Początek końca.

Historia Max`a Payne`a po wydarzeniach w rezydencji Woodena.

Czyżby nareszcie?

Max, najdroższy z moich przyjaciół...- rzekł Vlad spadając razem z kupą złomu oraz rozpalonymi koktajlami mołotowa by zaraz ogień z rozpalonego paliwa go pochował i pożarł. Jedyne co pulsowało mu w głowie to ujrzenie Mony...

Żeby tylko żyła-pomyślał.

Szedł ostatkami sił jakie mu pozostało ale nie to było najważniejsze, on MUSIAŁ ją zobaczyć jeden ostatni raz. Szedł przez labirynt rezydencji Woodena, w końcu jednak nie wytrzymał upadł, ale mimo wszystko czołgał się dalej aż ujrzał Ją w kałuży Jej własnej krwi. Pochylił się nad nią. Już wiedział, była martwa.

Żegnaj moja ukochana- powiedział sobie w myślach i złożył pocałunek na jej zimnych martwych ustach. Na dole słyszał głosy swoich kolegów NYPD. W końcu już się oderwał od Jej ust, nagle poczuł ból w miejscu w którym spoczywała kula wystrzelona z pistoletu Vlada. Stało się coś niesamowitego, Mona otworzyła oczy, nie mógł w to uwierzyć.

Ona żyje.

Mona stękając jakby była tylko zmęczona wstała ciągle wpatrzona w Maxa w końcu powiedziała- Boże, wyszłam na taką idiotkę. Krew na jej twarzy świeciła się niczym diamenty. Była taka piękna, to by wystarczyło by się w niej zakochać bezpowrotnie. Max dostał jakiś niesamowity zastrzyk sił jakby dostał skrzydeł coś się w nim obudziło .Mona ciągle patrzyła na niego, ale ten wzrok był inny. Widział w jej oczach to samo nie chciała go stracić i chciała go tak jak on chciał jej. Przyciągnął ją do siebie przytulił i patrzył na nią, jakby odkrywał ja na nowo i zbliżali się równomiernie do siebie aż w końcu się pocałowali tak namiętnie że zapomnieli co się dzieje na dole. Trwali w tym pocałunku dopóki kroki nie stawały się coraz głośniejsze .Był zły że przerwali mu w takim momencie, lecz mimo tego nie chciał przerwać, tak bardzo jej pragnął.

- Stać!

-Policja!

-Mamy dwóch ocalałych, sprowadźcie medyka!. Detektyw Payne? Będziesz musiał mi to wszystko wyjaśnić. Co ona tu robi? Ona jest zbiegiem, muszę ją aresztować.

-Nie pozwolę ci na to, będziesz musiał mnie zabić-Odpowiedział Max.

-No dobra Max, ale musicie trafić do szpitala, wyglądacie jakbyście się z grobu wykaraskali.

Ej ty- rzekł do policjanta obok- Zaprowadź tą Panią do karetki. A z tobą chcę zamienić słówko.

Mona była tak słaba że nie zamierzała protestować, tylko spojrzała na Maxa wzrokiem i powiedziała to tak cicho że ledwo ją usłyszał

-Bądź przy mnie Max, nie opuszczaj mnie... i poszła posłusznie do karetki. Max był poddenerwowany chciał pójść z nią lecz cierpliwie czekał na rozmowę.

Mów prędko- rzekł.

Czy wiesz kim ona jest? I coś ty tam z nią robił?

-Tak wiem, pomagałem jej i ją kocham. Jeśli masz ją aresztować i wsadzić do pierdla, to ja rezygnuję...

To nie będzie potrzebne-Uśmiechnął się Policjant- Wiem co cię przez te wszystkie lata spotkało i nikt poza nami i wszystkimi co tu są nie będzie wiedział. Włos jej z głowy nie spadnie. I chcę ci przekazać że Jim Bravura niestety nie żyje. Jednak w testamencie prosi żebyś to ty przejął wydział wewnętrzny, szefie. A tak swoją drogą nazywam się Anthony Chase.

-Co? Ja mam przejąć wydział? To chyba jakiś żart ! Przecież Bravura mnie zawiesił, nienawidził mnie..

-I tu się mylisz Max. On cię chwalił, wiedział że jesteś najlepszym gliniarzem, wiedział też co ci się przydarzyło przez te wszystkie lata i w ramach zasług chciał abyś to ty przyjął po nim wydział. On i tak już umierał, miał raka. Nie miał komu przekazać pałeczki więc ty jesteś naturalnym kandydatem. A testament tego dowodzi. Zresztą chłopaki z wydziału nie będą robić przeszkód. I nawet większość się z tego cieszy że to ty. Zgadzasz się?

-No dobra. A zatem, jej nie aresztujesz to pierwsza sprawa. A druga to ktoś mnie będzie musiał pouczyć o moich nowych obowiązkach i reszcie.

-Tak się składa że byłem Kierownikiem szkoleń, podczas gdy Jim kierował wydziałem.

-I nadal nim będziesz.

-Dziękuję Max. Mogę ci mówić Max?

-Oczywiście.

-Ok. jak wrócisz do zdrowia, oprowadzę cię i wszytko ci powiem, na razie jedź z nią do szpitala i wydobrzej. Pogadamy później.

-Dzięki.

-A i jeszcze jedno, kto ma być twoim zastępcą?

-Ty.

-Ja? Przecież jestem kierownikiem szkoleń, nie mogę być jednocześnie...

-Będziesz moim zastępcą, a ty wybierzesz sobie osobę kompetentną która szkolenia poprowadzi na czas twojej niedyspozycji a raczej mojej te obowiązki. Oczywiście będzie ci się należała większa pensja za dwa stanowiska.

-Dziękuję sze... Max.

I poszedł w końcu do karetki. Tego mu było trzeba. Bliskości Mony. Wszystko stawało się jakby jaśniejsze. Odzyskał kobietę którą kochał i jeszcze dostał awans na szefa wydziału.

Dojechali do szpitala Brook-lińskiego, Anthony zgodnie z poleceniem swojego nowego szefa nie aresztował Mony, polecił lekarzom by dokumentację wypełniać w niezbędnym minimum i postawił 6 gliniarzy na straży nie dopuszczając nikogo bez pozwolenia Max`a. Mona trafiła z Max`em na OIOM. Ich łóżka zasłonili parawanami tak aby nikt postronny nie wiedział kto tu leży.

Max...Nareszcie mogę ci powiedzieć co do ciebie czuję...

Mona...

Max. Ja za tobą szaleję nie mogę bez ciebie żyć...

Mona.. Ja ciebie też kocham... Jak ty leżałaś na podłodze obok Woodena... i gdy goniłem Vlada odsłuchałem wiadomość na jego sekretarce i tam była twoja wiadomość od ciebie do ją odsłuchałem, czułem że moje serce pęka że już nie będę miał szansy się pocałować, dotknąć, zobaczyć cię żywą..

Max.. ja.. długo nie chciałam do siebie dopuścić tych uczuć ale dłużej już nie mogę ,nie chcę. Bycie zabójczynią nauczyło mnie wyłączać uczucia, ale ty... po prostu nie mogę. Nie mogłam tak po prostu do ciebie strzelić. Uświadomiłam sobie że cię kocham. Niee, że szaleję za tobą w momencie kiedy dostałam kulę w windzie... a jeszcze w domu zabaw to uczucie potęgowało gdy mnie pocałowałeś... Kiedy do mnie strzelił i poczułam drugą kule poczułam że to koniec jednak nie mogłam odejść bez powiedzenia tego tobie..

Dałaś mi drugie życie tam u ciebie w mieszkaniu ,ja też uświadomiłem sobie to że cię kocham kiedy patrzyłem na pusta windę w twojej krwi.

Max, kiedy to się skończy ukryjmy się przed wszystkimi, chce tylko ciebie

Ja też. Właśnie się dowiedziałem że będę szefem swojego wydziału...

Czyli co, dalej będziesz pracował w Policji?

Tak ale tylko po to żeby mieć dostęp do informacji. Poza tym mam dość tej strony prawa która wszystko we mnie zniszczyła, moje stare życie ale to już nie ważne...

Kochasz ją?

Nie, kocham ciebie i nie przestanę.

Max...

Mona...

Gdybym nie była taka słaba i obandażowana normalnie bym się na ciebie rzuciła z radości. Ale pocałuj mnie proszę.. Dasz rade wstać?

Spróbuję. Ał! Czuję że wszystko mnie boli ale to nic, ja też chcę cię..

Max. Jeśli to ma ciebie boleć to...

Nie dbam o to! Wtedy też ledwo się trzymałem. Ty jesteś najważniejsza i nie pozwolę żeby jakiś ból mi przeszkodził.

Podszedł do niej, ona przeturlała się na drugi brzeg łóżka żeby zrobić mu miejsce.

Upadł totalnie bez sił na jej łóżku. To jej wystarczyło. Był obok niej. Pozdzierała wszystkie elektrody, plastry ze swojego ciała. Nie chcę by coś mi przeszkadzało-odrzekła z uśmiechem.

Wtuliła się niczym mała dziewczynka do niego.

-Mona ja nie dam rady jestem za słaby, ale gdy tylko już będę zdrów...

- Wiem Max wiem.

Przywarła do niego całym swoim ciałem. Chciała by ją poczuł i nie chciała by plastry czy cokolwiek innego jej w tym przeszkadzało. Oplotła go swoimi nogami a rękoma objęła.

Ale chce wreszcie usnąć z tobą. Wreszcie poczuć się bezpieczna. Zawsze byłam sama... Nawet nie wiesz jakie to jest wspaniałe uczucie... Tak bardzo tego pragnęłam, a teraz mam ciebie...

Max dotknął jej policzka, gładził jej włosy. Mona od razu się poddała tym pieszczotom. Chciała więcej, jednak nie chciała zrobić mu krzywdy, wiedziała że jest osłabiony. Była z niego dumna jak walczył żeby dopaść Vlada, którego to ona miała zabić i pierwszy raz jej się nie udało wykonać zlecenia. Pomścił ją, wyrwał ją z uścisku śmierci... To kula w jej głowie prowadziła ją do niego. To było jej światełko w tunelu podczas gdy ona trwała w ciemności która trwała wieczność. Była przed wejściem do piekła, jednak on ją stamtąd wyprowadził. Była mu wdzięczna za to i gdyby nie jego rany oddała by mu się całkowicie. Jednak on był dla niej najważniejszy i jej zachcianki odeszły na drugi plan. Tak się obściskiwali że usnęli wtuleni w siebie niemal jednocześnie.

Nastał kolejny dzień. Mona obudziła się pierwsza, uświadamiając sobie że jest w szpitalu, nie mogła uwierzyć że to nie jest sen i Max leżał na jej łóżku obok niej. Była z tego szczęśliwa.

Miała już go obudzić gdy nagle weszła pielęgniarka, zdziwiona widokiem Maxa który spał obok niej na jej łóżku.

Co on tu robi? To jest nie dopuszczalne!-

Wrzeszczała-Panie Payne proszę wrócić do swojego łóżka natychmiast! Póki lekarz tego nie widzi!

Cicho! On śpi, a ja nie widzę w tym nic złego-żachnęła się Mona

Nie!Ma wrócić do łóżka natychmiast!

Dobrze ja go obudzę i go posadzę i niech już pani wyjdzie.

Trzymam Panią za słowo-Prychnęła pielęgniarka i wyczołgała się z pokoju

Co to za wrzaski?-rzekł nieprzytomnie Max

Pielęgniarka była zszokowana że leżysz na moim łóżku obok mnie-uśmiechnęła się Mona- I kazała ci wrócić do łóżka.

Ehh czy wreszcie będziemy mogli być razem i nikt nie będzie nam przeszkadzał?- Powiedział z wyrzutem

Ciii wiem Max wiem.. Ja też tego chcę. Gdy tylko już nas wypuszczą ukryjemy się przed wszystkimi i..- I w tym czasie Max złożył jej lekki pocałunek który trwał kilka sekund. To ją zachęciło by po chwili rzucić się na niego i obdarzyć go całą serią gorących pocałunków. Niestety przerwał im w tym lekarz. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.

Cóż widzę Panie Payne i Panno Sax że już jest z Państwem w porządku. Jeszcze zostaną tu państwo do popołudnia. A i Panie Payne tam na pana czeka jakiś policjant.

Proszę mu przekazać że zaraz przyjdę i dziękuję doktorze.

Zawsze do usług.- uśmiechnął się i wyszedł

Zaraz wrócę Kotku- pocałował ją

Wiem tylko wróć szybko.

Wyszedł w szlafroku do Anthonego

Cześć Max.

Siemasz Anthony

Koledzy mi mówią Tony . Tak się czuję młodziej

Dobrze Tony.

Jak się czujecie?

Cudownie.

Lekarz mi mówił że dziś was wypuszczą. Zajrzysz jutro do wydziału?

Wolałbym jeszcze ze dwa dni spokoju..

OK. Ty tu jesteś szefem – przymknął okiem

Zaczynam się przyzwyczajać - uśmiechnął się krzywo Max

Przeczuwałem to więc przytargałem paru ludzi z którymi musisz się zapoznać.

Ale ja jestem w szlafroku. Nie mogą mnie zobaczyć w takim stanie! -krzyknął Max

Spokojnie. Wydział wewnętrzny jest dość specyficzny i nic nie wychodzi na zewnątrz tu każdy sobie ufa i wspiera.

To mnie trochę pocieszyłeś.

Więc chodź, przedstawię ci chłopaków.

No to chodźmy.

Zaprowadził go do sali konferencyjnej szpitala.

Cześć chłopaki.-Krzyknął Tony

-Witam was i powitajcie swojego nowego Szefa Maxa Payne`a-rozległy się oklaski i pomrukiwania

Max przedstawiam ci Marcusa Kelshtigena to jest gość od papierkowej roboty i od forsy.

Miło mi-powiedział wysoki mężczyzna- Mi też. Podali sobie dłonie.

Tutaj ten facet to Brian McKlaskey , koleś który ci odpicuje piłę Hitlera. Zajmuje się spluwami i uzbrojeniem.

Czołem szefie. Odpowiedział Brian.- M60, M4, MP5 co tylko potrzebujesz, wyczyszczę, naprawię podrasuję… Strzeli tam gdzie będziesz chciał…

Ten tutaj to Michael Street. Zajmuje się zaopatrzeniem i magazynem.

Witam szefie. Odrzekł. Jak będzie trzeba to nawet wykrochmalę koszulę, tylko bez biletu nie podchodź.

No i jeszcze został Steven Sanchez mój zastępca od szkolenia, instruktor i koleś który pilnuje by to się trzymało w kupie i Hernandez Rayleey nasz haker.

O i bym zapomniał, jeszcze zostaje, Alex –Nasze uszy, Operator, taktyk, analiza i walka w pomieszczeniach to jej poletko, Koleś który jest połączeniem między centralą a rzeczywistością.

Frank Himenez -koleś który zajmuje się furami i nasz człowiek buldożer i od zadań specjalnych, Cristian Vasqes.

Steven chciałbym żebyś to ty był głównym kierownikiem od szkolenia a ty Tony żebyś był moim zastępcą i będziecie cię odpowiadać przednim gdy mnie nie będzie.

Tak jest szefie! -Powiedział ochoczo.

Panowie. Dziękuję za powitanie, tak jak powiedział mi Tony, jesteśmy jak rodzina więc chciałbym żebyście mi mówili po imieniu, chyba że będzie tu jakiś urzędas czy agenci FBI.

Chciałbym aby każdy wykonywał swoją robotę, wspierać się nawzajem, a jak kiedy będzie okazja to się umówimy na piwko. A tak przy okazji, chyba te powitanie powinno być wydziale bo tutaj wyglądam jak chory pacjent.- Wszyscy w śmiech.- Ale w sumie to i dobrze że tutaj. Bo chciałbym jeszcze odpocząć ze dwa dni a od nowego tygodnia widzimy się w pracy. A i przy okazji Mona Sax jest moją dziewczyną i wszystkie sprawy które są mają zniknąć. Nikt ma jej nie dręczyć zrozumiano?-Oczywiście szef... Max.-powiedział niepewnie Markus

Dobrze panowie. Jeśli dziś nie robicie nic ciekawego zapraszam do restauracji Vodka i Borka.

Ale tam jest burdel, bałagan i w ogóle.. - odpowiedział Street

Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. A ja się już postaram żeby zrobić z tej mafijnej restauracji restaurację tylko dla gliniarzy.

To świetnie- Wrzasnął Marcus

I tu jest wasze pierwsze zadanie. Marcus. Chciałbym żebyś załatwił papierkową robote, tak aby ten budynek przeszedł w nasze posiadanie. Cris-Ogarniesz trochę ten burdel, Street przekaże ci wszystko co będzie niezbędne do urządzenia tej mety. Magazyn pod restauracją będzie twój, chyba będziesz wiedział co zrobić?-Owszem Max. Zrobi się tam strzelnicę i magazyn na broń.-Świetnie. Rayleey-ty się zajmiesz zabezpieczeniami.3 piętro urządzicie na pokoje dla was gdybyśmy tam zabalowali lub jakby ktoś miał problem z mieszkaniem. Natomiast 4 piętro ma być tylko moje I Mony.- Nie ma sprawy. Tylko jest jeden szczegół.. bo nie damy rady zrobić tego w czasie pracy..-Chcę żeby ta restauracja była dla nas. I jak będzie trzeba z stamtąd będzie się kierowało wydziałem. To będzie swego rodzaju nasze małe miasto.

O kurde. Bedzie bajerancko. Spokojnie ogarniemy ten już teraz co chłopaki?-Krzyknął Street.

No to bierzemy wszystkich, tylko zostawcie Stevena żeby miał rękę na pulsie a reszta do restauracji i do roboty.-Rozkazał Anthony

A i przekaże wam pewien sekret. Chciałbym żeby Mona była moją żoną tylko cisza ma być o jej przeszłości. Macie ją traktować jak swoją.-powiedział Max

Spoko tak sprawa już została wyczyszczona -mrugnął Mark-Ja już nie tracę czasu trzeba przejąć tą budę .A i jak ją nazwiemy?

Hmm-zamyślił się Steven.O ile pamiętam Ragnarock pochodził z wierzeń Nordyckich no i sprawa z Valkirią..- Zamknij się Steven! Miałeś o tym nic nie mówić!-wrzasnął Tony.

Nic się niestało to wszystko mnie boli ale gdy Mona jest przy mnie to tego tak jakby nie było- Max próbował się sam siebie okłamać ale wiedział że tego nie da się tak po prostu zmyć.- Więc-kontynuował Steven- co byście powiedzieli na Asgard?

Spoko może być-powiedział Brian

Dobra nazwa-Odrzekli pozostali

Dobrze-powiedział Max-A teraz Panowie do roboty i widzimy się w poniedziałek. Mark, masz mnie informować o wszystkim co się dzieje w Asgardzie.

Ta jest szefie- Powiedział Marcus. Po jego słowach wszyscy normalnie wybiegli jak szaleni i pojechali do restauracji Vlada, a Max wrócił do Mony.

Nareszcie już jesteś.-odrzekła stęsknionym głosem-Wszystko słyszałam.

Jak .. co..

Naprawdę chcesz żebyś tam się zaszyli?

Tak. Tam będzie nasz dom

To.. cudownie. Ale myślałam że ten budynek ma za dużo wspomnień złych dla ciebie...

Owszem. Ale tam cię poznałem gdy mnie potraktowałaś środkami nasennymi w whiskey.

Wiem, przepraszam cię za to ale wiesz że jestem zabójczynią a ja muszę wtedy wyłączyć tego typu uczucia poza tym chciałam bronić siostry..- jej głos się załamał- zabić tego drania, Angelo. Ale trójca mnie dorwała i gdy się pojawiłeś w rezydencji Punchinello bardzo mi tym pomogłeś. Kiedy cię zastałam byłeś pod wpływem Valkirii, to ja cię wyciągnęłam z posiadłości, podałam ci serum które ukradłam Horne, dzięki czemu narkotyk cię nie zabił zrobiłam to w ostatniej chwili potem podpaliłam ten budynek. Potem spotkaliśmy się przy windzie. Próbowałam cię ochronić ,ale nie dałam rady. Potem to ty znów mnie ochroniłeś.

Ale tam w windzie kiedy leżałam z kulą we łbie, chciałam cię ujrzeć i mnie serce normalnie bolało bo nie wiedziałam co do mnie czujesz...

Nie Mona. To ja ci dziękuję. Dzięki tobie znów mi się chce żyć. I nie chcę cię stracić.

Dobra ale jeśli chodzi o sypialnie i te piętro zostaw to mnie ja chce je urządzić- mruknęła zalotnie

Dobrze skarbie a teraz chodźmy, niech nas pozszywają i jedziemy do Vodka i Borka.

Póki tam nie jest jeszcze wszystko urządzone jedźmy do wesołego miasteczka. Tam będziemy mieszkać do czasu gdy twoi koledzy i ja nie urządzimy tego miejsca. Zgadzasz się?

Dobrze. Jeszcze myślałem o rezydencji Woodena...

A co z nią chcesz zrobić?

Tam chcę zrobić je na nasze „prywatne mieszkanie"-uśmiechnął się diabelsko. Asgard będzie naszym miejscem pracy.

Hmm widze że wszystko sobie przemyślałeś..

A i owszem. To co jedziemy do wesołego miasteczka?

Tylko tego pragnę,ale najpierw choćmy już do tego cholernego doktora i wynośmy się stąd.

Kocham cię Mona

Ja ciebie też Max.