Tytuł: Rzeka i świetliki
Autor: Lampira7
Fandom: Naruto
Beta: PersianWitch
Uwagi 1: Ten tekst został napisany ponad 10 lat temu, więc styl może jest dziecinny (w końcu byłam w gimnazjum), ale uznałam, że skoro ludzie wciąż trzymają to na chomiku i chcą to przeczytać, to czemu ponownie tego nie wrzucić. Trochę go poprawiłam, ale w 99% procentach jest taki sam, jak wtedy gdy opublikowałam go na blogu. Tak to blogowy tekst, czyli będziecie cierpieć, ale przynajmniej ja będę widzieć, jak się poprawiłam przez te wszystkie lata.
Rzeka i świetliki
Rozdział 1
Naruto szedł do swojego przyjaciela. Wysłano go tam z „misją". A raczej to Sakura kazała mu tu przyjść pod groźbą, że jeśli tego nie zrobi, to ona będzie go torturować, a kiedy będzie na granicy śmierci, uzdrowi go i znów będzie go męczyć, ale tym razem na śmierć. Kakashi poparł ją twierdząc, że to po części wina chłopaka, że Sasuke zachorował. Nie mając wyboru musiał pójść do domu Uchihy i się nim zająć. Marudził przez to. Po kilku miesiącach nie odzywania, ignorowania i droczenia z Sasuke, po tym jak go przyprowadził od Węża, znów stali się przyjaciółmi. Ale Naruto marudził z tego powodu, bo nie rozumiał, co skłoniło chłopaka do tego, co zrobił na ich ostatniej misji.
Naprawdę tego nie rozumiem. Po co on się rzucał do tej rzeki? Rozumiem, że chciał mnie wyłowić, gdy wpadłem do niej po tym, jak po walce z wrogiem straciłem siły. Ale nie musiał wskakiwać do tej lodowatej wody tylko po to, żeby mnie ratować. Przecież za chwilę odzyskałbym siły i sam bym wypłynął. Baka, Sasuke.
Naruto nie chciał przyznać, że nie wypłynąłby o własnych siłach. Podczas tej misji walczyli kilka godzin. Musiał nawet skorzystać z pomocy lisa. Podczas walki zyskał kilkanaście ran, które krwawiły, ale nie zważał na to póki walczył. Ale kiedy wszyscy przeciwnicy zostali pokonani, jego umysł osnuła mgiełka zmęczenia. Zachwiał się i wpadł do rzeki, przy której się znajdował. Jego drużyna tylko usłyszała chlupot wody, gdy wpadł do niej. Nim ich sensei zdążył zareagować, koło niego przemknął Sasuke, który wskoczył za chłopakiem w odmęty rzeki.
Nurkował kilkanaście razy, by w końcu zauważyć Naruto niedaleko siebie. Walcząc z nurtem, zdołał dopłynąć do brzegu razem z nieprzytomnym chłopakiem i wejść na brzeg. Dopiero wtedy, zmęczony opadł na trawę, obserwując oblicze chłopaka, który spoczywał koło niego. Wyglądało na to, że Uzumaki'emu nic nie jest. Kilka chwil później, podbiegła do nich dziewczyna, wieszając się brunecie i pytając, czy nic mu nie jest. Nigdy nie pozbyła się tego irytującego nawyku. Zawsze najpierw myślała o Sasuke, a później o drugim chłopaku. Uchiha obojętnie przyjął jej uścisk. Wciąż obserwował nieprzytomnego chłopaka, który oddychał spokojnie koło niego. Zarejestrował tylko to, że Kakashi chwalił go za szybką reakcję.
Po tym incydencie, Sasuke porządnie się przeziębił, co było oczywistym faktem po tylu minutach spędzonych w zimnej wodzie. Uzumaki za to, nic na tym nie ucierpiał. Dzięki mocy demona wyleczył się od razu z wszelkich ran i ewentualnej choroby. Nikt mu jednak nie powiedział, że był nieprzytomny przez prawię dobę. Sasuke zakazał im mówić, niech młotek myśli, że sam by się ocknął i dopłynął do brzegu bez niczyjej pomocy. Właśnie przez to Naruto był zły na chłopaka, że wskoczył za nim do tej rzeki. Ale jednocześnie gdzieś w głębi siebie wiedział, że spał bardzo długo i gdyby nie chłopak, zapewne utopiłby się. Czuł wdzięczność, ale nie miał zamiaru jej okazywać, przynajmniej nie otwarcie. Teraz jednak znalazł się pod domem przyjaciela.
Jak zawsze, wyglądał on na mroczne i chłodne miejsce. Naruto nie sądził, że ktoś czułby się dobrze w takiej posiadłości, ale Sasuke uparcie twierdził, że nie wyprowadzi się. Mówił, że mu tu dobrze i nie ma zamiaru się stąd nigdzie ruszać. Naruto w pewnym sensie go rozumiał. To właśnie te ściany były pełne złych i dobrych wspomnień o jego rodzinie. Przypominały mu o zdradzie brata, jak i o miłych chwilach spędzonych razem. To właśnie ich nie chciał się pozbyć Sasuke. Naruto, gdyby miałby też jakieś wspomnienia ze swoją rodziną, nawet jeśli byłyby przykre, nie chciałby z nich rezygnować.
Stanął przed drzwiami rezydencji, rozglądając się dookoła. Zazwyczaj widział ją tylko z daleka, a teraz po raz pierwszy, po tylu latach znajomości z chłopakiem, miał przekroczyć jej próg.
Stając na palcach, wyciągnął się by dosięgnąć klucza, który został położony na gzymsie, jak go uprzedził wcześniej sensei Było to trochę niemądre postępowanie, bo każdy mógł go tam znaleźć i wejść do domu chłopaka. Ale kto byłby na tyle głupi, by próbować okraść Uchihę. Musiał się trochę namęczyć, by dosięgnąć klucza. Sasuke był od niego o jakieś pięć — sześć centymetrów wyższy, więc nie miał z tym problemów, ale Naruto tak. W końcu, po kilku przekleństwach, jego palce musnęły chłodny metal. Z uśmiechem zadowolenia stanął pewnie, trzymając w swojej dłoni klucz. Był od drobny, w porównaniu do mosiężnego zamka w drzwiach. Naruto przekręcił szybko klucz i wszedł do pomieszczenia. Skrzywił się, kiedy usłyszał jak drzwi skrzypiały przy każdym poruszeniu.
Będę musiał naoliwić zawiasy. Nie mam zamiaru wciąż słuchać tego dźwięku, gdy będę tu wchodzić.
Pomyślał Naruto, zamykając za sobą drzwi. Spojrzał niechętnie na ciemny korytarz. Nie tylko on spowity był w mroku. Także w innych pokojach panował półmrok. Chłopak zaczął wchodzić po kolei do każdego pokoju. Nie rozglądając się zbytnio, podchodził do okien, rozsuwając zasłony. Kiedy to robił, uniosła się chmura kurzu, który docierając do jego płuc powodował u niego nieznośny kaszel.
— Czy nigdy nie odkurza tych pokoi? Będę musiał się tym zająć po tym, jak podam mu lekarstwa — powiedział, zatykając dłonią usta, by powstrzymać kolejne ataki kaszlu.
Kiedy w każdym z pokoi na parterze były już odsłonięte zasłony, mógł spokojnie podążyć w stronę kuchni, ale i tam czekało go niemiłe zaskoczenie.
Przekroczywszy próg pomieszczenia ujrzał stos brudnych naczyń w zlewozmywaku. Zmarszczywszy nos z obrzydzeniem, spojrzał na stół, który był zawalony bronią i zwojami.
— Chyba jednak nie mam wyboru — westchnął.
Pociągnął rękawy do góry i zbliżył się to zlewu. Miał zamiar dziś posprzątać w tej kuchni, a później dopiero zajrzeć do przyjaciela. Nie sądził, że z chłopaka jest taki brudas. Sam kiedyś taki był, ale odkrył, że o wiele lepiej jest przebywać w czystym mieszkaniu. Zaczął się „trenować" w domowych obowiązkach. Sprzątanie zaczęło mu przynosić w pewien szczególny sposób przyjemność i coraz lepiej gotował, choć i tak jego ulubiona potrawą pozostał ramen.
Po godzinie, siedemnastolatek wchodził schodami na piętro, kierując się do sypialni przyjaciela. Był ubrany tylko w bokserki i czarną koszulę, którą znalazł na dole. Był w tym ubraniu, ponieważ swoje zaplamił podczas sprzątania kuchni. Teraz moczyło się w umywalce pełnej ciepłej wody z mydlinami. Na tacy, którą niósł, znajdowała się gorąca czekolada i lekarstwa na przeziębienie. Naruto uważał, że po gorzkich i paskudnych środkach chłopakowi należy się coś słodkiego. Było to też w pewnym sensie podziękowanie za to, że Sasuke go uratował.
Naruto stanął przed drzwiami pokoju chłopaka słuchając, czy z sypialni chłopaka nie dochodzą żadne dźwięki. Jedyne co usłyszał, to cichy kaszel Uchihy. Siłując się z klamką, otworzył w końcu drzwi. Pchnąwszy biodrem, uchylił je szerzej, wszedł do pokoju i kręcąc biodrami podszedł do siedemnastolatka, który okrywszy się dwoma kocami spał na łóżku. Uzumaki położył na szafce tacę i usiadł koło chłopaka. Łapiąc go za ramię powiedział spokojnie:
— Sasuke, Sasuke. Obudź się. — Potrząsnął nim delikatnie.
Sasuke otworzył oczy, zamglone z powodu gorączki, spoglądając na siedemnastolatka. Przez chwilę patrzył się na niego, nic nie mówiąc. Wydawało mu się, że ujrzał anioła, pochylającego się nad nim. Światło zachodzącego słońca przebijało się przez zasłony oświetlając od tyłu Naruto, dodając mu tym samym jeszcze więcej uroku. Zamrugawszy kilkanaście razy powiekami, Sasuke zdążył się w końcu zorientować, że to nie anioł jest koło niego. Ale Uzumaki był dla niego w pewien sposób aniołem. Jego prywatnym aniołem, chociaż chłopak nie zdawał sobie z tego sprawy.
— Co ty tu robisz, Uzumaki? — zapytał zachrypniętym głosem.
— Przyszedłem się tobą zająć. A teraz usiądź, żebyś mógł wziąć lekarstwa.
— Rozumiem… Ale co ty tutaj robisz tylko w bokserkach i w mojej koszulce? — spytał Sasuke, opierając się o poduszki i spoglądając płonącym wzrokiem na Naruto.
— Ach, to — odpowiedział speszony chłopak, a na jego policzkach zakwitły krwiste rumieńce. — Swoje ubranie pobrudziłem, kiedy sprzątałem kuchnię. Nie miałem się w co przebrać, więc zostałem w bokserkach i wygrzebałem z któreś z szuflad tę koszulkę.
Naruto wymawiając te słowa położył swoje dłonie na torsie i przesunął je w dół, aż do swojego przyrodzenia. Ten gest obserwował bacznie drugi chłopak, który przełknął ze zdenerwowaniem ślinę, widząc dłonie ukochanego spoczywające na bokserkach.
— Nie mówmy już o tym. Weź lekarstwa i napij się czekolady — powiedział wesoło, podając mu lekarstwa i kubek. Siedemnastolatek bez wahania wziął tabletki, ale spojrzał nieufnie na parujący napój. — Bez przesady. Nie jest ono trujące, nie zachorujesz przez to jeszcze bardziej — powiedział urażony, widząc jego spojrzenie.
— Piję to na twoją odpowiedzialność.
Sasuke chwycił w swoje dłonie kubek. Wypił szybko pierwszy łyk, ale czując na swoim języku słodycz zwolnił i zaczął rozkoszować się smakiem. Przymknął oczy i popijał gorącą czekoladę małymi łykami, co rusz oblizując usta. Naruto nie mógł oderwać wzroku od twarzy przyjaciela. Po raz pierwszy widział takiego Sasuke. Wyglądał w tym momencie tak niesamowicie i… pociągająco. Czując na sobie wzrok chłopaka, Uchiha uniósł powieki i spojrzał na niego.
— Na co się gapisz? — zapytał, odkładając na tacę pusty kubek.
— Na nic — powiedział Naruto, wstając szybko. — Idę odnieś tacę, grzej się i spróbuj zasnąć.
Kiedy się odwracał by wyjść, poczuł mocny uścisk dłoni Uchihy na swoim nadgarstku. Spojrzał na siedemnastolatka, który patrzył się na niego z uporem w oczach.
— O co…
— Zostań ze mną — powiedział stanowczo.
— Ale powinieneś odpoczywać — zaprotestował szybko.
— Będę. I nie musisz się martwić, że się zarazisz. Nigdy nie chorujesz.
— Jedna z zalet posiada w sobie demona — powiedział gorzko Naruto.
— Zostań. I tak żaden z pokoi nie jest przygotowany. Możesz ze mną spać.
— Nie jestem pewien — powiedział niepewnie, spoglądając ukradkowo na krawędź koca, który zapraszająco odchylił Sasuke.
— Nie sądziłem, że jesteś takim tchórzem…
— Nie jestem! — krzyknął, a Sasuke uśmiechnął się. Wiedział jak przekonać Uzumaki'ego.
— To udowodnij.
— A żebyś wiedział, że udowodnię.
Naruto wszedł pod koc, ale leżał na samej krawędzi, trzymając się w bezpiecznej odległości od drugiego chłopaka. Widząc to, Sasuke złapał jego biodra, przesuwając go do siebie. Nim Naruto zdążył w jakikolwiek sposób zareagować na ten atak na jego strefę osobistą, Sasuke zaczął realizować kolejne kroki.
Podłożył jedno ramię pod głowę ukochanego, a drugim objął jego talię. Za to nogę wsunął mu między nogi. Jego kolano było tak wysoko, że wręcz dotykało przyrodzenia przyjaciela.
— Co robisz? – spytał zaskoczony Naruto.
— Idę spać. Jestem zmęczony. — Sasuke przymknął oczy.
Naruto, mając na względzie jego zdrowie, nie wszczął awantury z powodu ich pozycji. Poruszył się tylko, próbując się odsunąć od chłopaka, ale osiągnął tylko tyle, że otarł się kroczem o kolano Uchihy. Zamarł, nie zauważając, że kiedy to się zdarzyło, chłopak przestał na chwilę oddychać. Naruto, zaciskając zęby na wardze, postanowił się już nie ruszać. Musiał przeżyć, że noga przyjaciela znajduje się między jego udami. Ułożywszy swoje dłonie na jego torsie, rozluźnił się w uścisku Sasuke i przymknął oczy. Po chwili zasnął.
