Prawa autorskie do bohaterów i głównej fabuły należą do Cassandry Clare
Rozdział 1. Pierwsze spotkanie.
Głupia, mała rudowłosa dziewczyna. Za kogo ona się do cholery uważa? Pojawia się znikąd i już Jace za nią szaleje. Co jak co, ale nigdy go takiego nie widziałem. Non stop o niej gada. Jaka to ona jest niezwykła, że musi być Nocnym Łowcą jak my, że musi mieć w sobie krew Clave. Ano tak, bo nie wspomniałem. Jestem Nocnym Łowcą, na co dzień zwalczam demony razem z moim parabatai Jace'm, najprzystojniejszym chłopakiem jakiego znam. Choć nigdy nie mógłbym mu tego powiedzieć. Bo jak powiedzieć chłopakowi, który mieszka z tobą pod jednym dachem od 7 lat i, który traktuje Cię tylko jak brata, że go kochasz. Przecież on nawet nie wie, że jestem gejem. Prócz mojej siostry nikt nie wie…Ok…teraz wie to też ta Clary. Nie mam pojęcia, jak to odkryła, ale mam nadzieję, że wzięła sobie do serca moje słowa. Mam nadzieję, że zrozumiała, że jak wygada się Jace'owi to pożałuje.
-Alec!—usłyszałem za sobą głos mojej siostry Isabelle. Można byłoby pomyśleć, że jesteśmy bliźniakami. Jedyne co nas różniło to kolor oczu. Isabelle miała ciemno orzechowe, a ja głęboki błękit. Oboje mieliśmy czarne włosy po matce i wysoki wzrost po ojcu.—No w końcu cię znalazłam.
-Stało się coś Izz?
-Tak. Dzwonił Jace.—pomachała mi przed oczami swoją czarną komórką—Mamy się spotkać z nim i Clary w Taki—zacisnąłem pięść na dźwięk jej imienia—Mają wieści z Cichego Miasta. Chodźmy.
Pociągnęła mnie w stronę windy. Zjechaliśmy w dół w zupełnej ciszy. Przed bramą Instytutu czekał na nas ten przyziemny.
-Izzy…Na Anioła. Co ten przyziemny tu robi?
-Simon jest przyjacielem Clary, pomyślałam, że chce ją zobaczyć i upewnić się, że Cisi Bracia nic jej nie zrobili—poklepała mnie lekko po ramieniu i szeroko się uśmiechnęła. Naprawdę nie wiem, co ona widzi w nim. Nie jest zbyt przystojny w tych kujońskich okularach i koszulce z jakiejś gry.
Przewróciłem oczami i ruszyłem przed siebie w stronę knajpy. Po jakiś 20 minutach byłem na miejscu. Szybko wszedłem do środka i zacząłem rozglądać się za Jace'm. Zauważyłem, że siedzi przy stoliku w kącie, Clary obok niego. Gdy podszedłem bliżej, dostrzegłem, że Jace gapi się na nią maślanymi oczyma. Na Anioła, jak ja nienawidzę tej dziewczyny. Ona też nie lepsza. Gapi się na Jace'a jakby był samym Razielem. Wiem, że jest przystojny…ok. mega przystojny, ale tylko ja mogłem tak na niego patrzeć. Choć doskonale wiedziałem, że on nigdy nie spojrzy na mnie tak, jak na nią. Czasem żałuję, że jestem gejem. Może gdybym był normalny, znalazłbym sobie jakąś miłą i ładną Nocną Łowczynię, zakochał się, ożenił się, miał dzieci i przedłużył ród Lightwoodów, jak to oczekują moi rodzice. Jestem ciekaw, co by powiedzieli, gdyby znali prawdę o mnie. Ale nigdy im się nie przyznam. W naszej społeczności, pośród Nocnych Łowców, bycie homoseksualistą jest hańbą i grozi za to wykluczenie. Słyszałem o jednym takim chłopaku, który był gejem. Clave wykluczyło go, rodzina się go wyrzekła. Ja nie chcę takiego losu dla siebie. I to właśnie dlatego od 4 lat ukrywam prawdę o samym sobie.
Kiedy stanąłem przy stoliku, odchrząknąłem i Jace spojrzał na mnie swoimi pięknymi, bursztynowymi oczyma, w których można było się zatopić. Poczułem ciepło na twarzy i wiedziałem, że się zarumieniłem. Szybko usiadłem obok Jace'a i starałem się uspokoić. Wkrótce Izzy i Simon dołączyli do nas.
-I co?—zaczęła Izz—Co wykryli w Cichym Mieście?
-Mamy nazwisko—rzekł szybko Jace—Magnus…-Kopnąłem go w kostkę, żeby się zamknął—Co?
-Może tak ciszej? Wiesz, że tu roi się od Podziemnych.
-Przesadzasz Alec—machnął na mnie ręką—Nieważne…Jak mówiłem, zanim mi brutalnie przerwano, mamy nazwisko. Magnus Bane.
-Nigdy nie słyszałem—powiedziałem, zastanawiając się, kim jest ten cały Magnus.
-To czarownik. Z tego co wiem—powiedziała Isabelle—Urządza nieziemskie imprezy w swoim mieszkaniu.—włożyła rękę do kieszeni sukienki i wyciągnęła z niej jakiś papier. Położyła go przed nami na stole. Wszyscy spojrzeliśmy na to. Przez chwilę widzieliśmy tylko czysty papier, a po chwili na nim ukazało się piękne kaligraficzne pismo pokryte brokatem. „Magnus Wspaniały Bane zaprasza na najlepsze przyjęcie w twoim życiu" Niżej był podany adres na Brooklynie. –Wychodzi na to, że czeka nas dziś impreza
-O nie!—zacząłem—Nie ma mowy. Nie pójdziemy na przyjęcie, na którym roi się od Podziemnych. Za żadne skarby!
-Alec…ale tylko tak się dowiemy, co się stało Clary—powiedział do mnie Jace swoim melodyjnym głębokim głosem. Nie mogłem nic poradzić, gdy mówił do mnie tym pięknym głosem i patrzył na mnie z przejęciem. Czułem też na sobie błagalny wzrok Izzy. Wiedziałem, że kocha imprezy, więc dla niej każda wymówka była dobra. Przełknąłem ciężko i przytaknąłem. Jakoś przeżyję jedno przyjęcie.
-Ok.
-Tak!—krzyknęła Izzy zbyt radośnie jak na mój gust.—Musimy wrócić do Instytutu przygotować się.—zaczęła wstawać, a że siedziała praktycznie w środku, wszyscy musieliśmy wstać. Złapała Clary za rękę i pociągnęła ją bliżej.—Zrobimy ci makijaż, dam ci jakąś kieckę. Będziesz wyglądać bosko.
Clary nawet nie miała okazji zaprotestować, a Izzy już ją wyciągała z knajpy. Popatrzeliśmy na siebie z Jace'm. On wzruszył ramionami i wyszedł za dziewczynami. Po chwili ruszyłem za nim. Czułem, że za nami Simon ciągnie się. Dogniłem Jace'a za rogiem i zrównałem z nim kroku.
-Myślisz, że to naprawdę dobry pomysł Jace? Żeby iść na przyjęcie do czarownika?
-Pewnie.—zaczął lekko—Przynajmniej dowiemy się dlaczego założył jej blokadę na umysł.
-Dlaczego chcesz jej pomóc? Przecież to zwykła przyziemna.
-Jest Nocnym Łowcą, tak jak my Alec. Naszym obowiązkiem jest jej pomóc.—odpowiedział płynnie.
-Taa…jasne. Bo ty się przejmujesz zasadami Clave—przewróciłem oczami i złapałem go za nadgarstek. Obrócił się do mnie.—Co jest w niej takiego?
-Jest inna, niezwykła
-Przez nią wszyscy zginiemy—powiedziałem ostro, gdy dotarliśmy do bram Instytutu. Wbiegłem do środka i ruszyłem w stronę swojego pokoju.
Mój pokój był całkiem prosty. Białe ściany, podwójne łóżko, jedna szafa pełna swetrów i jeansów. Półka z nożami serafickimi i kilkoma zdjęciami z dzieciństwa. Ja z Izzy i Max'em tuż po jego narodzinach. Ja z tatą, gdy dostałem od niego pierwszy łuk. Ja z Izzy, Max'em i Jace'm w dniu jej szesnastych urodzin. I w końcu Ja i Jace na przyjęciu gwiazdkowym w zeszłym roku. Oboje elegancko ubrani w koszule wizytowe szczerzyliśmy się do aparatu, gdy Izzy robiła nam zdjęcie. Ruszyłem do szafy by wyciągnąć coś do ubrania na to przyjęcie. W sumie to nie miałem nic takiego co mógłbym ubrać. Nie noszę wyszukanych strojów. Wolę jakiś sweter i jeansy. Wyciągnąłem z szafy najmniej dziurawy i wyblakły i jasne spodnie. Ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i po 20 minutach byłem gotowy. Zjechałem windą na dół i zobaczyłem, że Jace już tam czeka razem z Simonem. Oboje mierzą się wzrokiem. W sumie rozumiałem Simona, kochał Clary, albo przynajmniej bardzo lubił, a tu się zjawia Jace i zawraca jej totalnie w głowie. Wiedziałem co czuł. Ja czułem to samo. Ani Clary ani Jace nie znali naszych prawdziwych uczuć, choć w sumie Simon okazywał je względem Clarissy. Tylko ona była ślepo zapatrzona w Jace'a.
Usłyszałem kroki na schodach i obróciłem się. Moja siostra schodziła z Clary, ubraną w bardzo obcisłą, krótką sukienkę, wysokie, długie kozaki i z upiętymi włosami. Miała zrobiony makijaż i teraz wyglądała na kilka lat starszą. Zobaczyłem, że Jace przygląda się jej badawczo. Po chwili ruszył do niej i wsunął jej rękę we włosy. Sekundę później jej rude loki opadły na ramiona.
-Teraz zdecydowanie lepiej—powiedział do niej. Oblała się rumieńcem i delikatnie się uśmiechnęła. Gniew wzrastał we mnie.—Potrzebujesz broni. Trzymaj—dał jej jeden z serafickich noży a Isabelle wepchnęła jej go w pasek od pończoch. Jej twarz zrobiła się bardziej czerwona niż pomidor.
-To ruszamy—powiedziała moja siostra
Szliśmy za nią w ciszy. Po 40 minutach staliśmy przed dwupiętrowym budynkiem w kolorze czerwonej cegły. Nie byliśmy pewni czy to nawet odpowiednie miejsce. Niby ulica się zgadza, tylko nie ma numerów. Podeszliśmy bliżej. Drzwi od klatki były otwarte. Weszliśmy na górę i podążaliśmy za dźwiękami głośniej muzyki. Po chwili staliśmy przed ogromnymi mahoniowymi drzwiami. Izzy zaczęła walić w nie tak głośno, że musiałem ją powstrzymać
-Izzy zachowuj się!—Chwilę później drzwi się otworzyły.
Przed nami stanął wysoki, ciemnowłosy chłopak z zielono-złotymi kocimi oczyma. Na oko mógł mieć z 20 lat. Jego włosy były postawione w kolce, gdzieniegdzie dostrzegłem kolorowe pasemka, we wszystkich odcieniach tęczy. Na sobie miał dość obcisłe skórzane spodnie, białą siatkową bluzkę bez rękawów zarzuconą na czerwony top. I miał na sobie ogromną ilość brokatu. Świecił się jak kula dyskotekowa, ale muszę przyznać, że wyglądał nieziemsko. Spodobał mi się. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Czułem, że robi mi się dziwnie gorąco. Jego ciemniejsza skóra pokryta brokatem wywoływała we mnie dreszcze. I to dość przyjemne dreszcze. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. I wtedy usłyszałem jego piękny melodyjny głos.
-O proszę—powiedział rozbawiony—Kogóż my tu mamy.
-Magnus Bane?—zapytała Izzy—Czarownik?
-Kochanie…Magnus Wspaniały Bane. Wysoki Czarownik Brooklynu—uśmiechnął się szeroko do niej. Miał tak piękny uśmiech, że aż zapraszał do całowania. Boże Alec. Przestań o nim tak myśleć! Skarciłem siebie.—Nie pamiętam, żebym zapraszał na swoje przyjęcie Nocnych Łowców.
-Mam zaproszenie—Isabelle pokazała mu niewielki papier.
-Hmm…Musiałem być ostro pijany—przewrócił oczami i machnął ręką na nas wpuszczając nas do środka—Tylko nie zabijcie żadnego z moich gości jasne?
-Oczywiście—odpowiedziałem cicho. Spojrzał na mnie z iskrą w oku i mrugnął do mnie.
Izzy i Simon poszli tańczyć, a Jace i Clary rozmawiali w kącie pokoju. Stałem samotnie przy barze rozglądając się za Magnusem.
-Szukasz kogoś?—usłyszałem za sobą znów ten melodyjny głos. Obróciłem głowę i dostrzegłem Wysokiego Czarownika Brooklynu.
-N..nie…-zacząłem się jąkać. Zawsze tak mam gdy się denerwuję.
-Jestem Magnus—wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie ją chwyciłem. Była taka miękka i delikatna w dotyku. Poczułem też niebywałe ciepło bijące od niego.—A twoje niebieskooki aniele?
-A…Alexander.
-Alexander? Piękne imię dla pięknego mężczyzny.—Usiadł na krześle obok—Dobrze się bawisz?
-W sumie nie lubię przyjęć…Nie jestem typem imprezowicza
-Tak też sądziłem—przyjrzał mi się badawczo. Jeśli wcześniej się rumieniłem, to teraz pewnie byłem czerwony jak burak.—Twoje oczy są przepiękne.
-Dziękuję?—odpowiedziałem niepewnie
-Alec!—usłyszałem głos Jace'a. Chwilę później on, Clary i Isabelle stali przy nas.—Wszędzie cię szukamy.
-Simon jest szczurem—powiedziała Izzy.
-Dotykał cię?—powiedziałem opiekuńczo, włączając mój braterski syndrom—Jeśli coś ci zrobił…
-Nie! Jest szczurem. Takim z łapkami i ogonem. Spójrz—pokazała mi małego, szarego szczura w rękach Clary.—Napił się jednego z drinków i zmienił się w szczura.
-To zwykły szczur, nic egzotycznego.—wtrącił Magnus.
-Przemień go!—zażądała Clary
-Nie ma takiej potrzeby. Góra za trzy godziny wróci do swojej postaci. A używanie zbyt dużej ilości magii na Przyziemnych może się źle dla nich skończyć.—mówił dalej czarownik.—Nic mu nie będzie.
-Jak możesz tak mówić!—krzyknęła Clary na niego, zmierzyłem ją wzrokiem.
-Zaczynacie mnie…-nie dane było mu skończyć, bo jakieś wampiry robiły bałagan. Ruszył w ich stronę. Spojrzałem na moje rodzeństwo.
-Wychodzimy?—Oboje przytaknęli. Zwróciłem się do Clary—Simon odmieni się za kilka godzin. A na razie schowaj go do plecaka i ruszamy do Instytutu dobrze?
Przytaknęła mi i schowała szczura do plecaka. Po chwili zaczęliśmy iść w stronę drzwi. Za nami znalazł się Magnus.
-Już wychodzicie?
-Nie chcemy nadużywać twojej gościnności
-Jakiej gościnności?—rzucił lekko. Popatrzył na nas wszystkich—Nie mniej jednak, dzięki za wizytę. Było…ciekawie. A co do ciebie—spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko—Zadzwoń do mnie.
Byłem tak zszokowany, że nic z siebie nie wydobyłem. Gapiłem się na niego z burakiem na twarzy. Czułem jak Isabelle ciągnie mnie na zewnątrz. Gdy rozstaliśmy się z Jace'm i Clary, bo Simon zaginął, poczułem ciepło w tylnej kieszeni moich spodni. Wyciągnąłem z niej małą kartkę pokrytą różowym pismem. Był tam numer telefonu i podpis „Zadzwoń do mnie niebieskooki Aniele. Magnus"
