NADIA

Kaliningrad (Obwód kaliningradzki, eksklawa Rosji)

31 marca, 7:48

Gorelov zmienia bieg na wyższy i wciska gaz. Wjeżdżamy na most. Wskazówka ilości obrotów na minutę wskazuje czerwony zakres na tarczy. Wkładam nowy magazynek i przeładowuję broń.

- Podjedź bliżej - mówię do Olega. - Chcę mieć go na celowniku. Zanim zjedziemy z mostu, musimy ich załatwić.

- Ten rupieć więcej nie wyciągnie, Nadia - Gorelov kręci głową.

Wyciągam z kieszeni nadajnik radiowy, który łączy mnie z naszym drugim samochodem - czarnym mercedesem. W środku siedzi Petrov i Jakovich, którzy również kontynuują pościg za zielonym sedanem HYDRY. Gdyby nie ich chwilowe zagapienie, sprawa byłaby załatwiona już kilka minut temu i nie wywiązałaby się strzelanina.

- Aleksiej, wyprzedźcie go i zablokujcie.

- Przyjąłem, tovarishch Sołowjow - odpowiada mi zniekształcony głos.

Czarny mercedes wjeżdża na drugi pas i nachalnie wpycha się pod koła samochodu przed nami. Zielony sedan hamuje.

- Wyrównaj z nim, Gorelov! - krzyczę, otwierając okno. Odbezpieczam broń i czekam na moment, aż będę mogła wycelować.

Wychylam się nieco i czuję silny podmuch wiatru. Kiedy nasz samochód jedzie na równi z celem, moim oczom ukazuje się pasażer sedana. Mężczyzna trzyma na kolanach granatnik i ładuje do środka pocisk.

- Gorelov, granatnik!

Po kilku sekundach jego lufa jest już wycelowana prosto w nas.

Mierzę w głowę pasażera, ale nie oddaję strzału, kiedy samochód zwalnia i obijam się żebrami o deskę rozdzielczą. Przeklinam i stabilizuję dłoń. Drugi strzał mija cel, gdy Oleg odbija nagle w lewo.

- Yekhat pryamo! - wrzeszczę, każąc mu jechać prosto. - Muszę go zdjąć!

Mężczyzna z granatnikiem wychyla się przez swoje okno i obiera za cel mercedesa. Serce podskakuje mi do gardła. Wiem, że nie zdążę zastrzelić napastnika. Sedan przyspiesza i po kilku sekundach jest poza zasięgiem mojej broni. W panice chwytam za nadajnik.

- Petrov! Uważaj, oni mają...

Nie zdążam wypowiedzieć ostatniego słowa. Agent HYDRY pociąga za cyngiel broni, a wystrzelony granat rozbija tylną szybę samochodu Aleksieja. Rzucam nadajnik na siedzenie i ponownie mierzę w kierowcę. Granat wpada do środka mercedesa i w tym samym momencie moja kula rozpruwa skroń kierowcy samochodu HYDRY. Sedan z hukiem uderza o tył mercedesa. Jego maska znika, gdy miażdży bagażnik samochodu przed sobą.

Gorelov natychmiast wciska hamulec. Jego reakcja jest znacznie szybsza od mojej. Łapie mnie za ramiona i wciąga do środka. Zakrywa moje ciało swoim.

Potężny huk sprawia, że na moment słyszę tylko pisk. Ziemia pod nam drży, kiedy mercedes wybucha.

Eksplozja pochłania też zielonego sedana. Oba samochody stają w płomieniach, a nasza przednia szyba pęka pod ciężarem płonących odłamków.

Oleg wrzuca wsteczny i natychmiast wycofuje samochód. Oddalamy się najwyżej o dziesięć metrów, zanim z wraków nie bucha chmura dymu i burza żywego ognia, która niemalże dosięga naszej maski.

- Petrov... - z moich otwartych ust wydobywa się niedowierzający jęk i urwany oddech.

- My dolzhny proyti - słyszę ostry głos Gorelova. - Nadia, musimy jechać. Zanim zjadą się służby.

Nie protestuję, bo nie odpowiadam. Kiwam głową, nie odrywając wzroku od płonących samochodów. Po krótkotrwałym szoku uświadamiam sobie, co się właśnie stało.

Oleg wymija samochody i zmienia pas. Raz po raz zerka w lusterko wsteczne, a ja zastygam w stanie pomiędzy przerażeniem, a szokiem.

Kilka godzin temu obiecałam Ivanowi Petrovowi, że zadbam o jego brata.

...

Krasnoznamieńsk (Obwód kaliningradzki, eksklawa Rosji), Baza Podziemia

4 kwietnia, 1:20

Z głębokiego snu budzi mnie dźwięk telefonu wibrującego na stoliczku nocnym. Sięgam po niego ręką i dopiero po chwili natrafiam na zimny, pęknięty ekran - efekt pościgu z komórką wciśniętą zbyt płytko w kieszeni, kiedy odbiłam się od twardej deski rozdzielczej.

Liczę, że dzwoni Dima, ale zamiast jego zdjęcia widzę surowe, ostre rysy twarzy mojego ojca. Zmuszam się do szybkiego przebudzenia, siadam i odbieram telefon.

- Nadia? - zaczyna niezwykle suchym tonem. Zawsze zwraca się do mnie w takiej formie. Nigdy nie używa zdrobnień. W przeciwieństwie do Olega - on chwilami zapomina, jak brzmi moje pełne imię.

Wiem już, że coś się stało.

- Tato? - odpowiadam. - Czemu dzwonisz w środku nocy? - pytam.

- Musisz mnie uważnie posłuchać. To, co ci powiem, jest niezwykle ważne. Bezpieczeństwo Podziemia jest zagrożone. Idź po agenta Gorelova, on też musi o tym wiedzieć.

Przełykam ślinę i wstaję. Sennym krokiem kieruję się do pomieszczenia obok. Otwieram niezgrabnie drzwi i tym samym wpuszczam do środka strugę światła. Leżący na łóżku Oleg przesłania oczy ręką, ale widząc mnie, siada niemrawo. Na jego otwartych ustach zamiera pytanie. Patrzy na telefon w moim ręku.

- Ojciec ma dla nas wiadomość - odpowiadam na jego pytający wzrok.

Zapalam światło i zamykam za sobą drzwi. Kładę telefon na stoliczku nocnym. Siadam koło Olega, który od razu obejmuje mnie lewą ręką. Cały czas patrzy na mnie śpiącymi oczami. Wciskam na dotykowym ekranie przycisk z dużym głośnikiem.

- Możesz zacząć - polecam mu.

- Słyszycie mnie?

- Tak - odpowiadamy równo. Oboje wiemy, że jeśli dwadzieścia minut po pierwszej w nocy dzwoni do nas szef Podziemia, nie szykuje się nic dobrego. Przynajmniej dla naszej dwójki. Od dawna w Podziemiu przyjęte jest, że Gorelov i Sołowjow są nierozłączni. Nigdy nie mówią o nas osobno, nie traktują nas nawet jak dwie różne osoby. Jesteśmy rodzeństwem, którego nie łączy krew.

- Główna Baza TARCZY uległa zniszczeniu, a razem z nią poległo wielu agentów. Cały Triskelion poszedł z dymem. HYDRA wcieliła w życie plan, o którym nic nie wiedzieliśmy. Planowali unicestwić kilkadziesiąt milionów istnień ludzkich, ale reakcja SHIELD była natychmiastowa. Pomimo bilansu ofiar HYDRY, kilka ważniejszych osobistości wciąż plasuje się na szczycie naszej listy likwidacyjnej.

Gorelov przeklina i z niedowierzaniem kieruje wzrok na mnie. Kręcę głową, czym przekazuję mu, że też nie umiem tego zrozumieć.

- Rozumiecie pewnie, że takiej sytuacji nie było od 1968 roku. Musimy działać. Zapanował chaos w szeregach SHIELD, więc także w naszych szeregach.

Oleg kiwa głową. Ja milczę.

- Harrelson ma dla ciebie rozkazy dotyczące jednego szczególnie ważnego członka HYDRY, Nadia. Czarna lista TARCZY. Niemalże jej szczyt. To ważne zadanie, od którego mogą zależeć dalsze losy Agencji. Wszystkiego dowiesz się w Silver Spring.

- A co z Olegiem? - pytam ciszej.

- Agent Gorelov jest potrzebny w Bazie Głównej.

Patrzę na Olega, którego wyraz twarzy zmienia się, podobnie jak mój, diametralnie. Wszystko staje się jasne. Muszę wracać do Stanów. Bez niego.

Gorelov patrzy na mnie z bólem w oczach, kiedy ojciec dodaje, że mój samolot wylatuje z Moskwy za dwa dni. Nie mogę zrozumieć, dlaczego wysyła tylko mnie, skoro zawsze wykonywaliśmy misje razem.

Nagle wszystko staje się jasne.

- Odwiozę cię - mówi mój towarzysz i wstaje. Kieruje się do łazienki. Zamyka za sobą drzwi na zamek i słyszę, jak puszcza wodę z kranu.

- Dziękuję ci za powiadomienie nas - zwracam się do ojca.

Nie umiem poukładać sobie wszystkiego w głowie. Umknęło nam coś tak istotnego, że przez to zagapienie się całą Bazę SHIELD zrównano z ziemią.

- Nadia...

Szybko wyłączam głośnomówiący i przykładam telefon do ucha. Wiem, że tego Oleg ma już nie słyszeć.

- Musisz jak najszybciej jechać do Moskwy. To jest jeden z najgroźniejszych obiektów, dlatego wysyłam cię, bo jesteś najlepsza.

- Rozumiem - odpowiadam.

- Obiecuję, że jak tylko wykonasz zadanie, zobaczymy się. Obiecuję, Nadia.

Rozłącza się, a ja pogrążam się w jeszcze większym zdziwieniu. Muszę się jednak szybko otrząsnąć.

Wracam do pokoju i ubieram się, trwając w półmroku. Wyciągam z dna szafy torbę. Pakuję ubrania i buty, wyciągam obrzyn, który ląduje na samym spodzie. Wrzucam amunicję i dokumenty. Kończę po kilku minutach.

Chwytam torbę w dłoń i wychodzę z pokoju. Na korytarzu napotykam wzrok Olega. Czuję, jak na jego widok zaczyna boleć mnie serce. Nigdy nie sądziłam, że tak nagle będę zmuszona go zostawić.

- Chodźmy - mówi i pozwala mi iść przodem. Wychodzimy z budynku, mijając niedomknięte drzwi innych sypialni i chrapiących agentów.

Pakuję torbę do bagażnika jego czarnej terenówki i zamykam klapę. Kiedy Oleg chce wsiadać, chwytam go za rękę i bez ostrzeżenia mocno go obejmuję.

Silne ramiona Gorelova oplatają moje plecy. Prawą dłonią gładzi moje włosy. Opieram policzek na jego torsie. Zawsze przewyższał mnie co najmniej o głowę i zawsze mogłam to tak wykorzystać.

- Budet khorosho - mówi cicho, zapewniając mnie jak zawsze, że wszystko będzie dobrze. - Vincent wie, co robi. Niedługo będzie po sprawie i wrócisz.

Kiwam głową i go puszczam.

- Musimy jechać, Nadia.

Wsiadam na miejsce pasażera. Zamykam drzwi i ostatni raz zerkam na kwadratowy, betonowy budynek Bazy. Za każdym razem, kiedy stąd wyjeżdżam, paraliżuje mnie strach. Boję się, że nigdy więcej tu nie wrócę.