Prolog
To był koniec. Bitwa skończona. Bohaterowie nocy odeszli w zapomnienie i świat ponownie stał się pełny pokoju. Wierni Aurorzy Zakonu zniknęli w cieniu przeszłości bez słowa wdzięczności od nikogo. Zniknęli, by uratować kolejną garstkę ludzi i skrócić życie jednego człowieka. Ten człowiek nigdy nie będzie sławny, ani nawet zapamiętany.
Molly, Arthur oraz Remus znaleźli się w korytarzu niczyjego domu na Grimmauld Place. Jedyny głos, który było słychać w holu należał do Stworka. W tym momencie Remus pałał do niego nienawiścią.
Skrzat domowy niedługo dołączy do matki Syriusza na ścianie.
Syriusz przepadł na zawsze. Łapa zagubił się gdzieś na świecie. Teraz pozostał tylko jeden prawdziwy Huncwot. Teraz pozostał tylko Remus Lupin.
Usiadł twardo na krześle w pokoju wspólnym, wpatrując się w obrazy na ścianach. Żaden z nich nie przedstawiał rozjaśnionej twarzy Syriusza. Nic nie przypominało postaci jego dobrego przyjaciela. Nikogo na świecie nie obchodził zagubiony wojownik. Nikt go nie opłakiwał.
- Wszystko w porządku, Remusie?- spytała Molly, wyłaniając się z kuchni. Nie było jej tu. Nie widziała tej okropnej sceny, którą widział on. Twarz Syriusza.. Jego oczy.. Spadający poprzez zasłonę.. Nigdy nie lubiła Syriusza. Właściwie, nienawidziła go.
W momencie spojrzenia na jej zarumienioną, przenikliwą twarz, Remus przywołał wspomnienie jej sprzeczki z Syriuszem zeszłego lata, kiedy Harry przybył z Kwatery Głównej. Molly spojrzała wtedy na twarz Syriusza, szukając jakiegoś rodzaju zrozumienia z jego strony.
- Musisz to zrozumieć, Syriuszu, on jest najlepszym przyjacielem mojego syna.
- No cóż- prychnął Syriusz - Jest synem mojego najlepszego przyjaciela.
- Remus?- odezwała się Molly, kierując w jego stronę zmartwione spojrzenie. Potrząsnął głową.
- W porządku.- odpowiedział Remus i odwrócił się do niej tyłem. Teraz nie musiał mierzyć się z nią twarzą w twarz. Poczuł mieszaninę strachu i samotności. Nie natknął się na nie od czasu kiedy był dzieckiem, ale teraz zmierzenie się z tym wszystkim było zbyt trudne. Syriusz był martwy. A on był sam.
- Co teraz będzie z Harrym?- spytał Artur, siadając przy stole. Wyglądał na bardzo zmęczonego, zniszczonego przez świat. Jego też nie było. Oboje byli uwolnieni od koszmarnych wizji które obijały się w głowie Remusa.
Jego oczy. Oczy Syriusza. Były wciąż żywe, kiedy został zabity. Reszta jego ciała pozostała w bezruchu. Ale Syriusz.. patrzył się na Harry'ego. Harry tego nie zauważył, był w zbyt dużym szoku. Ale..
Syriusz patrzył się na Harry'ego.
Ból przeszył serce Remusa. Wiedział, że już zawsze będzie nosił w sobie piekielny ból po stracie przyjaciela. Ale Harry będzie czuł większy ból po stracie swojego ojca chrzestnego. Biedny Harry. Przeszedł już tak wiele.
Przeżył zbyt wiele.
- Remusie, mój drogi, czy jesteś pewien, że niczego nie potrzebujesz? Kubek herbaty? Kremowe piwo?
- Jest w porządku, Molly, jest w porządku - powiedział, korzystając z uwagi- Myślę że powinniście polecieć do szkoły i zajrzeć do Waszego syna. Był tej nocy bardzo dzielny.
- Był tej nocy bardzo głupi - burknął Arthur i podniósł się niespokojnie ze swojego miejsca przy stole. - Mógł przecież zginąć! On..
- Trwał ze swoimi przyjaciółmi - przerwał mu Remus i posłał smutny uśmiech. Molly i Arthur wpatrywali się w niego, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Remusa to nie obchodziło. Musiał pomyśleć. Musiał się stąd wydostać.
- Cóż - Molly odkaszlnęła, pocierając dłońmi o ścierkę, po czym dodała- Tak.. cóż.. byłoby dobrze zobaczyć Rona.
- Wszystkim się zajmę - zapewnił ją i posłał jej wymuszony uśmiech. Molly posłała mu jeszcze jedno bystre spojrzenie, po czym chwyciła swój płaszcz.
- Chodź, Arthurze - popędziła swojego męża, a on posłusznie podążył za nią obok kominka a potem prosto do Hogwartu.
Remus został sam.
Te oczy były takie żywe.. znów do niego wróciły. Czy naprawdę minęły tylko dwie godziny od kiedy siedział tu z Syriuszem i grał w szachy czarodziejów? Teraz był sam.
Wstał i na trzęsących się wciąż nogach powędrował do sypialni. Wdrapał się na chwiejne schody, minął Stworka („Gnój!" „Brudna krew!" „Szlamy!") i przeszedł przez ramę drzwi pokrytą pajęczynami. To był pokój Syriusza. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak to zostawił. Plakaty jakichś Mugolek, przybory z Gryffindoru z których był taki dumny.. Wszystko było nietknięte przez czas, ludzi, przez.. nic.
Remus westchnął i usiadł na łóżku. Było wciąż wgniecione na kształt ciała jego właściciela. Wciąż pachniało Syriuszem. Było kilka włosów na poduszce. Remus zamknął oczy i wydał z siebie drżący oddech. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Może jeśli się położy i będzie smacznie spał przez resztę nocy, to obudzi się rano i zobaczy swojego przyjaciela krzątającego się po domu jak zwykle. Może jeśli zamknie po prostu oczy i potem otworzy je, bardzo powoli.. on będzie żył..
Może jeśli po prostu będzie je miał zamknięte Syriusz wróci i z nim porozmawia. Może jeśli poczeka wystarczająco długo..
-Remusie, co robisz?
Nie ośmielił się otworzyć oczu. Sen był zbyt prawdziwy. Chciał, żeby trwał nadal. Chciał znowu usłyszeć ten niski, przeciągający każde słowo głos. Chciał, żeby Syriusz dał mu jakiś znak.
- Czekam na Ciebie - odpowiedział do otaczającego go powietrza. Mógł wyczuć na poduszce jego policzek. Mógł usłyszeć Stworka rechoczącego piętro niżej.
- Czemu?- głos niby-ducha zapytał z wejścia. Tak, tam powinien stać- pochylony naprzeciw tego, ze skrzyżowanymi ramionami.
- Wracasz - wyszeptał Remus.
- Właściwie, Lunatyku- zaśmiał się Syriusz, przenosząc ciężar na swoją lewą stopę.- dlaczego masz takie głupie myśli? Oboje wiemy, że jestem cholernie martwy.
- Nie możesz. Żyjesz. Potrzebujemy Cię, Syriuszu. Harry Cię potrzebuje.. Zakon..
- To są rzeczy, dla których warto walczyć - przerwał mu Syriusz. Jego głos był bliżej. Podszedł w kierunku łóżka.- Te, które wymieniłeś, to tylko kilka spośród wielu.
- Łapa, ja..
- Bądź silny - powiedział.- Harry ma teraz tylko Ciebie. Jesteś ostatnim Huncwotem. Musisz iść dalej. Musisz dać mi odejść.
- Nie mogę! Bez Ciebie i Jamesa jestem nikim!
- To kupa kłamstw - prychnął Syriusz.- Oboje wiemy, że jesteś z nas najmądrzejszy. Najbardziej roztropny. Dlatego wciąż żyjesz. Dlatego należysz do Zakonu, Remusie.
- Nie chcę żyć.
Syriusz się zaśmiał. Remus nie miał pojęcia, dlaczego. Nie widział w obecnej sytuacji nic śmiesznego. Rozmawiał z kimś, kto już nie żył, tak więc zdawało się, że oszalał. Zaczął płakać. Był sam w nawiedzonym domu, ze skretyniałym skrzatem i martwym obrazem. I teraz był ostatnim Huncwotem.
- Słuchaj, Lunatyku - powiedział Syriusz.- Widziałeś początek tej Wielkiej Wojny, a teraz zobaczysz koniec. Więc złaź z mojego łóżka, umyj twarz i zejdź na dół. Dumbledore może u być w każdej chwili. I zobacz, co robisz z moją poduszką! Jest przemoczona! Złaź, wynoś się stąd! Przestań stać tu jak słup soli i rusz się! Spójrz na siebie! Co by na to powiedział James? Tak w ogóle, ktoś musi dać Glidogonowi wielkiego kopa w dupę. Należy mu się, nie sądzisz?
Lupin przetarł oczy i je otworzył. Znów był sam. Syriusz zniknął.
Stworek powoli wszedł po schodach w swoim słynnym człapaniu i minął drzwi od sypialni mamrocząc
- Szalona brudno-krwista gnida gada do siebie! Plugawy Stworek i jego Pani Domu muszą się z nim uporać!
Lupin wstał i podszedł do biurka gdzie były ustawione zwoje pergaminu. Usiadł i wziął kilka, żeby je przeczytać. Czuł się podle, ale Syriusz przecież nie żył. Co mógłby mu zrobić za czytanie prywatnej korespondencji? Straszyć go? Opętać?
Remus uśmiechnął się do siebie i przewertował wszystkie listy, otwierając losowy.
15 Stycznia, 1995
Syriuszu, nie opuszczaj ponownie swojego domu. To Twoje ostatnie ostrzeżenie.
Podpisano,
AD.
Dumbledore.
Był tam też niedokończony list do Harry'ego. Groźba skierowana do Dursley'ów (Syriusz nigdy jej nie wysłał). Lista wszystkich istot czających się w kuchni i pokoju wspólnym (napisana przez Molly).
Aż chwilę później.. nagle.. charakter pisma, którego Remus nie widział od lat. Cztery charaktery pisma. Razem, wszystkie napisane czerwonym tuszem. Został użyty aby przypominać krew, ponieważ chłopcy bali się przekłuć sobie skórę.
Uroczyście przysięgamy, że knujemy coś niedobrego. Tej nocy, 31 października 1975 roku, czterech Huncwotów zgadza się strzec siebie nawzajem, póki śmierć nas nie rozłączy. Zgadzamy się również aby trzymać w sekrecie Wielkie Moce, jakie posiadamy. Och, tak.. jeszcze jedno. Przemienimy życie Smarkerusa w piekło.
Podpisano (kolejność nie ma znaczenia):
Łapa
Lunatyk
Rogacz
Glizdogon
Remus ponownie się uśmiechnął i słowa sprzed kilku minut zajęły jego umysł.
Trwał ze swoimi przyjaciółmi.
