Evanescence: Where will you go [EP]

You're too important for anyone
There's something wrong with everything you see
But I, I know who you really are
You're the one who cries when you're alone

Nie był ważny dla nikogo. A przynajmniej tak mu się wydawało… Mylił się. Dla każdej strony był ważny, przynajmniej do momentu śmierci Dumbledore'a. Był szpiegiem. Był w tym doskonały.

Widział dookoła siebie spiski, po tylu latach szpiegowania było to nieuniknione. Nie było to też zbyt dziwne.

Tylko nocami mógł być sobą. Tylko w nocy na nowo przeżywał każdą śmierć, której był przyczyną. Pamiętał każdą twarz i każde nazwisko. Noce były jego koszmarem.

Where will you go
With no one left to save you from yourself?
You can't escape
You don't want to escape

However did you manage to push away
From every living thing you've come across
So afraid that anyone will hate you
You pretend you hate them first

Sam dla siebie był zagładą. Nie potrafił uciec od swoich coraz bardziej czarnych myśli. Nie miał dokąd uciec. Nie miał w nikim wsparcia, nie miał przyjaciół, rodziny. Zawsze to on się odsuwał mając w pamięci to, jak ludzie go skrzywdzili. Ojciec nienawidził go za to, że żył. Potter i spółka – za to, że był inny niż oni. Chciał uniknąć kolejnych ran w sercu. Było ich i tak zbyt wiele… Nigdy nie był tolerowany. Z wyjątkiem czasu, gdy przyjaźnił się z Lily Evans. Ona go lubiła takim, jakim był.

A przynajmniej tak sądził. Jednak ostatecznie i tak został sam. Ona wolała Pottera.

Każda by wolała, jak sam stwierdzał. Jego się bali. Albo nienawidzili. Albo jedno I drugie jednocześnie. Niezależnie od tego ile robił i jak bardzo się starał. Dlatego dołączył do Voldemorta. Myślał, że tam znajdzie zrozumienie. Jeszcze zanim umarła Lily zrozumiał, że się mylił. Przeszedł na stronę Zakonu Feniksa.

And where will you go
With no one left to save you from yourself?
You can't escape the truth
I realize you're afraid
But you can't reject the whole world
You can't escape
You won't escape
You can't escape
You don't want to escape

Nikt nie próbował go ratować. Nikt go nie żałował. Nie mógł uciec od łatki śmierciożercy, którą mu przypięto. Dla wszystkich był mordercą, kłamcą, kimś, kto powinien zginąć w pierwszej kolejności. Nie miał prawa do życia. Nikt nie starał się zrozumieć skrzywdzonego dziecka, które w nim tkwiło i szukało oparcia, pocieszenia, pomocy.

Odrzucał świat, który odrzucał jego. Nie zauważano jego bólu. Jego cierpienia, które przerastało go coraz bardziej i coraz bardziej przytłaczało. Każdy uważał go za człowieka baz uczuć, nietoperza z lochów… Mylili się, ale nie pokazywał tego po sobie. Cierpiał w milczeniu. Znosił to, bo uważał to za słuszną karę za śmierć Lily i Jamesa. I wielu innych.

Śmierć, którą zadał mu jego pan była dla Severusa wybawieniem. Bał się jej, oczywiście, tyko głupiec by się nie bał.

Umierając nie widział twarzy jego ofiar. Widział twarz matki. Matki, którą kochał i która go kochała. Tak bardzo tęsknił…


Jego nazwisko widniało na liście ofiar wojny. Przez wielu czytane z obrzydzeniem, lub pomijane wzrokiem.

Przez nielicznych z szacunkiem. Jego nagrobek był zaniedbany, zniszczony. Zapomniany. Pamięć o nim przechowywało kilka osób. Po śmierci, jak i za życia został zignorowany, niedoceniony. Musiały minąć lata od końca wojny, aby go doceniono i oczyszczono z zarzutów. Niestety nawet to nic nie dało – dla społeczeństwa był zdrajcą.

A on? Doczekał nagrody – śmierć była jego nagrodą – była ukojeniem, końcem bólu i udawania…

Bo śmierć nie zawsze jest zła…