Dialog wieczorową porą.

- Przestań.

- …

- Przestań!

- Dlaczego?

- Bo tak.

- Jak to, „bo tak"?

- Bo tak. Nie wiesz, że to niepodważalny argument?

- …

- Cole!

- Dobra, nie uciekaj.

- …

- Dawno się nie widzieliśmy.

- To twoja wina. Gdybyś częściej bywał w domu…

- Myślisz, że nie chcę? Myślisz, że siedzę na Dole z własnej woli?

- Och, przepraszam. Wiem, że nie. Jestem po prostu zła.

- Nie możesz być zła na mnie.

- Wiem, nie jestem.

- Na pewno?

- …

- …

- I co, poprawił ci się humor?

- Nie.

- Jestem w tym aż tak słaby?

- Czy ja wiem…Widziałam…miałam lepszych.

- Nie udawaj.

- Jestem w tym aż tak słaba?

- Tak.

- …

- Mhmmm…

- Co?

- Nic, chodź tu.

- …

- …

- Gorąco.

- Pożądanie?

- To też. Otwórz okno.

- Jasne.

- Księżyc pięknie świeci.

- Księżyc nie świeci.

- Nie widzisz?

- Widzę, nie świeci.

- Jak to nie, zobacz. Z czego się śmiejesz?

- Chodzi mi o to, że księżyc nie świeci, tylko odbija światło słońca.

- Zniszczyłeś romantyczny nastrój.

- Zaraz naprawię.

- Świece? Przecież to takie banalne.

- Dla mnie tak, ale ty, jako fanka romansów, pewnie doceniasz…

- Doceniam.

- No, widzisz.

- Ale księżyc mogłeś mi odpuścić.

- Nie będę zaprzeczał naukowo dowiedzionym faktom.

- Nawet dla mnie?

- Nawet dla ciebie. Po za tym, ty sama im zaprzeczasz.

- Jak to?

- Uważałaś, że jeden pocałunek, jedna wspólna noc, może przeistoczyć demona w dobrego człowieka.

- A nie miałam racji?

- Wciąż badam ten fenomen. Z czego się śmiejesz?

- Z ciebie, Baltazarze.

- Nie mów tak.

- …

- …

- Powiedz, co we mnie takiego było, że postanowiłaś mnie zmienić?

- Narcyzm?

- Nie, po prostu jestem ciekawy.

- Zaczęło się… banalnie. Byłeś najprzystojniejszym facetem na sali sądowej. Nie śmiej się, naprawdę.

- Mów dalej, to pozytywnie wpływa na moją samoocenę.

- Potem, gdy okazałeś się być demonem, wysłanym przez Triadę, by nas zabić… Nie czułam wtedy strachu, ani chęci unicestwienia ciebie. Nie wzbudzałeś tego. To było tak niezwykłe…

- Tylko to?

- Głównie. A co?

- Wiesz, myślałem, że może to moja ponadprzeciętna inteligencja, czy może moc, albo pieniądze…

- Za taką mnie masz? To śpij sobie sam!

- Czekaj, żartowałem. Au!

- Chcesz mocniej?

- …

- …

- Ile czasu spędziłaś wtedy w Nowym Jorku?

- Kilka miesięcy. Długo bez sióstr nie wytrzymałam.

- Nie lubię twoich sióstr. Paige to typ głupiej małolaty, a Piper to czepialska pedantka.

- Mhmmm…

- Nie protestujesz, nie krzyczysz. Czyli przyznajesz mi rację.

- Powiedzmy, że każdy ma swoje wady.

- Oprócz mnie, rzecz jasna.

- Demon-narcyz.

- Półdemon i nie narcyz, tylko świadomy swojej doskonałości.

- A więc, panie świadomy swojej doskonałości, ja sobie pójdę, bo ty pewnie nie tolerujesz normalnych, wadliwych kobiet…

- Ciebie toleruję, jak widzisz.

- Och, dziękuję za okazaną mi łaskę.

- …

- …

- Wiesz…

- Kocham cię, Pheobe.

- Wiem.

- Nie odpowiesz?

- A co, zależy ci?

- Nie, w ogóle.

- Nie udawaj.

- …

- …