Kiedy przychodzę cię podręczyć, zawsze jesteś szczęśliwa. Dzięki niemu, prawda? Nie przeze mnie. A to ja mogłem być kimś ważnym dla ciebie! Teraz przegapiłem już swoją szansę. Wystarczyło jedyne odpowiedzieć na te twoje kilka listów. Przynajmniej jeden przeczytać. Chociaż, jeśli to samo dzieje się również w następnym życiu, może tak chce nasze przeznaczenie.
Mimo wszystko chciałbym z nim walczyć. O ciebie.
Chciałbym coś zmienić.
Choć raz, wywołać uśmiech na twojej twarzy.
Choć raz, być przyczyną twojego szczęścia.
Muszę być masochistą, prawda?
W każdym życiu obserwuję jak on cię kocha, a ty to odwzajemniasz, a mimo to, wciąż chciałbym otrzeć twoje łzy. Potrzymać cię w swoich ramionach... A nie jestem w stanie nawet pokazać ci mojej prawdziwej twarzy. Cały czas odgrywam kogoś innego. Przybieram maskę, choć tobie tak łatwo było ją zrzucić.
Przez ciebie teraz pozostałem sam. Pozbawiony mojego przebrania. Pozbawiony sztucznego świata, którego próbowałem stworzyć. Świata, w którym nie kochałbym ciebie.
