Tytuł: Hej kolęda, kolęda… [Here We Come a Wassailing] (standardowo: link w profilu)
Autor: Cheryl Dyson
Tłumacz: Nerejda
Fandom: Harry Potter
Gatunek: romans
Rating: NC – 17
Ostrzeżenia: slash
Parring/Bohaterowie: DM&HP
Liczba rozdziałów: 1/26
Kanon: Drarry i kanon?
Beta: ell (rozdziały 01-10); bajarka (rozdziały 11-26)
Datowane na: 01-31 grudnia 2008
Podsumowanie: Seria świątecznych drabble opisujących obsesję Harry'ego na punkcie głosu Draco.
Disclaimer: Opowiadania nie powstały dla odniesienia żadnej korzyści majątkowej, a bohaterowie i elementy świata przedstawionego cyklu należą do jego autorki, Joanne K. Rowling. Wszystko inne jest jednak tworem mojej chorej wyobraźni i proszę to uszanować.
T/N: Poprzedni miesiąc był naprawdę fatalny i cieszę się, że już się skończył. Póki co 'Przeklęte sny' są obróbce, niedługo się pojawią. W międzyczasie ciepłe co nieco, na które namówiła mnie ta, która nie istnieje w sieci. Trzymając się konwencji autorki, codziennie aż do świąt będzie pojawiać się nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Nazwy kolęd zachowane z pewnych przyczyn, dodatkowe wyjaśnienia w przypisach.
Ostrzeżenia: slash, NC-17 (w późniejszych rozdziałach); drabble'owe rozdziały;)
Dedykowanej tej, która nie lubi swojego imienia ;* Zgodnie z życzeniem drarry, kolędy i Teddy
Rozdział 1
Harry zatoczył się na ścianę, asekurując się dłońmi, dzięki czemu udało mu się zachować równowagę… przez chwilę. Chyba jednak powinien odmówić wypicia ostatniego drinka… albo czterech.
Podczas świątecznych przyjęć w Ministerstwie było zdecydowanie za dużo szaleństwa, lało się za wiele alkoholu, muzyka była za głośna, a uczestnicy zachowali się zbyt odpychająco.
Z pewną ulgą Harry oderwał się od przylepnej blondynki – nawet nie pamiętał jej imienia – i wymknął się w poszukiwaniu ubikacji. W tym roku przyjęcie odbywało się na piątym piętrze Ministerstwa i tylko Merlin raczył wiedzieć, gdzie znajdowała się toaleta.
Po wejściu trzeci raz w zakończony ślepą uliczką korytarz Harry zatrzymał się, słysząc czyjś śpiew. Nie „zwykły śpiew", a „niewiarygodny śpiew". Podążał za dźwiękami, aż dotarł do drzwi, prowadzących do słabo oświetlonej sali konferencyjnej.
W rogu pomieszczenia stał fortepian, na którym grała Pansy Parkinson. Koło niej śpiewał Draco Malfoy.
Przez chwilę Harry był pewien, że ma halucynacje. Dlaczego w sali konferencyjnej stał fortepian? I jakim cudem głos Malfoya przyprawiał go o dreszcze?
Podczas „Good King Wenceslas"* brzmiał tak głęboko i pięknie. Harry czuł, jak spływa z niego napięcie i pierwszy raz od bardzo długiego czasu był spokojny. Widział tylko część profilu Malfoya, ale w przytłumionym świetle wyglądał niemal anielsko.
Choć obu zatrudniało Ministerstwo, Harry rzadko widywał Ślizgona, który pracował w jakimś mało znanym wydziale – Komisja Handlu Magicznego czy coś takiego. Właśnie na tym piętrze, przypomniał sobie Potter. Zwykle obaj konsekwentnie udawali, że się nie znają.
Harry przyglądał mu się ukradkiem i ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że Malfoy wyrósł na całkiem przystojnego faceta. Z niesamowitym głosem, dopowiedział kwaśno.
Gdy utwór dobiegł końca, Harry skrył się za futryną.
– Król Wacław – Pansy nie odmówiła sobie komentarza – był Puchonem. Albo Gryfonem.
– Zapewne był przodkiem „Cześć! Nazywam się Potter i kocham uszczęśliwiać ludzi – nawet jeśli tego nie chcą".
– Obiecałeś, że nie będzie dziś o nim wspomniał!
– To ty zaczęłaś o Gryfonach – odbił piłeczkę Malfoy.
– Ale nie o tym konkretnym – zripostowała Pansy. – Co chcesz jeszcze zaśpiewać?
– Nie mam ochoty.
– Jakbyś miał wybór. Jedynie, gdy w czasie świąt upijesz się grzanym jabłecznikiem**, mam szansę posłuchać twojego głosu. Zrezygnuj lepiej z oporu i śpiewaj: „The Holly and the Ivy"***.
Malfoy westchnął, ale gdy Pansy zagrała pierwsze nuty, jego baryton znów niósł się po pomieszczeniu Za drzwiami Harry słuchał, całkowicie zapominając o powodzie wymknięcia się z przyjęcia.
Jednak jego pęcherz postanowił o sobie przypomnieć, zmuszając go do oddalenia się od prowizorycznej sali muzycznej. Po powrocie Harry nie zastał już Malfoya i Parkinson. Fortepian również zniknął, prawdopodobnie ponownie przemieniony na podium, znajdujące się w rogu pomieszczenia. Potter wrócił do domu, próbując zdusić rozczarowanie.
(1) „Dobry król Wacław" – słowa do kolędy zostały napisane i opublikowane w 1853 przez Johna Masona Neale'a, natomiast muzyka pochodzi z Finlandii (XVI wiek). Kolęda opowiada o królu Czech, Wacławie.
(2) Przepis na prawdziwy jabłecznik (Tak, nie mogłam sobie odmówić;)):
Składniki i sposób przygotowania
10 l soku jabłkowego
0,5 kg miodu pszczelego (naturalny)
Sok jabłkowy świeżo wyciśnięty dobrze wymieszać z cukrem lub miodem, wlać do gąsiorka do 3/4 pojemności, zamknąć szczelnie korkiem z rurką fermentacyjną, jak przy winie, i odstawić na 4 tygodnie do samoczynnej fermentacji w temp. 18-20°C. Gdy fermentacja ucichnie, zlać jabłecznik z osadu i przelać do drugiego gąsiorka, zamknąć go szczelnie i odstawić do chłodu (8-10°C) na 6 miesięcy. Po tym czasie przecedzić jabłecznik przez gęste płótno lub flanelę do czystych butelek, zamknąć szczelnie zakrętką i przechowywać je w chłodzie przez 6 dalszych miesięcy.
(3) „Ostrokrzew i bluszcz" – kolęda angielska. Wersja, którą znamy obecnie została opublikowana przez Cecila Sharpa, jednakże prawdopodobnie korzenie pieśni sięgają roku tysiącznego. Mimo licznych zawirowań dziejowych pieśń ta przetrwała do dziś, choć nie zachowały się informacje o autorze czy kompozytorze kolędy. Na koniec, tak od siebie, chciałabym zwrócić waszą uwagę na kolory, związane tradycyjnie z Bożym Narodzeniem: czerwony i zielony. Resztę zostawiam wam;).
