Czy Tatuś kocha Mamusię?
-To jakie kwiatki chciała mama? – zapytał Maes swoją bliźniaczą siostrę, Maeve. Wyszli kupić kwiatki dla mamy, a Black Hayate szedł za nimi, obserwując ich bacznie.
Zatrzymała się.
-Niczego nie możesz zapamiętać? Powiedziała, że chciałaby lilie. Przysięgam, masz pamięć jak tata.
-Przynajmniej umiem strzelać tak jak mama, no nie?
-Alchemia jest lepsza! – odparła Maeve i odsunęła się od brata.
-Wcale nie! – krzyknął, dobiegając do niej. Wbiegli do kwiaciarni, zostawiając Hayate'a na zewnątrz, i dopadli do lady. Stała za nią jakaś nieznajoma kobieta.
-Ty nie jesteś panią Carleton! – zauważył Maes.
-Nie, ona zachorowała, więc ją teraz zastępuję.
-Aha! – powiedzieli oboje z szerokim uśmiechem.
-Jesteście bardzo mali jak na przyjście tu tylko we dwójkę…
-Wcale nie! Mamy już osiem lat! – powiedzieli jednocześnie.
-I umiemy o siebie zadbać! – dodała z dumą Maeve. – I mamy naszego dużego pieska!
-Ach tak? – zapytała kobieta, rozbawiona. Ta dwójka była taka słodka…
-Grace, nie wiesz, kim są te dwa bachory? – zapytała kobieta wchodząca z przyjaciółką do sklepu.
-A ty wiesz, co to jest dziwka? – odpowiedziała ostro Maeve. Nie lubiła być nazywana bachorem, a ta kobieta była dziwką… a przynajmniej mieściła się w tatusiowej definicji dziwki. Kobieta zignorowała ten komentarz.
-To są szczeniaki od Roya Mustanga!
-Roy Mustang miał dzieci? – zapytała Grace. – Tak długo nie byłam w Centrali, nie miałam pojęcia!
-Halo! Jesteśmy tutaj! – zawołał Maes, próbując zwrócić na siebie uwagę dorosłych.
-No cóż, poślubił Rizę Hawkeye, gdy tylko się dowiedział, że spodziewa się tej dwójki! – kobieta nachyliła się tak, że jej oczy były na poziomie oczu dzieci. – Wiedzieliście, że wasz tatuś poślubił waszą mamusię tylko dlatego, że nie wyglądałoby dobrze, gdyby zrobił inaczej? On nigdy nie kochał waszej mamy. On tylko ją wykorzystywał.
-To nieprawda! – oświadczył Maes. – Tatuś kocha mamusię!
-Nie, nie kocha. Wasz tata był strasznym kobieciarzem zanim się urodziliście.
-Karin! – krzyknęła Grace.
-Nawet ta tutaj Grace – kobieta wskazała na kobietę za ladą – była z nim na randce! Wasz tata nigdy nie chciał żenić się z waszą mamą albo mieć was. Byliście błędem!
-Ale… tata… - zaczął Maes, powstrzymując łzy. Maeve wybuchła.
-Tata nas kocha!
-Nie, nie kocha. Kiedy randkowałam z waszym tatą, powiedział mi, że mu wcale nie zależy na waszej mamie, i że ona jest tylko starą, nudną kobietą. Więc, skoro nie kocha waszej mamy, to was też.
-Mnie też to powiedział. – zaśmiała się druga kobieta.
Karin wstała.
-Nie powinniście byli się urodzić! Biedne maleństwa! Wasz tata w końcu zostawi was i waszą mamę!
-Nie, on nas nie zostawi! – powiedziała Maeve, chwytając brata za rękę i ciągnąc go ze sklepu.
-Wynoś się! – wrzasnęła na kobietę Grace.
-Dlaczego? To była tylko moja mała zemsta na Mustangu. Nigdy nie powinien mnie porzucać dla tej głupiej Hawkeye.
-Powiedziałam WYNOŚ SIĘ!
Karin pociągnęła nosem pretensjonalnie i wyszła.
-O mój… - westchnęła głośno Grace. Postanowiła po pracy zadzwonić do Roya i Rizy i wyjaśnić, co zaszło. Nie chciała, żeby któreś z nich pomyślało, że coś z tego wyszło z jej ust.
--
Maes i Maeve usiedli pod drzewem niedaleko domu. Black Hayate spotkał ich tam i położył głowę na kolanach Maeve, podczas gdy Maes oparł się o niego.
-Czy… czy ty myślisz… że to, co powiedziała tamta podła baba… to prawda? – zapytała Maeve.
-Nie wiem… co to jest ko-bie-ciarz?
-Nie wiem… ale… wiemy, że on jest kimś takim… bo wujek Havoc go tak zawsze nazywa…
-Więc jeśli to prawda… to tata nie może kochać ani nas, ani mamy… - Maes pociągnął nosem.
-Co jeśli nas zostawi? Co się wtedy z nami stanie? – zapytała Maeve.
Maes wstał.
-Musimy się opiekować mamą! Jeżeli tata nie kocha mamy to my musimy ją kochać ekstra!
Maeve uśmiechnęła się promiennie.
-TAK!
Ale po chwili znów zmarszczyła brwi.
-Ale tatę też kocham….
Maes westchnął.
-Ja też… ale jeśli on nie kocha mamy to my też nie możemy go kochać!
Wstał i podał siostrze rękę.
-Chodź, przytulimy mamę.
-Jasne! – powiedziała, chwytając go za rękę. Hayate ziewnął i poszedł za nimi do domu.
Roy czytał gazetę, kiedy usłyszał skrzypienie drzwi i tupot stóp. Zerknął w górę i zauważył dwa cienie przechodzące koło drzwi jego gabinetu. Hayate wszedł do środka i obrzucił Roya spojrzeniem mówiącym „Jestem za stary na tych dwoje". Przemaszerował do kominka i zwalił się tam z nóg, co wywołało śmiech ze strony Roya.
-Może kupimy im dwa szczeniaki. Co ty na to, Hayate? – zagadnął Roy starego psa. Hayate podniósł głowę, zaszczekał i opuścił ją z powrotem.
--
-Mamusiu! – usłyszała Riza dwa znajome głosiki. Odwróciła się i po chwili oboje jej dzieci przytuliło ją z całych sił.
-Trochę czasu wam to zajęło. – powiedziała, rozbawiona. – Gdzie macie kwiaty? – zapytała, gdy zobaczyła, że nie mają.
Dzieci odepchnęły się i łzy zalśniły w ich oczach.
-My… yyyy… - mruknął Maes.
-Zapomnieliście? – podsunęła Riza.
-T… tak! Zapomnieliśmy! – powiedziała Maeve. Riza się roześmiała.
-Czy nie mówiłam, że tak będzie, jeśli was puszczę?
-Mówiłaś… - dzieci znów przytuliły się do Rizy.
-W porządku. Jutro kupię, jak będę na zakupach.
-Właśnie chciałem pójść wziąć pocztę. Przejdę się i kupię kwiaty. – oświadczył Roy, wchodząc do kuchni. Podszedł i chciał pocałować Rizę w policzek, ale dzieci go odepchnęły.
-Trzymaj się z dala od naszej mamy! – powiedział Maes.
Roy był zaskoczony zachowaniem syna, ale uśmiechnął się. Chciał położyć mu rękę na głowie, ale Maes się odsunął.
-Nie chcę cię blisko mamy! – powiedział.
-Ja też nie! – Maeve zgodziła się z bratem.
Roy i Riza popatrzyli po sobie pytająco. Riza przyklękła i dzieci objęły jej szyję. Przyjrzała się im uważnie i zmarszczyła brwi.
-Dlaczego nie chcecie, żeby tata był blisko mnie? – zapytała.
-Bo może cię skrzywdzić! – wykrzyknął Maes.
Roy mrugnął i przykląkł obok pozostałej trójki.
-Co masz na myśli, mówiąc „skrzywdzić"? nigdy nie skrzywdziłbym waszej mamy. – powiedział.
-Możesz ją skrzywdzić w środku. – rzekła Maeve.
-W środku?
-Kiedy sobie pójdziesz to mamę będzie tu bolało! – powiedziała Maeve, wskazując na serce. – Dlatego my mamę musimy mocno ukochać żeby jej tak bardzo nie bolało jak sobie pójdziesz!
To bardzo zdezorientowało Rizę i Roya. O czym, do licha, mówiły te dzieci? Spojrzeli na nie i zobaczyli łzy cisnące się do tych małych oczek.
-O co ci chodzi, że sobie pójdę? Nigdzie się nie wybieram. – rzekł Roy.
-Nie kochasz mamy ani nas i jesteśmy błędami więc sobie pójdziesz!
-Zaraz, zaraz, zaraz! Zaczekaj chwilę, młody człowieku. Niby dlaczego cię nie kocham?
-Kobieta w sklepie powiedziała że byłeś kobieciarzem i że chodziłeś z masą innych kobiet i że ożeniłeś się z mamą tylko dlatego że mama miała nas i że to by źle wyglądało i dlatego…
-Dobrze, dobrze, wystarczy. – westchnął Roy. Jego syn był tak podobny to imiennika, że aż to przestało być zabawne. Maes mógł wyrzucać z siebie te zdania godzinami bez zaczerpnięcia powietrza.
-Jaka kobieta? – zapytał Roy.
-Kobieta za ladą nazwała ją Flaming czy jakoś tak! – wykrzyknął Maes.
-Karin? – domyśliła się Riza. Nienawidziła tej baby, która próbowała poderwać Roya od lat. Riza pomyślała, że ta kobieta nadal się nie poddała.
-Tak, właśnie tak! – stwierdziła Maeve.
Riza i Roy spojrzeli na siebie ze zrozumieniem. Roy wziął swoje dzieci i przytulił je mocno do siebie.
-Ona was okłamała, żeby się na mnie zemścić. To prawda, że się z nią raz spotkałem, ale to było dawno, bardzo dawno temu. Tak, wtedy spotykałem się z wieloma kobietami. I to prawda, że ożeniłem się z waszą mamą, kiedy się dowiedzieliśmy, że macie się urodzić, ale kochałem i cały czas kocham waszą mamę bardziej niż cokolwiek na tym świecie.
-I nas też kochasz? – zapytał Maes.
-Tak, was też!
-I sobie nie pójdziesz?
-Nie, nigdzie nie pójdę.
Dwoje dzieci przycisnęło się do ojca.
-Kochamy cię, tatusiu! – zawołali oboje.
-Ja waszą dwójkę też bardzo kocham! – odparł Roy. Maeve szarpnęła go za rękaw.
-Mama się nie przytula! – zawołała. Riza uśmiechnęła się I podeszła bliżej. Roy chwycił ją w pasie i pocałował w usta.
-Buee… - mruknął Maes i oberwał od siostry.
--
-Rozumiem. – mruknął Roy. Byli całą rodziną w kwiaciarni i Grace opowiedziała im o tym, co się stało.
-Ja nie miałam z tym nic wspólnego. Uważam, że wasze dzieci są wspaniałe. – powiedziała.
-Tak, ty jesteś zbyt miła żeby mówić takie rzeczy. – stwierdziła Riza.
-Lubimy cię, pani Grace! – zawołał Maes. – Powinnaś ożenić się z naszym wujkiem Havocem!
Ku zakłopotaniu dzieci, dorośli zareagowali tylko śmiechem.
