Przygotowania do rocznicy.
27 kwietnia 2018 r., Hogwart.
W tym roku koniec kwietnia był wyjątkowo upalny. Pogoda zachowywała się jakby był koniec sierpnia i tylko wieczorami można było liczyć na przyjemny wiosenny wiaterek. Według profesor Trelawney taka pogoda to nic innego jak tylko zły omen wróżący fale kataklizmów, jednak nikt nie brał tych wróżb na poważnie. Czasami jednak bywało tak gorąco, że uczniowe specjalnie starali się przebywać jak najbliżej duchów (co w normalne dni nie było zbyt przyjemne) by chociaż odrobinę poczuć chłód. Zdarzali się też odważni (lub zdesperowani) którzy celowo przechodzili przez duchy by się orzeźwić. Sir Nicholas de Mimsy-Porpington (duch wieży Gryffindoru), najczęściej zwany Prawie Bezgłowym Nickiem, nie uważał tego za szczególnie zabawne i często krzyczał coś o niewychowanych smarkaczach, jednak za namową Grubego Mnicha (ducha-rezydenta Hufflepuffu) czasem zezwalał młodzieży na takie wybryki. Krukoni za to po raz pierwszy żałowali, że Szara Dama nie spędza wolnego czasu w ich pokoju wspólnym. W najlepszym położeniu byli teraz Ślizgoni. Dzięki dormitorium w lochach zamku zawsze mogli liczyć na nieco niższą temperaturę, jednak żaden ze studentów nie ośmielił się przejść przez Krwawego Barona, ducha ich domu. Natomiast i Gryfoni i Krukoni i Ślizgoni zgadzali się, że to Puchoni byli w najgorszej sytuacji. Z pokojem wspólnym położonym koło kuchni, z której wiecznie leciała gorąca para, męczyli się zdecydowanie najbardziej.
Historia Magii w Hogwarcie od jakiś 220 lat prowadzona w Sali 4F na pierwszym piętrze przez profesora Cuthberta Binnsa była tak samo nudna dla wszystkich pokoleń które gościły w murach tego zamku. Jak zwykle w klasie większość uczniów przysypiała oparta o grube księgi, a nauczyciel wydawał się tego nie zauważać. Profesor Binns nie zauważał zresztą mnóstwa rzeczy, jak na przykład faktu, że od 70 lat jest już martwy. Zwykle wszyscy nienawidzili zajęć które prowadził. Ciężko było na nich nie zasnąć i zdecydowanie były to najnudniejsze lekcje w całym Hogwarcie. Teraz jednak młodzi czarodzieje chętnie spędzali czas w sali 4F. Profesor Binns był duchem, więc zawsze było tam zimno.
- Sami-Wiecie-Kto nie zostawił jednak ciała Harry'ego Pottera w spokoju... Torturował je na oczach śmierciożerców śmiejąc się głośno... Pan Potter zachował zimną krew i nie dał nic po sobie poznać... – nauczyciel mówił w typowym dla siebie ślimaczym tempie. – Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać rozkazał profesorowi Hagridowi podnieść ciało Pottera i w stronę zamku ruszyła procesja śmierciożerców...
W tym momencie zabrzmiał dzwonek i wszyscy 5 klasiści zerwali się na równe nogi ciesząc się, że właśnie skończyły się 2 ostatnie godziny ich piątkowych zajęć. Zegary wskazywały godzinę 15:30, a to znaczyło, że do uczty w Wielkiej Sali zostało 2,5 godziny. Na błoniach aż roiło się od uczniów którzy wcześniej skończyli zajęcia, a z okien zamku wyglądali jak opętane przez demony mrówki. Niektórzy studenci ukrywali się w cieniu z obszernymi książkami przygotowując się do egzaminów, inni beztrosko pluskali się w Czarnym Jeziorze, kilku latało na miotłach nad błoniami i rzucało w siebie czarodziejskim frisbee które raz na jakiś czas lądowało na czyjejś głowie co kończyło się głośnymi przekleństwami ze strony ofiary. Grupa drugoroczniaków, pod przewodnictwem Jamesa Syriusza Pottera, dźgała kijem macki Wielkiej Kałamarnicy, która wylegiwała się na plaży i też dotknięta tym upałem nie robiła sobie nic z towarzystwa męczących jej chłopców, gdyż najzwyczajniej w świecie spała chrapiąc cicho. Nawet nauczyciele nie ganiali uczniów za drobne przewinienia. Można powiedzieć, że tego dnia w Hogwarcie wszyscy czuli się jak na wakacjach. Był to to jednak ostatni dzień gdy mogli tak poleniuchować. Zbliżał się 2 maja, a to oznaczało 20 rocznicę Drugiej Bitwy o Hogwart i Upadku Czarnego Pana. Ze względu na okrągłą liczbę lat które upłynęły od tych wydarzeń w tym roku całe wydarzenie miało być o wiele huczniejsze i większe niż wcześniej. Do szkoły w niedzielę miały przybyć takie osobistości jak na przykład Hermiona i Ronald Weasleyowie, Luna Scamander ( ), minister magii Kingsley Skacklebolt, a nawet TEN słynny Harry Potter. Mieli wygłosić przemówienia, porozmawiać z młodym pokoleniem i poprowadzić kilka warsztatów. Przybywali też inni uczestnicy bitwy oraz oficjele z kraju i zagranicy. Wszystkie uroczystości kończyły się w sobotę, 7 dni później. Z tej okazji na cały tydzień odwołano lekcje, chociaż nikt nie miał wolnego. Wszyscy mieli obowiązek uczestniczych w wykładach i zajęciach praktycznych prowadzonych przez gości. W środę z samego rana miała nastąpić kulminacja wydarzeń upamiętniających Bitwę która wydarzyła się dokładnie 20 lat wcześniej, a wieczorem Bal Jubileuszowy. Od czwartku do soboty oprócz uczt zaplanowane było wiele zabaw i gier zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Można było zapisać się na trening Quidditcha prowadzony przez Ginny Weasley (chociaż miejsca już dawno się skończyły), uczestniczyć w zajęciach z zaklęć obronnych prowadzonych przez Gwardię Dumbledora, posłuchać wykładu Hermiony Weasley na temat skrzatów domowych czy spróbować produkcji własnych Łajnobomb czy fajerwerków pod czujnym okiem Georga Weasleya. Trudno więc dziwić się, że od kilku tygodni rozmawiano tylko i wyłącznie o tym, cały zamek zył 20-stą rocznicą. Mianowany 2 lata temu, po odejściu profesor Minerwy McGonagall, nowy dyrektor Hogwartu, Filius Flitwick, całe dnie spędzał w swoim gabinecie i delegacjach do Ministerstwa Magii by wszystko dopiąć na ostatni guzik. Pojutrze do szkoły mieli przybyć goście, a choć wydawało się, że wszysto jest załatwione, tak na prawdę większość rzeczy była w proszku. Flitwick biegał po swoim gabinecie szukając odpowiednich dokumentów, a był tak zdenerwowany, że pomimo, że nauczał zaklęć przez prawie 50 lat teraz po prostu zapomniał użyć Accio. Nagle przez okno jego gabinetu wleciała wielka sowa i zrzuciła list prosto na głowę dyrektora który wykonał jakiś dziwny taniec próbując zrzucić list ze swojej głowy który po kilku gwałtownych ruchach spadł prosto pod nogi Flitwicka.
- Co za wyczucie czasu... – mruczał do siebie podnosząc przesyłkę. – Co za wyczucie...
Flitwick otworzył list:
Szanowny Panie Dyrektorze,
Razem z żoną, Ginewrą Potter, przybędziemy do Hogwartu w niedzielę o godzinie 12 w południe.
Do zobaczenia wkrótce,
Harry Potter.
- Potter... Jak zawsze spóźniony. – dyrektor przeklinał pod nosem ponieważ list z potwierdzeniem i godziną przybycia miał nadejść 4 dni temu. – Jak zawsze...
- Filiusie, za bardzo się przejmujesz... – portret Albusa Dumbledora właśnie się obudził. – Ja na Twoim miejscu odwiedziłbym Trzy Miotły i zrelaksował się, wszystko będzie dobrze.
- Oh, Albusie. – Filius pokręcił głową. – Wszystko jest w proszku, nadal nie wiem ilu będzie gości, Hagrid nie może sobie poradzić z Wierzbą Bijącą która oszalała i atakuje wszystko, a centaury nie wyraziły zgody na spotkanie z uczniami i za żadne skarby nie można ich przekonać... – ale Dumbledore nic nie słyszał bo z powrotem smacznie chrapał.
