział, że jest on nadal obudzony. Kolejne dziesięć minut minęło zanim Ron zdecydował się działać. Usiadł powoli o spojrzał na Harry'ego, który leżał twarzą w materacu. Ściągając bokserki, Ron wstał i podszedł do drugiego łóżka. Położył się na plecach Harry'ego i całował go wokół spoconej szyi. Harry w końcu odwrócił się pod ciężarem Rona i pocałował go desperacko. Ron niemal mógł posmakować potrzebę i desperację Harry'ego. Domyślając się, że mógłby pomóc swojemu przyjacielowi się zrelaksować, Ron sięgnął w dół i złapał już sztywny penis Harry'ego. Harry odepchnął jego dłoń i umieścił ją na twardniejącym penisie Rona. Ron schował twarz w szyi Harry'ego, kiedy głaskał się powoli. Twardniejąc, Ron przesunął usta do ucha Harry'ego i zaczął szeptać, o czym myśli. Harry uśmiechnął się, ale szybko uciszył Rona pocałunkiem. Kiedy Ron zaczął jęczeć w usta Harry'ego, Harry odciągnął dłoń Rona i przysunął ją do swoich warg, które oderwał od ust Rona i którymi pocałował łagodnie jego rękę. Potem, bez zrywania kontaktu wzrokowego, Harry złapał silnie Rona i rzucił go na łóżko, pozwalając sobie zająć pozycję na górze. Ron uśmiechnął się i sięgnął, aby chwycić tyłek Harry'ego.
— Odwróć się — warknął Harry lubieżnie.
Oczy Rona powoli rozszerzyły się.
— C–co?
— Odwróć. Się. — Harry usiadł, aby Ron mógł odwrócić się na brzuch. Harry pociągnął biodra Rona w górę tak, że Ron klęczał i podpierał się łokciami, a potem szybko ściągnął swoje bokserki, szepcząc nawilżające zaklęcie. Ron poczuł zimny, śliski żel pomiędzy pośladkami i nagle Harry wpychał w niego palce, przygotowując go. Ron zaskomlał, opuszczając głowę. Często fantazjował o seksie z Harrym, ale w tych fantazjach on był tym, który przygotowywał drugiego. Kiedy rozważał powiedzenie Harry'emu, żeby przestał, albo przynajmniej zaczekał, Harry zdawał się zdecydować, że Ron jest już dostatecznie przygotowany i zaczął go powoli głaskać. Potem, bez ostrzeżenia, Ron poczuł ostry ból, jak Harry zaczął wciskać swój penis w Rona. Ignorując głośne jęki Rona z bólu, Harry wbił się cały i wtedy pochylił, kładąc głowę na karku Rona. Przylegał dość dziwnie do niego, bo Ron był dużo wyższy, ale to mu nie przeszkadzało.
— W porządku, stary? — zapytał Harry, zaciskając ucisk na penisie Rona.
— Harry, to cholernie boli, mogłeś zapytać najpierw, albo coś — mruknął Ron.
— Wybacz — powiedział Harry łagodnie, całując napięty kark Rona. — Wytrzymasz?
— Cóż, taa...
— Dobrze. — Harry wyprostował się ponownie i wyszedł trochę z Rona, zanim pchnął z powrotem. Zacisnął szczęki i jęknął gardłowo, kiedy powoli ruszał biodrami. Ron zaciskał oczy, przeklinając Harry'ego w swojej głowie, próbując zablokować ból, ale wtedy Harry uniósł swoje biodra i, nawet o tym nie wiedząc, kąt z jakim wciskał swojego penisa spowodował, że trafił w prostatę Rona. Ciało Rona zadrżało, kiedy jego głowa opadła bezsilnie i ciche przekleństwo wydostało się z jego ust. Harry uśmiechnął się i zaczął pchać mocniej i szybciej, upewniając się, że uderzy w tamto miejsce za każdym pchnięciem. Niedługo potem Ron jęczał i krzyczał w poduszkę Harry'ego, jego ciało drżało, a penis pulsował gorąco w spoconych dłoniach Harry'ego. Odsunął twarz od poduszki i mruknął głośno, kiedy Harry poruszył się głębiej.
— Cholera — wysapał Ron. — Cholera, proszę, Harry, jesteś, Merlinie... Harry, cholera, proszę, proszę, proszę, cholera... cholera! — Ron złapał poduszkę i krzyczał w nią więcej próśb i przekleństw.
— O co prosisz? — zapytał ciekawie Harry przez zaciśnięte zęby. Był blisko orgazmu, tak samo jak Ron, jeśli dobrze odczytywał wydawane przez niego dźwięki.
— Proszę, Harry — wyjęczał Ron poza poduszkę. — Harry, pieprz mnie, cholera, mocniej, więcej, Harry, proszę, ach, do diabła... cholera, Harry — zaskomlał żałośnie Ron, kiedy penis Harry'ego poruszał się szybciej i zaczął dotykać jego prostatę jeszcze bardziej. Przycisnął głowę do poduszki i wydał z siebie coś, co dla Harry'ego zabrzmiało jak ryk lwa, a jego penis drgnął w dłoniach Harry'ego. Harry napiął biodra i obciągał Rona frenetycznie, słuchając zagłuszonych dźwięków rozkoszy Rona, wydobywających się z niego, kiedy ten dochodził. Jego mięśnie zacisnęły się na penisie Harry'ego jeszcze ciaśniej i Harry miał problem z powstrzymaniem wytrysku, dopóki krzyki Rona nie ucichły. Puścił wciąż twardy penis Rona i zaczął pchać w niego chaotycznie, odchylając głowę do tyłu i otwierając usta w czystej ekstazie. Ron, nadal drżąc w orgazmie, za każdym razem, gdy Harry uderzał w jego prostatę, zaciskał mięśnie wokół penisa Harry'ego i w ciągu sekund doprowadził go do milczącego, ale silnego wytrysku. Na twarzy Harry'ego zagościła błogość, kiedy starał się pozostać cicho. Najszybciej jak mógł opadł na Rona, pchając go na materac. Harry schował swoją twarz we włosach Rona i wydał z siebie drżący jęk, który był tak głęboki i długi, że Ron nie mógł nic poradzić na to, że zaczął się śmiać.
— Kocham cię. — Ron obrócił swoją głowę tak daleko jak mógł, żeby spojrzeć na Harry'ego. — Naprawdę.
Harry pokiwał głową, zmusił się do zejścia z Rona i wymamrotał zaklęcie czyszczące.
— Ron, ja... — Usiadł przy stopach Rona, kiedy ten odwrócił się na plecy. — Nie nie kocham cię — zaoferował smutno.
Ron usiadł i pocałował Harry'ego gwałtownie.
— Nieważne. Po prostu chciałem, żebyś wiedział. Kocham cię. I wiem, że... ty niekoniecznie kochasz mnie i wiem, że nie tak naprawdę nie robisz tego z powodu tego, co do mnie czujesz, ale to nieważne. — Ron kłamał, Harry był tego pewien. — Po prostu chcę być z tobą, ponieważ, cóż, ja robię to z powodu tego, co do ciebie czuję. A co do ciebie czuję... kocham cię.
Harry pokiwał głową i spojrzał w dół na łóżko pomiędzy nimi. Zanim był w stanie odpowiedzieć, rozległ się trzask i podskoczył, prawie spadając z łóżka.
Fred i George aportowali się na łóżko Rona, gapiąc się na nich i szczerząc. Harry jęknął głośno i zaczął przeklinać bliźniaków, kiedy zakładał szybko swoje bokserki. Ron tylko patrzył smutno na Harry'ego, kiedy ten się odsunął, ignorując głośny śmiech braci.
— Ron, Ron — Fred uderzył dłonią w kolano — pieprzysz Chłopca, Który Przeżył!
— Nie, nie robi tego — powiedział wyzywająco Harry, rzucając wzrokiem sztylety na Freda z kąta, w którym stał, ze skrzyżowanymi ramionami.
— Och nie! — George niemal spadł z łóżka Rona, kiedy zatrząsł się z większego śmiechu. — Chłopiec, Który Przeżył pieprzy Rona!
— Nie, nie robię tego — warknął Harry, odmawiając patrzenia na Rona, który w końcu założył bokserki. — Jeśli natychmiast stąd nie znikniecie, powiem waszej mamie skąd macie te wszystkie pieniądze. Nie myślcie sobie, że tego nie zrobię. Mogę żyć z jej gniewem. Nie jest moją matką.
Fred i George wstali, starając się kontrolować śmiech, ale polegli na tym. Spojrzeli po sobie i z kolejnym trzaskiem aportowali się z powrotem do ich sypialni.
Harry pozostał w kącie, drżąc z gniewu. Ron powoli przybliżył się, ale kiedy chciał dotknąć Harry'ego, Harry odepchnął jego dłoń i poszedł z powrotem na swoje łóżko. Ron spojrzał w dół, na podłogę.
— Nikomu nie powiedzą, stary — wymamrotał Ron, kiedy kładł się na swoje łóżko.
— Nieważne — powiedział Harry, gapiąc się na sufit.
— Harry...
— Zamknij się.
Ron ugryzł swoją wargę i obrócił się do poduszki.
Cdn.
