- Atsushi, prosiłem cię, uważaj co robisz - zrezygnowanym głosem pouczył go Akashi. Znał Murasakibarę nie od dziś i dobrze wiedział, że nie przyniesie to żadnego rezultatu. Mimo to, nie mógł przymknąć na to oka.
- Aka-chin, co się stało? - Olbrzym niespodziewanie przejął się jego słowami Seijuuro i gwałtownie opuścił trzymaną w ręku watę cukrową. W wyniku tego słodka, lepiąca się substancja wylądowała na twarzy i częściowo na włosach chłopaka. Oczywiście dwumetrowy chłopak nawet nie zauważył, że coś stało się na wysokości jego klatki piersiowej.
- Tak, stało się. - Jego głos stał się niebezpiecznie spokojny, a dwukolorowe oczy ciskały błyskawicami. Powoli wyjął chusteczkę i nieudolnie próbował wytrzeć cukrowe ślady, czym wreszcie zwrócił na siebie uwagę.
- Aka-chin? Ubrudziłem cię? Oj... - stwierdził swoim rozleniwionym głosem. Bez żadnych skrupułów pochylił się i własnym językiem zebrał pozostałe ślady po swoim niedopatrzeniu.
- A...Atsushi? - Seijuuro był wybitnie niezadowolony, kiedy poczuł ciemnoóżowy rumieniec wypływający na twarz.
- Tak...? - chłopak znów stracił zainteresowanie.
- Nic, nie ważne...
