AN:

Ostrzeżenia i uwagi:

* prawie yuri

* prawie hetero

* romans

* lekka komedia klasy niewymagającej

* autorka (niezdyscyplinowana, leniwa i nieokreślona)

* dodawane na telefonie

* pisane z nudów na telefonie (jako umilacz wycieczek tramwajowych)

* nie zawsze kontrolowana autokorekta telefonu

* niebetowane

* Fairy Tail nie jest moje, ale ich moce chętnie bym zabrała

Powyższe fakty i argumenty w pełni tłumaczą i usprawiedliwiają, wszelkie błędy, nie literacki język, błędy redaktorskie i inne bliżej nieokreślone cusie.

Levy siedziała znudzona przy barze i z lekko naburmuszoną miną podpierała

ręką głowę. No dobra, nie z lekko naburmuszoną miną, ale z miną

naburmuszoną na maksa. Taki Grumpy Cat wersja loli.

- Coś nie tak, Levy? - Lucy zaniepokojona, czy coś się nie dzieje, podeszła

do baru i spytała. Spodziewała się lekko wystraszyć przyjaciółkę, bo niebieskowłosa nie wydawała się jej widzieć, jednak ta tylko przekręciła swoją głowę jak sowa i ze mrużonymi oczyma gromiła Lucy wzrokiem. - Eeeeeeh?!

Chwilę później znów patrzyła na wprost.

- Gajeel.

- Co? - Spytała otępiała Lucy. Chwilę temu zmrożona ze strachu, nie była

pewna, czy dobrze usłyszała. Blondynka od razu pożałowała pytania, bo znów

została zgromiona wzrokiem. - T, to... to ja może już pójdę. - Nerwowym ruchem wskazała na drzwi, a potem ruszyła w ich kierunku równie przestraszona. Levi patrzyła jeszcze chwilkę, jak jej przyjaciółka wpadła na nagiego Greya, a potem została napastowana przez w ostatniej chwili powstrzymaną Juvię. Zazdrosne kobiety są niebezpieczne.

Teraz niemal cała gildia była skupiona na tym wydarzeniu, a niewzruszona tym Levy wstała ze stołka i poszła bez słowa w kierunku bocznego wyjścia.

Głupi Gajeel, stwierdziła. Ona sobie już dzisiaj wszystko zaplanowała, a tu

bum! On zapomniał i postanowił sobie iść na misję. A niech go do pociągu

wsadzą!

Gajeel Redfox użył Ryku Żelaznego Smoka, aby rozwalić laboratorium i zmusić pseudo-naukowca Larsa do wyjścia z kryjówki. Chwilę później, kiedy

już większość szkła została potłuczona, a wszystko inne zrobiło więcej przewrotów w powietrzu niż to Rada przewiduje, patrzył z lekką pogardą na skulonego w kącie mężczyznę w średnim wieku. Gajeel wyczuł, że przed drzwiami pomieszczenia właśnie zatrzymał się jego przyjaciel - Przewyższający w Trybie Walki. Ciągle trzymał swój miecz w gotowości.

- Jest tu ktoś jeszcze, Lily?

- Nie. Tylko kilka obiektów doświadczalnych, nic więcej.

- Dobrze.

Gajeel opanowanym krokiem zaczął się przemieszczać w stronę właściciela

kryjówki. Ubrany był on tylko w żółtą koszulkę i ciemne spodenki. Bądź co

bądź zaczął przed nimi uciekać w środku nocy i trochę potrwało zanim pan z

kotkiem wytropili go aż tu. Odór przeróżnych mikstur i ziół maskował jego zapach metalu i kryształów. Popsuł mu tym wszystkie plany. W sumie nie wiedział jakie, jedbak pamiętał, że Levi mu coś wspominała. Rany, teraz chyba wypadałoby ją jakoś z tego powodu udobruchać. Pewnie naburmuszy się z miną "na rybę" a do końca dnia będzie chodziła jak kaczka, z dłońmi prostopadle do talii i wypiętym tyłkiem. No dobra, może przesadza, co nie zmienia faktu, że będzie miała urazę. "To bardzo krótka misja", mówili.

- Ej, ty! - krzyknął na cały głos, zmieniając swoją rękę w piłę mechaniczną. - Tak, do ciebie mówię! Mów lepiej szybko, gdzie są te kryształy, bo mam beznadziejny humor, a jak mam beznadziejny humor, to inni mają beznadziejne życie. Kapujesz?!

Naukowiec przez łzy pokiwał tylko głową i wydukał mało zrozumiane "dobrze,

zaprowadzę was". Zrozumiałość jego słów można by z łatwością porównać do Natsu z zabandażowaną buzią. Czytaj - tylko Gajeel Redfox byłby wstanie to zrozumieć.

Profesorek wstał, gromiony wzrokiem rozwścieczonego członka Fairy Tail i nawet mimo pomocy ściany, padłby z powrotem trzy razy na ziemię. Mag się odwrócił i szedł już w stronę drzwi, kiedy się wściekł jeszcze bardziej, że ten ten tu obok jegomość nie idzie za nim, tylko wciąż stoi w miejscu. Z laserem w oczach odwrócił się ponownie i już wcale nie tak opanowanym krokiem podszedł do niego i z niesamowitą siłą podciągnął go za żółtą koszulkę, która chwilę później zaczęła się rwać, a tamten ponownie wracał w dół.

- Co jest? Taki ciężki? - Spojrzał w dół i sytuacja stała się jasna, żeby nie mówić klejąca. Okazało się, że mieszanka rozbitych eliksirów stała się super mega klejącą papką. Teraz i sam Gajeel nie mógł się oderwać, mimo silnych starań. Lars uśmiechnął się niepewnie z dołu, kiedy zobaczył wzrok, który mógłby zabić. Przełknął ślinę i modlił się, żeby jakoś przetrwać kolejne parę godzin w tej mazi. Jeśli Bóg istnieje, to teraz przyda mu się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.