Too Far by FalconLux

Mówi się o przekładach, że dokładne nie są piękne, a piękne nie są dokładne…. Coś w tym jest. Wystarczy spojrzeć na stronę Polskie przekłady wiersza "The Raven" Edgara Allana Poe. Widziała oryginał i jego 7 polskich tłumaczeń… Wszystkie były piękne. :)

Nie jestem tak ambitna by tworzyć więcej niż jedną wersję tego tekstu i pragnę uprzedzić, że na osi Piękne – Dokładne celowałam mniej więcej w środek (możliwe, że po drodze znosiło mnie na różne strony). :)

Wobec tego miłej zabawy i jeszcze jedno:

Muszę się zgodzić z autorką tego zacnego ficka (FalconLux), ponieważ, ja również…

Disclaimer: Nie posiadam nic, jest to bardzo smutny fakt, który muszę zgodnie z prawem ujawnić Wam wszystkim…

- Albusie – rzekł Harry lodowato, ignorując najeżoną Panią Weasley i jej wysyczaną reprymendę o używanie imienia dyrektora. – Jeśli mi to zrobisz, to stracę resztki szacunku, jaki mam dla Ciebie.

- Harry, rozumiesz, że teraz nie widzisz tego w tym świetle, ale to naprawdę jest najlepsza rzecz, jaka może Cię spotkać.

- Nie. - Harry kontynuował tym samym lodowatym tonem – To nie jest najlepsze, co może mnie spotkać. Jeśli rzeczywiście masz zamiar zmusić mnie do zawarcia małżeństwa bez miłości, Albusie, to od tej chwili uważam Cię za wroga.

Albus westchnął ciężko.

- Harry rozumiem, że nie spodziewałeś się tego wszystkiego, ale to nie powód by tak dramatyzować. Wszystko jest już ustalone. Musisz postąpić zgodnie z postanowieniami kontraktu, albo stracisz swoją magię. A wiem, że tego byś nie chciał, Harry.

Harry przytaknął w myślach i zwrócił się do Weasley'ów.

- Cóż, Albus jasno przedstawił jakie jest jego stanowisko w tej sprawie. A co z Wami? Naprawdę chcecie, by wasza córka poślubiła człowieka, który jej nie kocha? Kogoś, kto ledwo znosi jej widok? Bo tak właśnie będzie wyglądało nasze wspólne życie, jeśli ona zmówi się z Wami by odebrać mi możliwość dokonania wyboru.

- Harry, jesteś teraz zbyt młody. – upomniała Pani Weasley. – Z czasem ją pokochasz. Wszyscy kochają Ginny.

Harry dał sobie z nią spokój i skupił się na Arturze, który westchnął lekko i odwrócił wzrok. Winny zaniechania.

- Ginevro? – zaczął Harry – To jest Twoja ostatnia szansa.

- Zgadzam się z mamą, Harry. – Powiedziała delikatnie się uśmiechając. - Będziemy szczęśliwi. Zobaczysz.

Harry powędrował wzrokiem po osobach zgromadzonych w pokoju i pokręcił głową. Po chwili cicho przemówił.

- Albusie, Molly, Arturze… Nigdy nie miałem żadnej rodziny, którą bym pamiętał. Odkąd zjawiłem się w czarodziejskim świecie, to wy byliście moją rodziną. Cóż wy oraz Syriusz z Remusem, ale oni już nie żyją. Biorąc pod uwagę co Pettigrew zrobił moim rodzicom, naprawdę myślałem, że rozumiem czym jest zdrada. Myliłem się. To, co robicie teraz jest zdradą.

Czuł się odrętwiały i dziwnie spokojny kiedy, wstając z krzesła, tak spoglądał na ludzi, którzy stanowili najbliższą rodziny rzecz, jaką miał kiedykolwiek. Na ludzi, którzy właśnie złamali mu serce tak, jak tylko najbliżsi są w stanie je złamać.

- Kiedy jest ślub? – zapytał.

- Dzień przed twoimi urodzinami, mój chłopcze. – Albus miał czelność spojrzeć na niego z tym jego cholernym błyskiem w oku.

- Tak będzie najlepiej, Harry. – wtrąciła Molly – Zobaczysz. Niedługo naprawdę będziemy rodziną.

Harry potrząsnął głową i skierował się do drzwi. Otworzył je, zatrzymał się i ponownie na nią spojrzał.

- Nigdy nie będziemy rodziną, Molly. Nigdy. – Wyszedł nim ktokolwiek mógł odpowiedzieć.

Harry Potter zniknął z Hogwartu tego samego dnia. Nie zjawił się na ślubie. Nie miało to znaczenia, bo na godzinę przed ceremonią Ginny Weasley potknęła się na schodach w Norze i upadła łamiąc śmiertelnie kark. Oczywiście kontrakt małżeński został anulowany i nie było dość czasu by wdrożyć nowy plan przed siedemnastymi urodzinami Harry'ego.

Minęło 10 lat zanim Chłopiec-Który-Przeżył skontaktował się z kimkolwiek. Wiadomość przyszła w postaci widokówki z palmami i napisem:

Voldemort,

Gratuluję z powodu koronacji. Zgotuj tym skurwysynom piekło.

Harry Potter