"Czas, im bardziej jest pusty, tym szybciej płynie. Życie pozbawione znaczenia przemyka obok, jak pociąg niezatrzymujący się na stacji."- Carlos Ruiz Zafon, „Cień Wiatru"

XXX

Spomiędzy warg kobiety wydobył się cichy jęk. To był ostatni dźwięk, jaki z siebie wydała, zanim opadła bez życia na brudną podłogę. Z dywanu uniosły się tumany kurzu. Pełne szoku spojrzenie nieznajomej zostało utkwione w butach mężczyzny.

Pochylił się i powoli przejechał palcami po jej powiekach, zamykając tym samym oczy. Z ran na jej szyi wciąż sączyła się krew. Ten widok sprawił, że wokół jego gardła zacisnęła się niewidzialna pięść. Tak było za każdym razem od tamtego wydarzenia.

To ironiczne, że widok krwi wprowadzał go w panikę. Był to podstawowy element jego egzystencji, w tym sposób pożywiał się od tysiąca lat. Uwielbiał wysysać ostatnie krople z ofiary, czuć, jak jej tętno zwalnia, a ciało wiotczeje w jego ramionach. Uwielbiał. Do tamtego wydarzenia.

Do pokoju weszła Davina. Obrzuciła pokój zdegustowanym spojrzeniem, a gdy zauważyła ciało na ziemi, westchnęła. Podeszła do mężczyzny i uspokajającym gestem pomasowała jego ramię. Czuła, jak jego ciało drży.

-Chodźmy stąd, Klaus.- wyszeptała.

Spojrzał się na nią z tak zbolałym wyrazem twarzy, że poczuła ukłucie w sercu. Gdy chwiejnym krokiem opuścili pomieszczenie, zadał jej pytanie, a jego głos niemal ociekał goryczą.

-Jak ty ze mną wytrzymujesz?

XXX

Davina była czarownicą z Nowego Orleanu, zaprzyjaźnioną z jego starym kompanem, Marcelem. Wyczuła w nim coś niepokojącego już przy pierwszym spotkaniu. Była zaintrygowana, więc tego samego wieczoru śledziła go, gdy udał się na kolację. Klaus dziękował już setki razy za to, że przyszła do jego pokoju właśnie wtedy, gdy siedział skulony pod ścianą w konwulsyjnych drgawkach i wymiotował krwią. Nie wiedział, jak poradziłby sobie bez jej pomocy.

Od tamtego dnia, Davina stała się jedynym powiernikiem jego sekretu. Klaus był w pułapce; próbował pić krew z torebek, jednak jego natura ciągnęła do starodawnego pożywania się z żyły, które wiązało się z tymi dziwnymi atakami. Po każdym dniu spędzonym razem wiedźma próbowała coraz usilniej odkryć przyczynę tego wszystkiego. Mężczyzna na ogół reagował wtedy agresją, a kilka godzin później znajdowała go całkowicie pijanego i majaczącego. Czasami z całego bełkotu była w stanie rozpoznać jedno, powtarzające się słowo. Care.

Postanowiła porozmawiać z jego rodzeństwem. Kol był zdenerwowany, szybko opróżnił szklankę whisky i nalał następną, unikając jej wzroku. Elijah natychmiast odprawił ją z kwitkiem, ale zdążyła zobaczyć bolesny grymas, wykrzywiający jego szlachetne oblicze.

Rebekah zastygła, zaciskając powieki, jakby chciała odpędzić nieprzyjemne wspomnienia.

-Co o niej wiesz?- warknęła.

-Nic.- wyszeptała Davina, zastanawiając się, w co się wpakowała.

Wampirzyca niespokojnie krążyła po pokoju. Zatrzymała się przy regale i sięgnęła po kartonowe pudło z najwyższej półki. Grzebała w nim chwilę, po czym wyjęła pojedynczą fotografię. Podała ją czarownicy.

Zdjęcie przedstawiało Klausa, przytulającego jakąś dziewczynę. Trudno była go rozpoznać- w niczym nie przypominał chudego, bladego, wyniszczonego mężczyzny, jakiego poznała. Pierwszy raz widziała jego uśmiech i z zaskoczeniem zauważyła, że towarzyszą mu urocze dołeczki w policzkach. Słońce zalewało go swoim blaskiem, wydobywając rudawe refleksy z włosów, sprawiając, że jego zęby lśniły jak perły. Jego szaroniebieskie oczy śmiały się, jakby nie znały jeszcze goryczy, którą teraz nosiły w sobie każdego dnia.

Dziewczyna lśniła własnym, wewnętrznym światłem. Przyćmiewała słońce. Miała piękne, kręcone włosy mieniące się złotem, bystre, błękitne spojrzenie otoczone wachlarzem ciemnych rzęs i malinowe wargi, rozciągnięte w najszerszym, najśliczniejszym uśmiechu, jaki Davina widziała. Ze zdjęcia wydzierała wyjątkowa, niepowtarzalna atmosfera czułości i opieki, ale też pewnej silnej namiętności, zaklętej w ich uśmiechach, które zatrzymały jej tajemnicę.

-Oni się kochają.- wyszeptała, patrząc się na Rebekah. Blondynka miała wyraz twarzy, jakby połknęła coś gorzkiego. Z sentymentem spojrzała na zdjęcie, a w jej oczach coś rozbłysło.- Kim ona jest?

-Największą słabością Nika.-wycedziła wampirzyca, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.- Jego jedyną miłością. Moją…przyjaciółką.

Zamrugała, jakby ocknęła się z transu i szybko otarła łzę. Z powrotem przybrała chłodną maskę na twarz.

-Powinnaś już iść.

-Czekaj…co się z nią stało?- wyrzuciła z siebie Davina, praktycznie wypchnięta z pokoju.

-Nie rozdrapuj tego. To omal nie zniszczyło Nika. Zostaw to w spokoju!- warknęła Rebekah i zatrzasnęła drzwi, zostawiając wiedźmę zszokowaną, zmieszaną i wciąż trzymającą fotografię w dłoni.

Nieraz próbowała porozmawiać z Klausem o jego przeszłości. Z miernym skutkiem.

Nie teraz." „Nieważne." „Nie twoja sprawa." „Nie chcę o tym rozmawiać." „Możesz się po prostu zamknąć i podać mi butelkę, kochana?"

Podświadomie zaczęła nienawidzić tej całej Care. Niezaprzeczalnie skrzywdziła Klausa. Nie wiedziała, w jaki sposób- wykorzystała, zdradziła, porzuciła. Nieistotne. Ważne było, by go wyleczyć.

XXX

Wyszli z motelu i udali się do pobliskiego baru. Przy wejściu uderzył ich gwar rozmów i zapach papierosów. Zajęli stolik w kącie. Klaus jak zwykle zamówił whisky.

-Popadasz w alkoholizm.

Zmierzył ją lekko zirytowanym wspomnieniem.

-Mam tysiąc lat, droga. Powinnaś wiedzieć, że przez dekady wyćwiczyłem umysł, wyzbywając się ludzkich skłonności do nałogów. Picie, ze względu na moją mocną głowę, jest po prostu rutynowym zajęciem. Jestem koneserem.- westchnął, rozsmakowując się w trunku. Davina tego nie rozumiała. Podczas tych nielicznych momentów, kiedy zdarzyło jej się pić whisky, czuła się jakby ogień zżerał jej gardło. Nie należało to do przyjemnych doznań.

-Klaus, musimy porozmawiać.- już widziała, jak rozchyla usta, chcąc jak zwykle ją zbyć.-To się ciągnie za długo. Od tygodni po pożywieniu się masz ataki paniki, drgawki, czasami wymiotujesz.

-Radzę sobie już całkiem dobrze.- mruknął, przybierając nonszalancki ton.

-To zdecydowanie nie jest normalnie dla wampira. Mogę ci pomóc, ale musisz chcieć mojej pomocy.- ścisnęła jego dłoń.- Musisz mi opowiedzieć o Care.

Na dźwięk imienia wargi Klausa zadrżały, a rysy twarzy stwardniały. Wyglądało to, jakby to słowo uwalniało w organizmie mężczyzny truciznę.

-Nie mamy o czym rozmawiać.- wycedził, próbując pohamować gniew. Dopił haustem resztę whisky i już zamierzał wstać, gdy jakaś siła posadziła go z powrotem na krześle. Davina. Jej błękitne oczy lśniły, a włosy falowały. Czasami zapominał, że kobieta jest wiedźmą.

Rzuciła na stolik zdjęcie od Rebekah. Na jego widok rysy Klausa zmiękły, a w oczach zobaczyła bolesną, męczącą tęsknotę. Delikatnie przesunął palcem po wizerunku dziewczyny, na jego twarzy malował się zarówno zachwyt, jak i cierpienie.

-Skąd…to masz?

-Od Rebekah, ale to nieistotne.- pochyliła się, patrząc mu głęboko w oczy i przewiercając go swoim spojrzeniem.- Klaus, jesteś moim przyjacielem. Daj sobie pomóc. Powiedz mi, co ona ci zrobiła?

Zapadłą między nimi ciężka cisza. Przyszła kelnerka, postawiła przed nim kolejną szklankę bursztynowego płynu. Obracał powoli szklankę w dłoni. Zbierał się do odpowiedzi. Nie przeszkadzała mu.

Kiedy wreszcie uniósł głowę i na nią spojrzał, jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Była pusta.

-Umarła.