Uwagi: FrUk w ramach pocałunkowego wyzwania. Wyzwanie od Ardwi.
Pocałunek 11 – Obojczyk.
Gra
Anglia nienawidzi róż i Francis doskonale o tym wie. Za każdym razem, gdy wizyta dyplomatyczna zmusza Arthura do pojawienia się w jego domu, układa całe bukiety tych kwiatów w bogato zdobionych wazonach. Ich zapach, słodki i duszący, od progu uderza w angielskie nozdrza i wywołuje spodziewany efekt – charakterystyczne skrzywienie, zmrużenie oczu i zaciśnięcie ust w wąską linię. Nawet herbata, którą podaje w porcelanowych filiżankach, nimi smakuje. Wprawdzie Francja woli kawę, jednak na okazję angielskich odwiedzin zawsze ma pod ręką francuskiego Earl Greya, który od oryginału różni się tylko jednym.
Płatkami róż oczywiście.
Dla Anglii róża to symbol wojny i rozlewu krwi. Bólu przeszywającego jego ciało i dwóch idei splecionych w jednym umyśle.
Lancasterów i Yorków.
Francja jest tego świadomy i dlatego tak bardzo ją lubi. Wonna czerwień miękkich płatków to kolejny element ich gry.
Gry, którą toczą już od tysiąca lat. Gry o zapachu wystrzelonego z bagnetu prochu, o smaku przelanej krwi. Toczyli ją na stromych stokach Crécy, wśród szumu bezlitosnych pierzastych strzał. Pośród huku armat i wielonarodowych przekleństw pod Lipskiem. Pod całunem deszczy amerykańskich lasów. A także w zaciszu gabinetu, przy lampce wina i cieniach rzucanych na mapę Europy.
Byli wszędzie, a ona wraz z nimi.
Jeden zawsze krok przed drugim, nim zapadnie noc, a gra zmieni swoje zasady.
Jeśli jest się personifikacją kraju, ludzi i ich myśli, to czy ciało nie jest odzwierciedleniem posiadanych ziem?
Czy wtedy można usprawiedliwić o jeden pocałunek za wiele, o jeden gest dłoni za daleko? To nadal gra. Wojna. Zdobycz i zwycięstwo. Ślady zniszczeń czerwieniące się na jasnej skórze, szkarłatne pręgi pooranych paznokciami pleców. Posmak na ustach, wargach i języku. Francuskie ciało przecinane bliznami licznych wojen.
Moje blizny, może pomyśleć Anglia.
Pozostałe po ich grze, są też i na jego ciele.
A potem pochyla głowę, twarz ginie w cieniu obojczyka. W zagłębieniu między francuskim barkiem a szyją usta dotykają jasnej gładkiej skóry.
Francis smakuje różami, ten cholerny drań.
Na pewno robi to specjalnie.
