16 again
Rozdział I
Severus Snape w ostatniej chwili aportował się do swojej letniej rezydencji, jak miał w zwyczaju mówić na eleganckie mieszkanie, które całorocznie wynajmował od madame Rosmerty.
Oparł się o kredens z ciemnego mahoniu, by nie upaść. Bolała go każda część ciała, jednak najgorsze było to rozdzierające uczucie w nodze.
Podpierając się o różnej maści przedmioty oraz ścianę, Severus po ciemku przemierzył niewielką odległość dzielącą go od sypialni. Przez chwilę stał w progu, przyklejony do framugi i usiłował złapać oddech.
Policzył do dziesięciu, zacisnął zęby i przykuśtykał aż do dwudrzwiowej szafy. Otworzył ją i z cichym warknięciem odsunął na bok serię czarnych szat.
Pot spływał mu po twarzy, kości trawił ból, a noga wyła w agonii, jednak Severus znalazł w sobie siłę, by przemieścić się o te kilka kroków w głąb szafy. Niemal odetchnął z ulgą, gdy uderzył w niego charakterystyczny zapach pracowni.
Zdawał sobie sprawę, że jego stan pogarsza się z minuty na minutę, coraz trudniej przychodzi mu jasne myślenie, coraz bardziej kręci się w głowie.
Otarł pot z czoła, wywołując tym samym falę bólu w lewej ręce. Przeklął się w myślach i czym prędzej dokuśtykał do jednego z wielu regałów. Zaufawszy swojej pamięci, sięgnął po kilka słoiczków, nawet nie zadawszy sobie trudu przeczytania etykietek. Z głośnym brzękiem umieścił naczynia na obszernym kamiennym stole, na którym już wcześniej stał gotowy do pracy kociołek oraz kilka innych przyborów, jak szczypce, chochla i puste fiolki.
Severus przymknął powieki. Nie mógł pozwolić sobie na jakikolwiek błąd, ale jego stan wcale nie pomagał w zachowaniu spokoju.
Zwykły Eliksir Leczący nie stanowiłby problemu, jednak stan Snape'a wymagał silniejszej mikstury. Severus już od jakiegoś czasu pracował nad wzmocnieniem, a właściwie wynalezieniem Ostatecznego Eliksiru Zdrowotnego, którego zadaniem miało być natychmiastowe wyeliminowanie wszelkich ran czy chorób, nawet jeżeli pacjent był już przysłowiowo jedną nogą w grobie. W obecnej sytuacji mógł użyć Eliksiru Wiggenowego, ale ten dawał mu zaledwie pięćdziesiąt procent szans na przeżycie, Severus bowiem był już tą przysłowiową jedną nogą w grobie, a ruszał się tylko dzięki specyfikom noszonym podręcznie w kieszeni szaty. Wiedział, że ich działanie było ograniczone czasowo, a gdy tylko ich przydatność się wyczerpie, umrze. Eliksir Wiggenowy pochłaniał zbyt dużo czasu, a jego skuteczność nie stanowiła nawet jednej trzeciej Ostatecznego Eliksiru Zdrowotnego.
Severus nie namyślał się zbyt długo; wiedział, co zamierza zrobić już w chwili, w której aportował się do letniej rezydencji.
Sięgnął do kieszeni po różdżkę i z ulgą stwierdził, że wciąż tam spoczywa. Nie do końca świadomie zaczął przygotowywać eliksir.
Obudził się kilka godzin później. Nie bez zdziwienia zorientował się, że leży na podłodze w swojej prywatnej pracowni.
Dopiero po chwili dotarło do niego coś ważnego. Nie chodziło o to, co zdarzyło się na ostatnim spotkaniu Śmierciożerców, a o coś znacznie ważniejszego. Severus żył.
Udało mu się. Ostateczny Eliksir Zdrowotny zadziałał. Snape, nadal leżąc, na próbę uniósł jedną ręką, a następnie drugą. Zdały mu się zadziwiająco lekkie, ale nie poczuł bólu, co skwitował westchnieniem ulgi. Żył i w dodatku wynalazł najpotężniejszą leczniczą miksturę, nie licząc oczywiście Eliksiru Życia wytwarzanego z Kamienia Filozoficznego. Uśmiechnął się ironicznie, ujrzawszy w myślach Proroka Codziennego i ruchomą fotografię, na której ściskał dłoń Ministra Magii. Obok zdjęcia nagłówek głosiłby: „Severus Snape odznaczony Orderem Merlina pierwszej klasy!"
Nie żeby Severus pragnął rozgłosu. Raczej bawiła go wizja samego siebie w sławie i chwale. Satysfakcjonowało go nie uznanie, a kolejny postęp na tle zawodowym, który sprawiał, że Snape czuł się spełniony jako Mistrz Eliksirów.
Tymczasem jednak nie miał czasu na gratulowanie sobie w myślach. Musiał jak najszybciej skontaktować się z Albusem i Zakonem. Podźwignął się z ziemi i chcąc otrzepać szatę, zauważył coś dziwnego.
Jego ubranie zwisało.
Zamrugał kilkukrotnie i wyciągnął dłonie przed siebie, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że coś jednak poszło nie tak.
Widok swoich własnych dłoni tylko utwierdził go w tym przekonaniu. Były zdecydowanie zbyt gładkie, co w połączeniu z długimi, zdecydowanie zbyt kościstymi palcami tworzyło kończynę zdecydowanie zbyt niewieścią.
Severus przełknął głośno ślinę i położył rękę na piersi. Odetchnął z ulgą. Był płaski jak deska.
Dłoń zjechała trochę niżej, w okolice pępka, po drodze niemal dzwoniąc o wystające żebra. Mistrz Eliksirów nie wiedział, czy powinien cieszyć się z utraty kilkunastu kilogramów. W tamtej chwili akurat nie było mu do śmiechu.
Zerknął do kociołka stojącego na kamiennym stole. Ostygła ciecz w środku miała kolor ciemnozielony, co nieco podkopało ego Severusa. Ostateczny Eliksir Zdrowotny powinien balansować między żółcią a jasną zielenią.
Nie zastanawiając się długo, pognał na zdecydowanie zbyt chudych nogach do tajnego przejścia przez szafę.
Niemal potknął się o jakąś starą parasolkę i aż zaklął głośno. Zdążył zapomnieć, jaki to kiedyś był niezdarny. Gdy już wypadł z szafy, natychmiast podbiegł do wysokiego lustra stojącego w samym rogu pokoju. Zamarł, nie tyle zaskoczony, co podłamany.
Z odbicia przyglądał mu się blady młodzieniec w za dużych szatach. Jego tłuste czarne włosy sięgały ramion, twarz przypominała lice osoby zagłodzonej na śmierć, wychudzona z zapadniętymi policzkami i podkrążonymi oczami.
Severus nie musiał się nawet zastanawiać. Wiedział, że widzi w lustrze szesnastoletniego siebie. Ten sam haczykowaty nos, to samo ponure spojrzenie czarnych oczu i ta sama niezdrowa sylwetka przywodząca na myśl niedożywienie.
Zaklął siarczyście i natychmiast udał do niewielkiego salonu, by skontaktować się z Albusem. Już nachylał się ku kominkowi, ale zatrzymała go pewna myśl. A co jeśli Dumbledore go nie pozna? Nie bądź głupi, skarcił się, jednak i wyprostował, by chwilę później zacząć przechadzać po pokoju. Zdecydowanie zbyt żywiołowym krokiem, jak na jego gust.
W końcu postanowił, że wyśle sowę z krótką informacją, w której prosi o pilne spotkanie w letniej rezydencji. Musiał porozmawiać z Albusem w cztery oczy w miejscu, gdzie nikt go nie zobaczy ani nie podsłucha.
Dumbledore przybył w kilka godzin później, podczas których Severus krzątał się nerwowo po mieszkaniu. Większość tego czasu spędził w pracowni, gdzie próbował odtworzyć w pamięci kolejność wrzucanych składników oraz sposób ich mieszania. Ku swemu nieszczęściu, nie znalazł nic, co by mu pomogło. Na stole znajdowały się słoiczki po wszystkich ziołach i wyciągach, jakie powinny zostać uwzględnione w Ostatecznym Eliksirze Zdrowotnym, więc zachodził w głowę, czy mikstura była kulą w płot czy może dodał czegoś jeszcze, co wywołało nieprawidłową reakcję. Oczywiście mógł źle zamieszać, zbyt szybko, zbyt wolno. Bądź podgrzewać w nieodpowiedniej temperaturze. Chyba, że gotował eliksir zbyt długo? A może właśnie za krótko?
Severus miał ochotę rwać włosy z głosy. Od dawna nie czuł takiej frustracji. Mniej przejmował się Lordem Voldemortem, który odkrył, kim jest szpieg Dumbledore'a!
- Severusie? – Głos dobiegał z okolic kominka. Snape odwrócił głowę w tamtym kierunku i jak najszybciej wstał z fotela.
- Mamy problem.
Albus wyszedł z kominka i otrzepał szaty, nie przejmując się, że cały brud ląduje na lśniącej (do tamtego momentu) czystością podłodze. Severus postanowił później się tym zająć, miał ważniejsze sprawy.
- Severusie? – Dumbledore przyglądał mu się z zaciekawieniem i – ku złości Mistrza Eliksirów – rozbawieniem. – Wyglądasz…
- Kremy przeciwzmarszczkowe i prywatny instruktor fitness – powiedział ten sarkastycznie, wywracając oczami. Czemu profesor zawsze musiał być rozbawiony? – Ale nie zaprosiłem cię na plotki, Albusie.
Jak na ironię, po tych słowach Severus wyczarował zestaw herbaciany, który umieścił na niskim stoliku. Była to irytująca czynność, lecz wiedział, że tylko tak uda mu się przeprowadzić rozmowę z dyrektorem.
Dumbledore uśmiechnął się i usiadł na jednym z foteli. Severus zajął ten drugi, nie omieszkując zauważyć, że ma w nim zdecydowanie zbyt dużo miejsca.
Kiedy już Albus upił łyk słodkiej herbaty z mlekiem i zjadł dwa ciasteczka, Mistrz Eliksirów mógł przejść do tej części rytuału, w której wyjaśnia sprawę.
Z zadowoleniem zauważył, że jego towarzysz słucha uważnie każdego słowa. Severus opowiedział dokładnie, jak to Voldemort zwołał zebranie Śmierciożerców w podziemiach jakiegoś starego mugolskiego kościoła. Z początku wszystko przebiegało rutynowo, miały miejsce krótkie wymiany zdań i propozycje następnych działań. Komplikacje nastąpiły całkiem niespodziewanie.
„Mamy w szeregach szpiega" – powiedział wtedy Voldemort. „Złamałeś mi serce, Severusie, pozwól, że teraz ja złamię ciebie."
Klątwy posypały się zewsząd jednocześnie. Snape nie zastanawiał się długo, nie próbował tłumaczyć, miał dwa wyjścia: spróbować jakoś z tego wybrnąć bądź uciec. Pierwsza opcja nie wchodziła właściwie w grę. Jeżeli Voldemort przejrzał go, nie wybaczyłby mu, Czarny Pan nie był łaskawcą. Zaprzeczanie z kolei niosło za sobą niebezpieczeństwo. Severus nie wiedział, ile zdobyli informacji na jego temat, więc nie miał pewności, czy zdoła obalić zarzuty. Wybrał ucieczkę.
- Ktoś z Jasnej Strony musiał mnie wydać – zakończył historię.
Dumbledore kiwnął głową.
- Przyjrzę się temu. Z kolei ty, Severusie, powinieneś wrócić do Hogwartu, tu nie jesteś bezpieczny.
I to prowadziło do kolejnego problemu Snape'a.
- Nie wiem, jak to cofnąć – wycharczał przez zaciśnięte zęby. Brwi Albusa powędrowały wysoko.
- To nie odmłodziłeś się naumyślnie?
Severus powstrzymał chęć rzucenia się na starca. Zamiast tego opowiedział o Ostatecznym Eliksirze Zdrowotnym. Gdy skończył, Dumbledore ponownie pokiwał głową.
- To nie zmienia faktu, że powinieneś wrócić do Hogwartu.
- I co? Mam nauczać moich rówieśników? – wycedził jadowicie Snape.
Albus spojrzał na niego z błyskiem w oku, powodując chwilowe zatrzymanie akcji serca u Mistrza Eliksirów. Nie, pomyślał ten. Dopiero co zacząłem nauczać Obrony Przed Czarną Magią, nie mogę od razu zrezygnować! Zresztą kogo znajdziesz na moje miejsce, co, Albusie?
Dyrektor zdawał się jednak nie słyszeć wewnętrznych protestów młodzieńca. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Mam przyjemność poinformowania cię, Severusie, że zostałeś przyjęty do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Znowu.
